Zerchi podniósł głowę.
— Co?
— Doktor Cors nie chce złożyć skargi. Mówi, że nie ma czasu na głupstwa. Dlaczego go ojciec uderzył?
— Proszę spytać jego.
— Zrobiliśmy to. Właśnie zastanawiam się, czy powinniśmy ojca zabrać ze sobą, czy też poprzestać na pouczeniu. Urzędnik sądowy mówi, że jest ojciec dobrze znany w okolicy. Czym się ojciec zajmuje?
Zerchi poczerwieniał.
— Czy to nic panu nie mówi? — Dotknął krzyża na piersi.
— Nie mówi, jeśli ktoś noszący ten krzyż wali ludzi pięścią w nos. Co ojciec robi?
Zerchi przełknął ostatek swojej dumy.
— Jestem opatem braci od świętego Leibowitza w tamtym klasztorze przy szosie.
— Czy to upoważnia do napaści na innych ludzi?
— Przykro mi. Jeśli doktor Cors zechce mnie wysłuchać, przeproszę go. Jeśli dostanę wezwanie, obiecuję, że się stawię.
— Fal?
— Więzienie jest pełne przesiedleńców.
— Proszę posłuchać, czy jeśli zapomnimy o całym zajściu, będzie się ojciec trzymał z daleka od tego miejsca i nakaże swoim ludziom nie opuszczać klasztoru?
— Tak.
— Dobrze. Proszę jechać. Ale wystarczy, że ojciec przejeżdżając tędy, splunie…
— Dziękuję.
Gdzieś w parku grały organy parowe i kiedy Zerchi, odjeżdżając, obejrzał się, zobaczył, jak karuzela się obraca. Jeden z policjantów otarł twarz, poklepał urzędnika sądowego po ramieniu, a po chwili wszyscy wsiedli do swoich samochodów i odjechali. Zerchi, nawet mając w samochodzie pięciu nowicjuszy, był samotny ze swoim wstydem.
— Wydaje mi się, że zostałeś już przedtem napomniany w związku ze swoją gwałtownością? — spytał penitenta ojciec Lehy.
— Tak, ojcze.
— Czy uświadamiasz sobie, że miałeś w pewnym sensie intencję popełnienia zabójstwa?
— Nie było intencji zabijania.
— Czy próbujesz się usprawiedliwiać? — spytał spowiednik.
— Nie, ojcze. Miałem intencję zadać ból. Oskarżam siebie o to, że pogwałciłem ducha piątego przykazania myślą i uczynkiem i że zgrzeszyłem przeciwko miłosierdziu i sprawiedliwości. I że ściągnąłem hańbę i zgorszenie na mój urząd.
— Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że złamałeś ślubowanie, bo miałeś wszak nigdy nie uciekać się do przemocy?
— Tak, ojcze. Żałuję z całego serca.
— I jedyną okolicznością łagodzącą jest to, że zaczęły latać ci czerwone płatki przed oczyma, więc uderzyłeś. Czy często pozwalasz sobie na utratę panowania nad sobą?
Wypytywanie trwało, przy czym zwierzchnik opactwa klęczał, a przeor siedział, sprawując sąd nad swoim przełożonym.
— No dobrze — powiedział w końcu ojciec Lehy. — Jako pokutę masz odmówić…
Zerchi spóźnił się półtorej godziny do kaplicy, ale pani Grales czekała. Klęczała w ławce nieopodal konfesjonału i robiła wrażenie, jakby drzemała. Zaprzątnięty swoimi kłopotami opat wolałby, żeby jej tu nie było. Musi odmówić pokutę, a dopiero potem będzie mógł jej wysłuchać. Ukląkł przed ołtarzem i dwadzieścia minut minęło, zanim odmówił modlitwy, które ojciec Lehy wyznaczył mu na ten dzień, ale kiedy podszedł do konfesjonału, pani Grales nadal tam była. Dwukrotnie musiał do niej przemówić, zanim go usłyszała, a kiedy wreszcie wstała, zachwiała się lekko. Zatrzymała się na chwilę, żeby dotknąć twarzy Racheli, jej powiek i warg swoimi zwiędłymi palcami.
— Czy coś nie w porządku, córko? — zapytał. Podniosła wzrok ku wysokiemu oknu. Jej spojrzenie błądziło po sklepieniu.
— Oj tak, ojcze — szepnęła. — Czuję, że w pobliżu krąży trwoga, o tak. Trwoga jest blisko, tuż przy nas. Czuję potrzebę rozgrzeszenia, ojcze… i jeszcze czegoś.
— Jeszcze czegoś, pani Grales?
Pochyliła się w jego stronę i zakrywając usta dłonią, szepnęła:
— Czuję, że On też potrzebuje rozgrzeszenia. Ksiądz cofnął się trochę.
— Kto? Nie rozumiem.
— Rozgrzeszenie dla Niego, że stworzył mnie taką, jaka jestem — zaskomlała. Ale potem jej wargi rozciągnęły się w powolnym uśmiechu. — Ja… ja nigdy Mu tego nie wybaczyłam.
— Wybaczyć Bogu? Jakże pani może…? Jest sprawiedliwy. Jest Sprawiedliwością, jest Miłością. Jakże może pani mówić…?
W jej oczach pojawiło się błaganie.
— Czy stara kobieta od pomidorów nie może wybaczyć Mu, choćby trochę, jego sprawiedliwości? Kiedy już ja Jego poproszę o rozgrzeszenie?
Dom Zerchi przełknął ślinę w zaschłych ustach. Spojrzał na jej dwugłowy cień na posadzce. Kształt cienia mówił o straszliwej sprawiedliwości. Nie potrafił zdobyć się na to, żeby skarcić ją za słowo „wybaczenie”. W jej prostym świecie było rzeczą możliwą wybaczyć sprawiedliwość tak samo, jak wybaczyć niesprawiedliwość, było możliwe, by człowiek wybaczył Bogu tak samo, jak Bóg wybacza człowiekowi. Niechaj tak będzie — pomyślał. Zechciej przyjąć ją, Panie, jaka jest — myślał, układając stułę.
Zanim weszli do konfesjonału, zwróciła się w stronę ołtarza i przyklęknęła, a ksiądz zauważył, że kiedy się żegnała, jej ręka dotknęła nie tylko jej czoła, ale także czoła Racheli. Zasunął ciężką zasłonę, zajął miejsce w swojej połowie konfesjonału i szepnął przez kratki:
— Czego szukasz, córko?
— Błogosławieństwa, ojcze, bo zgrzeszyłam…
Mówiła z przerwami. Nie widział jej przez siatkę, którą nałożono na kratki. Jego uszu dobiegał tylko niski i rytmiczny skowyt córki Ewy. To samo, to samo, wiecznie to samo, i nawet kobieta o dwóch głowach nie zdoła wynaleźć nowych sposobów igrania ze złem, lecz musi podążać bezmyślnym tropem wyznaczonym przez oryginał. Nadal czuł wstyd z powodu swojego postępowania wobec dziewczyny, policjantów i Corsa, więc nie potrafił się należycie skupić. Kiedy słuchał, dłonie mu się trzęsły. Słowa dochodziły do niego miarowo i matowo, stłumione przez kraty, jakby odgłos odległych uderzeń młotka. Gwoździe wbijane w dłonie, zagłębiające się w drewno. Jako alter Christus[104] drugi Chrystus
czuł wagę każdego brzmienia, ale tylko przez moment, zanim przekazał je Jemu, który dźwiga wszystkie ciężary. Chodziło o towarzysza jej życia. Były to sprawy mroczne i sekretne, sprawy, które należałoby zawijać w brudną, starą gazetę i zakopywać nocą w ziemi. To, że niewiele z tego wszystkiego potrafił zrozumieć, sprawiało, że tym większe czuł przerażenie.
— Jeśli chcesz powiedzieć, że popełniłaś grzech przerwania ciąży — szepnął — muszę cię uprzedzić, że rozgrzeszenia może udzielić jedynie biskup, ja zaś nie mogę…
Przerwał. Z oddali dobiegł słaby pomruk rakiet wystrzelonych z wyrzutni.
— To on! To ten, który budzi trwogę! — zaskomlała stara kobieta.
Skóra ścierpła mu na głowie: nagły dreszcz bezsensownej paniki.
— Szybko! Akt Skruchy! — mruknął. — Dziesięć Zdrowaś Maryja, dziesięć Ojcze Nasz jako pokuta. Będziesz musiała później powtórzyć spowiedź, ale teraz Akt Skruchy.
Usłyszał jej szept dochodzący zza kratki. Szybko wypowiedział słowa rozgrzeszenia:
— Te absolvat Dominus Jesus Christus; ego autem eius auc-toritate te absolvo ab omni vinculo… Denic/ue, si absolvipotes, ex peccatis tuis ego te absolvo in Nomine Patris[105] Niech cię rozgrzeszy Pan nasz, Jezus Chrystus; ja zaś Jego mocą uwalniam cię od wszelkich więzów… Wreszcie, jeśli możesz zostać rozgrzeszona, uwalniam cię od twoich grzechów w Imię Ojca…
…
Zanim skończył, światło przeniknęło przez gęstą zasłonę drzwiczek konfesjonału. Stawało się coraz jaśniejsze, aż wypełniło jasnym słońcem całe wnętrze konfesjonału. Zasłona zaczęła dymić.
Читать дальше