• Пожаловаться

Walter Miller: Kantyk dla Leibowitza

Здесь есть возможность читать онлайн «Walter Miller: Kantyk dla Leibowitza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Poznań, год выпуска: 1998, ISBN: 978-83-7150-383-2, издательство: Zysk i S-ka, категория: Социально-психологическая фантастика / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

libcat.ru: книга без обложки

Kantyk dla Leibowitza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kantyk dla Leibowitza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka Waltera Millera, jr. to kamień milowy literatury SF i zdobywca nagrody Hugo w 1960r. Książka opowiada o losach ludzkości po katastrofie nuklearnej. Rolę przewodnika tych, którzy przetrwali, przejmuje odrodzony Kościół katolicki, a konkretnie mnisi zakonu Leibowitza — konstruktora i wynalazcy, którego osiągnięcia wykorzystano do celów wojny jądrowej. Prześladowany przez społeczeństwo, zrozpaczony po stracie żony, zakłada on pokutne zgromadzenie zakonne pod wezwaniem Alberta Wielkiego z zadaniem przechowywania wiedzy o przeszłości, zbierania książek I dokumentów dla przyszłych pokoleń, gdy ludzkość wyjdzie z okresu barbarzyństwa. Wkrótce ukaże się też napisana przez Millera po trzydziestu latach kontynuacja tej powieści.

Walter Miller: другие книги автора


Кто написал Kantyk dla Leibowitza? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Kantyk dla Leibowitza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kantyk dla Leibowitza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ojciec Lehy odwrócił się od okna.

— Tak, wielebny ojcze. Ale ja nie tego wypatrywałem. Patrzyłem na sępy.

— Sępy?

— Przez cały dzień było ich mnóstwo. Dziesiątki sępów… po prostu krążących wysoko.

— Gdzie?

— Nad obozem Zielonej Gwiazdy przy autostradzie.

— Nie jest to więc żaden omen. Po prostu zdrowy apetyt drapieżników. Pójdę zaczerpnąć świeżego powietrza.

Na dziedzińcu spotkał panią Grales. Niosła kosz z pomidorami, który postawiła na ziemi, kiedy zobaczyła, że zbliża się opat.

— Przyniosłam coś księdzu, ojcze Zerchi — oznajmiła. — Widziałam tablice tam w dole i jedną biedną dziewczynkę na dziedzińcu, więc pomyślałam, że nie będzie ksiądz miał nic przeciwko temu, żeby odwiedziła ją stara kobieta od pomidorów. O, przyniosłam ojcu trochę pomidorów.

— Dziękuję, pani Grales. Te tablice z napisami są tam ze względu na uchodźców, ale wszystko w porządku. Będzie jednak pani musiała zobaczyć się w sprawie pomidorów z bratem Eltonem. On zajmuje się zakupami dla naszej kuchni.

— To nie na sprzedaż, proszę ojca. Hę, hę! Przyniosłam je za darmo. Potrzeba wam dużo jedzenia, tylu przecież macie tutaj biedaków. To za darmo. Odzieje zanieść?

— Do tymczasowej kuchni w… albo nie, niech pani zostawi je tutaj. Wezwę kogoś, żeby zaniósł je do domu gościnnego.

— Sama zaniosę. Niosłam przecież tyle… — Dźwignęła koszyk.

— Dziękuję, pani Grales. — Odwrócił się, żeby odejść.

Proszę zaczekać, proszę ojca! — zawołała. — Minutkę, wielebny ojcze, zabiorę tylko minutkę… Opat stłumił jęk.

— Przykro mi, pani Grales, ale sprawa wygląda tak, jak powiedziałem… — Przystanął i spojrzał na twarz Racheli. Przez moment wydawało mu się… Czyżby brat Joszua miał rację? Nie, to niemożliwe.-To sprawa dla parafii albo diecezji, ja natomiast nie mogę…

— Nie, proszę ojca, nie to! — odparła. — Chciałam prosić o coś innego. — (Co to? Uśmiechnęło się! Nie miał teraz co do tego najmniejszej wątpliwości!) — Czy zechciałby ojciec wysłuchać mojej spowiedzi? Proszę o rozgrzeszenie za zawracanie głowy, ale trapią mnie moje złe uczynki i chciałabym, żeby ojciec dał mi z nich rozgrzeszenie.

Zerchi zawahał się.

— Dlaczego nie ksiądz Selo?

— Powiem ojcu prawdę. Ten człowiek jest dla mnie okazją do grzechu. Nie życzę mu nic złego, ale kiedyś spojrzałam w jego twarz i zapomniałam się. Niech Bóg go miłuje, boja nie mogę.

— Trzeba mu wybaczyć, jeśli panią obraził.

— Wybaczam, wybaczam. Ale z daleka. Jest dla mnie okazją do grzechu, bo jak tylko go widzę, wychodzę z nerw. Zerchi zachichotał.

— No dobrze, pani Grales. Wysłucham pani spowiedzi, ale najpierw muszę coś zrobić. Proszę przyjść do kaplicy Naszej Pani za jakieś pół godziny. Pierwszy konfesjonał. Czy tak będzie dobrze?

— No pewnie, i niech Bóg ojca błogosławi! — Skinęła kilka razy głową. Opat Zerchi gotów byłby przysiąc, że głowa Racheli naśladowała te skinienia, chociaż dużo słabiej.

Odpędził od siebie tę myśl i poszedł w stronę garażu. Postulani wyprowadził samochód. Opat wsiadł, nastawił cel jazdy i opadł znużony na poduszki, a w tym czasie automat uruchomił silnik i skierował samochód w stronę bramy. Przejeżdżając przez bramę, opat zobaczył dziewczynę, która stała na poboczu. Miała ze sobą dziecko. Nacisnął guzik kasujący program. Samochód zatrzymał się. „Czekam” — oznajmił automatyczny układ sterowania.

Dziewczyna miała biodro w gipsie, który sięgał od pasa po lewe kolano. Opierała się na szczudłach i ciężko dyszała. W jakiś sposób wydostała się z domu gościnnego i przeszła przez bramę, ale nie ulegało wątpliwości, że dalej pójść nie da rady. Dziecko przywarło do szczudła i przyglądało się ruchowi samochodowemu na autostradzie.

Zerchi otworzył drzwi i wysiadł bez pośpiechu z samochodu. Spojrzała na niego, ale natychmiast odwróciła wzrok.

— Dlaczego wstałaś z łóżka, moje dziecko? — spytał z westchnieniem. — Z tym biodrem powinnaś leżeć. Dokąd się wybierasz? Przeniosła ciężar ciała i twarz skręciła się jej z bólu.

— Do miasta — odparła. — To pilne. Muszę tam iść.

— Chyba nie tak pilne, żeby ktoś nie mógł załatwić tej sprawy za ciebie. Poproszę brata…

— Nie, proszę ojca, nie! Nikt nie może tego za mnie załatwić. Muszę dostać się do miasta.

Kłamała. Był pewien, że kłamała.

— No dobrze — powiedział. — Zabiorę cię do miasta. I tak tam jadę.

— Nie! Pójdę! Jestem… — Zrobiła krok i łapczywie wciągnęła powietrze w płuca. Byłaby upadła, gdyby jej nie podtrzymał.

— Nie, moje dziecko, nie dojdziesz do miasta, nawet gdyby święty Krzysztof podtrzymywał twoje szczudła. No, chodź, odprowadzę cię do łóżka.

— Muszę dostać się do miasta, przecież powiedziałam! — wrzasnęła ze złością.

Dziecko, przestraszone tym, że matka tak się zezłościła, zaczęło jednostajnie płakać. Przez chwilę próbowała ukoić jego przerażenie, ale po chwili opadła z sił.

— No dobrze, proszę ojca. Podwiezie mnie ojciec do miasta?

— Nie powinnaś w ogóle wychodzić z łóżka.

— Przecież powiedziałam, że muszę…!

— No dobrze. Pomogę ci wsiąść… dziecko… teraz ty.

Dziecko krzyczało histerycznie, kiedy ksiądz uniósł je i posadził w samochodzie obok matki. Przywarło do niej mocno i zaczęło znowu monotonnie łkać. Ze względu na luźne i wilgotne ubranie oraz osmolone włosy trudno było określić płeć dziecka, ale opat Zerchi domyślił się, że jest to dziewczynka.

Raz jeszcze zaprogramował automatycznego kierowcę. Samochód poczekał na przerwę w ruchu i wjechał na średnio szybkie pasmo autostrady. Kiedy dwie minuty później zbliżyli się do obozu Zielonej Gwiazdy, opat uruchomił przycisk i skierował samochód na wolniejsze pasmo.

Przed terenem zajętym namiotami defilowała uroczystym szeregiem pikieta pięciu zakapturzonych mnichów. Przechodzili procesją to w jedną, to w drugą stronę przed znakiem Obozu Miłosierdzia, ale pilnowali się, żeby nie wychodzić poza ścieżkę wytyczoną dla użytku publicznego. Na świeżo wymalowanych planszach można było przeczytać:

TY, KTÓRY WCHODZISZ,
ŻEGNAJ SIĘ Z NADZIEJĄ.

Zerchi zamierzał przystanąć i porozmawiać z nimi, ponieważ jednak miał w samochodzie dziewczynę, zadowolił się tym, że przyjrzał się, jak przechodzą. Ubrana w habity i kaptury, powolna, żałobna procesja nowicjuszy rzeczywiście wywierała odpowiednie wrażenie. Zapewne dla Zielonej Gwiazdy nie był to zbyt wielki kłopot i nie zanosiło się na założenie obozu gdzieś dalej od opactwa, zwłaszcza że jak już doniesiono, wkrótce pojawiła się mała bojówka, która obrzuciła kamykami i zniewagami pikietujących. Na poboczu zaparkowano dwa samochody policyjne i kilku funkcjonariuszy stało w pobliżu, przyglądając się wszystkiemu z twarzami pozbawionymi wyrazu. Ponieważ bojówka pojawiła się zupełnie niespodziewanie, a samochody policyjne przyjechały natychmiast potem, akurat na czas, żeby zobaczyć, jak bojówkarze próbują wydrzeć pikietującym planszę, a także ponieważ przedstawiciel Zielonej Gwiazdy zaraz potem ruszył po nakaz sądowy, opat podejrzewał, że walka z pikietą została równie starannie przygotowana, jak pikietowanie, aby dzięki temu przedstawicielowi Zielonej Gwiazdy łatwiej przyszło uzyskać nakaz. Zapewne mu się uda, ale do tej pory opat Zerchi ani myślał zabierać nowicjuszy.

Spojrzał na posąg, który robotnicy ustawili przy wejściu do obozu. Skrzywił się. Rozpoznał jedną z tych kompilacji, które tworzono na podstawie masowych testów psychologicznych polegających na podsuwaniu badanym szkiców i fotografii nieznanych ludzi i zadawaniu pytań w rodzaju: „Którego najbardziej chciałbyś poznać?”, „Jak myślisz, który z nich najlepiej nadaje się do roli rodzica?”, „Którego wolałbyś uniknąć”?, „Który twoim zdaniem jest przestępcą?” Na podstawie fotografii wybranych w tej ankiecie jako „najbardziej” albo „najmniej” komputer tworzył serię „przeciętnych twarzy”, które już na pierwszy rzut oka miały kojarzyć się z określonym typem osobowości.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kantyk dla Leibowitza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kantyk dla Leibowitza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Krystyna Siesicka
Włodzimierz Kowalewski: Bóg Zapłacz!
Bóg Zapłacz!
Włodzimierz Kowalewski
Густавус Миллер: Сонник Миллера
Сонник Миллера
Густавус Миллер
Ursula Le Guin: Miasto złudzeń
Miasto złudzeń
Ursula Le Guin
Frederik Pohl: Człowiek plus
Człowiek plus
Frederik Pohl
Отзывы о книге «Kantyk dla Leibowitza»

Обсуждение, отзывы о книге «Kantyk dla Leibowitza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.