• Пожаловаться

Peter Hamilton: Dysfunkcja rzeczywistości: Początki

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Hamilton: Dysfunkcja rzeczywistości: Początki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Poznań, год выпуска: 2002, ISBN: 83-7150-946-4, издательство: Zysk i S-ka, категория: Космическая фантастика / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Peter Hamilton Dysfunkcja rzeczywistości: Początki

Dysfunkcja rzeczywistości: Początki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dysfunkcja rzeczywistości: Początki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zdumiewający wszechświat edenistów — poddanych genetycznej modyfikacji ludzi połączonych telepatyczną więzią ze swymi inteligentnymi statkami i żywymi światami; wzmocnionych nanotechnologicznie międzygwiezdnych pilotów i wojowników… oraz przerażających starożytnych obcych tajemnic, które wykraczają poza ludzkie pojmowanie. Na Joshuy Calvercie, właścicielu kosmolotu „Lady Macbeth” ciąży przekleństwo fartu; na Ione Saldana, lordzie ruin, ciąży przekleństwo jej królewskiego pochodzenia; na kolonistach uwięzionych w cuchnących dżunglach świata zwanego Lalonde ciąży przekleństwo ich wiary; na całych planetach po prostu ciąży przekleństwo… Płytka danych pochodząca od dawno wymarłego gatunku Laymilów jest jedynym kluczem do zagadki nie znanego nauce zjawiska, inwazji, o jakiej nie słyszała historia. Laymile zwali je „dysfunkcją rzeczywistości”. Ale równie dobrze mogli je nazwać piekłem.

Peter Hamilton: другие книги автора


Кто написал Dysfunkcja rzeczywistości: Początki? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Dysfunkcja rzeczywistości: Początki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dysfunkcja rzeczywistości: Początki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Życie kształtowało się harmonijnie, zgodnie z powszechnym wzorcem, chociaż dostosowanym do miejscowych warunków. Nie zdarzały się epoki lodowcowe, mogące odmienić kierunki rozwoju, jakie wytyczyły sobie tutejsze istoty, żadne zaburzenia nie powodowały radykalnych zmian klimatycznych. Jedynie okresowe burze, pojawiające się nieodmiennie w dziewięcioletnich odstępach, wpływały istotnie na życie planety. Uwzględniały je cykle rozrodcze zwierząt, z ich nadejściem kończyła się wegetacja roślin.

Na planecie rozpleniła się dżungla. Krajobraz wypełniły mokradła i bujna zieleń, olbrzymie paprocie porastały świat od bieguna do bieguna, same oplecione i duszone w objęciach pnączy, które z determinacją sięgały ku otwartemu niebu. Pływające wodorosty przeobraziły pomniejsze jeziora w rozległe trzęsawiska.

Kwiaty o wyzywających kolorach zwracały uwagę ptaków i owadów, słupki z zalążkami w osłonkach ze stwardniałych płatków fruwały w powietrzu jak latawce. Nie rosły oczywiście drzewa, które potrzebowałyby dziesięcioleci, by osiągnąć dojrzałość.

Wykształciły się dwie zasadniczo różniące się od siebie linie rozwojowe roślin, dla których terminator stanowił nieprzekraczalną granicę, będącą zarazem swoistym polem bitwy. Rośliny z zaciemnionej strony globu przystosowały się do żółtego światła słońca, uodpornione na towarzyszące koniunkcjom długie noce i niskie temperatury. Cieplejsza półkula była krainą wiecznie skąpaną w czerwonym świetle, lecz porastające ją rośliny o czarnych liściach — choć wyższe, silniejsze i bardziej żywotne — nie umiały opanować drugiej strony globu. Noc je zabijała, samo żółte światło nie wspomagało w sposób wystarczający ich intensywnej fotosyntezy, a rozproszone w gęstej atmosferze wątłe czerwone promienie nie docierały daleko, gasły całkowicie już kilkaset kilometrów za terminatorem.

Zwierzęta, mniej wrażliwe od roślin, wędrowały swobodnie po świecie. Nie pojawiły się nigdy odpowiedniki dinozaurów, gdyż dorastanie tak ogromnych stworzeń musiałoby trwać bardzo długo. Jeśli nie liczyć odpowiedników ptaków — jaszczurkowatych stworzeń o błoniastych skrzydłach — większość zwierząt osiągała niewielkie rozmiary, przypominając wyglądem o swym wodnym pochodzeniu.

Wszystkie były zmiennocieplne, czuły się najlepiej w mulistych strumieniach i bajorach pełnych wodorostów. Nie bez powodu zachowały po przodkach tę cechę, jako że tam właśnie składały jaja, grzebiąc je bezpiecznie w mule, aby w ten sposób mogły przetrwać furię burzy. Gdy huragany nawiedzały ziemię, życie trwało ukryte w nasionach, jajach i sporach, a kiedy po kilku tygodniach znowu nastawał spokój, było już przygotowane do natychmiastowego wzrostu.

W tak nieprzyjaznym świecie życie może ewoluować dwojako. Istnieją przegrani: rozrzucone po niezliczonych planetach kosmosu, słabe i anemiczne stworzenia, nie wychylające się ze swych kryjówek i wąskich nisz ekologicznych, zatrzymane na wczesnym etapie ewolucji; sam niedorozwój zapewnia im przetrwanie. Istnieją również stworzenia niepokorne, nie znoszące myśli o porażce, walczące zębami, pazurami i mackami z każdą przeciwnością losu; stworzenia, na które nieprzyjazne środowisko działa niczym ewolucyjna ostroga. Linia podziału jest cienka. Mogłoby się zdarzyć, że niszczycielski żywioł, dotykający świat raz na osiem lat, przywiódłby życie do ruiny. Ale dziewięć lat… Czas ten okazał się wystarczający nie tylko do zapewnienia przetrwania, ale i wyzwolenia w mieszkańcach bagien bojowego ducha, pragnienia dalszych osiągnięć.

Lisylfy marzyły o sukcesie. Upłynęło zaledwie osiemdziesiąt milionów lat, odkąd życie poczęło się na ich ziemi, a one już stanęły na szczycie drabiny ewolucyjnej, zdolne wyjść poza własne ciało.

Ich dziewięcioletni cykl rozwoju rozpoczyna się od stadium ryby, gdy wykluwają się z czarnego skrzeku, którego pakiety ukryte są w mule. Jeden lęg dostarcza milionów dwucentymetrowych, oślizgłych istot, dryfujących powoli w wodzie. Większość z nich pada ofiarą szybszych, bezwzględnych drapieżników, same z kolei żerują na gnijących szczątkach roślin, których w bród znajdują w szlamie. W ciągu trzech lat rosną i zmieniają kształty; tracą ogon, uzyskując w zamian czepny organ umożliwiający im przylgnięcie do dna jeziora. Z jajowatych ciał, dochodzących teraz do wysokości dziewięćdziesięciu centymetrów, wyrasta u góry dziesięć macek. Sześćdziesięciocentymetrowe macki są gładkie, pozbawione przyssawek, z ostrymi zakrzywionymi rożkami na końcu; są również szybkie, zdolne eksplodować niczym kłębowisko rozwścieczonych pytonów, aby zaskoczyć i pochwycić ofiarę.

Dorosłe osobniki, gdy wypełzną z wody, przemierzają wzdłuż i wszerz dżunglę. Skrzela przystosowują się do oddychania ciężkim, odurzającym powietrzem, macki stają się lepiej umięśnione, zdolne udźwignąć ciężar ciała poza przytulnym środowiskiem wodnym. I jedzą, przetrząsając splątane podszycie ruchliwymi mackami w poszukiwaniu czarnych, pomarszczonych, przypominających orzechy bulw, które leżą rozsiane po ziemi od czasu huraganów. Bulwy składają się z komórek nasączonych chemiczną matrycą pamięci, zawierają ogromne ilości informacji, całą wiedzę zebraną przez Lisylfy w ciągu minionych wieków. Przynoszą zrozumienie, natychmiastowy przeskok do stanu samoświadomości, uaktywniają telepatyczne centra ich mózgów. Obecnie, skoro już wykroczyły poza prymitywny, zwierzęcy poziom egzystencji, Lisylfy mają sobie wiele do powiedzenia.

Charakter gromadzonej przez nie wiedzy jest w głównej mierze filozoficzny, tym niemniej rozwinięte są również gałęzie matematyki. Wszystko, co sobie przyswoiły, pochodzi z obserwacji i gruntownych rozważań, a każde pokolenie jest bogatsze o nowe doświadczenia. Ciemniejsza strona świata działa na nie jak magnes, tam też się zbierają, żeby patrzeć w gwiazdy. Połączone telepatyczną więzią oczy i umysły pełnią funkcję gigantycznego, wielosegmentowego teleskopu. Technologia i ekonomia to pojęcia nieznane. Nie wytwarza się urządzeń mechanicznych, nie gromadzi dóbr materialnych; bogactwem jest wiedza. Moc obliczeniowa połączonych mózgów dalece wykracza poza potencjał jakiegokolwiek elektronicznego systemu komputerowego, ponadto ich zdolności percepcyjne nie ograniczają się jedynie do skromnego zakresu widzialnego fal elektromagnetycznych.

Po przebudzeniu podejmują naukę. Taki jest cel ich istnienia.

W swej cielesnej powłoce przebywają bardzo krótko, jeśli wziąć pod uwagę ogrom wszechświata, którego są cząstką, i wspaniałość gazowego nadolbrzyma z jego różnorodnymi satelitami. Natura obarczyła je zadaniem zdobywania wiedzy. Jeżeli życie ma sens, utrzymywały, to musi on się przejawiać w dążeniu do osiągnięcia całkowitego zrozumienia. W tym względzie bodźce natury i racje rozumowe stworzyły harmonijną całość.

W dziewiątym roku od wyklucia cztery najbliższe księżyce układają się ponownie w jednej linii, przez co w magnetosferze nadolbrzyma powstaje zakłócenie, swoiste przedłużenie rury strumienia magnetycznego. Pobudzone cząstki jonosfery, które tą drogą docierają do torusa plazmy pierwszego księżyca, mogą teraz ulecieć dalej, do drugiego satelity, a potem do trzeciego, jeszcze dalej, opuszczając na dobre magnetosferę. Niektóre padają na świat Lisylfów.

Nie jest to zwarty, ukierunkowany strumień; w koronie o kształcie grzyba protony, elektrony i neutrony nie mają już tej energii, jaką posiadały, kiedy wzburzone siły wyrzucały je poza pierwszy księżyc, lecz w obszarze wpływów gazowego nadolbrzyma wszystko odbywa się na ogromną skalę. Gdy w ciągu dziesięciu godzin świat Lisylfów przedziera się przez niewidzialną chmurę jonów rozproszonych poza liniami sił pola magnetycznego, docierająca do atmosfery energia wystarcza, aby naruszyć równowagę krążących spokojnie prądów konwekcyjnych.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dysfunkcja rzeczywistości: Początki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dysfunkcja rzeczywistości: Początki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Margit Sandemo: Amulety
Amulety
Margit Sandemo
Margit Sandemo: Ogród Śmierci
Ogród Śmierci
Margit Sandemo
Margit Sandemo: Wyspa Nieszczęść
Wyspa Nieszczęść
Margit Sandemo
Margit Sandemo: Przeklęty Skarb
Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo: W Cieniu Podejrzeń
W Cieniu Podejrzeń
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dysfunkcja rzeczywistości: Początki»

Обсуждение, отзывы о книге «Dysfunkcja rzeczywistości: Początki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.