Andrzej Sapkowski - Miecz przeznaczenia

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Sapkowski - Miecz przeznaczenia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: SuperNOWA, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miecz przeznaczenia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miecz przeznaczenia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Król polskiej fantasy!
Sapkowski zawładnie Waszą wyobraźnią i marzeniami.
To nie jest cykl opowiadań, to cały świat!
"Literacki fenomen lat dziewięćdziesiątych!"
Nowe Książki
Andrzej Sapkowski jest pisarzem formatu Tolkiena, choć odeń różnym, bo zdecydowanie bliższym współczesności i obdarzony gorętszym słowiańskim temperamentem.
Czytając Sapkowskiego jesteśmy zarazem gdzieś w świecie Tolkiena, na seansie u przeinaczonego Disneya, w średniowieczu, u Sienkiewiczowskiego Zagłoby, na seminarium ekonomicznym, w krainie ponurych pogańskich obrzędów, w przemalowanej na baśniową scenerii z czarnego kryminału.
"Polityka"

Miecz przeznaczenia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miecz przeznaczenia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— A drogi zagrodził przed konkurencją.

— No chyba. I przed Hołopolanami. Z tym, że po całej okolicy rozesłał konnych z glejtami. Dla tych, którzy mają tego smoka zabić, bo Niedamir nie pali się, żeby osobiście wejść do jaskini z mieczem. Ściągnięto migiem co sławniejszych smokobójców. Większość chyba znasz, Geralt.

— Możliwe. Kto przyjechał?

— Eyck z Denesle, to raz.

— Niech to… — wiedźmin zagwizdał cichutko. - Bogobojny i cnotliwy Eyck, rycerz bez skazy i zmazy, we własnej osobie.

— Znasz go, Geralt? — spytał Borch. - Rzeczywiście taki pies na smoki?

— Nie tylko na smoki. Eyck radzi sobie z każdym potworem. Zabijał nawet mantikory i gryfy. Kilka smoków też załatwił, słyszałem o tym. Jest dobry. Ale psuje mi interesy, łobuz, bo nie bierze pieniędzy. Kto jeszcze, Jaskier?

— Rębacze z Crinfrid.

— No, to już po smoku. Nawet, jeśli ozdrowiał. Ta trójka to zgrana banda, walczą niezbyt czysto, ale skutecznie. Wybili wszystkie oszluzgi i widłogony w Redanii, a przy okazji padły trzy smoki czerwone i jeden czarny, a to już jest coś. To wszyscy?

— Nie. Dołączyła jeszcze szóstka krasnoludów pod komendą Yarpena Zigrina.

— Nie znam go.

— Ale o smoku Ocviście z Kwarcowej Góry słyszałeś?

— Słyszałem. I widziałem kamienie, pochodzące z jego skarbca. Były tam szafiry o niespotykanej barwie i diamenty wielkie jak czereśnie.

— No, to wiedz, że właśnie Yarpen Zigrin i jego krasno-ludy załatwiły Ocvista. Była o tym ułożona ballada, ale nędzna, bo nie moja. Jeśli nie słyszałeś, nie straciłeś.

— To wszyscy?

— Tak. Nie licząc ciebie. Twierdziłeś, ze nie wiesz o smoku, kto wie, może to i prawda. Ale teraz już wiesz. I co?

— I nic. Nie interesuje mnie ten smok.

— Ha! Chytrze, Geralt. Bo i tak nie masz glejtu.

— Nie interesuje mnie ten smok, powtarzam. A co z tobą, Jaskier? Co ciebie tak ciągnie w tamtą stronę?

— Normalnie — trubadur wzruszył ramionami. - Trzeba być blisko wydarzeń i atrakcji. O walce z tym smokiem będzie głośno. Pewnie, mógłbym ułożyć balladę na podstawie opowieści, ale inaczej będzie brzmiała śpiewana przez kogoś, kto widział bój na własne oczy.

— Bój? — zaśmiał się Trzy Kawki. - Chyba coś w rodzaju świniobicia albo ćwiartowania ścierwa. Słucham i z podziwu wyjść nie mogę. Sławni wojownicy, którzy pędzą tu, co koń wyskoczy, żeby dorznąć półzdechłego smoka otrutego przez jakiegoś chama. Śmiać się chce i rzygać.

— Mylisz się — rzekł Geralt. - Jeżeli smok nie padł od trucizny na miejscu, to jego organizm zapewne już ją zwalczył i smok jest w pełni sił. Nie ma to zresztą wielkiego znaczenia. Rębacze z Crinfrid i tak go zabiją, ale bez boju, jeśli chcesz wiedzieć, nie obędzie się.

— Stawiasz więc na Rębaczy, Geralt?

— Jasne.

— Akurat — odezwał się milczący do tej chwili strażnik artysta. - Smoczysko to stwór magiczny i nie ubić go inaczej, jak czarami. Jeżeli ktoś da mu rady, to ta czarownica, która przejechała tędy wczoraj.

— Kto? — Geralt przechylił głowę.

— Czarodziejka — powtórzył strażnik. - Przecie mówię.

— Imię podała?

— Podała, alem zapomniał. Miała glejt. Młoda była, urodziwa, na swój sposób, ale te oczy… Wiecie sami, panie. Zimno się człekowi robi, gdy taka spojrzy.

— Wiesz coś o tym, Jaskier? Kto to może być?

— Nie — skrzywił się bard. - Młoda, urodziwa i te oczy. Tez mi wskazówka. Wszystkie takie są. Żadna, którą znam, a znam wiele, nie wygląda na więcej niż dwadzieścia pięć, trzydzieści, a niektóre, słyszałem, pamiętają czasy, gdy bór szumiał tam, gdzie dzisiaj stoi Novigrad. W końcu, od czego są eliksiry z mandragory? A oczy sobie również mandragorą zakrapiają, żeby błyszczały. Jak to baby.

— Ruda nie była? — spytał wiedźmin.

— Nie, panie — rzekł dziesiętnik. - Czarniutka.

— A koń, jakiej maści? Kasztan z białą gwiazdką?

— Nie. Kary, jak ona. Ano, panowie, mówię wam, ona smoka ubije. Smok to robota dla czarodzieja. Ludzka moc przeciw niemu nie podoła.

— Ciekawe, co by na to powiedział szewc Kozojed — zaśmiał się Jaskier. - Gdyby miał pod ręką coś mocniejszego niż ciemier i wilcza jagoda, smocza skóra suszyłaby się dziś na hołopolskim ostrokole, ballada byłaby gotowa, a ja nie płowiałbym tu na słońcu…

— Jak to się stało, że Niedamir nie wziął cię ze sobą? -spytał Geralt, koso spoglądając na poetę. - Przecież byłeś w Hołopolu, gdy wyruszał. Czyżby król nie lubił artystów? Co sprawiło, że tu płowiejesz, zamiast przygrywa u królewskiego strzemienia?

— Sprawiła to pewna młoda wdowa — rzekł ponuro Ja skier. - Cholera by to wzięła. Zabradziażyłem, a na drugi dzień Niedamir i reszta byli już za rzeką. Wzięli ze sobą nawet tego Kozojeda i zwiadowców z hołopolskiej milicji, tylko o mnie zapomnieli. Tłumaczę to dziesiętnikowi, a on swoje…

— Jest glejt, puszczam — rzekł beznamiętnie halabardnik, odlewając się na ścianę domku mytnika. - Nie mi glejtu, nie puszczam. Rozkaz taki…

— O — przerwał mu Trzy Kawki. - Dziewczęta wracają z piwem.

— I nie same — dodał Jaskier, wstając. - Patrzcie jak koń. Jak smok.

Od strony brzozowego lasku nadjeżdżały cwałem Zerri kanki, flankując jeźdźca siedzącego na wielkim, bojowym niespokojnym ogierze.

Wiedźmin wstał również.

Jeździec nosił fioletowy, aksamitny kaftan ze srebrnym szamerunkiem i krótki płaszcz, obszyty sobolowym futrem. Wyprostowany w siodle, patrzył na nich dumnie, Geralt znał takie spojrzenia. I nie przepadał za nimi.

— Witam panów. Jestem Dorregaray — przedstawił się jeździec, zsiadając powoli i godnie. - Mistrz Dorregarayl Czarnoksiężnik.

— Mistrz Geralt. Wiedźmin.

— Mistrz Jaskier. Poeta.

— Borch, zwany Trzy Kawki. A moje dziewczęta, które tam oto wyciągają szpunt z antałka, już poznałeś, panie Dorregaray.

— Tak jest, w rzeczy samej — rzekł czarodziej bez uśmiechu. - Wymieniliśmy ukłony, ja i piękne wojowniczki z Zerrikanii.

— No, to na zdrowie. - Jaskier rozdał skórzane kubki) przyniesione przez Veę. - Napijcie się z nami, panie czarodzieju. Panie Borch, dziesiętnikowi też dać?

— Jasne. Chodź tu do nas, wojaku.

— Sądzę — rzekł czarnoksiężnik, upiwszy mały, dystyngowany łyk — że pod zaporę na moście sprowadza panów ten sam cel, co i mnie?

— Jeśli macie na myśli smoka, panie Dorregaray — powiedział Jaskier — to tak jest, w samej rzeczy. Chcę tam być i ułożyć balladę. Niestety, ten tu dziesiętnik, człek widać bez ogłady, nie chce mnie przepuścić. Żąda glejtu.

— Upraszam wybaczenia. - Halabardnik wypił swoje piwo, zamlaskał. - Mam przykazane pod gardłem, nikogo bez glejtu nie puszczać. A podobno całe Hołopole już się zebrało z wozami i chce ruszyć w góry za smokiem. Mam nakazane…

— Twój rozkaz, żołnierzu — zmarszczył brwi Dorregaray — tyczy się tedy motłochu, mogącego zawadzać, dziewek, mogących szerzyć rozpustę i paskudną niemoc, złodziei, szumowin i hultajstwa. Ale nie mnie.

— Nikogo bez glejtu nie przepuszczę — nasrożył się dziesiętnik. - Klnę się…

— Nie klnij się — przerwał mu Trzy Kawki. - Lepiej się jeszcze napij. Tea, nalej temu mężnemu wojakowi. I usiądźmy, panowie. Picie na stojąco, szybko i bez należytego namaszczenia nie przystoi szlachcie.

Usiedli na balach dookoła antałka. Halabardnik, świeżutko pasowany na szlachcica, kraśniał z zadowolenia.

— Pij, dzielny setniku — ponaglał Trzy Kawki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miecz przeznaczenia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miecz przeznaczenia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Sapkowski - Sezon burz
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - La Dama del Lago
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - La torre de la golondrina
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Żmija
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Blood of Elves
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Krew Elfów
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Pani jeziora
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Ostatnie życzenie
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Chrzest ognia
Andrzej Sapkowski
Отзывы о книге «Miecz przeznaczenia»

Обсуждение, отзывы о книге «Miecz przeznaczenia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x