• Пожаловаться

Naomi Novik: Smok Jego Królewskiej Mości

Здесь есть возможность читать онлайн «Naomi Novik: Smok Jego Królewskiej Mości» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Poznań, год выпуска: 2007, ISBN: 978-83-7301-942-3, издательство: Rebis, категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Naomi Novik Smok Jego Królewskiej Mości
  • Название:
    Smok Jego Królewskiej Mości
  • Автор:
  • Издательство:
    Rebis
  • Жанр:
  • Год:
    2007
  • Город:
    Poznań
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    978-83-7301-942-3
  • Рейтинг книги:
    4 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 80
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Smok Jego Królewskiej Mości: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Smok Jego Królewskiej Mości»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwszy tom cyklu „Temeraire” — niezwykłego połączenia fantasy i powieści historycznych z czasów napoleońskich. Załoga przechwytuje francuską fregatę i odkrywa na jej pokładzie drogocenny ładunek — jajo rzadkiego smoka, gotowego niemal do wyklucia. Wskutek zrządzenia losu kapitan Will Laurence zostaje opiekunem stworzenia i nadaje mu imię Temeraire. Musi zapomnieć o dawnym życiu, porzucić służbę we flocie, wstąpić do Korpusu Powietrznego, brytyjskiej jednostki smoków, i przejść wyjątkowo intensywne szkolenie bojowe. Napoleon bowiem szykuje już śmiałą inwazję na Anglię przy użyciu własnych sił powietrznych… Powieść zdobyła Compton Crook Award w 2007. Nominowana do nagrody Hugo w 2007.

Naomi Novik: другие книги автора


Кто написал Smok Jego Królewskiej Mości? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Smok Jego Królewskiej Mości — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Smok Jego Królewskiej Mości», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Na szczęście Temeraire znowu ułożył się wygodnie, choć z żalem, i powrócił do obserwacji nieba. Laurence rozejrzał się za kimś, kto mógłby przynieść mocniejszy łańcuch, lecz wszyscy mieli dużo roboty, więc uznał, że nie będzie im przeszkadzał. Nie wiedział nawet, czy jest na pokładzie łańcuch, który mógłby powstrzymać smoka. Spojrzawszy na Temeraire’a, uświadomił sobie, że smok w kłębie przewyższa go prawie o stopę, a przednia łapa, jeszcze tak niedawno delikatna jak kobiecy nadgarstek, teraz jest grubsza niż jego udo.

Riley wydawał rozkazy, krzycząc przez tubę. Laurence starał się nie zwracać uwagi na jego komendy, bo przecież nie mógł się wtrącać, a poczułby się nieprzyjemnie, gdyby usłyszał rozkaz, którego by nie aprobował. Załoga doświadczyła już paskudnego sztormu, więc wszyscy wiedzieli, co mają robić; bramstengi zostały odpowiednio opuszczone, żeby mogli płynąć z wiatrem przed sztormem. Jak dotąd wszystko szło dobrze i udawało im się utrzymać mniej więcej wschodni kurs, lecz za sobą mieli półprzezroczystą kurtynę wirującego deszczu, która zasłaniała świat i posuwała się szybciej niż Reliant.

Ściana wody spadła na pokład z hukiem salwy armatniej i od razu przemoczyła Laurence’a, mimo iż miał na sobie ubranie sztormowe i zydwestkę. Temeraire prychnął i potrząsnął łbem niczym pies, rozchlapując wodę, po czym skulił się pod baldachimem własnych, pospiesznie rozłożonych skrzydeł. Laurence, wciąż przyciśnięty do jego boku z dłonią wsuniętą za pas uprzęży, także schronił się pod tą żywą kopułą. Poczuł się dziwnie na myśl o tym, że jest mu całkiem wygodnie, bo przecież znajdowali się w samym sercu szalejącego sztormu. Między skrzydłami pozostały szczeliny i przez jedną z nich wodny pył ochlapał mu twarz.

— Człowiek, który przyniósł mu rekina, wpadł do wody — po wiedział Temeraire.

Laurence podążył za spojrzeniem smoka i zobaczył poprzez ścianę wody niewyraźną plamkę czerwono-białej koszuli jakieś sześć rumbów za pokładnikiem bakburty oraz machające ramię. Tak, to był Gordon, jeden z marynarzy, którzy pomagali łowić ryby.

— Człowiek za burtą! — zawołał z dłońmi złożonymi wokół ust, żeby było go lepiej słychać, i wskazał zmagającą się z wodą postać.

Riley spojrzał w tamtą stronę zrezygnowany. Rzucono kilka lin, lecz marynarz pozostał zbyt daleko w tyle. Sztorm pchał ich przed sobą, tak więc nie było szans na podpłynięcie do mężczyzny łodzią.

— Nie dosięgnie lin — zauważył Temeraire. — Polecę po niego.

Zanim Laurence zdążył zaprotestować, już dyndał w powietrzu, a tuż obok niego kołysał się zerwany łańcuch, zwisający teraz z szyi smoka. Chwycił go wolną ręką i owinął wokół pasa uprzęży, by nie obijał się o bok smoka. Starał się zachować spokój, mimo iż jego nogi wisiały w powietrzu nad wodą, do której w każdej chwili mógł wpaść, gdyby tylko pas wyślizgnął mu się z rąk.

Instynkt pomógł im wznieść się w górę, ale mógł nie wystarczyć, aby ich tam utrzymać. Wiatr spychał Temeraire’a na wschód od okrętu. Smok próbował lecieć pod wiatr. W pewnym momencie gwałtowny poryw rzucił ich w dół, tak że nieprzyjemnie oszołomiony Laurence pomyślał przez chwilę, że już po nich i że zaraz wpadną do wody.

— Z wiatrem — ryknął, wykorzystując całą siłę płuc, nad którą pracował przez osiemnaście lat spędzonych na morzu, i licząc na to, że Temeraire go usłyszy. — A niech cię, leć z wiatrem!

Mięśnie smoka pod policzkiem Laurence’a napięły się i Temeraire zmienił pozycję, zwracając się na wschód. Teraz już deszcz nie chłostał go po twarzy: lecieli z wiatrem, i to z ogromną prędkością. Laurence z trudem łapał oddech, a wiatr wyciskał mu łzy z oczu, więc musiał je zamknąć. Obecne doświadczenie było równie dalekie od stania w bocianim gnieździe przy dziesięciu węzłach jak tamto od stania na polu w upalny bezwietrzny dzień. Z jego gardła próbował się wydobyć charczący, szaleńczy śmiech, lecz Laurence zdusił go natychmiast i zastanowił się nad sytuacją.

— Nie możemy polecieć wprost do niego — zawołał. — Musisz halsować — musisz lecieć na północ, a potem na południe, Temeraire, rozumiesz?

Nawet jeśli smok mu odpowiedział, to wiatr porwał jego słowa, ale wydawało się, że zrozumiał, o co mu chodzi, bo obniżył się nagle i skierował na północ, zagarniając wiatr w skrzydła, przez co żołądek podszedł Laurence’owi do gardła, jakby kołysali się na szalupie na wzburzonym morzu. Wiatr i deszcz wciąż ich chłostały, ale już nie tak mocno jak wcześniej, a Temeraire halsował jak najlepszy kuter, prując zygzakami powietrze i cofając się systematycznie ku zachodowi.

Laurence czuł w ramionach pulsujący ból, wsunął więc rękę za pas uprzęży biegnący przez pierś smoka, żeby się lepiej zabezpieczyć, i zwolnił uścisk drugiej ręki, żeby dać jej odpocząć. Kiedy zrównali się z okrętem, a potem go minęli, znowu zobaczył w oddali Gordona. Na szczęście marynarz umiał trochę pływać, tak więc mimo wściekłego wiatru i deszczu wciąż utrzymywał się na powierzchni. Spojrzał z powątpiewaniem na łapy Temeraire’a, wyposażone w ogromne pazury; gdyby smok chwycił Gordona, równie dobrze mógłby go zabić jak uratować. Laurence będzie musiał zająć pozycję, która umożliwi mu pochwycenie marynarza.

— Temeraire, ja go podniosę. Poczekaj, aż się przygotuję, a potem opuść się jak najniżej — zawołał.

Zaczął się zsuwać po uprzęży, powoli i ostrożnie, z ręką założoną za pas, aż zawisł pod brzuchem smoka. Było to karkołomne przedsięwzięcie, lecz gdy już znalazł się na dole, radził sobie lepiej, ponieważ ciało Temeraire’a osłaniało go przed deszczem i wiatrem. Pociągnął za szeroki pas, który biegł przez środek brzucha, by się przekonać, czy jest wystarczająco elastyczny, po czym wsunął pod niego obie nogi, dzięki czemu miał wolne obie ręce, i klepnął smoka w bok.

Temeraire zanurkował gwałtownie niczym pikujący jastrząb. Laurence opuścił tułów, licząc na wyczucie smoka. Przez jakiś czas pruł palcami wodę, aż wreszcie jego dłonie wyczuły mokry materiał i ludzkie ciało. Zacisnął mocno dłonie i poczuł, że Gordon też mocno go chwyta. Temeraire podniósł się, bijąc wściekle skrzydłami, lecz na szczęście teraz mogli lecieć z wiatrem. Wszystkie mięśnie Laurence’a napięły się boleśnie pod ciężarem Gordona, pas tak mocno zaciskał się na łydkach, że Laurence stracił czucie poniżej kolan, i do tego miał nieprzyjemne wrażenie, że cała krew spłynęła mu do głowy. Obaj kołysali się w przód i w tył niczym wahadło, a świat przechylał się niebezpiecznie, gdy Temeraire kierował się prosto na okręt.

Opadli na pokład niezgrabnie, aż zakołysał się cały okręt. Temeraire stał na tylnych łapach, usiłując złożyć skrzydła i jednocześnie zachować równowagę, ponieważ uwieszeni pod jego brzuchem mężczyźni ciągnęli go w dół. Gordon puścił się i w panice szybko odpełzł po pokładzie, a Laurence zaczął się wyplątywać z uprzęży, widząc, że smok w każdej chwili może go przygnieść. Próbował odpiąć sprzączki, ale palce miał zgrabiałe, i dopiero Wells przeciął pas nożem.

Uderzył ciężko nogami o pokład i poczuł, że krew znowu w nich płynie. Także i Temeraire opadł na cztery łapy z taką siłą, że zadrżał cały pokład. Laurence leżał na plecach na pokładzie, dysząc ciężko i nie zwracając uwagi na deszcz; jego mięśnie odmawiały wykonania jakichkolwiek komend. Wells stał obok, lecz Laurence dał mu znak, by wracał na służbę, i dźwignął się ciężko na nogi; wytrzymały jego ciężar, a gdy zmusił je do ruchu, poczuł wyraźną ulgę.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Smok Jego Królewskiej Mości»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Smok Jego Królewskiej Mości» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Naomi Novik: Black Powder War
Black Powder War
Naomi Novik
Naomi Novik: Victory of Eagles
Victory of Eagles
Naomi Novik
Naomi Novik: Throne of Jade
Throne of Jade
Naomi Novik
Naomi Novik: Nefrytowy Tron
Nefrytowy Tron
Naomi Novik
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Naomi Novik
Отзывы о книге «Smok Jego Królewskiej Mości»

Обсуждение, отзывы о книге «Smok Jego Królewskiej Mości» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.