Widocznie Strzelec uważał się za mistrza w tej grze. Swoje umiejętności Stile określić mógł tylko jako dostateczne. Wpadł w pułapkę.
I oczywiście, Stile zapełniał swoje pola różnymi grami z udziałem zwierząt, Strzelec zaś wybierał wyłącznie gry zespołowe, w których uczestniczą androidy. Piłkę nożną, koszykówkę, football amerykański. A kiedy rozegrali planszę do końca, okazało się, że wygrał obywatel: FOOTBALL AMERYKAŃSKI /ANDROID.
Go za pech! Stile już od dawna nie grywał w tego rodzaju gry. Umiał naturalnie podawać, łapać i kopać piłkę, lecz godzinna gra w towarzystwie dobrze wyrośniętych androidów? To straszne.
Nie było teraz szansy na bliższe zapoznanie się ze szczegółami starożytnych ziemskich gier amerykańskich, które Strzelec najwyraźniej bardzo lubił. Stile musiał albo grać, albo się poddać. Obywatel zresztą wcale go o to nie spytał wiedząc, że Stile nie odda zwycięstwa walkowerem. Na dobre czy złe, pojedynek musi się odbyć.
Przeszli na pobliski stadion. Widzów było niewielu. Równocześnie odbywało się kilkaset pojedynków, więc niewolnicy mieli duży wybór. Gdy jednak rozeszła się wiadomość, że w meczu uczestniczy obywatel i niewolnik, ilość widzów znacznie wzrosła, nie dlatego żeby Stile cieszył się szczególną popularnością, lecz dlatego, iż przybyli widzowie mieli nadzieję zobaczyć, jak jeden z nich bezkarnie obdarzy obywatela kilkoma szturchańcami.
— Ze względu na limit czasowy i konieczność efektywnego wykorzystania urządzeń sportowych, gra skrócona zostanie do trzydziestu minut, odliczając przerwy — oznajmił komputer. — Każda ze stron wybierze dwudziestu graczy, z których utworzona zostanie dziesięcioosobowa drużyna. Zmiany dokonywane będą w czasie przerwy, po jednym zawodniku z każdej drużyny. Możecie zaczynać.
Komputer rzeczywiście zaczął ich popędzać! I nic dziwnego, sąsiednie boisko było już zajęte, a dwa pozostałe na pewno nie pozostaną długo puste.
Strzelec i Stile przyjrzeli się androidom. Sztuczni ludzie stali w szeregu, ociężali, bezpłciowi i nieinteligentni, lecz świetnie umięśnieni. Każdy oznaczony był plakietką podającą jego specjalność: OBRONA, ATAK, POMOC, ich umiejętności były mniej więcej jednakowe; android wykonuje to, co jest jego obowiązkiem, ani mniej, ani więcej. Tak też wynik gry zależy od strategii, dowodzenia i umiejętności dwóch graczy będących ludźmi, a nie od możliwości androidów.
Najważniejsze były tu ludzkie umiejętności. Androidami nie dało się zdalnie sterować, ich zadanie polegało na wspomaganiu prawdziwych graczy, którzy mogli zajmować dowolną pozycję w swojej drużynie, lecz musieli robić to bez przerwy. Dobry zawodnik prowadził swój zespół do zwycięstwa, kiepski, do klęski. Stile obawiał się, że Strzelec okaże się dobrym zawodnikiem, on zaś, Stile, choćby ze względu na wzrost, słabym.
Strzelec wybrał do swojej drużyny czterech zawodników obrony i resztę przystosowaną do gry w ataku. Wyraźnie zamierzał dążyć do gry ofensywnej!. Stile również wybrał obronę i pomoc, a potem zajął się atakiem. Czuł, że może liczyć tylko na przewlekanie gry i omyłki przeciwnika; jego zdaniem dobra obrona była jedyną drogą ratunku dla mniej umiejętnych graczy, a w tym wypadku oznaczało to właśnie jego. Obawiał się tej gry.
Zaczęło się. Los oddał pierwszeństwo drużynie Stile’a. Jego androidy ubrane były na biało, a przeciwnicy na czarno. Ustawieni w szereg wyglądali ponuro: pozbawieni twarzy, straszliwi jak demony na Phaze. Ruszyli naprzód, kopiąc przed sobą piłkę i gromadząc się natychmiast wokół miejsca, gdzie upadła. Obrońca Stile’a nie miał żadnych szans, od razu padł na dziesięciojardowej linii.
Jardy. Pole rozgrywek było jednym z niewielu miejsc na Protonie, gdzie przetrwał stary system miar, z którym football był przez swe pochodzenie ściśle związany. Stile wolał o nich myśleć jak o niepełnych metrach. Teraz musiał opracować strategię, którą pozwoliłaby przeprowadzić piłkę przez linię bramkową przeciwnika, Stile czuł, że nie będzie to łatwe. Zajął w drużynie pozycje obrońcy, kierując grę od razu na swojego napastnika. W ten sposób miał nadzieję, że uniknie zgniecenia pod stertą androidów. Androidy były tak zaprogramowane, by obchodzić się delikatnie z ludźmi, lecz zwarcie było zwarciem i mogło się źle skończyć. Strój Stile’a był co prawda starannie wywatowany, lecz Stile wiedział, że mimo to od czasu do czasu zdarzały się wypadki.
Gra toczyła się dalej. Napastnicy robili uniki przed obroną przeciwnika. Stile podbiegł kawałek i odwrócił się, tak jakby oczekiwał podania. Ujrzał od razu blokującego go androida — obrońcę. Odebrać podanie? On nie mógłby nawet zobaczyć piłki! Podanie zdołałby odebrać tylko wtedy, gdyby piłka przeleciała między nogami zwierzęcia.
Na szczęście wiedział, że na nic nie czeka. Jego napastnik wpadł w linię obrońców przeciwnika, przebił się tylko o jard i zniknął pod ciałami androidów. To nie miało sensu.
Wszystkie te pierwsze ruchy pozwoliły mu przypomnieć sobie zasady gry. Odświeżył już w pamięci wszystkie niuanse, zaczął też wyczuwać granice możliwości androidów. Niedługo na pewno wypracuje sobie właściwą strategię.
Spróbował pobiec w przeciwnym kierunku. Jego drużyna straciła jard. Stile przez cały czas obserwował reakcje Czarnych. Androidom brakowało, oczywiście, wyobraźni. Jakaś zupełnie nowa strategia mogłaby wybić je z rytmu i umożliwić jego drużynie zdobycie punktów, a może nawet zwycięstwo.
Kiedy po raz trzeci miał piłkę, spróbował podania do jednego z zawodników obrony. Podanie udało się, lecz android nigdzie z piłką nie dotarł. Tu też nie można było się zbyt wiele spodziewać.
Czwarta piłka i czas na jej wykopanie: Stile zasygnalizował swemu zawodnikowi, by wszedł do gry, i nagle uświadomił sobie, że przecież go wcześniej nie wyznaczył. Żaden z jego androidów nie dostał polecenia wykopywania piłki, a więc nie umiał tego zrobić. Jeśli każe zrobić to zawodnikowi pomocy, on sobie z tym nie poradzi i przeciwnik ż pewnością odzyska piłkę stosunkowo blisko linii bramkowej. Lecz jeśli nie…
Rozległ się gwizdek. To sędzia ukarał jego drużynę za opóźnianie gry. Pięć jardów. Stile musiał coś wymyślić!
Nie było wyjścia, sam się musi tym zająć. Nie miał siły androida i nie chciał znaleźć się w gromadzie idących do zwarcia zawodników, lecz może coś mu się uda zrobić. A przynajmniej, jeśli okaże się dostatecznie szybki, wyjdzie z tego bez szwanku.
Nie było czasu na rozmyślania! Zarządził powrót do gry, przydzielając zadanie samemu sobie. Obie strony stanęły naprzeciw siebie, piłka weszła do gry i ogromna fala Czarnych ruszyła w stronę Stile’a.
Stile ruszył, próbując wykopać piłkę z powietrza. Wytrącony z równowagi widokiem zbliżających się przeciwników popełnił błąd i piłką prawie leżała już na ziemi, gdy trafiła w nią jego stopa. Piłka przeleciała tuż nad głowami androidów i spadła na boisko tuż przy linii oznaczającej pięćdziesiąt jardów. Biorąc wszystko pod uwagę, wykop nie okazał się taki zły; Stile zarobił około czterdziestu jardów. Miał duże szczęście; gdyby Czarne androidy miały na tyle inteligencji, by przewidzieć jego nieudolne kopnięcie, mogłyby zablokować piłkę lub ją przechwycić i zdobyć świetną okazję do ataku.
Szczęście jednak rzadko bywa trwałe. Stile musiał lepiej się starać, by nie stracić punktów.
Teraz przyszła kolej na atak Strzelca. Podczas poprzednich starć obywatel trzymał się z tyłu, unikając zwarcia. Teraz wymienił po raz pierwszy zawodnika, wprowadzając do gry jednego napastnika, Stile zamienił natychmiast napastnika na obrońcę. Gra miała teraz wyglądać trochę dziwacznie; większość graczy Stile’a stanowili obrońcy, Strzelca zaś — atak, lecz później proporcje te mogły się wyrównać. Zresztą linie ataku i obrony były w tej grze dosyć do siebie podobne i wystarczała wymiana zaledwie trzech zawodników z głębi pola, by zmienić charakter drużyny. Mimo to Stile miał nadzieję, że atak Strzelca nie potrwa długo.
Читать дальше