Joanna Papuzińska - Rokiś
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Papuzińska - Rokiś» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rokiś
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rokiś: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rokiś»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rokiś — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rokiś», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Ależ, Rokisiu, przesłyszałeś się – tłumaczy Kaśka. – To przecież ty masz się wykąpać!
– Ja? W mojej rodzinie kąpią się tylko utopce i płanetniki! – oburza się Rokita.
– Ale teraz jesteś w mojej rodzinie, a w mojej kąpią się wszyscy, więc i ty musisz!
– No, jeśli mówisz, że muszę, a wczoraj umówiliśmy się, że mam ciebie słuchać, to widocznie muszę! – godzi się potulnie diablik.
– Dobra, to idziemy po ręcznik! – komenderuje Kaśka, ucieszona, że tak łatwo można się z Rokisiem dogadać.
Otwiera szafę i wyciąga z niej czyściutki, duży ręcznik kąpielowy w kolorowe pasy.
– Ho-ho! – woła Rokiś. – Pokaż no na chwilę ten ręcznik. On mi bardzo przypomina kolorową zapaskę, a kolorowa zapaska przypomina mi niezwykłą historię o starej Bobuliczce…
– O starej Bobuliczce? – dziwuje się Kaśka.
– Tak, o Bobuliczce. Ale ty chyba nie mogłaś jej znać, bo żyła jakieś siedemset lat temu…
– Siedemset lat temu? A tyś ją znał? Nie bujaj mnie!
– Osobiście miałem przyjemność ją znać. Mogę ci zaraz powiedzieć, jak wyglądała – oświadcza Rokiś.
– No, no? – pyta Kaśka i przysiada na brzeżku krzesła.
– Bobuliczka była sucha i koślawa jak ta stara wierzba, co ją wszystkie kozy obgryzają. Nie miała ani rodziny, ani gospodarstwa. Chodziła po lasach i polach, zbierała zioła lecznicze, a potem suszyła je na słońcu. W tamtych dawnych czasach nie było jeszcze ani szpitali, ani tych w białych fartuchach, co kłują ludzi zastrzykami.
Ale Bobuliczka dobrze wiedziała, na jaką chorobę jakiego ziela trzeba dać i niejeden zdrowie i życie jej zawdzięczał. Leczyła biednych i bogatych, a choć była tylko prostą wiejską babą, znali ją i szanowali wszyscy.
Mieszkała Bobuliczka w chatce pod lasem, daleko od innych domów. Ludzie przychodzili do niej o każdej porze roku i dnia i zawsze udzielała im pomocy. Toteż, gdy którejś nocy zbudziło ją stukanie do drzwi, nie zdziwiła się wcale i wylazła z posłania, aby zobaczyć, kto też o tej porze może jej potrzebować. Za drzwiami stał jeleń ogromny, o srebrzystych rogach.
– Pomocy, Bobuliczko! Siadaj na mój grzbiet i jedź ratować króla zwierząt, bo nam śmiertelnie zachorował. Kłapciasty zając, któremu nastawiałaś kiedyś złamaną łapę, powiedział nam, że tylko ty możesz mu dopomóc. Spiesz się, bo nie wiem, czy zdążymy go jeszcze zastać przy życiu!
Chwyciła Bobuliczka swoją sakwę z ziołami i o nic już więcej nie pytając, wgramoliła się na grzbiet rogacza.
Pomknęli przez leśne ścieżki i zarośla dzikich malin, kosmate pierzyny mchów, aż stara Bobuliczka powiedziała sobie wreszcie, że ta zwariowana jazda chyba życie z niej wytrzęsie. I wtedy właśnie jeleń zatrzymał się w nieprzebytym gąszczu i wskazał Bobuliczce drogę do matecznika. Leżał tam niedźwiedź wielki jak stóg siana. Ogromny zwierz miał ślepia zamglone i zbielałe, a z jego gardzieli wydobywał się chrapliwy świst.
Przez tydzień krzątała się Bobuliczka wokół olbrzyma, warzyła zioła do picia i na okłady, sama niepewna, czy się to na co zda. Przyszła jednak chwila, że niedźwiedź podniósł się z barłogu, na wszystkie cztery łapy stanął i ryknął:
– Zdrów jestem, Bobuliczko! Możesz wracać do domu. Jeszcze się tylko dogadajmy o zapłatę. Mów, czego chcesz.
– Od dawna już myślę o tym – odrzekła Bobuliczka – że przydałaby mi się ciepła zapaska, bo na starość coraz bardziej marznę…
Niedźwiedź kiwnął łapą i po chwili pojawiły się trzy zające, ciągnąc zapaskę barwną, tkaną we wszystkie kolory lasu: To pasek zielony jak mech, to rudy jak lisia kita, obok czerwony jak kapelusz muchomora i jeszcze taki, siaki i owaki pasek! Jednym słowem, gdy Bobuliczka narzuciła zapaskę na ramiona i przejrzała się w strumyku, stwierdziła, że nigdy jeszcze nie miała tak pięknego stroju.
Pokłoniła się misiowi w podzięce za tak wspaniałą zapłatę.
– Bądź zdrowa, dobra kobieto – zamruczał niedźwiedź. – Mam nadzieję, że będzie ci zawsze ciepło w naszej zapasce. Gdyby jednak zdarzyło się, że będzie ci w niej bardzo, bardzo, bardzo gorąco – musisz wtedy dotknąć zapaski i zawołać: „Bywajcie, przybywajcie!”, a my już będziemy wiedzieli, co zrobić.
Wędrowała Bobuliczka przez las do swojej chatki, a po drodze myślała tak:
„Poczciwe są te zwierzęta leśne, ale trochę śmieszne. Przecież jeśli będzie mi za gorąco w zapasce, po prostu zdejmę ją i tyle!”
Minął jakiś czas. Któregoś dnia wraca Bobuliczka do domu z wyprawy po zioła i z daleka już widzi, że przed jej chatą konie i ludzie jacyś czekają:
„Pewnie znów kto chory” – pomyślała i zaczęła dreptać szybciej.
Byli to dwaj rycerze w płaszczach długich, a na plecach czarne krzyże mieli. Kiepsko mówili po polsku, lecz tyle Bobuliczka zrozumiała, że któryś z ich towarzyszy umierający jest i chcą, by pojechała go leczyć.
Niedobrze tym Krzyżakom z oczu patrzyło i słyszała Bobuliczka o takich, że niczego dobrego nie ma się co po nich spodziewać, a raczej oszukaństwa i łajdactwa wszelkiego. Lecz ona taki miała zwyczaj, że gdy do chorego była potrzebna, nie pytała, kto on taki i czy prosty, czy krzywy, lecz każdemu pomoc niosła.
„Ha – pomyślała sobie – najwyżej mnie na zapłacie oszwabią” – i wziąwszy swoją sakwę, przed jednym z rycerzy na konia siadła.
Gdy po paru godzinach drogi dojechali do krzyżackiej siedziby, ciarki Bobuliczce po plecach przeszły, tak tam było groźno i ponuro. Odpędziła jednak strach od siebie myślą, że skoro do niedźwiedziego matecznika jechać się nie zlękła, to i tu bać się nie ma czego. Nie zwierzęta to przecież, ale ludzie!
Jeszcze mniej spodobało się Bobuliczce, gdy ją do naczelnika zawiedli, co w krześle wielkim przy kominku siedział i wcale na chorego nie wyglądał. Ten zaś wszystkich swych podwładnych odprawił, aż sami tylko w komnacie zostali, i sługa jeden, co niemieckie słowa Bobuliczce tłumaczył.
Naczelnik zaś mieszek złota na stole położył i w te słowa się ozwał:
– Słyszeliśmy, Bobuliczko, żeś pracowita i mądra i że tylko dzięki skąpstwu i głupocie swoich ziomków w biedzie wielkiej żyjesz. Postanowiliśmy zatroszczyć się o ciebie i ten oto dar ci przekazać, abyś miała spokojną starość. Ty zaś w dowód wdzięczności swojej wiedzy nam użyczysz. Potrzebne nam bowiem ziele takie, co by go do jadła i napoju można było dodać tak, aby człowiek smaku nie poczuł, a musi jeszcze być ono takie, aby kto go zje, w strasznych męczarniach umarł, lecz nie zaraz, jeno po paru dniach, tak ażeby nikt sprawcy nie zdołał rozpoznać!
Odrzekła Bobuliczka na to:
– Nie potom ja się zielarstwa uczyła, nie potom sekrety ziół i kwiatów podglądała, żeby moja wiedza w zimny grób ludzi wiodła, jeno po to, żeby życiem i zdrowiem jak najdłużej cieszyć się mogli. Nie chcę ja złota waszego, a do podłych trucicielskich planów ręki nigdy nie przyłożę!
Rozwścieklił się Krzyżak na to, bo trzeba ci wiedzieć, Katarzyno, że zamierzał on zaprosić na ucztę polskich rycerzy, niby to do zgody dążąc, i trującymi ziołami potrawy zaprawić, aby niewygodnych sąsiadów się pozbyć i ich ziemię przywłaszczyć.
– Skoroś taka głupia – syknął jak żmija – przepadnie cały twój zarobek. Ale żeś tajemnice nasze poznała, już ty świata Bożego nie zobaczysz, w ciemnym lochu z głodu zdechniesz.
I ręką w stół uderzył, a wtedy z sąsiedniej izby strażnicy wypadli i skoczyli do Bobuliczki, żeby ją sznurami związać.
Zlękła się Bobuliczka ogromnie, a z tego strachu tak jej się gorąco zrobiło, jakby ją ktoś ukropem oblał. I wtedy w okamgnieniu przypomniała sobie słowa królewskiego niedźwiedzia i zrozumiała cały ich sens. Dotknęła ręką zapaski, co ją na plecach miała, i wyschłymi ze strachu wargami wymamrotała:
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rokiś»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rokiś» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rokiś» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.