John Scalzi - Wojna starego człowieka

Здесь есть возможность читать онлайн «John Scalzi - Wojna starego człowieka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: ISA, Жанр: Боевая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wojna starego człowieka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wojna starego człowieka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W dniu swoich siedemdziesiątych piątych urodzin John Perry zrobił dwie rzeczy. Najpierw odwiedził grób swojej żony. A potem wstąpił do armii.
Ludzkość w końcu znalazła drogę do międzygwiezdnej przestrzeni — to dobra wiadomość. Zła wiadomość jest taka, że w kosmosie jest niewiele nadających się do zamieszkania planet – za to aż roi się tam od obcych, którzy chcą o nie walczyć. Wychodzi na to, że wszechświat jest dla człowieka wrogim miejscem.
A więc — walczymy. Żeby obronić Ziemię (która może stać się celem ataku dla naszych nowych wrogów, jeśli dopuścimy ich zbyt blisko); walczymy również o nasz planetarny stan posiadania. Z dala od Ziemi, ta wojna trwa już od dziesiątków lat: jest brutalna, krwawa i nieubłagana.
Sama Ziemia jest zaściankiem. Większa część zasobów ludzkości znajduje się w rękach Kolonialnych Sił Obrony, które chronią Ziemię przed zbyt dokładną wiedzą na ten temat. Ogólnie wiadomo tylko jedno — kiedy osiągnie się wiek emerytalny, można się zaciągnąć do KSO. Oni nie chcą młodych ludzi; chcą ludzi, którzy mają wiedzę i doświadczenia zebrane w ciągu długiego życia.
Zostaniesz zabrany z Ziemi, żeby już nigdy nie móc na nią powrócić. Będziesz musiał odsłużyć swoje na froncie. A jeśli uda ci się przeżyć, wspaniałomyślnie pozwoli ci się osiedlić na jednej z ciężko wywalczonych planet.
John Perry zgadza się na te warunki. Praktycznie nie ma pojęcia o tym, co go czeka. Prowadzona w odległości wielu lat świetlnych od domu wojna okazuje się o wiele cięższa, niż mógł sobie wyobrazić — i, jak się przekona, o wiele dziwniejsza.

Wojna starego człowieka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wojna starego człowieka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W czasie tej naszej pospiesznej wędrówki otrzymałem jedynie zaostrzającą głód wrażeń przystawkę. Kiedy aparatczycy poganiali nas niemalże kuksańcami do przodu, minęliśmy olbrzymią przestrzeń wypełnioną po brzegi ludźmi, którzy wyglądali na Pakistańczyków albo wyznających islam Hindusów. Większość z nich cierpliwie czekała na wahadłowiec, który miał przewieźć ich na pokład wielkiego statku do transportu kolonistów, widocznego w oddali za oknami. Niektórzy, posługując się łamaną angielszczyzną, spierali się z urzędnikami UK o to i owo, inni zabawiali najwyraźniej znudzone dzieci, albo przetrząsali swoje bagaże w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Z boku grupa mężczyzn modliła się klęcząc na pokrytym dywanami pokładzie stacji. Zadałem sobie w myślach pytanie, w jaki sposób określili położenie Mekki z wysokości dwudziestu trzech tysięcy mil; po chwili zostaliśmy znów popchnięci do przodu i straciłem ich z oczu.

Jesse pociągnęła mnie za rękaw i wskazała na prawo. Przed oczami mignęła mi stojąca w głębi małej mesy niebieska, wyposażona w macki postać trzymająca kieliszek Martini. Powiedziałem o tym Harry’emu; tak go to zaintrygowało, że — pomimo konsternacji prowadzącej nas kobiety — zawrócił, żeby się lepiej przyjrzeć. Po chwili to ona zawróciła go i z surowym wyrazem twarzy zagnała na poprzednie miejsce w stadzie. Harry uśmiechał się jak głupek.

— To był Gehaar — powiedział. — Kiedy tam zajrzałem, właśnie jadł skrzydełko kurczaka. To było obrzydliwe — zachichotał.

Gehaarowie byli jedną z pierwszych obcych ras napotkanych przez ludzi; stało się to jeszcze zanim Unia Kolonialna zmonopolizowała podróże kosmiczne. Byli dość mili, ale jedli nasączając pożywienie kwasem za pomocą cienkich głowowych macek, potem głośno siorbiąc wsysali powstałą bulgocącą papkę we właściwy otwór. Było to trochę niechlujne.

Harry w ogóle się tym nie przejmował. Właśnie po raz pierwszy w życiu zobaczył na żywo obcego.

Nasza wędrówka przez stację zakończyła się w hali odpraw z dużym napisem „Henry Hudson\Rekruci KSO” wyświetlonym na tablicy odlotów. Członkowie naszej grupy z przyjemnością usiedli, podczas gdy para aparatczyków podeszła porozmawiać z urzędnikami kolonialnymi przy głównej bramie wahadłowca. Ciekaw wszystkiego Harry poszedł szukać okna, z którego mógłby spojrzeć na nasz statek. Jesse i ja, pomimo zmęczenia, wstaliśmy i poszliśmy za nim. Mały monitor informacyjny pomógł nam je znaleźć.

„Henry Hudson” oczywiście nie dokował tuż przy bramie; trudno jest stworzyć zgodny tandem z międzygwiezdnego statku o nośności setek tysięcy ton i obracającej się wokół własnej osi stacji kosmicznej. Podobnie jak transportowce kolonistów okręt pozostawał w odpowiedniej odległości, podczas gdy zwinniejsze wahadłowce i barki przewoziły w obie strony zaopatrzenie, pasażerów i załogi. „Hudson” znajdował się parę mil na ukos w górę nad stacją. Nie przypominał masywnych, funkcjonalnych, wyglądających jak koła poprzetykane szprychami statków transportujących kolonistów. Smuklejszy i bardziej płaski, nie miał przede wszystkim kształtu koła ani cylindra. Wspomniałem o tym Harry’emu, który pokiwał głową.

— W pełni sztucznie wytworzona grawitacja — powiedział. — Na dodatek stabilna na dużej powierzchni. Bardzo imponujące.

— Myślałam, że używaliśmy sztucznej grawitacji w czasie drogi z Ziemi — powiedziała Jesse.

— Bo używaliśmy — powiedział Harry. — Generatory grawitacyjne platformy zwiększały moc w miarę naszego wznoszenia się.

— Więc dlaczego tak cię dziwi wytwarzanie sztucznej grawitacji przez statek kosmiczny? — zapytała Jesse.

— W tym wypadku jest to o wiele trudniejsze — powiedział Harry. — Wytworzenie pola grawitacyjnego wymaga olbrzymich ilości energii, a ilość potrzebnej do tego energii wzrasta wraz ze wzrostem zasięgu pola. Prawdopodobnie użyli wybiegu i stworzyli wiele mniejszych pól zamiast jednego większego. Ale nawet dokonane w ten sposób wytworzenie pól na naszej platformie zużyło prawdopodobnie tyle samo energii, ile potrzeba do oświetlenia twojego rodzinnego miasta przez miesiąc.

— No nie wiem — powiedziała Jesse. — Jestem z San Antonio.

— Więc do oświetlenia jego miasta — powiedział Harry, wyciągając kciuk w moją stronę. — Chodzi mi o to, że to niebywałe marnotrawstwo energii. W większości wypadków, w których potrzebna jest sztuczna grawitacja, o wiele prościej i taniej jest stworzyć koło, zakręcić nim i poumieszczać ludzi i przedmioty po wewnętrznej krawędzi jego obręczy. Kiedy już je rozkręcisz, potrzeba będzie przyłożenia niewielkich ilości dodatkowej energii — tylko tyle, żeby skompensować tarcie. W przeciwieństwie do stworzenia sztucznego pola grawitacyjnego, które potrzebuje ciągłych, znaczących dostaw energii.

— Spójrzcie — wskazał na „Henry’ego Hudsona”. — Obok „Hudsona” widać wahadłowiec. Używając go jako jednostki skali zgaduję, że „Hudson” ma długość dwustu pięćdziesięciu metrów, szerokość trzystu metrów i wysokość pięćdziesięciu. Wytworzenie jednego sztucznego pola grawitacyjnego wokół tej dziecinki na sto procent wygasiłoby światła San Antonio. Nawet wiązka mniejszych pól pożerałaby ogromne ilości energii. Więc albo mają źródło mocy, które może utrzymać aktywną grawitację i jeszcze na dodatek zaopatrywać inne systemy statku, takie jak napęd i system podtrzymywania życia, albo udało im się wynaleźć nowy, oszczędzający energię sposób wytworzenia ciążenia.

— To prawdopodobnie i tak nie jest tanie — powiedziałem, wskazując na dokujący na prawo od „Hudsona” transportowiec. — Spójrzcie na statek do przewozu kolonistów. Ma kształt koła. Sama Stacja Kolonialna także wiruje.

— Kolonie zachowują swoje najlepsze technologie na potrzeby wojska — powiedziała Jesse. — A ten okręt ma przewozić nowych rekrutów. Myślę, że masz rację, Harry. Nie mamy pojęcia w co się pakujemy.

Harry wyszczerzył zęby w uśmiechu, odwrócił się powoli w ich stronę, w miarę obrotu stacji przesuwającego się za oknem „Henry’ego Hudsona”, i powiedział:

— Uwielbiam, kiedy ludzie zaczynają podzielać mój sposób myślenia.

* * *

Nasi aparatczycy znowu zebrali nas w jedno stado i ustawili w kolejce do zaokrętowania na wahadłowiec. Przedstawiliśmy nasze karty identyfikacyjne stojącemu przy bramie urzędnikowi UK, który wpisywał nas na listę; w tym samym czasie drugi wręczał każdemu osobisty komputer podręczny.

— Dzięki za przebywanie na Ziemi, oto wspaniały pożegnalny dar — powiedziałem do niego, ale chyba nie załapał.

Wahadłowce nie zostały wyposażone w sztuczną grawitację. Nasi aparatczycy przypięli nas pasami i ostrzegli, żeby w żadnym wypadku ich nie rozpinać; zresztą dla pewności, że co bardziej klaustrofobiczni spośród nas tego nie zrobią, na czas lotu zapięcia zatrzasnęły się automatycznie i nie mieliśmy nad nimi kontroli. To rozwiązało problem. Aparatczycy rozdali też plastikowe siatki na włosy wszystkim długowłosym — w czasie swobodnego opadania włosy zachowują się jak węże Meduzy.

Powiedzieli nam też, że w razie, gdyby komuś zrobiło się niedobrze, powinien użyć specjalnych worków umieszczonych w bocznych kieszeniach naszych siedzeń. Podkreślili, że ważne jest, by nie czekać z użyciem worka aż do ostatniej chwili. W stanie nieważkości wymiociny mogą szybować po całym wnętrzu i niepotrzebnie irytować innych pasażerów; sprawiając, że wymiotujący poza worek rekrut może stać się niezbyt lubiany przez resztę lotu, a być może nawet aż do końca całej swojej wojskowej kariery. Po tym ostrzeżeniu parę osób zaczęło czynić przygotowania, niemiłosiernie szeleszcząc torbami. Kobieta siedząca obok mnie kurczowo chwyciła swoją torbę obiema rękami. W myślach przygotowywałem się na najgorsze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wojna starego człowieka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wojna starego człowieka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wojna starego człowieka»

Обсуждение, отзывы о книге «Wojna starego człowieka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x