Prowadzenie Dżdżownicy nie było zadaniem trudnym, gdyż ograniczało się do kontroli położenia oraz obserwacji ekranu podziemnego oka.
Po dwudziestu minutach na ekranie sytuacyjnym ukazała się nowa, ciemniejsza warstwa.
Dziewczyna zaczęła wahać się, czy nie zatrzymać statku. Może trzeba będzie zmienić kierunek?
Spojrzała na zegar. Już blisko trzy godziny przebywali pod ziemią. Minąl wyznaczony przez Igora termin nawiązania łączności z bazą. Czyżby geolog zapomniał o tym, że Zina i Jaro czekają?
Położyła dłoń na dźwigni ruchu, gdy naraz za nią rozległy się kroki.
— Próbki bardzo ciekawe. — W głosie geologa wyczuwało się podniecenie. Spojrzał na ekran sytuacyjny i siadając obok Suzy rozkazał: — Wyłącz silnik. Zrobimy małą naradę.
Suzy szybko przesunęła dźwignię i szum motoru ustał. Teraz dopiero spojrzała na geologa. Na kolanach Igora spoczywały dwie przezroczyste rureczki. W jednej znajdowało się kilka łodyżek jakiejś rośliny, w drugiej coś brunatnego, podobnego do ziarnka fasoli lub żwiru.
— Przyjrzyj się dobrze. — Igor podał Suzy rurki i sięgnął do pulpitu. Zapłonęła zielona lampka.
—. Zina! Jaro! — zawołał geolog spoglądając spod oka na Suzy, która przez lupę przyglądała się znaleziskom. W kącikach jego ust błądził zagadkowy uśmiech.
— Jesteśmy! — rozległ się nieco przytłumiony głos Brabca.
— Jak tam odbiór?
— W porządku. Jeszcze dobrze słychać. Jak głęboko jesteście?
— Siedemdziesiąt pięć metrów plus warstwa lodowca. Linia przesyłowa działa nieźle.
— Co nowego? — zabrzmiał głos Ziny.
— Zdaje się, że będzie tu sporo roboty dla Mary i Allana.
— Znaleźliście jakieś skamieniałości?
— Jeszcze nie, ale za to zakonserwowane w lodzie rośliny i… — Igor urwał spoglądając na Suzy.
— I co?
— Czyżby to było… jajko? — wyszeptała niepewnie fizyczka, przyglądając się z uwagą maleńkiej kuleczce,
— W każdym razie coś zbliżonego do jajka, i to z rozwiniętym embrionem.
— Ach, jak wam zazdroszczę! — zawołała Zina.
— Nie martw się. Przyślemy ci to jajko sondą na górę.
— Czy możesz już skonkretyzować jakieś wnioski? — wtrącił Brabec.
— W zasadzie tak, ale na razie bardzo ogólne. Trzeba będzie jeszcze przejść parę razy przez warstwę powierzchniową.
— Wspomniałeś o jakimś odkryciu — rozległ się znów głos Ziny. — Czy już wówczas znalazłeś to jajko?
— Nie. Jajko znaleźliśmy w próbce gleby, wśród resztek jakichś roślin przypominających mchy.
— A więc to jeszcze nie wszystkie rewelacje? — Zina nie ukrywała ciekawości.
— Rośliny, a nawet to jajko trudno nazwać rewelacją. Przecież już wstępne sondowania wykazały, że kiedyś kwitło tu bogate życie. Istnieją co prawda pewne fakty… — zamyślił się na chwilę. — Ale może najpierw spróbuję podsumować ogólne wnioski.
— Jesteś nieznośny. Geolog uśmiechnął się.
— Trochę cierpliwości. Na podstawie zdobytych dziś.materiałów, jak i poprzednich wyników sondowań w różnych punktach globu, można w ogólnych zarysach odtworzyć obraz, że tak powiem, czwartorzędu Urpy. Ściślej — okresu, w którym zamarło życie na tej planecie. W przybliżeniu okres ten rozpoczął się około 800 tysięcy lat temu, przy czym są dane, że następowało po sobie kilka epok lodowych, przedzielonych okresami ocieplenia. Ale przed kilkoma tysiącami lat temperatura dość gwałtownie zaczyna spadać, glacjały [26] Glacjał — zlodowacenie.
stają się znacznie częstsze, a cofanie się lodowców w interglacjałach — jeśli oczywiście można tak nazwać te krótkie, trwające kilka lat okresy ocieplenia — jest w efekcie coraz mniejsze. Jak w tej sytuacji kształtował się i przeobrażał świat roślin i zwierząt, trudno w tej chwili mówić. Zbyt mało mamy danych. Prawdopodobnie jednak znalezione przez nas mchy i drobne krzaczki nie dają właściwego wyobrażenia o życiu, jakie tu kwitło w dawniejszych okresach ociepleń.
Urwał i zamyślił się.
— Klimat całej planety stawał się ze stulecia na stulecie coraz bardziej surowy i zimny — podjął po chwili. — Działanie ogromnych mas lodu zniszczyło życie na wielkich obszarach. Utrzymywało się ono jednak, zwłaszcza w pasie równikowym, do okresu sprzed około 3–4 tysięcy lat. Wówczas to nastąpiło dość gwałtowne obniżenie temperatury. Procent promieniotwórczego węgla w znalezionych roślinach wskazuje, że liczą one nie więcej niż 3 tysiące lat. Niewykluczone zresztą, że w okolicach jakichś ciepłych źródeł życie przetrwało jeszcze kilka wieków.
— Więc kiedyś, przed tysiącami lat, Urpa mogła być światem podobnym do ziemskiego? Może nawet…
— Jak wysoki stopień rozwoju osiągnęło tu życie, trudno na razie powiedzieć. Za mało materiałów zebraliśmy. Tyle że mamy już niezbity dowód istnienia na Urpie zwierząt zbliżonych stopniem rozwoju do gadów czy ptaków.
— Jeśli istniały tu istoty na poziomie Temidów… — .wtrącił Brabec.
— Zginęły również wraz z całym światem roślin i zwierząt.
— A Temianie?
— Wiemy o nich bardzo niewiele. Tak niewiele, że chwilami wydają mi się gośćmi z innego układu planetarnego. Może jakaś próba kolonizacji Temy… Chociaż… ile dziesiątków lat trzeba było grzebać w ziemi, aby odnaleźć pełny łańcuch form pośrednich między światem zwierząt a człowiekiem. Badania nasze trwają jeszcze zbyt krótko.
— Chyba nie wierzysz, aby Temianie wymordowali się wzajemnie? — spytała Zina.
— Dotąd zbyt mało wiemy o Układzie Proximy. Sądzę jednak, że gdyby podobna cywilizacja istniała na Urpie w okresie nadejścia zlodowacenia, powinna była do dziś utrzymać się przy życiu. Dlatego raczej wykluczam możliwość odkrycia śladów wysokiej cywilizacji na tej planecie.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Wreszcie przerwał ją głos Ziny:
— Mówiłeś jeszcze o jakimś ważnym odkryciu?
— Tak. Chodzi o pewien zagadkowy fakt — zaczął tajemniczo. — Są dane, że nie tylko Nokta, ale i Urpa przeżyła przed dwoma tysiącami lat wzrost temperatury. Nagrzewanie było tu jednak znacznie mniej intensywne, a za to długotrwałe i jakby powtarzające się w regularnych odstępach czasu. Już podczas wstępnych sondowań i próbnego zanurzania Dżdżownicy zwróciło to moją uwagę. Są ślady dość intensywnego topnienia lodowca na pewnej określonej głębokości w zewnętrznej warstwie. Tajanie odbywało się z nieregularnymi przerwami. Spływająca woda osadzała w zagłębieniach i szczelinach pyły, układając je warstwami. Dzisiejsze wyniki badań całkowicie potwierdziły moje domysły: lód topił się w równych odstępach czasu. Trudno dociec, czy były to zmiany dzienne, czy roczne, ale niewątpliwie proces ten miał charakter cykliczny. A przecież — jak wynika z badań promieniotwórczości — odbyło się to prawie przed dwoma tysiącami lat, już w okresie, gdy życie powinno zamrzeć na tej planecie.
— Na innych planetach, poza Noktą, nie stwierdziliśmy jednak wzrostu temperatury — wtrąciła Suzy. — Nawet na Sel, choć jest ona satelitą Urpy.
— Właśnie. Dlatego musimy jeszcze dokładnie zbadać powierzchniową warstwę. Oczywiście zasadniczego planu nie zmieniamy — mniej więcej za dwadzieścia dni wyjdziemy na powierzchnię w pobliżu Ciemnej Plamy. Zboczymy jednak nieco na północ, do długiego wąwozu. Pozwoli nam to, nie zmniejszając głębokości, zbadać jeszcze jedną warstwę powierzchniową. A teraz powiedzcie mi, jaki stopień geotermiczny wykazała sonda numer 12 poniżej 500 metrów.
Читать дальше