Кшиштоф Борунь - Proxima

Здесь есть возможность читать онлайн «Кшиштоф Борунь - Proxima» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Proxima: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Proxima»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Экспедиция землян, стартовавшая в 2404 году, после 131 года долетела до системы Проксима Центавра. Исследователи переживают множество приключений исследуя планеты этой звездной системы. Одна из планет полна жизни, но разумных существ на ней нет; на другой обнаруживаются замерзшие города, на третьей — следы высокоразвитой технической цивилизации…
Роман является вторым в цикле "Космическая трилогия".

Proxima — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Proxima», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tym razem bardzo prędko opadła z sił. Po przebyciu trzydziestu paru metrów osunęła się w miękki, grząski pył, który zakrył ją niemal całą.

Znów bezwład, apatia i senność opanowały dziewczynę. Tylko ból jakby ustępował.

Jak długo przeleżała w odrętwieniu — tego nie umiała sobie uświadomić. Niewątpliwie musiało minąć kilka godzin, bo Procjon świecił już bardzo wysoko i lada chwila powinien nastąpić wschód Proximy.

Bólu w stopie już nie czuła. Przeniósł się wyżej, niemal do kolana. Wkrótce ciałem jej poczęły wstrząsać silne dreszcze. Pragnienie znów się wzmogło. Oddech i puls były przyspieszone. Nie ulegało wątpliwości, że ma gorączkę.

Z trudem sięgnęła spieczonymi wargami do rurki zbiorniczka z odżywczym płynem. Przełknęła z wysiłkiem ciepławy słodki sok.

Gorączka i bezwład zdawały się powoli ustępować. I oto, jakby pod wpływem napoju, w głowie Zoe zaświtał nowy, zbawczy pomysł. Musi jak najszybciej odnaleźć większe skupisko odłamków skalnych i ułożyć z nich na dużej płasz czyźnie jakiś charakterystyczny znak. Może nawet swe imię.

Jak najśpieszniej postanowiła wprowadzić pomysł w czyn.

Opodal wznosił się niewielki pagórek. Ruszyła ku niemu. Każdy ruch wymagał ogromnego wysiłku. Mięśnie stały się jakby z ołowiu. Nie ustępowała jednak.

Wreszcie dotarła na szczyt wzniesienia i usiadłszy rozejrzała się po okolicy.

Wschodziła Proxima.

W jej kierunku widać było niewyraźne zarysy jakichś większych wzniesień, to samo na zachodzie. Czuła, jak znów ogarnia ją apatia. Usypisk skalnych nigdzie w pobliżu nie dojrzała.

Naraz przez ciało jej przebiegło drżenie.

Na lewo, w niewielkiej odległości, płonęło w mroku słabe, zielone światełko.

Wytężyła wzrok. Światełko nie było halucynacją. A któż na tym martwym globie mógł zapalić je jak nie człowiek?

Dziewczynę ogarnęła radość. A jeśli to nie koledzy — zreflektowała się — to przynajmniej jakaś samoczynna stacja badawcza. Choćby tylko sejsmograf! To już jej wystarczy. Przecież zakłócając w regularny sposób jego działanie będzie mogła zwrócić na siebie uwagę.

Zapomniała zupełnie o bólu, o zmęczeniu: mięśnie zdawały się na nowo nabierać elastyczności. Jak mogła najszybciej, zaczęła czołgać się w kierunku światełka.

Teren był nierówny. Raz po raz zielonkawa plamka światła znikała sprzed oczu, to znów ukazywała się nad powierzchnią pyłu. Ale choć przebyła ponad dwieście metrów i coraz częściej musiała odpoczywać, światełko wydawało się wciąż tak samo dalekie i nieuchwytne. Czyżby uciekało przed nią?

Zatrzymała się i przez dłuższą chwilę obserwowała zielony ognik.

Nie. Nie porusza się. To tylko złudzenie. Widocznie znajduje się znacznie dalej niż myślała początkowo.

Zsunęła się z niewielkiego wzniesienia w dół i brnąc na czworakach przez pył, dążyła naprzód. Nagła zmiana w otoczeniu przykuła jej uwagę. Z mroku wyłoniły się zarysy otaczających ją wzniesień. Czyżby blask chmury radioaktywnej? Uniosła wzrok ku niebu.

— Wład! Wład!

Oto z góry, od wschodu, rosnąc w oczach, zbliżała się świecąca rubino-wo kula Bolidu.

Statek przeleciał wysoko nad jej głową i zniknął za widnokręgiem. Znów zapanowała ciemność. Ale tym razem Zoe daleka była od rozpaczy.

Bolid zszedł ze stacjonarnej orbity! A więc zauważyli jej zniknięcie i rozpoczęli poszukiwania.

Dygocąc z wrażenia wpełzła na pobliskie wzniesienie. Rozognionym wzrokiem wpatrywała się w mrok. Już zaraz, za chwilę nadlecą… Skończą się wreszcie te tortury.

Na zachodzie ukazała się rakieta. Leciała dość nisko nad powierzchnią planety, wyrzucając co pewien czas krótkie iskierki materii odrzutowej. Nie było wątpliwości: był to silnik rakietowy aparatu plecowego. Widocznie człowiek kierujący aparatem chciał utrzymać się na stałej wysokości.

Zoe z trudem podniosła się i stanęła na zdrowej nodze. Widziała wyraźnie, jak lecący człowiek szukał czegoś na ziemi silnym reflektorem.

Gwałtownie wymachując rękami dziewczyna usiłowała zwrócić ua siebie uwagę. Zbyt duża odległość dzieliła ją jednak od rakiety, aby mogła być objęta światłem reflektora. Zresztą uwagę przybysza przykuwało w tej chwili coś innego: spostrzegł on widocznie zielonkawe światełko, bo zmieniwszy kierunek lotu, okrążył kilkakrotnie miejsce, z którego się ono wydobywało.

Zoe zaczęła czołgać się w tym kierunku; Niepokój zdwoił jej siły. Raz po raz podnosiła się na kolana i machaniem rąk usiłowała zwrócić na siebie uwagę.

Człowiek przeleciał jeszcze raz tuż nad zielonym światełkiem, po czym zatoczywszy duży łuk zbliżał się do Zoe.

Jasny krąg światła ślizgał się po powierzchni planety. Był coraz bliżej… bliżej… Jeszcze kilometr, jeszcze pięćset metrów, czterysta, dwieście…

Zoe widziała już wyraźnie ciemny skafander.

Nagle jakby świat cały zakołysał się przed oczyma Zoe. Szybkim, płynnym ruchem człowiek zmienił położenie swego ciała i zawrócił na zachód.

Zoe z jękiem rzuciła się naprzód.

Rakieta oddalała się szybko, nabierając prędkości. Po chwili Zoe już nie mogła rozróżnić ani skafandra, ani długiej rury wyrzucającej snop materii odrzutowej. Jasny, krótki płomyk zamienił się w iskrę, wreszcie znikł zupełnie z oczu za wzniesieniem majaczącym na tle czarnego nieba.

Była półprzytomna z rozpaczy. A więc nie dostrzegli jej! Czy możliwe, aby po raz drugi tu przylecieli?

Naraz w pamięci Zoe stanęło zielone światełko, a wraz z tym wróciła nadzieja. Jeszcze nie wszystko stracone. Tam znajdzie ratunek. To z pewnością sejsmograf.

— To musi być sejsmograf! — powtórzyła z uporem.

Pokrzepiwszy się znów płynem ruszyła naprzód. Ale siły jej były już bardzo wątłe. Coraz częściej musiała odpoczywać. Gorączka ponownie się podniosła. Lewa noga była niemal zupełnie zdrętwiała i bezwładna. W głowie potęgował się jednostajny szum.

Na północy, w miejscu Słońca, świeciła już Proxima, gdy Zoe, goniąc resztkami sil, dotarła do rozległego płaskiego terenu, pokrytego drobnym pyłem. Od miejsca, z którego wydobywało się światło, dzieliło ją nie więcej niż dwadzieścia metrów.

Szum w głowie przemienił się w głuche dudnienie. Nie pomagał nawet odżywczy płyn. Było go już zresztą bardzo niewiele.

Odpoczęła chwilę nabierając sił do przebycia ostatniego odcinka drogi.

Pył zdawał się jeszcze bardziej sypki niż gdzie indziej. Ręce zapadały się głęboko w grząską masę utrudniając ruchy. Ale świecące coraz silniejszym blaskiem miejsce ciągnęło Zoe jak magnes.

Wreszcie, padając co chwilę, dobrnęła do celu. Lecz zamiast oczekiwanego przyrządu ujrzała tylko zielony krąg blasku. Blask — i nic więcej…

Na próżno wypatrywała jego źródła. To świecił pył…

Rysunek 6 Słonce widziane z układu planetarnego Proxiroy Na prawo Kasjopeja - фото 6

Rysunek 6. Słonce widziane z układu planetarnego Proxiroy. Na prawo Kasjopeja.

Czyżby znów zawód? Ostatni, jakże straszny zawód?…

Ale przecież musi istnieć źródło tego blasku! Pojedyncze źródło! Przecież pyły nie świecą na szerokiej przestrzeni, lecz największa siła blasku zdaje się koncentrować w jednym miejscu. Może to latarnia, oznaczająca miejsce zainstalowania przyrządu, zasypana pyłami? Może wstrząs wywołany eksplozją atomową zatopił sejsmograf w tym grząskim piachu?

Wpełzła w świetlisty krąg i zaczęła ostrożnie grzebać rękami w miejscu, z którego bił najjaśniejszy blask. Głębiej pył był bardziej zbity, ale przy każdej próbie wykopania głębszego dołu nieprzerwanie obsuwał się i zasypywał go. Aby dotrzeć do niższych warstw, należało odgarnąć pył z powierzchni o promieniu przynajmniej półtora metra.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Proxima»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Proxima» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Борунь - Kosmicni bracia
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Борунь - Поріг безсмертя
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Борунь - Восьме коло пекла
Кшиштоф Борунь
Отзывы о книге «Proxima»

Обсуждение, отзывы о книге «Proxima» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x