Stanisław Lem - Głos Pana

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem - Głos Pana» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Głos Pana: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Głos Pana»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uczeni odkrywają przypadkiem, że na Ziemię dociera z Kosmosu sygnał, który mógłby być komunikatem od rozumnych istot. Jak jednak odczytać to przesłanie, nie wiedząc nic o nadawcach – nawet: czy istnieją? Głos Pana jest książką nietypową: brak w niej awanturniczej akcji, ale zmagania z tajemnicą poruszają i przykuwają uwagę mocniej niż w niejednej powieści przygodowej, zwłaszcza że dotknięcie Nieznanego prowokuje do zadania elementarnych pytań o istotę świata, naturę człowieka i źródła defektów Bytu.

Głos Pana — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Głos Pana», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oblałem twarz zimną wodą i wyszedłem. Mijając u końca korytarza drzwi Eeneya, dostrzegłem światło i mimo woli ściszyłem krok. Uświadomiwszy sobie bezsensowność tego postępku, z krzywym uśmiechem, który rozciągnął mi jakby wygarbowaną sztywną skórę twarzy, tak obca mi się wydawała, zbiegłem na dół schodami nie wzywając windy.

Nigdy dotąd nie opuszczałem hotelu o tej porze; parter był wygaszony, obijałem się o rozstawione fotele, była pełnia, lecz betonowy kloc przed wejściem nie dopuszczał światła. Za to ulica wyglądała niesamowicie, może zresztą tak mi się wydało. Na gmachu administracji płonęły rubinowe światła ostrzegawcze dla samolotów, poza tym – tylko nieliczne lampy nad skrzyżowaniami. Gmach fizycznego zespołu był ciemny i pozornie wymarły, ale przebiegłszy znaną na pamięć drogę, przez uchylone drzwi trafiłem do głównej hali. Od razu zorientowałem się, że już po wszystkim, bo znaki alarmowe, płonące czerwono podczas pracy inwertorów, były ciemne. W hali panował ledwie półmrok, olbrzymi pierścień inwertora czynił ją podobną do maszynowni fabrycznej czy okrętowej; na pulpitach sterujących jeszcze błyskały światełka sygnalizacji, ale przy komorze nie znalazłem nikogo. Wiedziałem, gdzie szukać Donalda; wąskim przejściem między uzwojeniami wielotonowych elektromagnesów dostałem się do małej przestrzeni wewnętrznej – mieścił się tam rodzaj maleńkiego pokoiku, klitki, w której Prothero trzymał wszystkie protokoły, filmy, notatki – i rzeczywiście ujrzałem światło. Poderwał się. na mój widok. Był z nim McHill. Bez żadnych wstępów podał mi zabazgrane kartki.

Nie zdawałem sobie sprawy z własnego stanu i zorientowałem się w nim dopiero, kiedy znaków, doskonale mi przecież znanych, nie mogłem zidentyfikować – patrzałem głupkowato na słupki cyfr usiłując zebrać myśli. Kiedy znaczenie współrzędnych poczwórnej serii prób doszło wreszcie do mojej świadomości, poczułem, że mam miękkie kolana.

Pod ścianą był stołek, usiadłem na nim i raz jeszcze, uważniej i wolniej, przejrzałem wszystkie wyniki. Nagle papier zaczął szarzeć, coś przesłoniło mi wzrok. Ta słabość trwała ledwie kilka sekund. Gdy minęła, byłem zlany zimnym, lepkim potem. Donald zauważył wreszcie, że dzieje się ze mną coś dziwnego, ale powiedziałem, że już mi dobrze.

Chciał zabrać notatki, ale mu ich nie oddałem. Były mi jeszcze potrzebne. Im większa była energia, tym mniej dokładna lokalizacja eksplozji. Jakkolwiek cztery próby nie pozwalały jeszcze na statystyczne opracowanie, zależność biła w oczy. Prawdopodobnie powyżej mikrotony (operowaliśmy już w najlepsze jednostkami balistyki nuklearnej) rozrzut stawał się równy połowie odległości miejsca, w którym detonowano ładunek, i celu. Wystarczyły teraz trzy, najwyżej cztery jeszcze próby, aby to sprecyzować, aby bez-użyteczność Trexu jako broni stała się pewna. Lecz ja już w nią nie wątpiłem, bo naraz, z nadzwyczajną dokładnością, wspomniałem wszystkie wyniki poprzednie oraz moje zmagania ze wzorami ujęcia fenomenalistycznego. Zarysowała mi się, stanowiąca właściwe ujęcie całości, relacja niesamowicie prosta; była najzwyczajniej przeniesieniem, na efekt Trexu, zasady indeterministycznej: im większa energia, tym mniejsza dokładność zogniskowania, im mniejsza energia, tym ostrzej można zogniskować efekt. Przy odległościach rzędu kilometra można było ogniskować efekt w obrębie celu wielkości metra kwadratowego eksplodując tylko garstki atomów; żadnej mocy rażenia, żadnej siły niszczącej, nic.

Kiedy podniosłem oczy, zrozumiałem, że Donald wie to samo, co ja. Wystarczyło kilka słów. Był jeszcze jeden szkopuł: dalsze doświadczenia ze zwiększonymi o jeden rząd wielkości energiami, potrzebne, aby przesądzić już definitywnie karierę Trexu, musiały być niebezpieczne, ponieważ nieokreśloność miejsca, w którym wyzwalała się energia, jego błąkanie się, całkowicie nieprzewidywalne, narażało eksperymentatorów. Potrzebny był jakiś poligon, specjalny, w rodzaju pustyni… oraz aparatura sterowana z dużej odległości. I o tym pomyślał już Donald. Mówiliśmy niewiele, pod nagą, zakurzoną żarówką, McHill przez cały czas nie odezwał się ani słowem. Wydało mi się, że jest nie tyle wstrząśnięty, co jak gdyby rozczarowany, ale może krzywdzę go tym posądzeniem.

Przedyskutowaliśmy jeszcze raz wszystko bardzo starannie, myślało mi się tak jasno, że od razu nakreśliłem szkic zależności, nawet ekstrapolację na większe ładunki rzędu kilotony, a potem wstecz – na wyniki dawniejsze. Zgodność była w trzecich znakach dziesiętnych. Donald spojrzał w pewnej chwili na zegarek. Dochodziła piąta. Przerzucił główny wyłącznik, odcinając prąd od wszystkich agregatów, i razem, opuściliśmy laboratorium. Na ulicy stał już dzień. Powietrze było zimne jak kryształ, McHill odszedł, a my staliśmy jeszcze przed wejściem hotelowym w nierzeczywistej ciszy i pustce, tak martwej, jakby oprócz nas nikogo nie było wśród żywych; kiedy pomyślałem o tym, wzdrygnąłem się – ale teraz już tylko sięgającym wstecz odruchem pamięci. Chciało mi się powiedzieć Donaldowi coś, co zamknęłoby definitywnie wszystko, co by wyraziło moją ulgę, radość, ale nagle spostrzegłem się, że właściwie jej nie odczuwam. Byłem tylko pusty, potwornie wyczerpany, obojętny, jakby nic już nie miało i nie mogło się stać. Nie wiem, czy on to samo odczuwał. Choć tego nie robiliśmy zwykle, uścisnęliśmy sobie ręce i rozeszliśmy się. Jeśli uderza się nożem, a ostrze ześlizguje się po ukrytym niedostrzegalnie pancerzu, ten, kto zadaje bezskuteczny cios, nie ma zasługi.

XV

Zdecydowaliśmy się przedstawić historię efektu Trex na Radzie Naukowej dopiero za trzy dni, potrzeba było bowiem nieco czasu, aby porządnie usystematyzować wyniki i sporządzić bardziej szczegółowe protokoły obserwacyjne, a także zrobić powiększenia wybranych zdjęć. Lecz już nazajutrz w południe poszedłem do Yvora. Przyjął wiadomość nad podziw spokojnie; nie doceniałem jego opanowania. Najbardziej był dotknięty tajemnicą, jaką zachowaliśmy przed nim do końca. Mówiłem mu wiele na ten temat w sytuacji odwróconej względem tej, jaka panowała już po moim przybyciu do osiedla, wtedy bowiem on starał się „odtłumaczyć” wcześniejsze pominięcie mnie, jak mógł. Lecz teraz szło o rzecz nieporównanie większej wagi.

Usiłowałem osłodzić pigułkę wszechmożliwymi argumentami, którym akompaniował pomrukiwaniem. Zachował do mnie długo żal, zrozumiały, choć w końcu jak gdyby uznał nasze racje. Tymczasem Donald w taki sam prywatny sposób uprzedził Dilla, tak więc jedynym człowiekiem, który wszystkiego dowiedział się na posiedzeniu, był Wilhelm Eeney. Jakkolwiek go nie cierpiałem, musiałem podziwiać, bo ani mrugnął podczas wykładu Donalda. Obserwowałem go przez cały czas. Ten człowiek urodził się na polityka, chociaż nie na dyplomatę może, bo dyplomata nie powinien być zanadto pamiętliwy, Eeney zaś, niemal dokładnie w rok po owym posiedzeniu, kiedy Projekt zakończył swą egzystencję, za pośrednictwem osoby trzeciej – pewnego dziennikarza – przekazał prasie furę wiadomości, wśród których na miejscu naczelnym figurowała nasza z Donaldem akcja, swoiście naświetlona i skomentowana. Gdyby nie on, sprawa ta w ogóle nie wypłynęłaby w tej sensacyjnej postaci, która zmusiła różne wysoko postawione osoby, z Rushem i McMahonem, do brania w obronę mnie i Donalda.

Jak mógł się o tym przekonać Czytelnik, jeśli byliśmy winni czegoś, to niekonsekwencji, bo sekretna praca nasza tak czy owak musiała w końcu dostać się do oficjalnego młyna Projektu. Ale całą rzecz przedstawiono jako fuszerkę wielce szkodliwą, o szkaradnych intencjach szkodzenia Projektowi, bo my, zamiast odwołać się od razu do kompetentnych fachowców (to znaczy do nuklearnych balistyków Armii), dłubaliśmy po chałupniczemu w małej skali, stwarzając tym samym „drugiej stronie” szansę prześcignięcia nas – i śmiertelnego zaskoczenia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Głos Pana»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Głos Pana» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stanisław Lem - Podróż jedenasta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż ósma
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Ananke
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Patrol
Stanisław Lem
libcat.ru: книга без обложки
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Fiasko
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Planeta Eden
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Příběhy pilota Pirxe
Stanisław Lem
Отзывы о книге «Głos Pana»

Обсуждение, отзывы о книге «Głos Pana» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x