Stanisław Lem - Powrót z gwiazd

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem - Powrót z gwiazd» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1961, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Powrót z gwiazd: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Powrót z gwiazd»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bohater, kosmonauta Hal Bregg, uczestnik wyprawy badawczej do Fomalhaut, wraca na Ziemię po 10 latach spędzonych w przestrzeni kosmicznej wg czasu pokładowego. Z powodu zjawiska dylatacji czasu na Ziemi upłynęło 127 lat — po tym czasie na rodzimej planecie zmieniło się wszystko. Nie tylko w sferze techniki, ale przede wszystkim, obyczajowości. Zabiegiem, który miał w założeniu wyeliminować stosowanie przemocy w stosunkach międzyludzkich, ale wpłynął na całą aktywność ludzi, jest betryzacja. Uczestnicy wyprawy badawczej, w której brał udział Hal, są jedynymi osobami na planecie niepoddanymi temu zabiegowi. Konfrontacja zniewieściałego społeczeństwa przyszłości i pierwotnego w swych instynktach, bohatera, to główna oś fabularna powieści.

Powrót z gwiazd — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Powrót z gwiazd», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Serean to był bodajże trzeci poziom. I znowu zaskoczył mnie widok miasta: zamiast do podziemi, wyszedłszy z tunelu dostałem się na ulicę pod niebem, w pełnym słońcu, pośrodku placu rosły wielkie pinie, w dali niebieszczały pasiaste igłowce, a po przeciwnej stronie, za małym basenem, w którym chlapały się dzieci, jeżdżąc po wodzie kolorowymi rowerkami, stał, przecięty pasami palmowej zieleni, biały wiełopiętrowiec, z przedziwnym, błyszczącym jak szkło kołpakiem na szczycie. śałowałem, że nie mam kogo spytać o wyjaśnienie zagadki, kiedy nagle przypomniałem sobie — a raczej przypomniał mi o tym żołądek — że jestem przecież bez śniadania, bo całkiem zapomniałem, że miałem je dostać do pokoju, w hotelu, i wyszedłem nie doczekawszy się go. Może robotowi z recepcji coś się pomyliło.

Więc do infora; nie robiłem teraz nic, nie dowiedziawszy się wprzód należycie, co i jak, zresztą infor potrafił także zamówić glider, ale o to nie ważyłem się jeszcze prosić, bo nie wiedziałem, jak się do niego wsiada, no i co robić potem; miałem jednak teas.

W restauracji, ledwo rzuciwszy okiem na kartę, przekonałem się, że to dla mnie zupełna chińszczyzna, i twardo poleciłem przynieść sobie śniadanie: normalne śniadanie.

— Ozot, kress czy herma? Gdyby kelner był człowiekiem, powiedziałbym, żeby przyniósł to, co sam woli, ale to był robot. Było mu wszystko jedno.

— A kawy nie ma?… — spytałem z niepokojeni,

— Jest. Kress, ozot czy herma?

— Kawa i, tego… no, to, co najlepiej pasuje do kawy, ten, e…

— Ozot — powiedział i odszedł. Udało się.

Miał to chyba wszystko przygotowane, bo natychmiast wrócił z tacą tak zastawioną, że gotów byłem podejrzewać jakiś podstęp czy kawał. Ale jej widok uzmysłowił mi na dobre, że poza bonsem, który zjadłem wczoraj, i kubkiem osławionego brytu nic nie miałem w ustach od przybycia.

Jedyna rzecz podobna do czegokolwiek to była kawa, przypominająca dobrze przegotowaną smołę. Śmietanka była w drobniutkie, niebieskie kropki i na pewno nie pochodziła od krowy. śałowałem, że nie mogę podpatrzyć kogoś, kto umie to wszystko jeść, ale pora śniadania już chyba minęła, byłem bowiem sam. Talerzyki, sierpowatego kształtu, z dymiącą masą, z której wystawały jakby końce zapałek, w środku niby upieczone jabłko; naturalnie ani jabłko, ani zapałki, a to znów, co wziąłem za płatki owsiane, zaczęło, tknięte łyżeczką, rosnąć. Zjadłem wszystko, byłem, jak się okazało, niesamowicie głodny, tak że nostalgia za pieczywem (którego nie było ani śladu) przyszła dopiero później, pod postacią refleksji, kiedy robot pojawił się i czekał w pewnym oddaleniu.

— Ile płacę? — spytałem go.

— Dziękuję, nic — powiedział. Był podobny do sprzętu raczej aniżeli do kukły. Miał jedno, kryształowe, okrągłe oko. Coś poruszało się w głębi, ale nie zdobyłem się na to, żeby mu zaglądać do brzucha. Nawet napiwku nie było komu dać. Nie wiedziałem, czy — mnie zrozumie, jeśli spytam go o gazetę. Może już ich nie było. Poszedłem więc na zakupy. Ale najpierw natrafiłem na Biuro Podróży — to było jak olśnienie. Wszedłem do środka.

W wielkiej sali, srebrnej ze szmaragdowymi konsolami (zaczynałem już mieć dosyć tych kolorów), było prawie pusto. Matowe szyby, olbrzymie barwne zdjęcie kanionu Colorado, krateru Archimedesa, urwisk Dejmosa, Palm Beach, Florydy — było to tak zrobione, że patrząc widziało się głębię, a nawet morskie fale poruszały się, jakby to nie były fotografie, lecz okna otwarte na rzeczywistą przestrzeń. Podszedłem do okienka z napisem ZIEMIA.

Siedział tam oczywiście robot. Tym razem był złoty. A raczej oprószony złotem.

— Czym możemy panu służyć? — spytał. Głos miał głęboki. Zamknąwszy oczy przysiągłbym, że przemawia tęgi, ciemnowłosy mężczyzna.

— Zależy mi na czymś prymitywnym — powiedziałem. — Wróciłem właśnie z długiej podróży — bardzo długiej. Nie chcę nadmiernego komfortu. Chcę mieć spokój, wodę, drzewa, mogą być góry. śeby było prymitywnie i staroświecko. Jak przed stu laty. Macie coś takiego?

—.— Jeżeli pan sobie tego życzy, musimy mieć. Góry Skaliste, Fort Plumm. Majorka.

Antyle.

— Bliżej — powiedziałem. — Tak… w promieniu tysiąca kilometrów. Co?

— Klavestra.

— Gdzie to jest?

Zauważyłem już, że z robotami rozmawia mi się doskonale, ponieważ absolutnie niczemu się nie dziwiły. Nie mogły. To było bardzo rozsądnie pomyślane.

— Stara osada górnicza w pobliżu Pacyfiku. Kopalnie nie używane od czterystu niemal lat.

Ciekawe wycieczki chodnikami pod ziemią. Dogodne połączenia ulderami i gliderami. Domy wypoczynkowe z opieką lekarską, wille do wynajmowania, z ogrodami, baseny kąpielowe, stabilizacja klimatyczna, miejscowy ośrodek naszego biura organizuje wszelkiego rodzaju rozrywki, wycieczki, gry, spotkania towarzyskie. Na miejscu — real, mut i stereon. — Tak, to mogłoby być coś dla mnie — powiedziałem. Willa z ogrodem. I żeby była woda. Basen, co?

— Naturalnie, proszę pana. Basen z trampolinami, są też tam sztuczne jeziora, z podwodnymi grotami, wspaniale zaopatrzony ośrodek dla płetwonurków, podwodne przedstawienia…

— Mniejsza o te przedstawienia. Co to kosztuje?

— Sto dwadzieścia itów na miesiąc. Ale jeżeli wspólnie, z kimś jeszcze, tylko czterdzieści.

— Wspólnie?

— Wille są bardzo przestronne, proszę pana. Od dwunastu do osiemnastu pomieszczeń — automatyczna obsługa, kuchnia na miejscu, miejscowa lub egzotyczna, do wyboru…

— Tak. Może rzeczywiście… dobrze. Nazywam się Bregg. Biorę to. Jak się nazywa ta miejscowość? Klavestra? Czy płacę teraz?

— Jak pan sobie życzy. Podałem mu kalster.

Okazało się, o czym nie wiedziałem, że tylko ja mogę go uruchomić, ale on naturalnie i tą moją niewiedzą wcale się nie zdziwił. Zaczynałem coraz bardziej lubić roboty. Pokazał mi, jak mam to zrobić, aby ze środka wypadł tylko jeden szton z wybitą na nim właściwą cyfrą. O tyle samo zmniejszy się cyfra w okienkach na górze, wskazująca stan konta.

— Kiedy mogę tam pojechać?

— Kiedy pan sobie życzy. W każdej chwili.

— Ale, ale — z kim mam dzielić tę willę?

— Państwo Marger. On i ona.

— Czy wolno wiedzieć, co to za jedni?

— Mogę panu powiedzieć tylko, że to jest młode małżeństwo.

— Hm, A nie będę im przeszkadzał?

— Nie, skoro połowa willi jest do wynajęcia. Całe piętro będzie należeć wyłącznie do pana.

— Dobrze. Jak ja się tam dostanę?

— Najlepiej ulderem.

— Jak to zrobić?

— Podstawię panu ulder na dzień i godzinę, które pan wyznaczy.

— Zatelefonuję z mojego hotelu. Można?

— Proszę bardzo. Opłata będzie się liczyć od chwili, w której wejdzie pan do willi.

Kiedy wyszedłem, już rysował mi się mgliście plan. Nakupię książek i trochę sportowych różności. Najważniejsze jednak książki. Trzeba zaabonować też jakieś specjalistyczne pisma.

Socjologia, fizyka. Na pewno masę rzeczy zrobili przez te przeszło sto lat Prawda, muszę kupić jakieś ubrania.

Ale znów weszło mi coś w paradę. Za rogiem, nie wierząc własnym oczom, zobaczyłem auto. Prawdziwe auto. Może nie całkiem takie, jakie pamiętałem — karoseria była wymodelowana z samych ostrych kątów. Był to jednak autentyczny samochód, z pneumatykami, drzwiami, kierownicą — za nim stały inne. Za wielką szybą; na niej, wielkimi literami: ANTYKWARIAT. Wszedłem do środka. Właściciel — czy też sprzedawca — był człowiekiem. Szkoda — pomyślałem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Powrót z gwiazd»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Powrót z gwiazd» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stanisław Lem - Podróż dwudziesta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż dwunasta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż jedenasta
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Podróż ósma
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Ananke
Stanisław Lem
libcat.ru: книга без обложки
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Fiasko
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Planeta Eden
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Příběhy pilota Pirxe
Stanisław Lem
Отзывы о книге «Powrót z gwiazd»

Обсуждение, отзывы о книге «Powrót z gwiazd» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x