Orson Card - Dzieci Umysłu

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Dzieci Umysłu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzieci Umysłu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzieci Umysłu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ostatni tom sagi o Enderze. Sojusznicy Endera wyruszają na spotkanie lusitańskiej flotylli sposobiącej się do zniszczenia planety zamieszkanej przez trzy rasy istot rozumnych. Czy uda im się nie dopuścić do masakry? Jaką rolę odegra Ender? Odpowiedzi na te pytania są bardziej zaskakujące niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

Dzieci Umysłu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzieci Umysłu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Aktorzy przestali paplać. Wang-mu spostrzegła, że dramat się skończył, dopiero gdy zabrzmiał głos z holowizora.

— Czy życzysz sobie obejrzeć kolejny nagrany program, czy może wolisz się połączyć z bieżącym przekazem?

Przez chwilę zdawało jej się, że głos należy do Jane. Potem uświadomiła sobie, że to po prostu menu odtwarzacza.

— Masz wiadomości? — spytała.

— Lokalne, regionalne, planetarne czy międzyplanetarne?

— spytała maszyna.

— Zacznij od lokalnych — zdecydowała Wang-mu. Przybyła tu niedawno, warto więc zaznajomić się z okolicą.

Peter wyszedł z łazienki czysty i ubrany w jeden ze stylowych miejscowych kostiumów, jakie dostarczyła Jane. Wang-mu z zaciekawieniem oglądała proces kilkorga ludzi oskarżonych o łowienie ryb w okresie ochronnym, w zimnym i bogatym akwenie o kilkaset kilometrów od miasta, w którym się znaleźli. Jak ono się nazywa? Aha, Nagoya. Ponieważ we wszystkich fałszowanych rejestrach Jane zapisała, że to ich miasto rodzinne, oczywiście tutaj dowiózł ich śmigacz.

— Wszystkie światy są takie same — stwierdziła Wang-mu. — Ludzie chcą jeść ryby, a niektórzy chcą złowić więcej, niż ocean jest w stanie dostarczyć.

— Co złego się stanie, jeśli będę łowił o dzień dłużej albo o tonę więcej? — zapytał Peter.

— Przecież gdyby każdy tak robił… — Urwała. — Rozumiem. Ironicznie naśladujesz tłumaczenia tych złoczyńców.

— Czy jestem już czysty i śliczny? — Peter zakręcił się, by zademonstrować swoje luźne, ale w jakiś sposób podkreślające sylwetkę ubranie.

— Kolory są krzykliwe — uznała Wang-mu. — Wyglądasz, jakbyś wrzeszczał.

— Nie, nie — sprzeciwił się. — Chodzi o to, żeby wrzeszczeli ludzie, którzy mnie zobaczą.

— Ach! Ach! — krzyknęła Wang-mu.

— Jane twierdzi, że to ubiór konserwatywny jak na człowieka w moim wieku i wykonującego mój oficjalny zawód. Mieszkańcy Nagoi znani są z tego, że noszą się jak pawie.

— A kobiety?

— Cały czas chodzą z odsłoniętymi piersiami. Wstrząsający widok.

— To nieprawda! Po drodze nie widziałam ani jednej półnagiej kobiety i… — Urwała znowu i spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi. — Naprawdę chcesz mnie przekonać, że każdym słowem kłamiesz?

— Pomyślałem sobie, że warto spróbować.

— Nie bądź śmieszny. Ja nie mam piersi.

— Masz małe — stwierdził Peter. — Z pewnością potrafisz dostrzec różnicę.

— Nie życzę sobie rozmawiać o moim ciele z człowiekiem, który ma na sobie źle rozplanowany i zapuszczony klomb z kwiatami.

— Kobiety są tutaj poważne. To tragiczny, ale istotny fakt. Godność i takie rzeczy. Tak samo starcy. Tylko chłopcy i młodzi mężczyźni na łowach mogą się stroić w takie piórka jak ja. Myślę, że jaskrawe kolory mają ostrzegać kobiety: po tym chłopcu nie spodziewaj się niczego poważnego. Zostań dla zabawy albo nie ma sprawy. Coś w tym rodzaju. Podejrzewam, że Jane specjalnie wybrała dla nas to miasto, żeby mnie zmusić do noszenia czegoś takiego.

— Jestem głodna. Jestem zmęczona — oznajmiła Wang-mu.

— A co bardziej? — zapytał Peter.

— Głodna.

— Jedz. Są winogrona.

— Których nie umyłeś. Przypuszczam, że to wynik twojego pragnienia śmierci.

— Na Boskim Wietrze insekty znają swoje miejsce i nie ruszają się z niego. Żadnych pestycydów. Jane mi powiedziała.

— Na Drodze też nie mieliśmy pestycydów, ale myliśmy owoce, żeby spłukać bakterie i inne jednokomórkowe organizmy. Dyzenteria mogłaby nas tu przytrzymać.

— Ale toaleta jest tak ładna, że szkoda by było z niej nie korzystać.

Choć rzucił to żartobliwie, Wang-mu dostrzegła, że trochę go zaniepokoiła uwaga o dyzenterii.

— Zjedzmy na mieście — zaproponowała. — Jane przygotowała dla nas pieniądze, prawda?

Peter przez chwilę nasłuchiwał wyjaśnień z klejnotu.

— Tak. Musimy tylko powiedzieć właścicielowi restauracji, że zgubiliśmy identyfikatory. Pozwoli nam sięgnąć do kont przez odcisk kciuka. Jane twierdzi, że w razie potrzeby możemy być bardzo bogaci, powinniśmy się jednak zachowywać jak ludzie o skromnych środkach, którzy od czasu do czasu chcą coś uczcić. A więc, co uczcimy?

— Twoją kąpiel.

— Ty ją świętuj. Ja będę świętował nasze szczęśliwe wyjście z lasu, gdzie się zgubiliśmy.

Wkrótce znaleźli się na zatłoczonej ulicy. Było tu niewiele samochodów, setki rowerów i tysiące ludzi na samobieżnych chodnikach i poza nimi. Wang-mu niechętnie patrzyła na te obce maszyny i nalegała, by iść pieszo po twardej ziemi. To oznaczało, że muszą wybrać restaurację w pobliżu. Budynki w okolicy były dość stare, ale nie zaniedbane — dzielnica może niezbyt modna, lecz mająca swoją dumę. Budowle prezentowały styl radykalnie otwarty: łuki, dziedzińce, kolumny i zadaszenia, ale niewiele ścian i żadnych szyb.

— Muszą tu mieć idealną pogodę — zauważyła Wang-mu.

— Klimat tropikalny, choć na wybrzeżu czuje się wpływ zimnego prądu. Każdego popołudnia przez mniej więcej godzinę pada deszcz… przynajmniej przez większą część roku. Ale rzadko panuje upał i nigdy nie jest zimno.

— Mam wrażenie, że wszystko tu dzieje się na dworze.

— To oszustwo — stwierdził Peter. — Zauważyłaś chyba, że w naszym mieszkaniu są okna z szybami i klimatyzacja. Ale okna wychodzą na ogród na tyłach, a poza tym są umieszczone we wnękach, więc z dołu nie widać szkła. Bardzo sprytne. Sztucznie stworzony naturalny wygląd. Hipokryzja i fałsz… typowy ludzki standard.

— Podoba mi się ten styl — oświadczyła Wang-mu. — Lubię Nagoyę.

— Szkoda, że nie zostaniemy tu długo. Zanim zdążyła spytać, dokąd idą i po co, Peter wciągnął ją na dziedziniec zatłoczonej restauracji.

— Tutaj gotują ryby — wyjaśnił. — Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.

— Chcesz powiedzieć, że gdzie indziej podają je na surowo? — Wang-mu roześmiała się. I natychmiast zrozumiała, że Peter nie żartował. Surowe ryby!

— Japończycy są z tego znani. A w Nagoi to niemal religia. Zauważ: w całej restauracji ani jednej japońskiej twarzy. Nie zniżyliby się do jedzenia ryby zepsutej wysoką temperaturą. To tradycja. W ich kulturze tak mało pozostało ściśle japońskich obyczajów, że bardzo dbają o te nieliczne ślady.

Wang-mu skinęła głową. Doskonale rozumiała, w jaki sposób — jedynie dla zachowania tożsamości narodowej — kultura może podtrzymywać dawno już martwe obyczaje. Była też wdzięczna losowi, że znalazła się w miejscu, gdzie takie obyczaje są dość powierzchowne, nie wypaczają ani nie niszczą życia ludzi, tak jak na Drodze.

Jedzenie podano im szybko — ryba gotuje się błyskawicznie — a kiedy jedli, Peter kilkakrotnie zmienił pozycję na macie.

— Ten lokal mógłby naruszyć tradycję jeszcze trochę i wstawić krzesła — powiedział.

— Dlaczego Europejczycy tak nienawidzą ziemi, że zawsze muszą wynosić się nad nią? — zapytała Wang-mu.

— Sama sobie odpowiedziałaś — odparł zimno Peter. — Zaczęłaś od założenia, że nienawidzimy ziemi. Mówisz niczym jakaś prymitywna kobieta wierząca w magię.

Wang-mu zarumieniła się i umilkła.

— Oszczędź mi tej demonstracji bierności kobiety Wschodu. Czy biernej manipulacji poprzez wywołanie winy. „Nauczono mnie być posłuszną, a ty zachowujesz się jak okrutny władca bez serca”. Wiem, jestem wredny, ale nie mam zamiaru się zmieniać tylko dlatego, że wyglądasz na załamaną.

— Mógłbyś się zmienić, bo nie chcesz dłużej być wredny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzieci Umysłu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzieci Umysłu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dzieci Umysłu»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzieci Umysłu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x