Stephen Baxter - Antylód

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen Baxter - Antylód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Zysk i s-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Antylód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Antylód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

S. Baxter z talentem dorównującym najznakomitszym przebłyskom geniuszu J. Verne’a opisuje świat, w którym wielkie mosty spinają Kontynent z Wielką Brytanią, błyszczące jednotorowe koleje przewożą błyskawicznie pasażerów na olbrzymie odległości, a przerażony świat wstrzymuje oddech w przededniu wojny prowadzonej za pomocą substancji o niebywałych właściwościach — antylodu. Autor przechodzi od odległej przyszłości, opisywanej w poprzednich dziełach, do niedawnej przeszłości, nie tracąc nic ze swej pomysłowości i błyskotliwości. Umiejętnie portretuje świat dyplomatycznych zabiegów, romantycznej miłości i gorącej publicznej debaty nad konsekwencjami ludzkiego panowania nad siłami natury.

Antylód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Antylód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Skinął głową. Oczy błyszczały mu jak diamenty.

— Ale, sir Josiah, tu jest Anglia, nie Prusy — kontynuowałem. — Przecież nie musi się pan obawiać, iż rząd brytyjski kolejny raz zażąda wykorzystania antylodu do takich celów…

— Myślę, że twoi Prusacy zakończyli oglądanie wystawy — przerwał mi. — Być może winieneś do nich powrócić.

W istocie, Bismarck i jego towarzysze monarszym krokiem odsunęli się od rzędu fotografii. Szukając tematu, którym mógłbym zamknąć rozmowę z Travellerem, bąknąłem:

— Co za intrygująca prezentacja.

Prawdę mówiąc, była zupełnie nieczytelna. Przedstawiała lśniące fragmenty jakiejś zakrzywionej płaszczyzny na czarnym tle. Traveller kolejny raz pochylił się ku mnie.

— W rzeczy samej, intrygująca. Wiesz, co przestawia?

Przyznałem się do całkowitej ignorancji w tym względzie.

— Ziemię oglądaną z wysokości pięciuset mil — szepnął Traveller.

Rozdziawiłem usta w zdumieniu, gotów zasypać Travellera pytaniami, ale już odwrócił się ode mnie i mogłem tylko odprowadzić wzrokiem jego sztywno wyprostowane plecy, niknące w tłumie.

Prusacy sformowali dumny szereg przed eksponatami przysłanymi przez ich ojczyznę, a fotograf ukrył się już pod płachtą czarnego aksamitu. Bismarck przyzwał mnie skinieniem ręki.

— A więc, herr Edward Vicars, jakie wrażenie sprawia na panu to, co Niemcy mają do zaoferowania światu?

— Sir, wasze eksponaty świadczą o wysokim kunszcie waszych rzemieślników — odparłem niezdarnie.

Skłonił głowę i westchnął żartobliwie.

— My, biedni Niemcy, nie mamy waszego antylodu do zabawy, tak więc musimy zadowolić się lepszymi silnikami, lepszymi rzemieślnikami i lepszymi technologami. Co, herr Vicars?

Bezradny, spiekłem raka i szukałem repliki na tę dobroduszną drwinę, lecz nagle adiutant dotknął ramienia Bismarcka. Kanclerz z uwagą wysłuchał meldunku. Kiedy się w końcu wyprostował, w jego oczach lśnił stalowy błysk.

— Pan wybaczy — rzekł.

Klasnął dwa razy w dłonie i pruski szereg złamał szyk. Wielce zirytowany fotograf wychynął spod płachty.

Prusacy ustawili się równiutkimi dwójkami jak na placu koszarowym i zaaferowani ruszyli ku wyjściu. Mój tymczasowy przełożony, niejaki Roderick McAlłister, pośpieszył za nimi. Złapałem go za rękaw.

— McAlłister, co się dzieje?

— Obawiam się, że koniec zabawy, Vicars. Prusacy skrócili wizytę. Muszę im zaaranżować powrót…

— A co ze mną? Co mam robić?

— Zmieniam cię! — krzyknął przez ramię. — Masz urlop…! — Po czym znikł. Prusacy torowali sobie prostą ścieżkę w tłumie zaskoczonych dygnitarzy, a biedny Roderick popędził za nimi jak pudełek.

— To dopiero stanowczy faceci, nieprawdaż?

Podrapałem się po głowie.

— Kto by się spodziewał, że sprawy przybiorą taki obrót, Holden. Wie pan, co się wydarzyło?

Spojrzał na mnie z zaskoczeniem i wygładził nastroszoną czuprynę.

— Nie dopuszczają was, dyplomatów, do informacji, co? Wystawa aż huczy od wieści.

— Jakich wieści?

— Francja wypowiedziała wojnę.

— No, niech mnie… Pod jakim pretekstem?

Machinalnie bawił się łańcuszkiem zegarka.

— Rzecz jasna, poszło o ten przeklęty telegram. Oczywiście, specjalnie wybrali ten moment. Cholerni Francuzi musieli ruszyć na wojnę dokładnie w dniu otwarcia naszej wystawy. Wyjdą ze skóry, byle tylko ściągnąć na siebie uwagę świata. — Popatrzył na mnie z zastanowieniem. — Ale nie ma tego złego… Vicars, wygląda na to, że ni stąd, ni zowąd dostał pan urlop. Zdaje mi się, że wciąż można by się wkręcić na prezentację „Alberta”. Może to pana interesuje, bo ja tam jadę…

Byłem tak oszołomiony, że początkowo pokręciłem przecząco głową.

— Urlop czy nie, chyba powinienem zgłosić się do pracy…

Ale przypomniałem sobie Françoise.

Klepnąłem Holdena w plecy.

— Jak się dobrze zastanowić, Holden, to naprawdę byczy pomysł. Pozwoli pan, że zaproszę go na herbatę i omówimy ten pomysł?

Ruszyliśmy przez tłum zwiedzających, rozprawiający z ożywieniem o bliskiej wojnie.

Rozdział 2

Podróż przez kanał La Manche

„Książę Albert” miał jeszcze trzy tygodnie do zaprezentowania się szerokiej publiczności, więc Holden i ja postanowiliśmy zaczekać przed podróżą do Ostendy. Zbijaliśmy bąki w okolicach mojej kwatery w Bayswater i w samej miejscowości. Kiedy włóczyliśmy się po kawiarniach, restauracjach i music-hallach, nagle kompania moich przyjaciół wydała mi się pusta i niewiele warta; wielokrotnie przyłapałem się na tym, że topię smętny wzrok w szklaneczce whisky z wodą, zakotwiczony w kącie klubowej kanapy i obserwując moich rozweselonych kumpli, robiących z siebie idiotów — podczas gdy sam rozważałem, jak wytworna Françoise potraktowałaby podobne wygłupy.

Wróciłem na wystawę, ale nie spotkałem uroczej rozmówczyni. I chociaż przeglądałem kolumny wydarzeń towarzyskich od deski do deski, o niej nie było ani słowa.

Tak oto dałem się głupio usidlić uczuciu po przelotnym spotkaniu…

Ale miałem dwadzieścia trzy lata i chociaż w tym okresie cielęctwa zaiste zachowywałem się jeszcze jak cielę, to przecież nie mogłem mieć o to do siebie pretensji. Każdy wiek ma swoje prawa!

W końcu pierwszego sierpnia spakowałem mój skromny sakwojaż i udałem się na Międzynarodowy Dworzec Dover. Mgła nadal czaiła się w zakątkach doków, gdy przecierając oczy zapuchnięte z niewyspania, wynurzyłem się przy Waterloo, na dworcu kolei napowietrznej — lecz oczekujący mnie korpulentny George Holden tryskał energią. Uścisnął mi dłoń i zaoferował powitalny łyk koniaczku ze srebrnej manierki. Wzbraniałem się początkowo, lecz pokusa ognistego trunku okazała się nieodparta, a jego czary szybko dały o sobie znać.

Nasz pociąg połyskiwał na wysokiej szynie niczym ryba wykuta w drewnie i mosiądzu, której żywiołem nie jest woda, lecz powietrze, i kiedy podnosiłem wzrok, wydawało mi się, że przyszłość zwiastuje mi przygodę, ekscytację i — może — romans.

…Ale wpierw czekało nas opóźnienie.

Słońce wisiało na niebie, białe i gorące. Holden i ja piliśmy niezliczone filiżanki herbaty i skubaliśmy kandyzowaną skórkę pomarańczy. Wypity wczesnym rankiem koniak nie dawał spokoju mojemu żołądkowi, gdy włóczyliśmy się po stacji.

Tymczasem ośrodkiem niepokoju pracowników kolei był jeden z pylonów wyrastający z asfaltowego peronu i podtrzymujący napowietrzną szynę, biegnącą sto stóp nad naszymi głowami. Tenże pylon odgrodzono długą, usmarowaną liną, podczas gdy funkcjonariusze ochrony kolei sprawdzali każdy cal konstrukcji. Nieszczęśni strażnicy, spoceni w grubych serżowych mundurach, sprawiali komiczne wrażenie, gdy łazili po chwiejnych drabinach. Jeden z nich stuknął łbem o poprzeczne wzmocnienie i jego hełm sfrunął na asfaltowe podłoże, do wtóru wiwatów gapiów. Funkcjonariusz potarł łysiejącą głowę i zamruczał coś niesłychanie nieparlamentarnego.

Tęgi starszawy konstabl trzymał straż przy kordonie. Twarz miał okrytą potem, a gdy przemówił, usłyszeliśmy szorstki akcent, właściwy bukolicznym zakątkom hrabstwa Kent.

— Widzi się, że podłożono urządzenie wybuchowe — odparł na nasze pytania.

— Macie na myśli bombę? — spytałem z niewiarą. — Ale przecież bomba nawet średnich rozmiarów zniszczyłaby szynę. Dziesiątki… setki ludzi poniosłyby śmierć!

Mundurowy spojrzał na mnie z milczącą powagą.

— Kto targnąłby się na taki czyn?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Antylód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Antylód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - The Martian in the Wood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Project Hades
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Evolution
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Bronze Summer
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Iron Winter
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Les vaisseaux du temps
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Antihielo
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Moonseed
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Exultant
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Coalescent
Stephen Baxter
libcat.ru: книга без обложки
Stephen Baxter
Отзывы о книге «Antylód»

Обсуждение, отзывы о книге «Antylód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x