Ursula Le Guin - Wydziedziczeni

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursula Le Guin - Wydziedziczeni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Phantom Press International, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wydziedziczeni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wydziedziczeni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mieszkaniec planety Anarres, fizyk imieniem Szevek, nigdy nie potrafi zrezygnować z prawa do odrębności, do osobistej wolności, dlatego czuł się nieszczęśliwy będąc członkiem społeczeństwa ludzi całkowicie równych. Idealnym wyjściem w tej sytuacji wydaje się emigracja na sąsiednią, wrogą planetę Urras. Szevek otrzymuje zaproszenie i opuszcza ojczyznę, lecz już na pokładzie statku kosmicznego zdobywa pewne niepokojące informacje o Urras. Statek niebawem wyląduje…
Powieść otrzymała nagrodę Nebulę w 1974 i Hugo w 1975.

Wydziedziczeni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wydziedziczeni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tam, skąd pan przybywa, nie moglibyście się porwać na rzecz o takiej skali, prawda? — zapytał z uśmiechem inżynier.

— Statki kosmiczne? Nasza flota kosmiczna składa się ze statków, na których przybyli z Urras osadnicy — zbudowanych tu, na Urras — blisko dwa wieki temu. Nawet budowa statku do przewozu zboża przez morze — barki — wymaga roku przygotowań i stanowi wielkie obciążenie dla naszej gospodarki.

Oegeo kiwnął głową.

— No cóż, istotnie, posiadamy odpowiednie środki. Za to pan jest tym, który może sprawić, że będziemy musieli zezłomować to wszystko — wyrzucić na śmietnik.

— Wyrzucić? Co masz na myśli?

— Prędkość nadświetlną — wyjaśnił Oegeo. — Przeskok. Dawna fizyka utrzymywała, że to niemożliwe. Terranie twierdzą, że to niemożliwe. Ale Hainowie, którzy przecież wynaleźli napęd, którego obecnie używamy, mówią, że to jest możliwe; nie wiedzą tylko, jak się do tego zabrać, bo dopiero uczą się od nas fizyki czasu.

Jeśli ktokolwiek na znanym nam świecie potrafi tego przełomu dokonać, tym kimś jest oczywiście pan, doktorze Szevek.

Szevek spojrzał na niego z rezerwą; spojrzenie jego jasnych oczu było twarde i czyste.

— Jestem teoretykiem, Oegeo. Nie konstruktorem.

— Jeśli dostarczy nam pan teoretycznych podstaw, scalenia w ogólnej teorii pola czasu, my skonstruujemy statki. I dotrzemy na Terrę, Hain albo do innej galaktyki w tej samej chwili, w której opuścimy Urras! Ta balia — spojrzał w głąb hangaru na skąpany w ulewie fioletowych i pomarańczowych promieni kolosalny szkielet statku kosmicznego — będzie wówczas równie przestarzała jak wóz zaprzężony w woły.

— Snujecie marzenia tak samo, jak budujecie: z rozmachem — stwierdził Szevek, powściągliwy nadal i pełen niechęci. Oegeo i inni chcieli mu jeszcze niejedno pokazać i niejedno z nim przedyskutować, lecz on oświadczył wkrótce z prostotą, która wykluczała wszelką ironiczną intencję: — Uważam, że będzie lepiej, jeśli oddacie mnie już pod skrzydła moich opiekunów.

Uczynili tak; pożegnali się ze wzajemną sympatią. Szevek wsiadł do samochodu — i zaraz z niego wysiadł.

— Byłbym zapomniał — powiedział. — Czy mamy dość czasu, bym mógł obejrzeć jeszcze coś w Drio?

— W Drio nie ma już nic do oglądania — odrzekł Pae, jak zwykle uprzejmy, starając się usilnie ukryć irytację, którą w nim wzbudziła trwająca pięć godzin eskapada Szeveka z inżynierami.

— Chciałbym zobaczyć twierdzę.

— Jaką twierdzę, sir?

— Stary zamek z epoki królów. Wykorzystywany w późniejszych czasach jako więzienie.

— Został z pewnością zburzony. Fundacja całkowicie odmieniła to miasto.

Kiedy ulokowali się już w samochodzie i szofer zamykał drzwi, Chifoilisk (następny najprawdopodobniej powód złego humoru Pae) zapytał:

— Czemu chce pan obejrzeć jeszcze jeden zamek, Szevek? Sądziłem, że już się pan napatrzył na stare ruiny.

— W twierdzy w Drio Odo spędziła dziewięć lat — wyjaśnił Szevek. Twarz miał zastygłą, jak zresztą przez cały czas od rozmowy z Oegeo. — Po powstaniu w 747. Napisała tam Listy z więzienia i Analogię.

— Obawiam się, że twierdza została zburzona — rzekł z ubolewaniem Pae. — Drio sypało się już, więc Fundacja zrównała po prostu miasto z ziemią i wybudowała nowe.

Szevek kiwnął głową. Gdy jednak, jadąc szosą wzdłuż rzeki w stronę bocznej drogi do Ieu Eun, mijali strome urwisko nad zakolem Seisse, dostrzegł stojącą na tej wysokiej pochyłości budowlę — posępną ruinę o potrzaskanych wieżach z czarnego kamienia.

Trudno było o większy kontrast z zachwycającymi, beztroskimi gmachami Fundacji Badań Kosmicznych, owymi jasnymi kopułami, fabrykami, zadbanymi trawnikami i alejkami. Nic nie mogło upodobnić ich bardziej do wycinanek z kolorowego papieru.

— A to, jak przypuszczam, jest twierdza — zauważył Chifoilisk, z typowym dla siebie zadowoleniem wtykając swoją nietaktowną uwagę tam, gdzie najmniej była pożądana.

— To już ruina — ocenił Pae. — Z pewnością opustoszała.

— Chciałby się pan zatrzymać, Szevek, i rzucić na nią okiem? — zapytał Chifoilisk, gotów zapukać w oddzielającą ich od szofera szybę.

— Nie — odparł Szevek.

Zobaczył już, co chciał ujrzeć. Twierdza w Drio stała nadal. Nie potrzebował wchodzić do środka i przebiegać zrujnowanych komnat w poszukiwaniu celi, w której Odo przebywała dziewięć lat.

Wiedział, jak wygląda więzienna cela.

Spojrzał w górę — twarz miał wciąż zastygłą — na mroczne, masywne mury, zawisłe teraz niemal wprost nad ich autem. Stoję tu od zamierzchłych czasów — zdawała się mówić twierdza — i będę dalej stała.

Po obiedzie, który zjadł w jadalni starszych wykładowców, wrócił do swojego mieszkania i usiadł w samotności przy wygaszonym kominku. W A-Io panowało lato, zbliżał się najdłuższy dzień w roku, toteż — choć minęła już ósma — nie było jeszcze ciemno. Niebo za arkadowymi oknami wciąż lśniło odcieniem swej dziennej barwy — czystym, delikatnym błękitem. Ciepłe powietrze przynosiło zapach skoszonej trawy i mokrej po deszczu ziemi. W kaplicy po drugiej stronie lasku paliło się światło; lekkie podmuchy wiatru przywiewały stamtąd cichą muzykę. Nie ptasi świergot, ale muzykę stworzoną przez człowieka. Wsłuchał się w nią. Ktoś ćwiczył Harmonie Numeryczne na kaplicowych organach. Szevekowi były one znajome w nie mniejszym stopniu niż każdemu Urrasyjczykowi. Odo — odnawiając stosunki między ludźmi — nie próbowała odnawiać podstawowych stosunków muzycznych. Zawsze szanowała to, co konieczne. Osadnicy na Anarres odrzucili prawa ludzkie, ale prawa harmonii zabrali ze sobą.

Przestronny, cichy pokój tonął w cieniu i ukojeniu zmierzchu.

Szevek patrzył na doskonałe podwójne łuki okien, połyskujące blado połacie parkietowej posadzki, na solidne, mroczne krzywizny kamiennego kominka, na wykładane boazerią ściany o wybornych proporcjach. To był piękny i przyjazny człowiekowi pokój.

Wiekowe pomieszczenie. Dom Starszych Wykładowców, jak mu powiedziano, został zbudowany w roku 540, czterysta lat temu, dwieście trzydzieści lat przed Osiedleniem na Anarres. W tym pokoju — jeszcze do narodzin Odo — mieszkały, pracowały, prowadziły rozmowy, rozmyślały, spały i marły całe pokolenia naukowców.

Harmonie Numeryczne od stuleci niosły się nad trawnikiem i przenikały przez ciemne listowie lasku. Jestem tu od dawien dawna — zdawał się mówić do Szeveka pokój. — A ty co tutaj robisz?

Nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie miał prawa do urody i dostatku tego świata, wzniesionego pracą, poświęceniem i wiarą swego ludu. Raj jest dla tych, którzy go budują. A on nie był stąd. Był mieszkańcem pogranicza, przedstawicielem szczepu, który odrzucił własną przeszłość i własną historię. Osadnicy na Anarres odwrócili się plecami do Starego Świata i jego dziejów i zwrócili się ku przyszłości. Równie jednak niechybnie jak przyszłość staje się przeszłością, tak przeszłość staje się przyszłością. Odrzucić nie znaczy zdobyć. Odonianie, którzy opuścili Urras, popełnili błąd — błędem była straceńcza odwaga, z jaką wyrzekli się własnej historii i odcięli sobie drogę powrotu. Podróżnik, który nie wraca tam, skąd wyruszył, ani nie śle z powrotem okrętów, by zaniosły do domu wieść o nim, nie jest podróżnikiem, ale poszukiwaczem przygód — i wygnańcami rodzą się jego synowie.

Pokochał Urras, lecz na co mu się zda owa tęskna miłość? Nie był stąd. Nie należał też do swego rodzinnego świata.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wydziedziczeni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wydziedziczeni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Ursula Le Guin - L'autre côté du rêve
Ursula Le Guin
libcat.ru: книга без обложки
Ursula Le Guin
libcat.ru: книга без обложки
Ursula Le Guin
libcat.ru: книга без обложки
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - The Wave in the Mind
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - Winterplanet
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - A praia mais longínqua
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - I venti di Earthsea
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - Deposedaţii
Ursula Le Guin
Отзывы о книге «Wydziedziczeni»

Обсуждение, отзывы о книге «Wydziedziczeni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x