Ursula Le Guin - Wydziedziczeni

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursula Le Guin - Wydziedziczeni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Phantom Press International, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wydziedziczeni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wydziedziczeni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mieszkaniec planety Anarres, fizyk imieniem Szevek, nigdy nie potrafi zrezygnować z prawa do odrębności, do osobistej wolności, dlatego czuł się nieszczęśliwy będąc członkiem społeczeństwa ludzi całkowicie równych. Idealnym wyjściem w tej sytuacji wydaje się emigracja na sąsiednią, wrogą planetę Urras. Szevek otrzymuje zaproszenie i opuszcza ojczyznę, lecz już na pokładzie statku kosmicznego zdobywa pewne niepokojące informacje o Urras. Statek niebawem wyląduje…
Powieść otrzymała nagrodę Nebulę w 1974 i Hugo w 1975.

Wydziedziczeni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wydziedziczeni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Liczba pojedyncza zaimka dzierżawczego jest w języku prawickim używana głównie dla celów emfatycznych; mowa potoczna jej unika. Małe dziecko może powiedzieć: „moja mama”, ale prędko uczy się mówić „mama”. Zamiast: „Podaj mi mój płaszcz” mówi się: „Podaj mi płaszcz”, i tak dalej; chcąc powiedzieć w języku prawickim: „to jest moje, a to twoje”, mówi się: „ja używam tego, a ty tego”. W stwierdzeniu Mitis: „Będziesz jego człowiekiem” zabrzmiał jakiś dziwny ton. Szevek wpatrywał się w nią bez wyrazu.

— Masz przed sobą zadanie — stwierdziła Mitis. Jej czarne oczy zabłysły, jakby zapłonęły gniewem. — Wykonaj je!

To powiedziawszy, wyszła, w laboratorium czekała na nią bowiem grupa studentów. Szevek spoglądał z zakłopotaniem na świstek papieru. Sądził, że Mitis poleca mu, by się pośpieszył i poprawił swoje równania. Znacznie później dopiero zrozumiał, co mu chciała powiedzieć.

Wieczorem w przeddzień jego wyjazdu do Abbenay koledzy wydali na jego cześć przyjęcie. Przyjęcia organizowane były często pod byle jakim pretekstem, Szeveka zdumiał jednak zapał, z jakim przygotowywano to właśnie; zastanawiał się, z jakiego powodu było ono aż tak wystawne. Nie ulegając wpływom innych, nie zdawał sobie sprawy, że on sam ma na drugich wpływ; nie miał pojęcia, że jest przez kolegów lubiany.

Musieli od wielu dni odkładać na tę okazję swoje dzienne racje.

Zgromadzili niewiarygodne góry jedzenia. Zamówienie na ciasto było tak ogromne, że stołówkowy kucharz popuścił wodze fantazji i wypiekł przysmaki dotąd nie widziane: aromatyczne wafle, posypane papryką koreczki z wędzonej ryby, słodkie, kapiące od tłuszczu pierniki. Były napoje owocowe, kandyzowane owoce znad Morza Kerańskiego, malutkie słone krewetki, stosy kruchych frytek z batatów. Nieprzebrany wybór potraw przyprawiał o zawrót głowy. Wszyscy wpadli w doskonały humor, kilka osób się pochorowało.

Były skecze i zabawy przygotowane zawczasu oraz improwizowane. Tirin przebrał się w łachmany, wyciągnięte z pojemnika na odpadki do recyrkulacji i snuł się wśród gości jako Ubogi Urrasyjczyk, Żebrak — jedno ze słów języka ajońskiego, które znali wszyscy z lekcji historii.

— Dajcie mi pieniądze — skamlał, podtykając im pod nosy trzęsącą się rękę. — Pieniądze! Pieniądze! Czemu nie dajecie mi pieniędzy? Nie macie? Kłamcy! Zasrani posiadacze! Paskarze! A to żarcie? Skąd je wzięliście, skoro nie macie pieniędzy — Następnie wystawił siebie na sprzedaż: — Kupta mnie, kupta mnie, za małą sumkę pieniędzy — napraszał się.

— Nie mówi się kupta, tylko kupcie — poprawiła go Rovab.

— Kupta, kupcie, co za różnica, spójrz, jakie śliczne ciałko; nie leci ci ślinka? — mruczał Tirin, kręcąc wąskimi biodrami i trzepocząc powiekami.

Ścięty na koniec publicznie przy pomocy noża do ryb, pojawił się na powrót w normalnym już odzieniu.

Byli wśród gości wyszkoleni harfiści i śpiewacy, toteż muzykowano i tańczono co niemiara, lecz więcej jeszcze gadano. Wszyscy trajkotali, jakby ich następnego dnia miała porazić niemota.

Nocą młodzi kochankowie poczęli się wymykać do pojedynczych pokojów, by tam kopulować; goście, ogarnięci sennością, rozeszli się do sypialń; została ich na koniec — wśród pustych filiżanek, ości i okruchów ciasta, które trzeba będzie przed świtem posprzątać — mała jedynie grupka. Do świtu pozostało jednak jeszcze wiele godzin. Popłynęły rozmowy, przerywane od czasu do czasu skubnięciem jakiegoś przysmaku. W gronie wytrwałych byli Bedap, Tirin, Szevek, paru innych chłopców oraz trzy dziewczyny.

Rozmawiali o rytmie — tym przestrzennym wyobrażeniu czasu — a także o związkach między starożytnymi teoriami Harmonii Liczb a współczesną fizyką czasu. Sprzeczali się, jakim stylem pływackim najlepiej pokonywać długie dystanse. Zastanawiali się, czy ich dzieciństwo było szczęśliwe. Rozważali, czym w ogóle jest szczęście.

— Cierpienie jest nieporozumieniem — oświadczył Szevek, pochylając się do przodu z rozszerzonymi i rozjaśnionymi oczami.

Był nadal szczupły, miał duże dłonie, odstające uszy i kanciaste stawy; zdrów jak ryba, tryskał młodzieńczą werwą; był bardzo piękny. Miękkie i proste włosy, matowe i ciemne jak u innych, nosił długie, nie strzyżone, przewiązane wstążką. Tylko jedno spośród nich miało inną fryzurę — dziewczyna o wydatnych kościach policzkowych i płaskim nosie; jej krótko ostrzyżona ciemna czupryna okrywała głowę niczym lśniący czepek. Dziewczyna nie odrywała od Szeveka poważnego spojrzenia. Wargi miała tłuste od pierników, do podbródka przyklejony okruszek.

— Ono istnieje — powiedział Szevek, rozkładając ręce. — Jest realne. Mogę nazwać je nieporozumieniem, ale nie mogę udawać, że go nie ma lub że kiedyś istnieć przestanie. Cierpienie jest stanem naszej egzystencji. Gdy przychodzi, poznajecie je. Wiecie, że jest rzeczywiste. Słuszne jest oczywiście leczenie chorób, walka z głodem i niesprawiedliwością, jak to czyni organizm społeczny. Ale przecież żadne społeczeństwo nie odmieni natury bytu. Nie jesteśmy w stanie zapobiec cierpieniu. Temu konkretnemu bólowi, tamtemu konkretnemu bólowi — owszem, lecz nie bólowi w ogóle.

Społeczeństwo może ulżyć jedynie społecznemu cierpieniu — cierpieniu niepotrzebnemu. Pozostaje reszta. Korzeń, rzeczywistość.

My wszyscy, jak tu siedzimy, zaznamy smutku; jeśli przeżyjemy pięćdziesiąt lat, będziemy przez pięćdziesiąt lat cierpieli ból. Na koniec zaś umrzemy. Do takiego się urodziliśmy losu. Boję się życia! Bywają chwile, że jestem… śmiertelnie przerażony. Szczęście — każde szczęście — wydaje się trywialne. A jednak zastanawiam się czasem, czy to wszystko nie jest jakimś nieporozumieniem — to uganianie się za szczęściem, ten strach przed bólem… Gdyby zamiast bać się go i uciekać przed nim, człowiek mógł… przezwyciężyć go, przekroczyć. Za nim coś jest. Tym, co cierpi, jest istota, a przecież istnieje taki punkt, w którym istota znika. Nie wiem, jak to wyrazić. Ale wierzę, że ta realność, ta prawda, którą odkrywam w cierpieniu, a której nie znajduję w wygodzie i szczęściu, że ta realność bólu — nie jest bólem. Jeśli umie sieją przezwyciężyć. Jeśli umie sieją przecierpieć do końca.

— Realność naszego życia spełnia się w miłości, w solidarności — wtrąciła wysoka dziewczyna o łagodnym spojrzeniu. — Miłość jest istotą ludzkiego życia.

Bedap pokręcił głową.

— Nie. Szev ma rację — powiedział. — Miłość to tylko jedna z dróg, może pobłądzić i zaginąć. Ból nigdy nie ginie. Dlatego też niewielki mamy wybór, jeśli chodzi o znoszenie go! Musimy go znieść — czy tego chcemy, czy nie.

Krótko ostrzyżona dziewczyna zaprzeczyła energicznym ruchem głowy.

— Otóż nie! Tylko jeden na stu, jeden na tysiąc przebywa całą drogę, dochodzi do kresu. Reszta udaje tylko stale, że jest szczęśliwa, albo po prostu gnuśnieje. Cierpimy, ale cierpimy nie dość.

Cierpimy więc na darmo.

— To co niby mamy zrobić? — rzekł Tirin. — Co dzień przez godzinę walić się młotkiem po głowie, żeby zdobyć pewność, że cierpimy dosyć?

— Tworzysz kult cierpienia — wtrącił ktoś inny. — Cele odonian są pozytywne, nie negatywne. Cierpienie jest dysfunkcjonalne — wyjąwszy przypadki, kiedy ciało ostrzega bólem przed niebezpieczeństwem. Psychologicznie i socjologicznie jest po prostu destrukcyjne.

— A cóż innego powodowało Odo, jeśli nie wyjątkowa wrażliwość na cierpienie, własne i cudze? — ripostował Bedap.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wydziedziczeni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wydziedziczeni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Ursula Le Guin - L'autre côté du rêve
Ursula Le Guin
libcat.ru: книга без обложки
Ursula Le Guin
libcat.ru: книга без обложки
Ursula Le Guin
libcat.ru: книга без обложки
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - The Wave in the Mind
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - Winterplanet
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - A praia mais longínqua
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - I venti di Earthsea
Ursula Le Guin
Ursula Le Guin - Deposedaţii
Ursula Le Guin
Отзывы о книге «Wydziedziczeni»

Обсуждение, отзывы о книге «Wydziedziczeni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x