Uznając powagę i uroczysty nastrój chwili, Dallman stanął na baczność.
— Mam zaszczyt złożyć moje gratulacje — rzekł — i jestem pewien, że mogę to zrobić również w imieniu rządu Federacji. Składam również zobowiązanie, że nikt nigdy nie będzie wam przeszkadzał w dążeniu do samorządu. Jeśli ktokolwiek spróbuje, proszę mnie natychmiast o tym zawiadomić.
Fornri drgnął w nagłym ukłonie, co mu się czasem zdarzało w rozmowie z obcymi.
— Dziękuję panu w imieniu ludu langryjskiego.
— Przypuszczam, że pierwszą oficjalną akcją waszego rządu będzie wyeksmitowanie Wemblinga — rzekł wesoło Protz.
Wyraz grzecznej obojętności nie zniknął z twarzy Fornriego.
— Będziemy oczywiście kierowali się prawem.
Jeszcze raz popatrzywszy na chatę z kabinami do głosowania, wszyscy odwrócili się i ruszyli z powrotem do helikoptera. Czekał tam na nich pilot, który chciał im pomóc wejść do kabiny, lecz oni odwrócili się jeszcze raz i patrzyli na wieś.
— I to — mruknął Protz — wykończy Wemblinga.
— Przynajmniej wyjaśniła się tajemnica nieznanego statku — rzekł Dallman. — To był po prostu ich adwokat, który przyleciał pomóc im w opracowywaniu konstytucji. Co zaś do wykończenia Wemblinga, nie ma pan racji. Tacy jak on nie dają się tak łatwo wykończyć. On jest na to przygotowany. Można wręcz powiedzieć, że się tego spodziewa.
— A co on może zrobić? — zapytał Protz.
— Żaden sąd nie zmusi go do rezygnacji z tego, co już ma. Oficjalnie nie ma śladu przekupstwa i zmowy politycznej, dzięki którym załatwił sobie nielegalne uprawnienia, a więc sąd nie będzie mógł wziąć tego pod uwagę. Przyjmie założenie, że na podstawie swych uprawnień Wembling działał w dobrej wierze. Teraz już wiemy, po co mu były tak wielkie pola golfowe. Korzysta z tego terenu zgodnie z przepisowymi uprawnieniami, które dała mu Federacja, a sąd pozwoli mu zatrzymać tę ziemię.
Hort i panna Warr patrzyli nań skonsternowani.
— Ależ to nie może być prawdą! — wykrzyknął Hort.
— A jednak jest. Poczekamy i zobaczymy. A jeśli już sąd raz potwierdzi jego prawa własności do tej ziemi, będzie mógł swobodnie jej używać. Może teraz budować dziesiątki uzdrowisk i zalać tłumami turystów wybrzeże. Jeśli tubylcy będą próbowali go powstrzymać, sądy Federacji poprą Wemblinga siłą, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Dallman wskazał ręką stojących w oddali wyborców.
— Czy zdajecie sobie sprawę, jakie to ogromne osiągnięcie? Tylko niespełna dziesięć procent analfabetów. Jakże ciężko musieli pracować! A zaczynali od zera. Czy państwo wiedzieli — zwrócił się do Horta i panny Warr — że cała ludność uczy się czytać i pisać?
— Ja sam uczyłem dzieci — rzekł Hort — ale były to tylko dzieci z najbliższych wsi.
— A potem te dzieci uczyły dorosłych, a jedna wieś uczyła następną. Sami tego dokonali i w dodatku w tajemnicy. Czy kiedykolwiek w całej historii ludzkości ktoś tak ciężko pracował i osiągnął aż tyle? Tylko dziesięć procent analfabetów… A przegrali, zanim jeszcze zaczęli walkę. Biedacy!
W swojej karierze prawnika mecenas Jarvis Jarnes często miewał okresy zniechęcenia — każdy adwokat, który przegrywa sprawę, czuje się zniechęcony — ale teraz ogarniała go czarna rozpacz. Do tego kielicha goryczy dolewał jeszcze kilka kropli wyraz słodkiego samozadowolenia na twarzy mecenasa Khana Khorwissa, radcy firmy Wembling and Company, który siedział naprzeciwko niego przy konsoli komputera po drugiej stronie sali sądowej.
Khorwiss, ubrany w niedbale odrzuconą do tyłu togę, splótł dłonie na potylicy i cierpliwie czekał; na ustach błąkał mu się cień uśmiechu. Od czasu do czasu rzucał pogardliwe spojrzenia w stronę Jarnesa, który raz jeszcze sprawdzał dyski z materiałami i porządkował notatki. Jak większość adwokatów starej szkoły, Khorwiss z pogardą traktował poszukiwanie argumentów w ostatniej chwili. Postępował zgodnie z dewizą: „Przygotuj sprawę w kancelarii, a rozgrywaj ją na sali sądowej”. Z całą pewnością sam wszystko dokładnie przygotował do ostatniego numeru kodowego i był tak przekonany o zwycięstwie, jak Jarnes o przegranej. Jarnes ze swej strony zrobił, co było w ludzkiej mocy, ale mógł jedynie liczyć na to, że sąd uzna Khorwissa winnym nadmiernej pewności siebie. W takim, jakże nieprawdopodobnym przypadku, mógłby pozwolić sobie na przyjemność zadania przeciwnikowi jednego czy dwóch złośliwych ciosów, ale nie miał złudzeń, że to nic nie da.
Nie wyobrażał sobie, by jakiś adwokat, a tym bardziej mecenas Khan Khorwiss, mógł z powodu nieuwagi przegrać tak pewną sprawę, jak proces firmy Wembling and Company. Jarnes miał jedyną szansę — oszukać komputer. Byłoby to szaleńcze posunięcie, które często rozważali młodzi adwokaci, ale wiedział, że nikomu dotychczas coś takiego się nie udało. Ponieważ jego sprawa i tak była przegrana, nie chciał tracić jeszcze więcej wskutek nierozważnego ryzyka.
Jego rozpacz nie wynikała z przegranej — ostatecznie czymże była jedna przegrana więcej? Każdy prawnik wie, że czasami musi się oddać kilka punktów, by wygrać sprawę i przegrać pierwsze sprawy, żeby wygrać ostatnią. Ale po tej przegranej miał zrobić nierozważny krok, który całkowicie zniszczy sprawę Langri. Gorączkowo protestował i argumentował, lecz tubylcy uparli się, żeby to zrobił i nie miał wyboru, gdyż byli jego klientami. Mówili, że to część Planu.
Jednak Planu mu nie zdradzili.
Z tyłu sali zapalił się napis NIE WCHODZIĆ — ROZPRAWA i po chwili ukazał się obraz nachmurzonej twarzy sędziego Figawna, ubranego w jasną togę. Sekretarz Wyland zerwał się i z szacunkiem stanął na baczność, a dwaj adwokaci wstali i ukłonili się. Figawn odkłonił się nisko, lecz nie rozchmurzył twarzy. Kiedy tylko usiedli, popatrzył na Jarnesa i powiedział mu, co myśli z jeszcze większą szczerością niż zwykle.
— Znów mamy lud Langri przeciwko firmie Wembling and Company. Mecenasie Jarnes, moja cierpliwość, której nigdy nie uważałem za bezgraniczną, wyczerpała się już dawno temu na skutek pańskich bezpodstawnych skarg i petycji. Jeszcze raz podkreślam uczucie szczerej sympatii, jakim darzę tych biednych, głodujących tubylców, ale…
Sędzia popatrzył z irytacją na Khorwissa, który wstał i czekał.
— O co chodzi, mecenasie Khorwiss?
— Czy mogę coś powiedzieć, Wysoki Sądzie?
— Proszę, mecenasie Khorwiss.
— Wysoki Sądzie, proszę o pozwolenie wniesienia pozwu firmy Wembling and Company przeciwko ludowi Langri.
Figawn przez chwilę patrzył nań zdumiony, a potem z niedowierzaniem zapytał sekretarza Wylanda:
— Czy firma Wembling and Company pozwała tubylców?
— Tak, Wysoki Sądzie — mruknął sekretarz.
— A więc, mamy przynajmniej jakąś zmianę. Proszę mówić dalej, mecenasie Khorwiss.
— Dziś rano, Wysoki Sądzie, Kongres Federacji nadał planecie Langri status niezależności i przyjął ją do Federacji. Fakt ten oczywiście zmienia status firmy Wembling and Company na tej planecie.
Po twarzy sędziego przemknął blady uśmiech.
— Nikt nie mógłby zarzucić panu przesady, mecenasie Khorwiss. To rzeczywiście „zmienia status”. Uprawnienia firmy Wembling and Company automatycznie tracą ważność.
— Firma Wembling and Company zwraca się z prośbą o potwierdzenie prawa własności gruntów legalnie i właściwie wykorzystywanych zgodnie z uprawnieniami — rzekł Khorwiss. — Oczywiście prośba ta może być poparta uzasadnionymi precedensami, Wysoki Sądzie, które mogę przedstawić.
Читать дальше