— Nie szkodzi. Można panu pozazdrościć tego ognia entuzjazmu.
— Wie pan, że to wszystko mną wstrząsnęło? Ta mgławica, którą rzucił mi pan na głowę… To mnie zbulwersowało i powiem panu, dlaczego… Marzyłem o wyprawie na planetę, z której nadano do nas przesłanie — ja, Krug, zahibernowany i lecący moim statkiem międzygwiezdnym sto, może dwieście lat świetlnych, ambasador Ziemi… Byłaby to podróż, jakiej nikt przede mną nie odbył. A teraz powiedział mi pan, że sygnały wysłano z jakiegoś piekielnego świata pod fluoryzującym niebem, planety gwiazdy O, rozżarzonego, błękitnego pieca i moja podróż straciła jakikolwiek sens… Ta niespodzianka wytraciła mnie z równowagi, ale niech się pan nie niepokoi, przyzwyczaję się do tej myśli. Umiem przyjmować porażki i wstrząsy, to aktywizuje moją energię… Dziękuję panu za mgławicę planetarną, dziękuję serdecznie, Vargas… Teraz możemy już zejść na dół. Czy potrzebuje pan pieniędzy na obserwatorium? Proszę powiedzieć Spauldingowi — ma pan zawsze carte blanche, nieważne kiedy i nieważne, jaka to będzie suma.
Vargas odszedł na bok, by naradzić się ze Spauldingiem. Krug czuł teraz wrzenie energii, pulsującej w jego umyśle, opanowanym obsesyjną wizją NGC 7293. Faktycznie żył na najwyższym poziomie energetycznym, skóra wydawała się być jedynie niepotrzebną osłoną dla mózgu.
— Idę! — warknął.
Podał współrzędne przekaźnikowe swego domu w Ugandzie i wszedł do kabiny, a już po chwili znajdował się dziesięć tysięcy kilometrów na wschód, stojąc na onyksowej werandzie i patrząc na kwiaty, rozkwitłe na jeziorze. Kilkaset metrów dalej pływały hipopotamy — nad powierzchnią wody widać było tylko ich czerwone nozdrza i ciemne grzbiety. Po prawej stronie Cannelle, aktualna kochanka, pluskała się nago w płytkiej wodzie. Krug rozebrał się i ciężko jak nosorożec zszedł na plażę.
Na dotarcie na miejsce wypadku wystarczyły Watchmanowi dwie minuty, ale roboty zdążyły już usunąć szklany blok, odsłaniając ciała ofiar. Wokoło zebrał się tłum Bet — Gammy nie miały dość silnej woli, by przerwać program pracy nawet przy takim wypadku. Na widok Alfy wszystkie androidy odsunęły się nie wiedząc, czy powrócić do zajęć, czy asystować mu, w końcu zostały w miejscu niczym żywy przykład nieporadności androidów.
Watchman ocenił sytuację jednym rzutem oka: szklany blok zmiażdżył trzy androidy, dwie Bety i Gammę. Bety były całkowicie zmiażdżone i wydostanie ich ciał z gleby stanowić będzie poważny problem. Gamma niemal zdążył uciec śmierci — od pasa w dół był nietknięty. Blok uderzył również dwa inne androidy: Gamma otrzymał cios w głowę i leżał nieruchomo kilkanaście metrów dalej, natomiast Beta miał uszkodzony kręgosłup i jeszcze żył, ale straszliwie cierpiał.
Watchman wybrał cztery Bety z tłumu gapiów i polecił im odniesienie ciał zabitych do centrum kontroli w celu identyfikacji i zniszczenia, a dwie inne Bety posłał po nosze. Gdy wykonywano jego polecenia, podszedł do rannego i spojrzał w jego przepełnione bólem oczy.
— Czy możesz mówić? — zapytał.
— Tak — niewyraźny szept. — Nie mogę się ruszać, jest mi zimno. Czy umrę?
— Prawdopodobnie — odpowiedział Watchman; przesunął dłonią po plecach rannego androida, odszukał nerwowy ośrodek lędźwiowy i wyłączył go, czemu towarzyszyło westchnienie ulgi. — Czy lepiej?
— O wiele lepiej, Alfa Watchman.
— Jak się nazywasz, Beta?
— Caliban Driller.
— Co robiłeś podczas wypadku?
— Przygotowywałem się do zakończenia pracy. Jestem majstrem, przechodziłem tędy. Wszyscy zaczęli krzyczeć, gdy blok spadał, powietrze się ogrzało, skoczyłem w bok i znalazłem się na ziemi z przetrąconym kręgosłupem. Za ile czasu umrę?
— Godzina, może mniej. Uczucie chłodu będzie ogarniało całe ciało, a gdy dojdzie do mózgu, nastąpi koniec. Ale ciesz się, Krug widział, jak upadałeś. Odpoczniesz na Łonie Kruga…
— Niech będzie pochwalony Krug — szepnął Caliban Driller. Nadeszły androidy z noszami; byli już przy rannym, gdy rozległ się gong, oznajmiający koniec pracy. Błyskawicznie wszystkie androidy, które akurat nie były czymś zajęte, ruszyły tłumnie ku kabinom przenośników, skąd wychodziła właśnie kolejna zmiana, która spędzała czas wolny w ośrodkach rekreacyjnych Ameryki Południowej lub Indii. Słysząc gong, androidy z noszami chciały porzucić ładunek i ruszyć wraz z innymi, ale Watchman krzyknął na nich, podbiegli więc speszeni.
— Zanieście Calibana Drillera do kaplicy! — polecił. — Gdy skończycie, możecie zaliczyć sobie ten czas do normy miesięcznej. Pośród zamieszania i tumultu dwie Bety z noszami utorowały sobie drogę i skierowały się ku jednej z kopuł, ograniczających na północy plac budowy. Wśród kopuł najwięcej było magazynów, kuchni i toalet, ale trzy z nich kryły w swoim wnętrzu generatory przekaźników i schładzaczy terenu, jedna ambulatorium, a ostatnia kaplicę. Przed wejściem nieustannie krążyły dwa lub trzy androidy pilnujące, by do wnętrza nie dostał się nikt ZRODZONY-Z-MACICY; czasami pojawiali się tutaj dziennikarze lub goście Kruga, więc strażnicy opracowali wiele sposobów usuwania ich z tego miejsca, nie powodując incydentów kolidujących z prawem. Kaplica była zamknięta dla narodzonych z mężczyzny i kobiety i nikt poza androidami nie miał pojęcia o jej istnieniu.
Thor Watchman wszedł do kaplicy, gdy nosze ułożono przed ołtarzem; przy wejściu przyklęknął, wysuwając przed siebie ręce z dłońmi odwróconymi ku górze. Ołtarz stanowił blok syntetycznego ciała, takiego samego, jak ciała androidów; blok był żywy, ale pozbawiony czucia i sam nie był w stanie utrzymać się przy życiu, był więc sztucznie karmiony. Za ołtarzem lśnił naturalnej wielkości hologram, przedstawiający Kruga, a mury kaplicy ozdobiono zapisem kodu genetycznego RNA, powtarzającym się od podłogi do szczytu kopuły.
AAA AAG AAC AAU
AGA AGG AGC AGU
ACA ACG ACC ACU
AUA AUG AUC AUU
GAA GAG GAC GAU
GGA GGG GGC GGU
GCA GCG GCC GCU
GUA GUG GUC GUU
CAA GAG CAC CAU
CGA CGG CGC CGU
CUA CUG CUC CUU
UAA UAG UAC UAU
UGA AGO UGC UGU
UCA UCG UCC UUU
UUA UUG UUC UCU
— Połóżcie go na ołtarzu, a potem wyjdźcie — powiedział Watchman.
Androidy wykonały polecenie; gdy został sam z umierającym Betą, pochylił się nad nim.
— Jestem Zachowawcą i mogę cię poprowadzić ku Krugowi… Powtarzaj za mną: Krug dał nam życie i powrócimy na Łono Kruga…
— Krug dał nam życie i powrócimy na Łono Kruga…
— Krug jest naszym Stwórcą, naszym Obrońcą i Wybawicielem. — Krug jest naszym Stwórcą, naszym Obrońcą i Wybawicielem…
— Krugu, błagamy cię, abyś nas poprowadził ku światłu!
— Krugu, błagamy cię, abyś nas poprowadził ku światłu…
— I podniósł Dzieci Kadzi do poziomu Dzieci Macicy!
I podniósł Dzieci Kadzi do poziomu Dzieci Macicy…
— I dał nam sprawiedliwe miejsce…
— I dał nam sprawiedliwe miejsce… obok naszych braci i sióstr…
— Obok naszych braci i sióstr…
— Krugu, nasz Stwórco, nasz Obrońco i Panie, przyjmij nas na Łono Kadzi!
— Krugu, nasz Stwórco, nasz Obrońco i Panie, przyjmij nas na Łono Kadzi…
— I zbaw wszystkich, którzy przyjdą po mnie…
— I zbaw wszystkich, którzy przyjdą po mnie…
— W dniu, gdy Macica i Kadź, Kadź i Macica staną się jednym!
— W dniu, gdy Macica i Kadź, Kadź i Macica staną się jednym…
Читать дальше