Poul Anderson - Królowa powietrza i mroku

Здесь есть возможность читать онлайн «Poul Anderson - Królowa powietrza i mroku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, ISBN: 1987, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Królowa powietrza i mroku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Królowa powietrza i mroku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Przez Obłoczne Błonia podskokami zbliżała się jakaś postać. Miała dwie ręce i dwie nogi, jednak jej stopy były chwytne, a całe ciało, aż po koniec ogona i szerokich skrzydeł, pokrywały pióra. Jej twarz na wpół ludzka, była niemal całkowicie wypełniona wielkimi oczyma…”

Królowa powietrza i mroku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Królowa powietrza i mroku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Odłożyła lirę na bok. Liście zaszemrały, poruszone wiatrem. Po długim milczeniu Sherrinford zapytał:

— I takie opowieści są częścią życia każdego mieszkańca bezdroży?

— No cóż, chyba tak — odpowiedziała. — Jednak nie wszystkie są pełne istot nadprzyrodzonych. Niektóre opowiadają o bohaterstwie i miłości. Tradycyjne tematy.

— Sądzę, że wasz folklor nie narodził się tak po prostu, sam z siebie — powiedział poważnym głosem. — Wiele z waszych pieśni i opowieści, jak mi się zdaje, nie zostało ułożonych przez istoty ludzkie.

Zamknął gwałtownie usta i już nic więcej na ten temat nie powiedział. Wcześniej poszli spać.

Kilka godzin później poderwało ich buczenie alarmu.

Dźwięk nie był głośny, jednak natychmiast ich. rozbudził. Na wszelki wypadek spali w ubraniach. Poświata nieba oświetliła ich przez przezroczysty dach. Sherrinford zerwał się z koi, wskoczył w buty i przypiął do pasa kaburę z pistoletem.

— Zostajesz tutaj — rozkazał.

— Co się dzieje? — Puls dudnił jej w skroniach. Rzucił okiem na wskaźniki przyrządów i porównał je z kontrolką na swym przegubie.

— Zwierzęta, trzy sztuki — policzył. — Jednak nie dzikie, które przypadkowo tędy przechodzą. Największe, ciepłokrwiste sądząc z podczerwieni, trzyma się trochę z tyłu. Następne… hmmm, niska temperatura, rozproszona i niestała emisja, jakby było raczej jakimś… jakimś rojem komórek, koordynowanych… zapachowe…? unosi się w powietrzu, też w pewnej odległości. Ale trzecie jest praktycznie tuż przy nas, przemyka się przez krzaki, i jego charakterystyka wygląda na ludzką.

Widziała, jak drżał z niecierpliwości, już nie wyglądając jak profesor.

— Spróbuję go złapać — powiedział. — Gdy będziemy mieli kogo wypytać… — Bądź gotowa szybko mnie wpuścić z powrotem. Ale sama nie wychodź, cokolwiek się zdarzy, i trzymaj palec na spuście — podał jej naładowaną wielkokalibrową strzelbę.

Przystanął przy drzwiach, potem otworzył je gwałtownie. Powietrze z zewnątrz wdarło się do środka, zimne, wilgotne, pełne woni i szmerów. Oliver również już wzeszedł, dzieląc niebo z Aldo. Blask obu był nierealnie jaskrawy, a zorza sączyła się bielą i lodowatym błękitem.

Sherrinford znowu spojrzał na kontrolkę na przegubie. Musiała wskazywać kierunki, wiodące do tych, którzy stali wśród pstrokatych liści obserwując obóz. Nagle skoczył przed siebie. Przebiegł obok popiołów ogniska i zniknął pod drzewami. Ręka Barbro stężała na kolbie broni.

Eksplozja hałasu. Dwie sylwetki, sczepione w walce, wypadły na łąkę. Sherrinford zamknął w uchwycie tego drugiego, niższego, człowieka. W spływającym z góry srebrze i w tęczowych pobłyskach Barbro widziała, że był to mężczyzna, nagi, długowłosy, gibki i młody. Walczył z demoniczną zaciekłością, próbując używać zębów, stóp i długich, zakrzywionych paznokci. Co chwila wył jak szatan.

W nagłym błysku zrozumienia pojęła, kim on jest: odmieńcem, skradzionym w dzieciństwie i wychowanym przez Dawny Lud. Ten stwór jest istotą, w jaką zostałby zamieniony Jimmy…

— Ha! — Sherrinfordowi udało się odwrócić przeciwnika i wbić usztywnione palce w jego splot słoneczny. Chłopak zachłysnął się powietrzem i zwiotczał. Detektyw powlókł go w stronę samochodu.

Spośród drzew wynurzył się olbrzym. Sam mógłby być drzewem, czarnym i pomarszczonym, z czterema sękatymi konarami. Ziemia drżała i huczała pod jego nogokorzeniami, ochrypły ryk wypełnił niebiosa i czaszki.

Barbro wrzasnęła. Sherrinford błyskawicznie się odwrócił. Wyrwał pistolet z kabury, strzelił i jeszcze raz strzelił — stłumiony trzask bata w półmroku. Wolne ramię trzymało przeciwnika w mocnym uchwycie. Olbrzymi kształt zachwiał się pod ciosami kuł, odzyskał jednak równowagę i znów ruszył naprzód, wolniej, ostrożniej, okrążając Sherrinforda, żeby odciąć mu drogę do samochodu. Detektyw nie mógł poruszać się dostatecznie szybko, by tego uniknąć. Musiałby wypuścić swego więźnia — jedynego przewodnika do Jimmiego, na jakiego mogli liczyć…

Barbro wyskoczyła z samochodu.

— Nie! — krzyknął Sherrinford. — Na miłość boską, nie wychodź! Potwór zagrzmiał i wyciągnął łapy w jej stronę. Szarpnęła spust. Odrzut wbił jej kolbę w ramię. Kolos okręcił się i upadł. Zdołał jednak jakoś się dźwignąć i ciężko ruszył w jej stronę. Cofnęła się. Znowu strzeliła, i znowu. Zacharczał. Krew skapywała z jego cielska i błyszczała oleiście między kroplami rosy. Odwrócił się i odszedł, łamiąc gałęzie, w zalegającą poza drzewami ciemność.

— Schowaj się! — wrzeszczał Sherrinford. — Jesteś poza polem ochronnym!

Nad jej głową przepłynęła mglistość. Niemal w tej samej chwili zobaczyła na skraju polany nową postać.

— Jimmy! — wrzasnęła.

— Mamo! — Wyciągnął ku niej ręce. Światło księżyców skrzyło się w jego łzach.

Odrzuciła broń i pobiegła ku niemu.

Sherrinford skoczył w pogoń. Jimmy cofnął się w krzaki. Barbro wpadła tam za nim, między szponiaste gałązki. Chwilę potem została schwytana i uniesiona w ciemność.

Stojąc nad swym więźniem Sherrinford wzmacniał natężenie fluoro-światła, aż las za oknem przestał być widoczny. Chłopak kręcił się niespokojnie pod tą kaskadą bezbarwnej jasności.

— Będziesz mówił — powiedział mężczyzna spokojnie, mimo surowości malującej się na jego twarzy.

Chłopiec spojrzał przez zasłonę splątanych włosów. Na jego szczęce purpurowiało stłuczenie. W czasie, w którym Sherrinford gonił i utracił kobietę, chłopak niemal odzyskał zdolność do ucieczki. Po powrocie detektyw z trudem go schwytał. Posiłki Zewnętrznych mogły nadejść w każdej chwili, nie było więc czasu bawić się w uprzejmości. Sherrinford uderzył go pięścią i zaciągnął do wnętrza pojazdu. Teraz chłopak siedział, przywiązany do obrotowego fotela.

Splunął.

— Mówił z tobą, błotniaku? — Jednak pot błyszczał mu na skórze i oczy skakały niespokojnie po metalu, który był jego więzieniem.

— Podaj jakieś imię, którym mógłbym cię nazywać.

— Żebyś rzucił na mnie czar?

— Moje brzmi Eryk. Jeśli nie .zostawisz mi wyboru, będę musiał cię nazywać… hmmm… Wilkołak.

— Jak? — Związany, mimo że wyglądał tak dziwnie, był podobny do każdego chłopca w jego wieku. — A więc Pasterz Mgły. — Śpiewny akcent w jego angielskim podkreślał jeszcze zły humor chłopaka. — To tylko znaczenie mego imienia, ale ono nie brzmi w ten sposób. W każdym razie takie jest moje mówione imię, żadne inne.

— Aha, imię, które uważasz za prawdziwe, trzymasz w tajemnicy?

— Nie ja. Ona. Ja sam nie wiem, jakie ono jest. Ale Ona zna prawdziwe imiona wszystkich.

Sherrinford uniósł brwi.

— Ona?

— Ta, która panuje. Niech mi wybaczy, ale nie mogę wykonać gestu szacunku, gdy mam związane ręce. Niektórzy najeźdźcy nazywają ją Królową Powietrza i Mroku.

— Ach tak! — Sherrinford wydobył fajkę i tytoń. Cisza wzbierała, gdy ją zapalał. W końcu powiedział: — Muszę przyznać, że Dawni Ludzie mnie zaskoczyli. Nie spodziewałem się, że w twojej grupie jest istota tak potężna. To, czego się dotychczas dowiedziałem, wskazywało, że oni oddziałują na moją rasę — i twoją również, chłopcze — poprzez kradzieże, podstępy i omamy.

Pasterz Mgły skinął zaczepnie głową.

— Nasza Pani dopiero niedawno stworzyła pierwszych nikorów. Niech pan nie myśli, że ona ma w swym repertuarze tylko ogłupiające sztuczki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Królowa powietrza i mroku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Królowa powietrza i mroku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Poul Anderson - The Shield of Time
Poul Anderson
Poul Anderson - A Midsummer Tempest
Poul Anderson
libcat.ru: книга без обложки
Poul Anderson
Poul Anderson - Flandry of Terra
Poul Anderson
Poul Anderson - Az egyetlen játék
Poul Anderson
Poul Anderson - Komt Tijd
Poul Anderson
Poul Anderson - Le bouclier du temps
Poul Anderson
Poul Anderson - Mariusz
Poul Anderson
Poul Anderson - Pod postacią ciała
Poul Anderson
Poul Anderson - A Stone in Heaven
Poul Anderson
Отзывы о книге «Królowa powietrza i mroku»

Обсуждение, отзывы о книге «Królowa powietrza i mroku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x