Orson Card - Ksenocyd

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Ksenocyd» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, ISBN: 2001, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ksenocyd: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ksenocyd»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ender jako chłopiec uratował Ziemię przed najazdem Robali, wdzięczność ludzi nie trwała jednak długo. Winą za morderstwo na obcej rasie obarczyli tego, który ich uratował. Szanują i podziwiają Mówcę Umarłych, twórcę odnowy moralnej, który głosi szacunek dla wszelkiej formy życia. Nikt nie wie, że Ender i Mowca to ta sama osoba. Mówca zostaje wezwany na planetę Lusitanię, gdzie odkryto kolejną formę inteligentnego życia. Prosiaczki po śmierci swej pierwszej swej formy cielesnej otrzymują formę drzewa. W procesie przejścia konieczny jest udział pewnego wirusa, który zagraża życiu ludzi, na dodatek jest to wirus myślący. Kongres międzyplanetarny wydaje rozkaz zniszczenia planety. Kryzys narasta…

Ksenocyd — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ksenocyd», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gdyby metoda była skuteczna, można by wykorzystać ją u wszystkich zwierząt i roślin, dostarczających pożywienia ludziom na Lusitanii. Jednak wirus descolady był za sprytny i w końcu pokonywał wszelkie ich strategie.

Mimo wszystko, sześć tygodni to lepiej niż normalne dwa-trzy dni.

Może wpadli na właściwy trop.

A może sprawy zaszły już za daleko. Kiedy Ender przybył na Lusitanię, nowe odmiany ziemskich roślin i zwierząt wytrzymywały nawet dwadzieścia lat, nim descolada rozszyfrowała i rozerwała ich łańcuchy genetyczne. Jednak w ostatnich latach wirus jakby dokonał przełomu i dowolną ziemską molekułę genetyczną dekodował w ciągu kilku dni, a czasem nawet godzin.

Ostatnio tylko jedno pozwalało kolonistom uprawiać rośliny i hodować zwierzęta: śmiertelny dla wirusów aerozol. Byli wśród ludzi tacy, którzy chcieliby spryskać całą planetę i raz na zawsze pozbyć się descolady.

Działanie takie było niepraktyczne, ale możliwe. Istniały inne powody zaniechania tego pomysłu. Descolada była absolutnie niezbędna do rozmnażania wszystkich miejscowych form życia. Łącznie z prosiaczkami — pequeninos, inteligentnymi mieszkańcami tego świata. Cykl reprodukcji wiązał je nierozerwalnie z jedynym miejscowym gatunkiem drzew. Gdyby zniszczono wirusa, obecna generacja pequeninos byłaby ostatnią. To ksenocyd.

W tej chwili pomysł, by uczynić coś, co zniszczy prosiaczków, zostałby natychmiast odrzucony przez większą część mieszkańców Milagre, wioski ludzi. W tej chwili. Ender wiedział jednak, ilu zmieniłoby zdanie, gdyby dowiedzieli się o pewnych faktach. Na przykład, jedynie garstka zdawała sobie sprawę, że descolada już dwukrotnie przystosowała się do środka chemicznego, używanego do jej niszczenia. Ela i Novinha opracowały kilka nowych wersji wirycydu, więc następnym razem, gdy wirus przestanie reagować, będą mogli od razu przejść na kolejny. Podobnie, musieli już raz zmienić inhibitor, utrzymujący przy życiu ludzi, bez wyjątku zarażonych wirusem descolady. Środek dodawano do żywności, więc każdy człowiek przyjmował go przy posiłku.

Jednakże działanie wszystkich inhibitorów i wirycydów opierało się na tej samej podstawowej zasadzie. Pewnego dnia wirus descolady — tak samo jak dostosował się do ziemskich genów — nauczy się przeciwdziałać całej klasie środków chemicznych. Wtedy nie będzie miało znaczenia, ile nowych wersji mają w rezerwie. Descolada w ciągu paru dni wyczerpie zapas.

Tylko kilka osób wiedziało, jak niepewne jest przetrwanie Milagre. Ta grupa była świadoma, że wszystko zależy od pracy Novinhy i Eli, ksenobiologów Lusitanii. I że trudno jest im wyprzedzać descoladę, a jeśli kiedyś zostaną w tyle, nastąpi katastrofa.

Bardzo dobrze. Gdyby koloniści to zrozumieli, wielu by powiedziało: skoro i tak descolada musi nas kiedyś pokonać, pozbądźmy się jej od razu. Przykro nam, że muszą zginąć prosiaczki, ale mając do wyboru ich i nas, wolimy, żeby to byli oni.

Ender mógł sobie patrzeć na to obiektywnie, z perspektywy filozofa. Mógł powtarzać, że lepiej, jeśli zginie jedna niewielka ludzka kolonia niż cala inteligentna rasa. Wiedział, że te argumenty nie przemówią do ludzi na Lusitanii. Tu chodziło o ich własne życie, o życie ich dzieci. Absurdem byłoby oczekiwać, że zechcą umierać za obcy gatunek, którego nie rozumieli, i który tylko nieliczni w ogóle lubili. Genetycznie nie miałoby to sensu — ewolucja wspiera tylko takie gatunki, które potrafią chronić własne geny. Choćby sam biskup obwieścił, że wolą bożą jest, by ludzie oddali swe życie za prosiaczków, bardzo niewielu zechciałoby go posłuchać.

Nie jestem pewien, pomyślał Ender, czy sam byłbym zdolny do takiej ofiary. Chociaż nie mam własnych dzieci. Chociaż przeżyłem już zagładę świadomej rasy… chociaż sam ją spowodowałem i wiem, jaki to straszny ciężar… nie jestem pewien, czy pozwoliłbym umierać ludzkimi istotom. Umierać z głodu, gdy zniszczeniu ulegną plony, albo o wiele boleśniej, gdy powróci descolada jako choroba, zdolna w przeciągu kilku dni pochłonąć ludzkie ciało.

A jednak… czy mógłbym się zgodzić na zniszczenie pequeninos? Czy pozwoliłbym na jeszcze jeden ksenocyd?

Podniósł złamaną łodygę ziemniaka z plamistymi liśćmi. Novinha musi ją obejrzeć. Zbadają, ona albo Ela, i potwierdzą to, co już teraz jest oczywiste. Kolejną porażkę.

Włożył łodygę do sterylnej torebki.

— Mówco.

To odezwał się Sadownik, asystent Endera i jego najbliższy przyjaciel wśród prosiaczków. Sadownik był synem pequenino o imieniu Człowiek, którego Ender osobiście przeniósł do „trzeciego życia”, drzewnego stadium cyklu życiowego. Teraz Ender podniósł w górę przezroczystą plastykową torebkę tak, by Sadownik zobaczył liście rośliny.

— Rzeczywiście, zupełnie martwa — przyznał Sadownik, bez żadnej dostrzegalnej emocji. To właśnie najbardziej niepokoiło w początkowym okresie pracy z pequeninos. To była najsilniejsza bariera, uniemożliwiająca akceptację większości kolonistów. Pequeninos nie okazywali emocji, które ludzie mogliby łatwo, odruchowo zinterpretować. Prosiaczki nie były miłe czy słodkie — były po prostu dziwne.

— Spróbujemy jeszcze raz — stwierdził Ender. — Myślę, że zbliżamy się do celu.

— Twoja żona cię szuka — oznajmił Sadownik.

Słowo „żona”, nawet przetłumaczone na język ludzki, taki jak stark, niosło w sobie dla pequenino tyle napięcia, że nie potrafił wymawiać go naturalnie. Sadownik prawie je wyskrzeczał. Idea „żony” tak była potężna wśród pequeninos, że chociaż rozmawiając bezpośrednio z Novinhą potrafiły zwracać się do niej po imieniu, to mówiąc do jej męża, określały ją wyłącznie tytułem.

— Właśnie do niej szedłem — odparł Ender. — Mógłbyś zmierzyć i sfilmować te ziemniaki?

Sadownik skoczył pionowo w górę. Jak prażona kukurydza — pomyślał Ender. Choć twarz prosiaczka pozostała — dla ludzkich oczu — bez wyrazu, ten pionowy skok był oznaką zachwytu. Sadownik uwielbiał pracę ze sprzętem elektronicznym. Fascynowały go maszyny, a zajmowanie się nimi podwyższało jego status wśród mężczyzn pequenino. Natychmiast zaczął wypakowywać kamerę i komputer, które zawsze nosił ze sobą w torbie.

— Kiedy skończysz, przygotuj proszę tę wyizolowaną sekcję do spalania błyskowego — dodał Ender.

— Tak, tak — powiedział Sadownik. — Tak, tak, tak.

Ender westchnął. Pequeninos bardzo się irytowali, gdy ludzie mówili im coś, o czym już wiedzieli. Sadownik znał oczywiście procedurę postępowania, gdy descolada przystosuje się do nowej odmiany — „nauczony” wirus należało zniszczyć, póki był odizolowany. Nie wolno pozwalać, by cała populacja wirusów descolady odnosiła korzyści z tego, o czym dowiedział się jeden szczep. Dlatego Ender nie powinien o tym przypominać. A jednak w ten właśnie sposób istoty ludzkie zaspokajały swe poczucie odpowiedzialności — sprawdzając ponownie, choć wiedziały, że to niepotrzebne.

Sadownik był tak zajęty, że nie zauważył, jak Ender schodzi z pola. Ender wszedł do baraku śluzy, rozebrał się i włożył ubranie do sterylizatora. Potem rozpoczął oczyszczający taniec: ręce wysoko w górę, obrót, kucnięcie, powstanie, by promieniowanie i gazy dotarły do wszystkich części ciała. Odetchnął głęboko przez nos i usta, zakaszlał — jak zawsze — gdyż gazy ledwie się mieściły w granicach ludzkiej tolerancji. Pełne trzy minuty z łzawiącymi oczami i pieczeniem w płucach, z machaniem rękami, kucaniem i wstawaniem: nasz rytualny pokłon wszechmocnej descoladzie. W ten sposób poniżamy się przed absolutnym władcą życia na tej planecie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ksenocyd»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ksenocyd» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ksenocyd»

Обсуждение, отзывы о книге «Ksenocyd» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x