Orson Card - Ksenocyd

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Ksenocyd» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, ISBN: 2001, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ksenocyd: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ksenocyd»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ender jako chłopiec uratował Ziemię przed najazdem Robali, wdzięczność ludzi nie trwała jednak długo. Winą za morderstwo na obcej rasie obarczyli tego, który ich uratował. Szanują i podziwiają Mówcę Umarłych, twórcę odnowy moralnej, który głosi szacunek dla wszelkiej formy życia. Nikt nie wie, że Ender i Mowca to ta sama osoba. Mówca zostaje wezwany na planetę Lusitanię, gdzie odkryto kolejną formę inteligentnego życia. Prosiaczki po śmierci swej pierwszej swej formy cielesnej otrzymują formę drzewa. W procesie przejścia konieczny jest udział pewnego wirusa, który zagraża życiu ludzi, na dodatek jest to wirus myślący. Kongres międzyplanetarny wydaje rozkaz zniszczenia planety. Kryzys narasta…

Ksenocyd — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ksenocyd», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przejąłem Petera i zgładziłem całą rasę. Wziąłem go do swego wnętrza i popełniłem ksenocyd. Przez wszystkie te lata wierzyłem, że zdołałem się z niego oczyścić. Że odszedł. Ale on nigdy mnie nie opuścił.

Idea porzucenia świata i wstąpienia do zakonu Dzieci Umysłu Chrystusa… wiele go w niej pociągało. Może tam Novinha i on zdołają się pozbyć demonów, jakie ścigały oboje przez tyle lat. Novinha nigdy jeszcze nie była tak spokojna jak dzisiaj.

Val zauważyła go w drzwiach i podeszła.

— Co tu robisz? — zdziwiła się.

— Szukam ciebie — odpowiedział.

— Plikt i ja spędzimy tę noc z rodziną Olhada — wyjaśniła. Zerknęła na Nimba i uśmiechnęła się. Chłopiec wyszczerzył zęby.

— Jane mówiła, że odlatujesz — rzekł cicho Ender.

— Jeśli Peter potrafi utrzymać w sobie Jane, ja też potrafię — odparła. — Miro poleci ze mną. Szukać światów zdatnych do zasiedlenia.

— Tylko jeśli tego chcesz.

— Nie żartuj — mruknęła. — Odkąd robisz tylko to, czego chcesz? Wykonam to, co wykonać trzeba i co tylko ja wykonać mogę. Przytaknął.

— Tylko po to przyszedłeś? — spytała. Znowu kiwnął głową.

— Chyba tak.

— A może jesteś tutaj, bo chciałbyś znowu być tym dzieckiem co wtedy, kiedy widziałeś dziewczynę z taką twarzą?

Słowa ukłuły go… o wiele mocniej, niż kiedy Peter odgadł, co mu leży na sercu. Współczucie Val budziło większe cierpienie niż wzgarda tamtego.

Dostrzegła wyraz jego twarzy i błędnie to zrozumiała. Z ulgą przekonał się, że zdolna jest do pomyłek. A jednak nie wie o mnie wszystkiego.

— Wstydzisz się mnie? — spytała.

— Jestem zakłopotany — odparł. — Ponieważ wystawiłem na widok publiczny swoją podświadomość. Ale nie wstydzę się. Nie ciebie. — Zerknął na Nimba. — Zostań tu i dokończ, co zaczęłaś.

Uśmiechnęła się lekko.

— To dobry chłopiec — zapewniła. — Wierzył, że postępuje słusznie.

— Tak — zgodził się. — Ale przestał nad tym panować.

— Nie wiedział, co robi. Kiedy nie rozumiesz konsekwencji swoich działań, jak można cię za nie obwiniać?

Wiedział, że w równej mierze mówi o nim, Enderze Ksenobójcy, co o Nimbie.

— Nie ponosisz winy — odpowiedział. — Ale ponosisz odpowiedzialność. Za uleczenie ran, jakie zadałeś.

— Tak — zgodziła się. — Ran, jakie zadałeś. Ale nie wszystkich ran na świecie.

— Tak? A dlaczego nie? Bo sama chcesz je uleczyć? Roześmiała się lekko, po dziewczęcemu.

— Nic się nie zmieniłeś, Andrew. Przez wszystkie te lata.

Uśmiechnął się do niej, uścisnął lekko i odesłał w jasność pokoju. Sam jednak powrócił w mrok i ruszył w stronę domu. Było dostatecznie widno, żeby widział drogę, a mimo to potykał się i kilka razy pobłądził.

— Płakałeś — odezwała się w uchu Jane.

— To taki szczęśliwy dzień — odpowiedział.

— Jest szczęśliwy. Chyba tylko ty jeden marnujesz na siebie litość.

— I bardzo dobrze. Tylko ja, ale to znaczy, że jest ktoś taki.

— Masz mnie — zauważyła. — A nasze stosunki były czyste przez cały czas.

— Miałem w życiu dość czystości — odparł. — Nie liczyłem na więcej.

— Wszyscy w końcu wracają do czystości. Wszyscy kończą poza zasięgiem grzechów śmiertelnych.

— Ale ja nie umarłem. Jeszcze nie. A może tak?

— Czy to wygląda jak niebo? — spytała. Roześmiał się, niezbyt przyjemnie.

— Sam widzisz. Nie jesteś martwy.

— Zapomniałaś — rzekł. — To może być piekło.

— A jest?

Pomyślał o wszystkim, co zdołali osiągnąć. Wirusy Eli. Uzdrowienie Mira. Troska Val o Nimba. Spokojny uśmiech na twarzy Novinhy. Radość pequeninos, kiedy oswobodzenie rozpoczęło swój marsz przez świat. Wiedział, że w tej chwili wirycyd wycina coraz szerszy łan wśród prerii capim wokół kolonii. Z pewnością dotarł już do innych lasów; bezradna descolada ustępuje przed niemą, pasywną recoladą. Takie zmiany nie mogły przecież dziać się w piekle.

— Chyba rzeczywiście żyję — uznał.

— I ja także — oświadczyła. — To już coś. Nie tylko Peter i Val wyskoczyli ci z głowy.

— Nie tylko oni — zgodził się.

— Oboje nadal żyjemy, chociaż zbliżają się trudne chwile. Przypomniał sobie, co ją czeka: psychiczne okaleczenie, odległe zaledwie o kilka tygodni. Zawstydził się własnego cierpienia.

— Lepiej kochać i utracić — mruknął — niż nie kochać wcale.

— Może to banał — przyznała Jane. — Ale to jeszcze nie znaczy, że nie jest prawdą.

ROZDZIAŁ 18

BOGINI DROGI

Dopóki nie zniknął, nie wyczuwałam zmian w wirusie descolady.

Adaptował się do ciebie?

Zaczynał smakować jak ja sama. Włączył do swojej struktury większą część moich molekuł genetycznych.

Może przygotowywał się, żeby cię przemienić jak nas.

Ale kiedy opanował twoich przodków, połączył ich z drzewami, wśród których żyli. Z kim mógłby nas połączyć?

Jakie formy życia istnieją na Lusitanii, prócz tych, które już tworzą pary?

Może descolada zamierzała przyłączyć nas do istniejącej pary albo zastąpić nami jeden z elementów.

A może chciała połączyć was z ludźmi?

Teraz zginęła. Nigdy nie nastąpi to, co planowała.

Ciekawe, jakie życie byś prowadziła. Kopulowała z ludzkimi samcami?

To obrzydliwe.

A może byś rodziła żywe potomstwo, tak jak robią to ludzkie samice?

Skończ z tą ohydą.

Zastanawiałem się tylko.

Descolada zniknęła. Jesteście od niej wolni.

Ale nie wolni od tego, czym powinniśmy się stać. Wierzę, że przed jej nadejściem zyskaliśmy inteligencję. Wierzę, że nasza historia jest starsza od pojazdu, który ją tutaj przyniósł. Wierzę, że gdzieś w naszych genach tkwi sekret życia pequeninos, kiedy mieszkali na drzewach, nie byli larwalnym etapem rozwoju świadomych drzew.

Gdybyś nie miał trzeciego życia, Człowieku, byłbyś teraz martwy.

Teraz… Ale za życia byłbym nie zwykłym bratem, a ojcem. Za życia mógłbym podróżować wszędzie, nie musiałbym wracać do swojego lasu, aby spłodzić potomstwo. Nie musiałbym tkwić przyrośnięty do jednego miejsca, prowadząc zastępcze życie poprzez opowieści, jakie znoszą mi bracia.

Nie wystarczy ci oswobodzenie od descolady? Musisz pozbyć się także wszelkich jej konsekwencji? Inaczej nie będziesz zadowolony?

Zawsze jestem, zadowolony. Jestem kim jestem, jakkolwiek do tego doszło.

Jednak nadal w niewoli.

Samce i samice nadal muszą oddać życie, aby przekazać swe geny.

Biedny głupcze. Czy myślisz, że wolna jestem ja, królowa kopca? Czy myślisz, że ludzcy rodzice odzyskują prawdziwą wolność po wydaniu na świat młodych? Jeśli życie oznacza dla ciebie niezależność, niczym nie skrępowaną swobodę, wtedy żadna ze świadomych istot nie jest żywa. Żadne z nas nigdy nie jest w pełni wolne.

Zapuść korzenie, przyjaciółko, a potem mi powiedz, jak mało miałaś wolności, gdy żyłaś bez nich.

Wang-mu i mistrz Hań czekali razem nad rzeką, jakieś sto metrów od domu… przyjemny spacer po ogrodzie. Jane uprzedziła ich, że ktoś przybędzie im na spotkanie, ktoś z Lusitanii. Oboje wiedzieli, że oznacza to lot szybszy niż światło. Przypuszczali jednak, że gość musiał wejść na orbitę wokół Drogi, przelecieć promem na powierzchnię i teraz przekrada się do nich.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ksenocyd»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ksenocyd» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ksenocyd»

Обсуждение, отзывы о книге «Ksenocyd» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x