• Пожаловаться

Stanisław Lem: Maska

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem: Maska» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Kraków, год выпуска: 1988, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Stanisław Lem Maska

Maska: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Maska»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest to króciutkie opowiadanko bardzo wyróżniające się na tle twórczości Lema. Po pierwsze główną postacią jest istota płci żeńskiej. Po drugie język jest niezwykle wyrafinowany, kunsztowny, stylizowany na dawne czasy (ale bez przesady z tą ostatnią cechą), z długimi zdaniami. Po trzecie jest to bardzo nietypowe science — fiction. Brak w nim w zasadzie elementu science, a tym samym opisów technicznych wynalazków ani zagadnień z zakresu fizyki czy astronomii. Po czwarte fabuła umiejscowiona jest… na dworze królewskim. Przypominało mi to XVII wiek tak na oko. Po piąte pomysł jest kosmiczny, wielce oryginalny, wręcz oszałamiający. Po szóste — zakończenie, takie nieoczekiwane. To wszystko przyczynia się do gonitwy myśli i coraz bardziej opadającej szczęki czytającego…

Stanisław Lem: другие книги автора


Кто написал Maska? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Maska — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Maska», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przebiwszy się przez gęste krzaki leszczyny, pod pierwszymi upłazami straciłam raptownie trop. Darmo szukałam go, w jednym miejscu był, a w drugim sczezł, jakby ścigam ulecieli w niebo. Wróciwszy do zagajnika, jak mi podyktowała roztropność, nie bez trudu odnalazłam krzak, z którego wycięto kilka najtęższych gałęzi. Obwąchałam więc kikuty, ociekłe sokiem leszczynowym i wróciwszy tam, gdzie ginął ślad. odkryłam jego przedłużenie wonią leszczynową, albowiem umykający posłużyli się szczudłami, pojmując, że smuga górnego zapachu nie wytrwa długo w powietrzu, zmieciona przez górski wiatr. Zaostrzyło to moją wolę; wnet zapach leszczynowy osłabł, lecz i tu przejrzałam użyty fortel — końce szczudeł owinęli strzępami jutowego worka.

U wiszaru skalnego leżały porzucone szczudła. Polanę zalegały olbrzymie głazy, porosłe mchem od północy, a tak na sobie spiętrzone, że nie sposób było przemierzyć osypiska inaczej, jak tylko skacząc wielkimi susami z jednego maliniaka na drugi. To też uczynili uciekający, nie obrali jednak prostego szlaku, lecz kluczyli zygzakiem, przez co musiałam bezustannie spełzać z głazów, obiegać je dokoła i chwytać drżące w powietrzu drobiny tropu. Tak dotarłam do urwiska, po którym wspięli się wzwyż, musieli więc uprowadzonemu oswobodzić ręce. lecz nie dziwiłam się temu, że z własnej woli podążył z nimi. nie miał bowiem odwrotu. Pięłam się wyraźnym śladem, czując potrójną woń na rozgrzanych płaszczyznach skał, choć przychodziło wdzierać się pionowo, półkami skalnymi, rynienkami, obrywami i nie było takiej kępki siwego mchu wtulonej w szczelinę zwisów ani tak drobnej rysy, dającej przelotne oparcie stopom, której umykający nie użyliby jako stopnia, zatrzymując się kiedy niekiedy w najtrudniejszych miejscach, aby wypatrzyć dalszą drogę, co poznawałam po nasilającej się tam ich woni, ja wszakże gnałam w górę ledwie dotykając głazów i czułam wzmożone tętno mego wnętrza, które grało i śpiewało we wspaniałym pościgu, bo ludzie ci byli na moją miarę i odczuwałam dla nich zarazem podziw i radość, albowiem czegokolwiek dokonali w tym karkołomnym darciu się wzwyż, idąc we trzech i ubezpieczając się liną, której jutowy zapach pozostał na ostrych krawędziach, ja powtarzałam samotnie i lekko, i nic nie mogło strącić mnie z tej podniebnej ścieżki. Na szczycie trafił mnie ogromny wicher, który świszczał u grani jak nóż, lecz anim się obejrzała, by ujrzeć zieloną krainę, co rozpościerała się w dole gasnącymi niebiesko w powietrzu horyzontami, lecz pędząc wzdłuż grani w obie strony, szukałam dalszych śladów, ażem je odnalazła w znikomej szczerbie. Wtem białawy ucios i odpryśnięcie oznaczyły upadek jednego z uchodzących, przechyliwszy się więc przez skraj kamienia, spojrzałam w dół i zobaczyłam go drobnego, jak spoczywał w połowie stoku, a ostrość spojrzenia pozwoliła mi dostrzec nawet ciemne bryzgi na wapieniach, jakby wokół leżącego padał przez chwilę krwawy deszcz. Tamci poszli wszakże dalej granią i na myśl, że pozostał mi już tylko jeden strzegący Arrhodesa przeciwnik, poczułam żal, ponieważ nigdy dotąd nie odczuwałam tak doniosłości moich poczyNan i nie doznawałam takiej ochoty walki, którą byłam zarazem trzeźwa i pijana. Zbiegłam więc po pochyłości, bo uchodzący obrali ten kierunek, pozostawiając zabitego w przepaści, niechybnie bowiem spieszyli się, a jego natychmiastowa śmierć od runięcia była oczywistością. Zbliżałam się ku bramie skalnej jakby ruinie olbrzymiego kościoła, z którego pozostały tylko ogromne filary pogruchotanych wrót, boczne skarpy przymurza i jedno wysokie okno. w którym jaśniało niebo, a na jego tle smukła drzewina, w nieświadomym siebie bohaterstwie, wyrosła tam od ziarna, zasadzonego przez wiatr w garści prochu. Za skalną bramą był drugi, wyższy kocioł skalny, częściowo zasnuty mgłami, przytrzaśnięty powłóczystą chmurą, z której padał drobno iskrzący się śnieg. W cieniu, rzuconym przez basztę skalną, usłyszałam sypki odgłos, a za nim grom i kamienna lawina runęła zboczem. Głazy prały mnie. aż iskry i dym poszły mi z boków, ja zaś. zwinąwszy pod siebie wszystkie odnóża, zapadłam w płytka wnękę pod maliniakiem i bez szwanku już przeczekałam zejście ostatnich kamieni. Przyszła mi myśl, że goniony, prowadzący Arrhodesa, z rozmysłu wybrał lawiniaste, znane mu miejsce, licząc na to. że nieświadoma gór, roztrzaskam się w obruszonej lawinie — a choć była to jedynie nieznaczna możliwość, uradowała mnie, bo skoro przeciwnik nie tylko umykał i kluczył, lecz atakował, walka stawała się godniejsza.

Na dnie drugiego kotła, zabielonego śniegiem, stała budowla, ani dom, ani zamek, wzniesiona z najcięższych głazów, jakich w pojedynkę nawet olbrzym nie ruszy — i pojęłam, że to musi być schronienie wroga, bo gdzieżby indziej w tej głuszy? Więc wcale już nie szukając tropu jęłam obsuwać się, zarywając tylne nogi w lecący gruz, przednimi jakby pływając po miałkich okruchach, a środkową parą hamując ten zjazd, by nie obrócił się w runiecie, aż dotarłam do pierwszego śniegu i po nim bezszelestnie już szłam dalej, próbując przy każdym kroku, czy nie zapadnę się w bezdenną jakąś szczelinę. Musiałam być rozważna, bo tamten właśnie od przełęczy spodziewał się mego pojawienia, wiec nie podeszłam zbyt blisko, aby nie stać się widoczną z fortecznego gmachu, a potem, wciśnięta pod grzybiasty głaz. cierpliwie czekałam nadejścia nocy.

Ściemniało się szybko, lecz śnieg wciąż prószył i ciemność bielała, przez co nie ważyłam się zbliżać do gmachu, a tylko położyłam głowę na skrzyżowanych nogach tak, by mieć go na oku. Po północy śnieg przestał padać, lecz nie otrząsnęłam go z siebie, bo upodabniał mnie do otoczenia, i od księżycowej rysy między obłokami jaśniał jak ślubna suknia, której nigdy nie nosiłam. Powoli jęłam pełznąć w stronę majaczącej sylwety domostwa, nie spuszczając oczu z okna na piętrze, w którym tlał żółtawy brzask, nasunąwszy ciężkie powieki na gałki, bo księżyc raził mnie, nawykłą do ciemności. Wydawało mi się. że w tym słabo rozjaśnionym oknie coś się poruszyło, jakby wielki cień popłynął wzdłuż ściany, więc popełzłam szybciej, aż dotarłam do podmurza. Metr za metrem jęłam się wspinać po blanku, a nie było to trudne, gdyż głazy nie miały spoin i łączył je tylko ich ogromny ciężar. Dotarłam tak do niższych okien, czerniejących jak forteczne wyloty, przeznaczone gardzielom armat. Wszystkie ziały na oścież mrokiem i pustką. Także wewnątrz panowała taka cisza, jakby od wieków śmierć była tu jedyną mieszkanką; chcąc lepiej widzieć, uruchomiłam moje nocne spojrzenie i wsunąwszy głowę do środka kamiennej izby, otwarłam świetliste oka czułków, od czego poszedł w głąb fosforyczny blask. Ujrzałam się naprzeciw osmolonego kominka z chropawych płyt, na którym dawno wystygła garść połupanych polan i nadwęglonego chrustu, widziałam też ławę i pordzewiałe narzędzia u ściany, legowisko wymięte i kamienne jakieś buły w kącie. Dziwne mi się wydało, że nic tu nie broni wejścia, a nie ufając zapraszającej pustce, choć w głębi drzwi stały otworem, bodaj przez to właśnie, w tym wietrząc zasadzkę, wycofałam się bez szmeru, jakem wniknęła, aby podjąć wspinaczkę na wyższe piętro. Do okna, z którego szedł mgławy brzask, ani myślałam się zbliżyć. Wczołgałam się wreszcie na dach i znalazłszy się na jego ośnieżonej płaszczyźnie, ległam jak warujący pies, by czekać dnia. Słyszałam dwa głosy, nie pojmowałam jednak, o czym mówiły. Spoczywałam w bezruchu, zarazem pragnąc i lękając się chwili, w której skoczę na przeciwnika, aby uwolnić Arrhodesa i sprężona w zastygnięciu, bezsłownie wyobrażając sobie obroty zmagań, zakończonych użądleniem, jednocześnie patrzałam we własną głąb, już nie doszukując się w niej teraz źródeł woli, lecz usiłując wykryć najsłabszy chociaż znak, wyjawiający, czy jednego tylko człowieka zabiję. Nie wiem, kiedy ten lęk ustąpił. Spoczywałam nadal niepewna, bo nie znająca siebie, lecz właśnie ta niewiedza, czy przybyłam jako wybawicielka, czy jako zabójczym, stając się dla mnie czymś nieznanym dotąd, niepojęcie nowym, czyniąc sens każdego mojego drgnięcia pełnym zagadkowej dziewiczości, napawała mnie zachwytem. Zachwyt ten zdziwił mnie niemało i rozważałam, czy nie w nim właśnie objawia się mądrość sprawców, skoro uczynili tak, bym mogła moc bezbrzeżną upatrywać naraz w niesieniu pomocy i zatraty, wszelako i tego nie byłam pewna. Odgłos nagły, krótki, a po nim głos bełkotliwy dobiegły mnie z dołu — jeszcze jeden dźwięk, głuchy, jakby padającego ciężaru, a potem cisza. Zaczęłam się sczołgiwać z dachu, zgiąwszy niemal we dwoje odwłok tak. że pierśną połową ciała przylgnęłam do ściany, a ostatnią parą nóg i tuleją żądła spoczywałam jeszcze na dachowej krawędzi, aż łbem wahającym się od wysiłku zbliżyłam się, wisząc, ku otworowi okiennemu.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Maska»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Maska» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Olga Tokarczuk: E. E.
E. E.
Olga Tokarczuk
Irving Walace: Zaginiona Ewangelia
Zaginiona Ewangelia
Irving Walace
Jacek Komuda: Imię Bestii
Imię Bestii
Jacek Komuda
Barbara Cartland: Córka Pirata
Córka Pirata
Barbara Cartland
David Wallace: Infinite jest
Infinite jest
David Wallace
Отзывы о книге «Maska»

Обсуждение, отзывы о книге «Maska» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.