– W swojej wypowiedzi nawiązałeś właśnie do „brzytwy Ockhama” – wyjaśniła. – Zdaje mi się, że powiedziałeś: „…Wśród równych sobie rozwiązań najprostsze jest zwykle najgłupsze”.
– Co jest głupio oczywiste – mruknął Darwin.
Sydney powoli pokiwała głową.
– Tak, tak, wiem, co mówiłeś. Przypomnieli mi się teraz faceci w pikapie, którzy próbowali spektakularnie przerwać tamten koncert rockowy…
Dar przyjrzał się nagle oczekującemu na przegląd wypełnionemu aktami, stosem dyskietek i napędów typu zip pudłu.
– Wiesz, może źle szukamy w naszych plikach – zauważył. Kobieta podniosła głowę. – Może niewłaściwe jest nasze założenie. Może nie chodzi o jakieś moje śledztwo w sprawie głupiego wypadku… nawet śmiertelnego – powiedział. – Może czymś innym przyciągnąłem uwagę jakiegoś przestępcy. Weźmy na przykład morderstwo…
– Czy rozwiązałeś ostatnio tajemnicę jakiegoś morderstwa? – Sydney weszła mu w słowo. – Oprócz sprawy nabitego na pręty nieszczęsnego Phonga? – Darwin skinął głową. – Opowiesz mi o tym? – poprosiła.
Minor zerknął na zegarek.
– Tak. Jutro.
– Ty draniu – mruknęła, choć z uśmiechem. Po chwili dorzuciła: – Dzięki za szkocką. – Dar odprowadził ją do drzwi. Sydney zatrzymała się w progu, a Darwinowi przemknęła przez głowę nagła, dzika myśl, że kobieta zamierza go pocałować. – No dobrze, idę spać w moim cudownym wozie – stwierdziła. – Ale skąd będę wiedziała, że napadli cię przestępcy i tkwisz po uszy w kłopotach?
Minor sięgnął pod ciężki płaszcz wiszący na ściennym haku i zdjął duży, jaskrawo pomarańczowy gwizdek na sznurku.
– Służy piechurom, którzy podczas wycieczki zgubią się w lesie. Jego przeklęty gwizd słychać na dobre trzy kilometry.
– Przypomina gwizdek dla potencjalnych ofiar gwałtu – zauważyła Syd.
– Właśnie.
– No cóż, jeśli zatem zjawią się dziś wieczorem jacyś mordercy, po prostu zagwiżdż. – Zawahała się i Minor dostrzegł w jej niebieskich oczach przekorny błysk. – „Umiesz gwizdać, prawda, Steve?”.
Dar wyszczerzył zęby. Dziewiętnastoletnia Lauren Bacall zadała to pytanie Humphreyowi Bogartowi w Mieć i nie mieć. Darwin uwielbiał ten film.
– Taaa – odparł. – Trzeba tylko wsunąć gwizdek między wargi i dmuchnąć.
Śledcza Olson skinęła głową i ruszyła ścieżką, oświetlając sobie drogę latarką. Dmuchała na każdą mijaną latarnię, gasząc je. Minor obserwował ją, aż zniknęła mu z oczu.
I JAK INTENCJE
Syd zastukała do drzwi domku Dara wcześnie w sobotni ranek, ale Minor zdążył już wstać, wziąć prysznic, ogolić się i przygotować zarówno kawę, jak i śniadanie. Sydney radośnie zjadła jajka na bekonie i dwukrotnie dolała sobie kawy.
Zanim zaczęli pracę, Darwin zabrał przyjaciółkę na długi spacer po posiadłości. Zaszli do wąwozu na wschodzie, gdzie mieściła się opuszczona kopalnia złota, a także do strumienia, który wpadał do kanionu, obejrzeli mały wodospad na wzgórzu, przerzucone nad przepaścią zwalone drzewo, które wyglądało na zbyt gładkie i omszałe, aby bezpiecznie przez nie przejść, płyty skalne i wielkie głazy ciągnące się aż do wysokiego szczytu na północy, brzozowe zagajniki, hektary starych sosen na stoku tuż nad domkiem i nie kończące się łąki w dolinie poniżej. W trakcie wędrówki Dar stale odczuwał tę samą przyjemność, która tak mocno zaszokowała go ubiegłej nocy – dziwną świadomość fizyczności tej kobiety, ciepła jej uśmiechu, uczucie żaru, który rozpalał w nim ton jej głosu i jej śmiech.
„Daj sobie spokój, stary” – ostrzegał się w myślach.
– Wiem, że kobieta rozmawiająca z mężczyzną nie powinna już obecnie zadawać takiego pytania – odezwała się Sydney, zatrzymując się nagle i patrząc wprost na niego – ale powiedz mi, Dar, o czym myślisz. Mam wrażenie, że z odległości pół metra słyszę szalejące w twojej głowie myśli.
Znajdowała się rzeczywiście zaledwie pół metra od niego. Gdy się zatrzymał, z trudem zwalczył pragnienie otoczenia jej ramionami, przyciągnięcia blisko, przyłożenia twarzy do krzywizny jej szyi tuż za uchem, dokładnie tam, gdzie włosy lekko zawijały się. Pragnął dotknąć tego miejsca i wdychać zapach Syd.
– O Billym Jimie Langleyu – powiedział w końcu, robiąc krok wstecz. Podniosła głowę. Dar wskazał na południe. – Badałem ten wypadek mniej więcej rok temu tam, w rezerwacie. Chcesz o nim posłuchać? Chcesz rozwiązać tajemnicę?
– Jasne.
Odchrząknął.
– W porządku… Wezwano mnie na miejsce potencjalnego zabójstwa mniej więcej osiem kilometrów stąd, w lesie…
– To nie będzie opowieść o morderstwie, którą obiecałeś mi ubiegłej nocy, prawda?
Dar pokręcił przecząco głową.
– Tak czy owak, pewnego dnia zgłoszono zaginięcie niejakiego Billy’ego Jamesa Langleya, jednego z kalifornijskich klientów Larry’ego i Trudy. Mężczyzna nie wrócił z wyprawy na ryby. Szeryf pojechał w ulubione wędkarskie miejsce Billy’ego Jima i znalazł jego pikap… forda 250 z roku 1978. Samochód dachował w strumieniu. Billy Jim tkwił w środku. Utonął. Wyglądało na to, że ubiegłej nocy auto spadło w ciemnościach z małego mostku dachem do dołu, a mężczyzna nie zdążył się wydostać z kabiny. Koroner potwierdził czas zgonu.
– Skąd podejrzenie zabójstwa? – spytała Syd.
– No cóż, koroner wprawdzie ustalił przyczynę śmierci Billy’ego Jima jako utonięcie – wyjaśnił Minor – ale stwierdził także, iż wcześniej mężczyzna został postrzelony z pistoletu kaliber.22…
– Gdzie? – spytała Sydney.
– Podczas jazdy – odparł Darwin.
– Pytam, w jaką część ciała otrzymał postrzał? Minor zawahał się.
– Otrzymał jeden strzał. W… hm… okolice pachwiny.
– W jądra? – upewniła się Syd.
– W jedno.
– W lewe czy w prawe? – spytała Sydney.
– Sądzisz, że ma to jakieś znaczenie? – zastanowił się Dar.
– A nie ma?
– No cóż, tak, ale…
– Więc? W lewe czy w prawe? – zapytała ponownie.
– W prawe – powiedział Dar. – Mogę opowiadać dalej?
Zeszli ze wzgórza.
– W porządku – powiedziała Syd – mamy zatem pana Billy’ego Jamesa Langleya, który wraca w ciemnościach z wyprawy na ryby. Nagle otrzymuje strzał w prawe jądro i… co nie jest zaskakujące… wstrząśnięty, traci kontrolę nad pikapem i wpada do zatoczki. Topi się. Pozwól, że zgadnę: w pikapie nie znaleziono żadnej broni tego kalibru?
– Zgadza się – przyznał Darwin.
– Jakieś otwory wejściowe lub wyjściowe w pikapie? – spytała Sydney. – Karoseria forda 250 nie wydaje mi się na tyle słaba, aby mógł się przebić pocisk kaliber.22.
– W pojeździe rzeczywiście nie znaleziono żadnych śladów wejścia lub wyjścia kuli – potwierdził Dar. – Pocisk tkwił jedynie w jądrze Billy’ego Jima.
– Okna były podniesione?
– Tak. Tej nocy, kiedy Billy Jim wracał z miejsca, w którym lubił wędkować, intensywnie padało.
– Było po zmroku, tak? – spytała Syd.
– Tak. Około dwudziestej trzeciej.
– Mam – podsumowała kobieta. Darwin zatrzymał się gwałtownie.
– Naprawdę?
Jemu samemu rozwiązanie sprawy zajęło dwie godziny na miejscu zbrodni.
– Naprawdę – odparła Sydney. – Billy Jim nie miał karabinu ani pistoletu kaliber.22, ale założę się, że miał w kabinie pudełko nabojów tego kalibru, prawda?
Читать дальше