Pokiwała głową, nie mogąc już odpowiedzieć.
– I powiedz mu, że będzie świetnym ojcem, a ja nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym go pozbawił tej możliwości. Chcę, by wiedział, że zawsze był moim najlepszym przyjacielem i że nigdy nie czułem do niego nic więcej.
Sara jeszcze raz pokiwała głową, usiłując zrozumieć, co się zmieniło w jego planach.
– Przykro mi, że musiałem cię zakneblować, chociaż obiecywałem, że tego nie zrobię.
Odwrócił się i szybko wyszedł z sypialni. Parę sekund później trzasnęły drzwi samochodu i rozległ się odgłos uruchamianego silnika. Po głośnym warkocie i zgrzytaniu skrzyni biegów Sara domyśliła się, że Robert wyjeżdża swoją półciężarówką na ulicę.
Zapadła cisza.
Znowu zaniosła się szlochem, ale tym razem z ulgi. Nie pamiętała, kiedy dotąd wylała aż tyle łez. Pociekło jej z nosa, toteż chlipnęła raz i drugi, nie mogąc oddychać ustami. Z powodu knebla radość minęła jak nożem uciął, gdyż naszły ją obawy, że się udusi. Minęło dobrych kilka sekund, zanim zwalczyła w sobie narastającą klaustrofobię. Musiała się jakoś uwolnić. Nie mogła tak siedzieć w fotelu i czekać, aż Neli z Oposem czy też Jeffrey przybędą jej na ratunek. Nie mogła dopuścić, by ktokolwiek, a zwłaszcza Jeffrey, odnalazł ją w takim stanie. Już nigdy więcej nie mogła się nikomu taka pokazać.
Rozejrzała się gorączkowo w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby wykorzystać do uwolnienia się z więzów. Gdyby rozkołysała fotel w przód i w tył, zapewne przewróciłaby się na twarz i znalazła w jeszcze gorszym położeniu. Zaczęła więc rytmicznie kiwać się na boki i w końcu zdołała go przeważyć przez jeden biegun. Huknęła głową o podłogę, aż pociemniało jej w oczach. Natychmiast wróciły wcześniejsze sensacje, dzwonienie w uszach, mgła przed oczami i silne mdłości. Na szczęście zdominował je ostry ból w ramieniu, którym uderzyła o podłogę. Jednocześnie poczuła, że poręcz fotela nieco się obluzowała. Zaczęła szarpać ręką w przód i w tył, mając nadzieję jeszcze bardziej nadwerężyć starą konstrukcję, ale nic to nie dało. Przyszło jej na myśl, że ten fotel, zapewne dużo od niej starszy, jest najlepszym przykładem, jak solidne meble kiedyś produkowano.
Uspokoiła oddech, próbując wymyślić, co dalej robić. Ciężkie masywne bieguny fotela nie pozwalały na zmianę pozycji. Robert przytwierdził jej ręce w nadgarstkach, toteż swobodnie poruszała palcami. Gdyby zdołała przynajmniej pochylić się mocno do przodu, prawdopodobnie udałoby jej się odkleić taśmę z ust. A gdyby pozbyła się knebla, mogłaby zacząć wzywać pomocy. Desperacko chwyciła się tej myśli. Nieważne, czy ktoś by ją usłyszał, bo gdyby tylko zaczęła krzyczeć, od razu poczułaby się lepiej.
Zebrawszy w sobie wszystkie siły, spróbowała ciągnąć rękę w kierunku ust. Po kilku minutach spociła się na tyle, że mogła już w niewielkim zakresie przesuwać rękę pod taśmą, która zrolowała się w cienki zwitek wrzynający się głęboko w skórę. Podbudowana tym efektem, zaczęła energiczniej szarpać ręką w przód i w tył, nie zważając na to, że coraz boleśniej obciera sobie nadgarstek. Kiedy klej z taśmy pościerał się w masę lepkich czarnych kulek, z całej siły pchnęła rękę do przodu, naciągając zrolowany plastik o parę centymetrów. Ale gdy chciała cofnąć rękę, wbił jej się tak głęboko w skórę, że aż pociekła krew.
Zaczęła rozpatrywać swoją sytuację jak równanie matematyczne z kilkoma niewiadomymi, z których jedną stanowiła przede wszystkim jej własną wytrzymałość. Wygięła się tak mocno do przodu, jak tylko pozwalała jej taśma krępująca pod pachami i mocowanie przy poręczy fotela, przy czym aż jęknęła cicho, tak zabolało stłuczone ramię. Powtarzała jednak raz za razem ten sam ruch, dopóki nie poluzowała na tyle więzów, że mogła wreszcie dotknąć ust czubkami palców. Dłoń zsiniała jej już z braku krążenia, zanim zdołała paznokciem środkowego palca zahaczyć o brzeg taśmy.
Zrobiła sobie krótką przerwę i odliczyła powoli do sześćdziesięciu. W ciągu tej minuty nieprzyjemne świerzbienie w ramieniu i na całej długości ręki znacznie osłabło. Kiedy ponownie zgięła się wpół i sprawdziła, że naprawdę może dosięgnąć brzegu taśmy, na nowo wstąpiła w nią nadzieja. Znów zaczęła się szarpać, jednocześnie poruszając obślinionymi wargami, żeby zmniejszyć powierzchnię styku kleju ze skórą. Przy którejś próbie udało jej się w końcu zacisnąć kciuk i palec wskazujący na oderwanym brzegu taśmy. Szarpnęła głową do tyłu.
Nie wystarczyło to jednak, żeby odkleić knebel.
Z trudem oddychała przez nos, pokój znów zaczynał wirować przed oczami, przekonywała się jednak w myślach, że nie powinna teraz rezygnować, kiedy jest już tak blisko celu. Mięśnie bolały ją od wysiłku, ale zmusiła się do jeszcze większego, ponownie zacisnęła palce na brzegu taśmy i szarpnęła głową do tyłu. Tym razem się udało. Otworzyła szeroko usta i zaczerpnęła wielki haust powietrza, jakby wynurzyła się spod wody po długim nurkowaniu.
– Ha! – wykrzyknęła z dumą. Na pewno osiągnęła to, że pokonała paraliżujący strach. Niemniej wciąż była unieruchomiona w przewróconym fotelu, leżała twarzą przy podłodze, nie mając innego wyboru, jak spokojnie czekać na czyjąś pomoc.
– Cóż – mruknęła do siebie. – Nie ma przecież powodu, żeby się poddawać.
Właśnie ten sposób myślenia pomógł jej skończyć studia medyczne, toteż i teraz nie zamierzała z niego rezygnować.
Patrząc na rękę, zaciekawiła się, czy zdoła dosięgnąć taśmy zębami. Więzy krępujące ją przez pierś już wrzynały się w żebra. Mogła sobie tylko wyobrazić, ile siniaków będzie miała, ale przecież nie były to groźne obrażenia.
Nagle usłyszała jakiś hałas przed domem. Odruchowo chciała już zawołać pomocy, lecz w ostatniej chwili się rozmyśliła. A jeśli Robert zmienił zdanie i wrócił, żeby dokończyć dzieła?
Usłyszała chrzęst potłuczonego szkła w saloniku pod czyimiś stopami, ale nikt się nie odezwał. Sądząc po odgłosach, człowiek bez pośpiechu zaglądał do kolejnych pomieszczeń. Doleciał ją jakiś stuk z kuchni, wytężyła więc słuch, ciekawa, co będzie dalej. Czyżby Robert czegoś zapomniał? Kiedy wszedł tu po raz pierwszy, wyraźnie czegoś szukał. Może nie tylko o broń mu chodziło? Gdyby teraz pojawił się ktoś z domowników, na pewno podniósłby już alarm.
Zacisnęła zęby, żeby nie jęknąć z bólu, kiedy po raz kolejny z całej siły pchnęła ręką w górę. Szarpała się i wykręcała w fotelu jak tylko mogła, żeby sięgnąć zębami do ciasno zrolowanej taśmy na nadgarstku. Ani trochę nie dbała, że rama fotela musi rysować polakierowaną podłogę w sypialni.
– Saro? – Jeffrey stanął w drzwiach z siekierą w ręku. – Jezus, Maria!
Rozejrzał się błyskawicznie po pokoju, jakby liczył na to, że zaskoczy intruza, który narobił takiego bałaganu w całym domu.
– Już uciekł – powiedziała Sara, nie zaprzestając prób.
Rzucił siekierę na podłogę i podbiegł do niej.
– Nic ci się nie stało? – Przytknął jej dłoń do twarzy. – Jesteś zakrwawiona. – Jeszcze raz rozejrzał się po sypialni. – Kto to zrobił? Kto…
– Uwolnij mnie – syknęła, myśląc, że jeśli będzie musiała spędzić choćby jeszcze parę sekund przywiązana do tego fotela, zacznie wrzeszczeć na cały głos i nic jej nie uciszy.
Jeffrey wyciągnął z kieszeni scyzoryk, otworzył go i bez dalszych pytań błyskawicznie przeciął wszystkie więzy.
Читать дальше