Kathy Reichs - Dzień Śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Kathy Reichs - Dzień Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dzień Śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dzień Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dzień Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– A podatki od własności?
– Guillion. Płaci zawsze czekiem wystawionym na Citicorp w Nowym Jorku.
– Macie jakąś broń?
– Nic.
– Zbyt dużo się nie zgadza, jak na samobójstwo.
– Jasne. I nie jest też zbyt prawdopodobne, żeby babcia zlikwidowała rodzinę.
– Były jakieś interwencje na ten adres?
– Żadnych. Nigdy tam nie wzywano policji.
– Macie wykaz połączeń telefonicznych?
– Nadchodzą.
– A co z samochodami? Nie były rejestrowane?
– Oba na Guilliona. Na adres w St-Jovite. Ubezpieczenie też płaci czekiem.
– Czy Simonette ma prawo jazdy?
– Tak, belgijskie. Czyste konto,
– Ubezpieczenie zdrowotne?
– Nic.
– Coś poza tym?
– Nie.
– Kto zajmował się naprawą samochodów?
– Najwyraźniej ona odprowadzała je na stację obsługi w mieście. Zgadza się opis. Płaciła gotówką.
– A dom? Kobieta w tym wieku nie mogła sama zajmować się naprawami.
– Tam najwyraźniej mieszkali jeszcze jacyś ludzie. Sąsiedzi twierdzą, że para z dziećmi przebywała tam od kilku miesięcy. Widzieli też inne samochody, czasami było ich kilka.
– Może miała lokatorów?
Oboje popatrzyliśmy na Harry
– No wiecie. Może wynajmowała pokoje.
Pozwoliliśmy jej mówić.
– Moglibyście sprawdzić ogłoszenia w gazetach. Albo biuletyny kościelne.
– Ona chyba nie chodziła do kościoła.
– A może rozprowadzała narkotyki. Z tym gościem Guillionem. Dlatego ją załatwili. Dlatego nie ma żadnych śladów. – Z podniecenia otworzyła szerzej oczy. Wyraźnie wciągnęła się w naszą rozmowę. – Może ona się tam ukrywała.
– A ten Guillion? – zapytałam.
– Nie ma go w policyjnej kartotece ani u nas, ani tam. Belgijskie gliny go sprawdzają. Facet nie był zbyt wylewny, więc nikt o nim nic nie wie.
– Tak jak o starszej pani.
Spojrzeliśmy na nią z podziwem. Racja, Harry. Brzęknął telefon, oznaczało to, że linie zostały przełączone na nocną zmianę. Ryan spojrzał na zegarek.
– Mam nadzieję, że zobaczę was dziś wieczorem – Czarowanie zaczęło się od nowa.
– Chyba nie. Muszę skończyć raport o Nicolet.
Harry otworzyła usta, ale zamknęła je widząc mój wyraz twarzy.
– W każdym razie dzięki, Ryan.
– Enchante – zwrócił się do Harry, a potem odwrócił i wyszedł.
– A to ci dopiero przystojny kowboj.
– Odpuść go sobie, Harry. W jego czarnym notesie jest więcej numerów telefonów niż na białych stronach książki telefonicznej stanu Omaha.
– Ja tylko patrzę, kochanie. Za to się jeszcze nie płaci.
Chociaż była dopiero piąta, na dworze było zupełnie ciemno. W padającym śniegu błyszczały reflektory samochodów i lampy uliczne. Ruszyłyśmy do mojego wozu, włączyłam silnik i kilka następnych minut spędziłam odśnieżając szyby, a Harry w tym czasie przesłuchiwała stacje radiowe. Kiedy wsiadłam, moja stacja radia publicznego Yermont była zamieniona na lokalną stację rockową.
– Ale odjazd. – Harry spodobała się Mitsou.
– Ona jest z Quebecu – powiedziałam, wyprowadzając mazdę z koleiny śniegowej. – Od lat jest popularna.
– Rock and roll po francusku. Odjazd.
– Pewnie tak. – Przednie koła sięgnęły chodnika i włączyłyśmy się do ruchu.
Jechałyśmy na zachód w kierunku Censer-Ville, a Harry przysłuchiwała się słowom piosenki.
– Czy ona śpiewa o kowboju? Mon kowboj?
– Tak – odparłam, skręcając na Viger. – I chyba go nawet lubi.
Mitsou przestała śpiewać, kiedy wjechałyśmy do tunelu Ville-Marie.
Dziesięć minut później weszłyśmy do mojego mieszkania. Pokazałam Harry drugą sypialnię i poszłam do kuchni sprawdzić, co mam do jedzenia. Nie było tego dużo, bo miałam w planach zakupy w Atwater Market w weekend. Kiedy Harry weszła do kuchni, grzebałam w szafie, którą nazywałam szumnie spiżarnią.
– Zabieram cię na obiad, Tempe.
– Naprawdę?
– Właściwie to Usprawnienie Życia Wewnętrznego zabiera cię na obiad. Mówiłam ci. Oni za wszystko płacą. W każdym razie do dwudziestu dolarów za obiad dziś wieczorem. Karta Howiego pokryje resztę.
Howie był jej drugim mężem i prawdopodobnie cichym sponsorem całych tych zakupów u Niemana Marcusa.
– A dlaczego Życie Wewnętrzne płaci za tę podróż?
– Bo mi tak dobrze poszło. To jest specjalna umowa. – Mrugnęła okiem, otwierając usta i wykrzywiając prawą stronę twarzy. – Zwykle tego nie robią, ale chcieli, żebym kontynuowała.
– Cóż, jeżeli jesteś pewna. Na co masz ochotę?
– Na wypad stąd!
– Miałam na myśli jedzenie.
– Wszystko z wyjątkiem barbecue.
Namyślałam się przez chwilę.
– Może coś indiańskiego?
– Plemię Shawnee czy Paiute?
Parsknęła śmiechem. Zawsze uwielbiała swoje żarty,
– Etoile de Indes jest kilka ulic stąd. Robią świetną khormę.
– Może być. Czegoś takiego chyba jeszcze nie próbowałam. A na pewno nie w wersji francuskiej po indiańsku! Mogłam tylko pokręcić głową.
– Ale chyba wyglądam koszmarnie – dodała rozdzielając kilka pasemek włosów i przyglądając im się. – Muszę to i owo poprawić.
Poszłam do swojej sypialni, przebrałam się w dżinsy i z papierem i ołówkiem rzuciłam się na stertę poduszek na moim łóżku. Otworzyłam pierwszy dziennik i zanotowałam sobie datę pierwszego zapisu: pierwszy stycznia tysiąc osiemset czterdziesty czwarty. W jednej z książek z biblioteki znalazłam fragment o Elisabeth Nicolet i sprawdziłam datę jej narodzin. Osiemnasty stycznia tysiąc osiemset czterdziesty szósty. Jej wuj zaczął pisać dwa lata i przed jej narodzinami.
Chociaż Louis-Philippe Belanger miał dosyć ciężką rękę, z czasem pismo wyblakło. Atrament był ciemnobrązowy, a miejscami słowa były zbyt zamazane, by można było je odczytać. Poza tym francuski był raczej przestarzały i pełen niezrozumiałych terminów. Po półgodzinie rozbolała mnie głowa, a prawie nic nie zapisałam.
Oparłam się o poduszki i zamknęłam oczy. Woda w łazience wciąż leciała. Byłam zmęczona, zniechęcona i przybita. W życiu nie przeczytam tego w dwa dni. Lepiej byłoby spędzić kilka godzin robiąc kopie ksero i wtedy zabrać się za nie w czasie wolnym. Jeannotte nie mówiła, że nie wolno mi ich kserować. A tak byłoby zapewne bezpieczniej.
Nie musiałam przecież od razu szukać rozwiązania. W końcu mój raport nie wymagał wyjaśnienia. Widziałam to, co widziałam w kościach, mogłam i napisać o swoich odkryciach i pozwolić siostrzyczkom stworzyć własne teorie. Albo pytania.
Pewnie by nie zrozumiały. Pewnie by mi nie uwierzyły. Pewnie nie byłyby zadowolone. A może właśnie odwrotnie? Czy to by wpłynęło na wniosek do Watykanu? Nie mogłam nic zrobić. Na pewno miałam co do Elisabeth rację. Sama dokładnie nie wiedziałam, co myśleć.
11
Dwie godziny później obudziła mnie Harry. Skończyła się kąpać, suszyć włosy, cokolwiek robiła. Przyszykowałyśmy się i wyszłyśmy, zmierzając w kierunku rue Ste-Catherine. Śnieg już nie padał, ale wszędzie leżała jego gruba warstwa, tłumiąc nieco zgiełk miasta. Znaki, drzewa, skrzynki na listy i zaparkowane samochody przykryte były czapami bieli.
W restauracji nie było tłumu i od razu dostałyśmy stolik. Złożyłyśmy zamówienie i zapytałam o jej warsztaty.
– To niesamowite. Nauczyłam się myśleć i być inaczej. To nie jest żaden gówniany wschodni mistycyzm. I nie mówimy tu o eliksirach czy kryształach, albo astralnym przewidywaniu przyszłości. Ja się uczę kontrolować swoje życie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dzień Śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dzień Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.