Kathy Reichs - Dzień Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Kathy Reichs - Dzień Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzień Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andrew Ryan, detektyw z Wydziału Zabójstw, znowu może pomóc w rozwikłaniu zagadki Tempe, a przy okazji i…sobie! Bo prywatnie samotność doskwiera przecież obojgu…

Dzień Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy pamięta siostra jej nazwisko?

Nastała dłuższa przerwa. Po drugiej stronie linii telefonicznej słyszałam głosy, z daleka, jakby dochodzące z drugiego brzegu jeziora. Ktoś się zaśmiał.

– Tyle czasu minęło. Przykro mi. Jeżeli pani chce, mogłabym zapytać siostrzenicę.

– Dziękuję, siostro. Pójdę tym śladem.

– Pani doktor, jak pani myśli, kiedy pani skończy z tymi kośćmi?

– Wkrótce. Skończę raport w piątek, pod warunkiem, że nie zdarzy się nic nieoczekiwanego. Spiszę informacje dotyczące wieku, płci i rasy, inne obserwacje, jakich dokonałam, i skomentuję, jak moje obserwacje mają się do faktów dotyczących Elisabeth. Siostry same uznają, co z tego podać do wniosku, jaki złożony zostanie w Watykanie.

– Sama pani zadzwoni?

– Oczywiście. Jak tylko skończę.

Tak naprawdę to już skończyłam i nie miałam wątpliwości, co będzie w moim raporcie. Dlaczego im nie powiedziałam tego teraz?

Wymieniłyśmy pożegnania, rozłączyłam się, poczekałam na sygnał i wykręciłam numer. Po drugiej stronie miasta zadzwonił telefon.

– Mitch Denton.

– Cześć, Mitch. Tempe Brennan. Nadal jesteś tam u siebie szefem? Mitch był szefem wydziału antropologii, który zatrudnił mnie na pół etatu, kiedy pierwszy raz przyjechałam do Montrealu. Od tamtej pory byliśmy przyjaciółmi. Specjalizował się w paleolicie.

– Nadal tu siedzę. Może poprowadziłabyś u nas letni kurs w tym roku?

– Nie, dzięki. Mam do ciebie pytanie.

– Strzelaj.

– Pamiętasz tę historyczną sprawę, o której ci opowiadałam? Tę nad którą pracuję dla archidiecezji?

– Ta przyszła święta?

– Zgadza się.

– Pewnie. Jedna z lepszych rzeczy, nad którymi zdarzyło ci się pracować. Znalazłaś ją?

– Tak, ale zauważyłam coś dziwnego i chciałabym się czegoś więcej o niej dowiedzieć.

– Dziwnego?

– Niespodziewanego. Posłuchaj, jedna z sióstr powiedziała mi, że ktoś z McGill zajmuje się badaniami związanymi z religią i historią Quebecu. Czy coś ci to mówi?

– To na pewno chodzi o naszą Daisy Jean.

– Daisy Jean?

– Dla ciebie doktor Jeannotte. Profesor nauk religijnych i najlepsza przyjaciółka studentów.

– Daj spokój, Mitch.

– Nazywa się Daisy Jeannotte. Oficjalnie jest na Wydziale Nauk Religijnych, ale uczy też na kursach historycznych. “Ruchy religijne w Quebecu”. “Starożytne i nowoczesne systemy wiary”. Tego typu sprawy.

– A dlaczego Daisy Jean? – dociekałam.

– Tak ją tu czule nazywamy. Ale nie zwracamy się tak do niej. Ona jest czasami nieco… dziwna, że tak powiem.

– Dziwna?

– Nieprzewidywalna. Ona jest z Dixie, wiesz?

Zignorowałam to. Mitch przeniósł się z Vermont. Ciągle się czepiał mojego południowego pochodzenia.

– Dlaczego mówisz, że jest najlepszą przyjaciółką studentów?

– Daisy cały swój wolny czas spędza ze studentami. Zabiera ich na wycieczki, daje im rady, podróżuje z nimi, zaprasza ich do domu na obiad. Pod jej drzwiami ciągle stoi kolejka dusz potrzebujących pocieszenia i rady.

– Godne podziwu.

Zaczął coś mówić, ale się powstrzymał.

– Chyba tak.

– Czy doktor Jeannotte będzie wiedziała coś o Elisabeth Nicolet albo o jej rodzinie?

– Jeżeli ktokolwiek może ci pomóc, to tylko ona.

Dał mi jej numer i obiecaliśmy sobie, że wkrótce się spotkamy.

Sekretarka poinformowała mnie, że doktor Jeannotte ma dyżur od pierwszej do trzeciej, więc postanowiłam, że wpadnę po lunchu.

Aby zrozumieć, gdzie i kiedy wolno parkować w Montrealu, trzeba posiadać zdolności analityczne godne co najmniej tytułu inżyniera. Uniwersytet McGill leży w samym sercu Centre-Ville, więc nawet jeśli zrozumie się, gdzie można zaparkować, to znalezienie miejsca graniczy z niemożliwością. Znalazłam miejsce na Stanley, wykombinowałam, że można tu parkować między dziewiątą a piątą, od pierwszego kwietnia do trzydziestego pierwszego grudnia, z wyjątkiem godziny między pierwszą a drugą po południu we wtorki i czwartki. Zgoda sąsiedztwa nie była wymagana.

Po pięciu zmianach kierunku i karkołomnych manipulacjach kierownicą zdołałam wcisnąć swoją mazdę między pikapa toyotę a oldsmobila cutlass. Nieźle jak na taką pochyłość. Kiedy wysiadłam, byłam mokra od potu mimo chłodu na zewnątrz. Sprawdziłam zderzaki. Miałam dobre pół metra zapasu. W sumie.

Nie było już tak zimno, ale nieco wyższa temperatura spowodowała wzrost wilgotności. Na miasto spadła chmura zimnego, wilgotnego powietrza, a niebo przybrało kolor starej cyny. Kiedy zeszłam w dół do Sherbrooke i skręciłam na wschód, zaczął padać ciężki i mokry śnieg. Pierwsze płatki topniały w zetknięciu z chodnikiem, ale nadlatywały już następne.

Wspięłam się na McTavish i weszłam na teren uniwersytetu przez zachodnią bramę. Campus rozciągał się pode mną i nade mną, na wzgórzu od Sherbrooke do Docteur-Penfield wznosiły się budynki z szarego kamienia. Mijający mnie ludzie szli szybko, pochyleni w obronie przed zimnem i wilgocią, chroniąc książki i pakunki przez śniegiem. Minęłam bibliotekę i skręciłam za Redpath Museum. Wyszłam przez bramę wschodnią, skręciłam w lewo i wspięłam się ulicą Universitie, a łydki bolały mnie tak, jakbym przeszła pięć kilometrów na nartach. Przed Birks Hali prawie zderzyłam się z wysokim młodym mężczyzną, który szedł ze spuszczoną głową, a jego włosy i okulary pokrywały płatki śniegu wielkości dużej ćmy amerykańskiej.

Birks, ze swoją gotycką architekturą, rzeźbionymi ścianami i meblami z drewna, i ogromnymi katedralnymi oknami, jest jakby z innego świata. W takim miejscu należy szeptać, a nie ucinać sobie pogawędki i wymieniać się notatkami, jak to ma zwykle miejsce w budynkach uniwersyteckich. W przypominającym pieczarę holu wiszą portrety poważnych mężczyzn patrzących z góry wzrokiem pełnym uczonej zarozumiałości.

Jak i inni wchodzący do budynku, zachlapałam marmurową posadzkę topniejącym śniegiem i podeszłam bliżej, by przyjrzeć się dostojnym obrazom. Thomas Cranmer, Arcybiskup Cantenbury . Dobra robota. Tom. John Bunyan, Nieśmiertelny Marzyciel . Czasy się zmieniły. Za moich czasów na uniwersytecie, jeżeli ktoś został złapany na bujaniu w obłokach, zostawał natychmiast przywołany do porządku, a czasami wręcz upokorzony.

Wspięłam się po krętych schodach, minęłam dwoje drewnianych drzwi na drugim piętrze: jedne prowadzące do kaplicy, drugie do biblioteki i weszłam przez trzecie. Tutaj elegancję holu zastąpiły wyraźne znaki zaniedbania. Farba płatami schodziła ze ścian i z sufitu, gdzieniegdzie brakowało płytek.

Na szczycie schodów przystanęłam, by się zorientować, gdzie mam iść. Było dziwnie cicho i ponuro. Po lewej stronie miałam wnękę z dwojgiem drzwi wychodzących na balkon w kaplicy. Po obu stronach wnęki zaczynały się korytarze z drewnianymi drzwiami po każdej stronie. Skręciłam w ten za wnęką.

Ostatnie biuro po lewej stronie było otwarte, ale nikogo tam nie zauważyłam. Na tabliczce na drzwiach delikatnymi literami napisane było “Jeannotte”. W porównaniu z moim biurem, ten pokój wyglądał jak Kaplica Świętego Józefa. Był długi i wąski, z oknem w kształcie dzwonu na końcu. Przez witrażowe okno widziałam budynek administracji i podjazd prowadzący do Strathcona Medical-Dental Complex. Deptana niezliczoną ilością studenckich stóp podłoga przybrała kolor żółtawy.

Na każdej ścianie znajdowały się półki pełne książek, czasopism, zeszytów, kaset video, pojemników na slajdy i stosów papierów i przedruków. Przy oknie stało drewniane biurko, po jego prawej stronie znajdowało się stanowisko do pracy na komputerze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzień Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Seizure
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Bones Are Forever
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Bones to Ashes
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Grave Secrets
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
KATHY REICHS
Kathy Reichs - Cross bones
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Informe Brennan
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Zapach Śmierci
Kathy Reichs
Отзывы о книге «Dzień Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzień Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x