Pod Myronem ugięły się nogi. Pokonał słabość i podbiegł do chłopca. Jeremy wyciągnął ręce. Myron objął go i poczuł, jak taje mu serce. Chłopiec płakał. Myron pogłaskał go po głowie i uciszył. Jak ojciec. Tak jak robił to niezliczoną ilość razy jego tata. Cudowne ciepło, które nagle rozeszło mu się po żyłach i załaskotało w palce, podsunęło mu myśl, że pojął, co w takich chwilach czuł jego staruszek. Bardzo sobie cenił jego uściski, lecz dopiero teraz przez kilka króciutkich ulotnych chwil doświadczył znacznie silniejszego, głębokiego, przepełniającego serce uczucia, że oto znalazł się po drugiej, ojcowskiej stronie. Doznał wstrząsu.
– Już w porządku – rzekł, tuląc głowę syna. – Już po wszystkim.
Ale nie było po wszystkim.
Przyjechała karetka. Umieszczono w niej chłopca. Myron zadzwonił do doktor Karen Singh i opowiedział o wszystkim. Nie miała mu za złe, że obudził ją o piątej rano.
– Niesamowite – powiedziała, kiedy skończył.
– Tak.
– Poślemy kogoś, żeby pobrał szpik. Po południu zacznę przygotowywać Jeremy’ego do przeszczepu.
– Zaczniecie od chemoterapii.
– Tak. Świetnie się pan spisał. Tak czy owak, ma pan powód do dumy.
– Tak czy owak?
– Niech pan wpadnie do mnie po południu.
– Co się stało? – spytał z bijącym sercem.
– W sprawie testu na ojcostwo. Powinny już być wyniki.
Jeremy odjechał do szpitala. Myron wyszedł z domu. Federalni kopali. Stały przy nich wozy ekip telewizyjnych. Stan Gibbs z twarzą bez wyrazu przyglądał się rosnącym kopcom ziemi. Umilkły nawet świerszcze, słychać było tylko szpadle wbijające się w piach. Kolano Myrona znów się uaktywniło. Był śmiertelnie zmęczony. Chciał odszukać Emily. Pojechać do szpitala. Poznać wyniki testu i je rozważyć.
Gdy wracając do samochodu, wspiął się na pagórek, zobaczył więcej dziennikarzy. Ktoś zawołał go po nazwisku. Zignorował to. Minął jeszcze jedną grupę pracujących w milczeniu agentów federalnych. Bał się usłyszeć, co znaleźli. Odsunął to na później.
Kiedy dotarł tam, gdzie wysiedli, i zobaczył zmartwiałą twarz Kimberly Green, serce ucisnął mu kolejny kamień.
– Greg? – spytał, robiąc jeszcze jeden krok.
Potrząsnęła głową, wzrok miała nieobecny i zamglony.
– Nie powinni zostawiać go samego – powiedziała. – Powinni go pilnować. Nawet po dokładnym przeszukaniu. Zawsze coś się przeoczy.
– Przeszukaniu kogo?
– Edwina Gibbsa.
Myron był pewien, że się przesłyszał.
– A co z nim? – spytał.
– Właśnie znaleźli go w celi – odparła, z trudem dobierając słowa. – Popełnił samobójstwo.
Karen Singh podsumowała rzecz krótko: nie można pobrać szpiku od zmarłego.
Emily nie zemdlała na tę wieść. Przyjęła cios bez zmrużenia oka i natychmiast przeszła do działania. Uspokoiła się już i przestała panikować. Siedzieli w szpitalnym gabinecie doktor Singh.
– Mamy nieograniczony dostęp do mediów – oświadczyła. – Wystąpimy z apelem do dawców. Zorganizujemy zbiórkę. Pomoże nam NBA. Włączymy do tego koszykarzy.
Myron skinął głową, ale bez entuzjazmu. To samo zrobiła doktor Singh.
– Kiedy będą wyniki testu na ojcostwo? – spytała Emily.
– Właśnie miałam po nie zadzwonić – odparła lekarka.
– W takim razie zostawię tu was. Na dole mam konferencję prasową.
Myron popatrzył na nią.
– Nie zaczekasz na wyniki? – spytał.
Wyszła, nie odwracając głowy. Karen Singh spojrzała na Myrona. Splótł dłonie i położył je na kolanach.
– Gotów pan? – spytała.
Skinął głową.
Podniosła słuchawkę i zadzwoniła. Ktoś odebrał telefon. Przeczytała mu numer testu. Zaczekała, stukając ołówkiem w biurko. Wreszcie dostała odpowiedź.
– Dziękuję. – Odłożyła słuchawkę i wpatrzyła się w Myrona. – Pan jest ojcem chłopca.
Myron znalazł Emily w szpitalnym holu. Trwała konferencja prasowa. Szpital postarał się o podium, umieszczając za nim w widocznym miejscu swoje godło, tak żeby pokazały je wszystkie kamery. Godło szpitala! Czyżby chcieli się załapać na darmową reklamę jak jakiś McDonald’s lub Toyota? Emily wygłosiła prosty, szczery apel. Jej syn umierał. Potrzebował szpiku kostnego. Wszyscy gotowi pomóc powinni oddać krew i się zarejestrować. Zagrała na strunach społecznych uczuć, chcąc poruszyć ludzkie serca w ten sam bezpośredni sposób, w jaki poruszyła je śmierć księżniczki Diany i Johna Kennedy’ego juniora, wzbudzić w ludziach takie współczucie, jakby osobiście znali Jeremy’ego. Oto potęga sławy.
Po wygłoszeniu apelu szybko wyszła, nie odpowiadając na pytania. Myron dogonił ją w korytarzu przy windach. Spojrzała na niego. Skinął głową. Uśmiechnęła się.
– I co zrobisz? – spytała.
– Musimy go uratować.
– Tak.
Za ich plecami dziennikarze wciąż wykrzykiwali pytania. Przesączające się przez drzwi głosy w końcu się rozmyły. Minął ich biegiem pielęgniarz, pchający puste nosze na kółkach.
– Powiedziałaś, że najlepszy będzie czwartek.
W oczach Emily zapłonęła nadzieja.
– Tak.
– Dobrze. W takim razie spróbujemy w czwartek – rzekł Myron.
Kula, która trafiła Grega w podstawę szyi i powędrowała w dół, zatrzymując się w piersi blisko serca, dokonała sporego spustoszenia. Greg przeżył operację, ale nie odzyskał przytomności i jego stan wciąż był krytyczny. Z nosa wybiegały mu rurki i był podłączony do przerażającej aparatury. Patrząc na niego, Myron miał nadzieję, że sam nigdy się z nią bliżej nie zapozna. Woskowoszarobiały, wynędzniały Downing wyglądał trupio. Myron spędził przy nim kilka minut. Nie dłużej.
Nazajutrz powrócił do agencji RepSport MB.
– Po południu przyjeżdża Lamar Richardson – przypomniała mu Esperanza.
– Wiem.
– Dobrze się czujesz?
– Niczego sobie.
– Życie toczy się dalej?
– Pewnie.
Kilka minut później wpadła w podskokach sprężysta agentka specjalna Kimberly Green.
– Sprawa dobiega końca – oznajmiła, po raz pierwszy z uśmiechem.
Myron usiadł prosto.
– Zamieniam się w słuch – powiedział.
– Edwin Gibbs, jako Dennis Lex alias Davis Taylor, pozostawił w pracy szafkę. Znaleźliśmy w niej portfele dwóch ofiar, Roberta i Patrycji Wilsonów.
– Tych nowożeńców?
– Tak.
Zamilkli na chwilę, zapewne przez wzgląd na zamordowanych. Myron wyobraził sobie młodą zdrową parę, rozpoczynającą wspólne życie. Przyjechali do Nowego Jorku obejrzeć kilka przedstawień, trochę się obkupić i pochodzić pod rękę po rojnych ulicach, odrobinę bojąc się przyszłości, lecz gotowi jej zaufać. El fin.
Kimberly chrząknęła.
– Na kartę kredytową Davisa Taylora Gibbs wynajął białego forda windstara – powiedziała. – Rezerwacji dokonuje się automatycznie. Wystarczy zadzwonić, pójść do wypożyczalni i odjechać samochodem. Nikt cię nie widzi.
– Skąd wziął tę furgonetkę?
– Z lotniska w Newark.
– Domyślam się, że to ją znaleźliśmy w Bernardsville.
– Tak jest.
– Pysznie – rzekł, używając słowa Wina. – Co jeszcze?
– Ze wstępnej sekcji zwłok wynika, że wszystkie ofiary zabito z trzydziestkiósemki. Dwoma strzałami w głowę. Innych ran nie było. Wątpimy, czy je torturował. Jego modus operandi to najpierw zmuszenie ofiar do krzyku, a potem zabicie ich.
– Dla porwanych jego siew trwał krótko, ale nie dla ich rodzin.
Читать дальше