Podszedł do pani Davis. Skuliła się.
– Zostaw ją w spokoju! – krzyknął Harry Davis.
Erik zignorował go. Złapał panią Davis i pomógł jej wstać. Potem spojrzał na Harry’ego.
– Twoja żona i ja zaczekamy obok.
Wyszli do kuchni i zamknęli za sobą drzwi. Myron chciał rozwiązać Davisa, ale nylonowych więzów nie dało się rozplatać. Wziął koc i zatamował nim krew płynącą ze zranionej stopy.
– Prawie nie boli – rzekł Davis.
Mówił jak w transie. Dziwne, ale sprawiał wrażenie odprężonego. Myron widywał już taką reakcję. Spowiedź istotnie jest balsamem dla duszy. Ten człowiek dźwigał ciężkie brzemię tajemnic. Poczuje się lepiej, przynajmniej chwilowo, kiedy wyrzuci je z siebie.
– Uczę w liceum od dwudziestu dwóch lat – zaczął bez zachęcania Davis. – Kocham tę pracę. Wiem, że nie jest dobrze płatna. Wiem, że nie jest prestiżowa. Jednak uwielbiam uczniów. Kocham uczyć. Lubię pomagać młodym w odnajdywaniu własnej drogi. Lubię, kiedy przychodzą, by mnie odwiedzić. Davis umilkł.
– Dlaczego Aimee przyszła tutaj tamtej nocy? – zapytał Myron.
Davis jakby go nie słyszał.
– Niech pan pomyśli, panie Bolitar. Ponad dwadzieścia lat. Wśród uczniów szkoły średniej. Nie mówię „wśród dzieci”. Ponieważ wiele z nich już nie jest dziećmi. Mają po szesnaście, siedemnaście, nawet osiemnaście lat. Są wystarczająco dorosłe, żeby służyć w wojsku i głosować. I jeśli nie jesteś ślepy, widzisz, że to są kobiety, nie dziewczynki. Oglądał pan kiedyś dodatek z kostiumami kąpielowymi „Sports Illustrated”? Albo pokaz najlepszych demów mody? Te modelki są w tym samym wieku co te śliczne, świeże dziewczyny, z którymi przebywam przez pięć dni w tygodniu i dziesięć miesięcy w roku. To kobiety, panie Bolitar. Nie dziewczynki. Nie jest to jakiś niezdrowy pociąg czy pedofilia.
– Mam nadzieję, że nie próbuje pan usprawiedliwić pożycia seksualnego z uczennicami – powiedział Myron.
Davis pokręcił głową.
– Chciałem tylko umieścić w odpowiednim kontekście to, co zaraz powiem.
– Niepotrzebny mi kontekst, Harry. Tamten prawie się roześmiał.
– Myślę, że rozumie pan, co mówię, lepiej, niż chciałby pan przyznać. Rzecz w tym, że jestem normalnym mężczyzną – rozumiem przez to normalnego heteroseksualnego samca z jego odruchami i potrzebami. Rok po roku otaczają mnie oszałamiająco piękne kobiety w obcisłych spódniczkach i spodniach, pokazujące głębokie dekolty i gołe brzuchy. Codziennie, panie Bolitar. Uśmiechają się do mnie. Flirtują ze mną. A my, nauczyciele, mamy być silni i opierać się temu co dnia.
– Niech zgadnę – rzekł Myron. – Przestał się pan opierać?
– Nie szukam pańskiego współczucia. Mówię tylko, że to nienormalna sytuacja. Kiedy widzi pan siedemnastolatkę idącą ulicą, przygląda się jej pan. Pożąda jej. Może nawet fantazjuje.
– Ale nie zaczepia – odparł Myron.
– A dlaczego nie? Ponieważ to byłoby niewłaściwe czy ponieważ nie miałby pan szans? Teraz niech pan sobie wyobrazi setki takich dziewczyn widywanych codziennie, przez długie lata. Od najdawniejszych czasów mężczyzna chciał być potężny i bogaty. Dlaczego? Większość antropologów odpowie, że po to, żeby zdobyć więcej kobiet. To leży w ludzkiej naturze. Nie patrzeć, nie pożądać, nie pragnąć – to byłoby nienormalne, nie sądzi pan?
– Nie mam czasu na takie rozważania, Harry. Wiesz, że to niewłaściwe.
– Wiem – odparł. – I przez dwadzieścia lat opierałem się tym odruchom. Zadowalałem się oglądaniem, marzeniami, fantazjowaniem.
– A potem?
– Dwa lata temu miałem cudowną, zdolną, piękną uczennicę. Nie, to nie była Aimee. Nie podam panu jej nazwiska. Nie musi go pan znać. Siedziała w pierwszej ławce, istne cudo. Spoglądała na mnie jak na obrazek. Zawsze miała rozpięte dwa górne guziki bluzki…
Davis zamknął oczy.
– Uległ pan swoim naturalnym odruchom – rzekł Myron.
– Nie znam wielu mężczyzn, którzy by się oparli.
– A co to ma wspólnego z Aimee Biel?
– Nic. A raczej nie bezpośrednio. Ta młoda kobieta i ja mieliśmy romans. Nie będę wdawał się w szczegóły.
– Dziękuję.
– Jednak w końcu zostaliśmy zdemaskowani. To była, jak może pan sobie wyobrazić, katastrofa. Jej rodzice dostali szału. Powiedzieli o wszystkim mojej żonie. Nadal mi nie przebaczyła. Nie do końca. Jednak miała rodzinne pieniądze. Zapłaciła im. Oni też woleli trzymać sprawę w tajemnicy. Martwili się o reputację córki. Tak więc wszyscy uzgodniliśmy, że nikomu o tym nie powiemy. Ona poszła na studia. A ja nadal uczyłem. Dostałem nauczkę.
– I co?
– Pogrzebałem przeszłość. Wiem, że chciałby pan widzieć we mnie potwora, ale nim nie jestem. Miałem wiele czasu na rozmyślania. Wiem, że uważa pan, iż usiłuję się usprawiedliwić, ale nie tylko o to chodzi. Jestem dobrym nauczycielem. Sam pan powiedział, że tytuł Nauczyciela Roku robi wrażenie, a ja zdobyłem go więcej razy niż jakikolwiek inny nauczyciel w historii szkoły. Dlatego że zależy mi na moich uczniach. Nie ma w tym sprzeczności – mieć takie pragnienia i troszczyć się o uczniów. Przecież pan wie, jak wyczulone są nastolatki. Wyczują fałsz na kilometr. Głosują na mnie, przychodzą do mnie, kiedy mają jakiś problem, ponieważ wiedzą, że naprawdę mi na nich zależy.
Myronowi zbierało się na wymioty, a jednak wiedział, że te argumenty nie są pozbawione pewnego perwersyjnego sensu.
– Tak więc wrócił pan do nauczania – rzekł, usiłując naprowadzić Davisa na właściwy temat. – Pogrzebał pan przeszłość i…?
– I wtedy popełniłem drugi błąd – powiedział. Znów się uśmiechnął. Miał krew na zębach. – Nie, nie taki, jak pan myśli. Nie miałem drugiego romansu.
– A co?
– Przyłapałem ucznia na sprzedawaniu prochów. I zawiadomiłem zarówno dyrektora, jak i policję.
– To był Randy Wolf- rzekł Myron.
Davis skinął głową.
– Co się stało?
– Jego ojciec. Zna go pan?
– Spotkałem go.
– Zaczął węszyć. Krążyły plotki o moim związku z tamtą uczennicą. Wynajął prywatnego detektywa. Miał także innego nauczyciela, Drew Van Dyne’a, który mu pomagał. Widzi pan, Van Dyne zaopatrywał Randy’ego w narkotyki.
– Zatem gdyby Randy stanął przed sądem – powiedział Myron – Van Dyne też miał wiele do stracenia.
– Tak.
– Niech zgadnę. Jake Wolf dowiedział się o pańskim romansie.
Davis skinął głową.
– I szantażem zmusił pana do milczenia.
– Och, nie tylko.
Myron spojrzał na stopę Davisa. Na podłodze zbierała się kałuża krwi. Myron wiedział, że powinien zawieźć go do szpitala, ale nie chciał wyrwać go z transu. Dziwne, ale Davis zdawał się nie czuć bólu. Chciał mówić. Zapewne obmyślał te zwariowane usprawiedliwienia przez długie lata, obracając je w głowie, a teraz wreszcie miał okazję wyrzucić je z siebie.
– Jake Wolf miał mnie w garści – ciągnął Davis. – Kiedy raz ulegniesz szantażyście, już się od niego nie uwolnisz. Tak, zaproponował mi zapłatę. I owszem, wziąłem te pieniądze.
Myron pomyślał o tym, co Wheat Manson powiedział mu przez telefon.
– Był pan nie tylko nauczycielem. Był pan również opiekunem absolwentów.
– Tak.
– Miał pan dostęp do arkuszy ocen. Wiem, do czego są gotowi posunąć się rodzice w tym miasteczku, żeby ich dzieci dostały się do dobrego college’u.
– Nie ma pan pojęcia… – zaczął Davis.
– Owszem, mam. Za moich czasów było tak samo. Tak więc Jake Wolf zmusił pana, żeby poprawił pan wyniki jego syna.
Читать дальше