Większość analityków Biura zajmujących się przestępstwami przeciwko życiu pracowała dziesięć mil dalej, w pomieszczeniach CIRG, Grupy do spraw Rozwiązywania Nagłych Przypadków, ale Monnie miała gabinet w Quantico. Niecałą godzinę później zjawiła się na progu mojej ponurej klitki. Podała mi dwie dyskietki. Wyglądała na dumną z siebie.
– To powinno cię trochę zająć. Skupiłam się tylko na białych kobietach. Atrakcyjnych. Niedawno porwanych. Mam również dużo o okolicznościach porwania w Atlancie. Rozszerzyłam krąg o pracowników centrum handlowego, właścicieli, sprzedawców i sąsiedztwa w Buckhead. Mam dla ciebie kopie raportów policyjnych i pracowników Biura. Wszystko, o co prosiłeś. Odrabiasz zadanie domowe, tak?
– Uczę się tego wszystkiego. Staram się, jak mogę. Czy to takie niezwykłe? Tu, w Quantico?
– Prawdę mówiąc, w przypadku agentów, którzy przychodzą do nas z policji albo z wojska, to tak. Chyba wolę pracę w terenie.
– Ja też lubię pracę w terenie – przyznałem się Monnie – ale dopiero wtedy, kiedy zawężę krąg podejrzanych. Dzięki ci za wszystko.
– Wiesz, co o tobie mówią, doktorze Cross?
– Nie. Co mówią?
– Że jesteś jak medium. Że masz wielką wyobraźnię. Może nawet jesteś jasnowidzem. Że potrafisz myśleć jak morderca. To dlatego od razu przydzielono cię do Białej Dziewczyny. – Przystanęła w progu. – Słuchaj. Nie obraź się, ale mam dla ciebie przyjacielską radę. Nie wkurzaj Gordona Nooneya. On traktuje poważnie to swoje szkolonko. Jest wredny, i ma znajomości.
– Zapamiętam to sobie. – Skinąłem głową. – Czy są tu jacyś niewredni faceci?
– Oczywiście. Przekonasz się, że większość agentów to funkcjonariusze z prawdziwego zdarzenia. Dobrzy ludzie, najlepsi. No to w porządku, szczęśliwego polowania – powiedziała i zostawiła mnie lekturze, sporej lekturze. Zbyt sporej.
Zacząłem od dwóch porwań – obu w Teksasie – które wydawały się powiązane z porwaniem w Atlancie. Już samo czytanie wzburzyło mi krew. Mariannę Norman, lat dwadzieścia, znikła z Houston 6 sierpnia 2001 roku. Mieszkała ze swoim chłopakiem w szeregówce należącej do jego rodziców. Tamtej jesieni Mariannę i Dennis Turcos mieli rozpocząć ostatni rok na Chrześcijańskim Uniwersytecie Teksaskim i planowali wziąć ślub wiosną 2002 roku. Wszyscy twierdzili zgodnie, że Mariannę i Denis byli najmilszą parą młodych ludzi na świecie. Mariannę zaginęła bez wieści. 30 grudnia zeszłego roku Dennis Turcos przyłożył sobie rewolwer do skroni i pociągnął za spust. Mówił, że nie potrafi żyć bez Mariannę, że jego życie skończyło się wraz z jej zaginięciem.
Druga sprawa dotyczyła piętnastoletniej uciekinierki z miasteczka Childress w Teksasie. Adriannę Tuletti została porwana z mieszkania w San Antonio zajmowanego przez trzy dziewczyny podobno uprawiające prostytucję. Sąsiedzi zgłosili, że widzieli podejrzanie wyglądającą parę wchodzącą do budynku w dniu zaginięcia Adriannę. Ktoś przypuszczał, że to może rodzice jednej z dziewcząt, którzy przyjechali zabrać ją do domu, ale od tej pory wszelki słuch o Adriannę zaginął.
Przez długą chwilę przypatrywałem się jej zdjęciu – była śliczną blondynką i mogłaby być jedną z córek Elizabeth Connolly. Jej rodzice byli nauczycielami w szkole podstawowej w Childress.
Tego popołudnia otrzymałem kolejne złe wieści. Najgorsze z możliwych. W King of Prussia Mali w Pensylwanii porwano projektantkę mody, Audrey Meek. Jej dwoje dzieci było świadkami porwania. To mnie zszokowało. Dzieci doniosły policji, że porywaczami było dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta.
Zacząłem szykować się do wyjazdu do Pensylwanii. Zadzwoniłem do Nany i tym razem okazała pełne zrozumienie. Następnie dostałem telefon z biura Nooneya. Nie leciałem do Pensylwanii. Miałem stawić się na zajęciach.
Było oczywiste, że decyzja przyszła z samej góry, ale nie rozumiałem, co się dzieje. Może nie miałem rozumieć.
Może wszystko to jakiś test? – pomyślałem.
„Wiesz, co o tobie mówią, doktorze Cross? Że jesteś jak medium. Że masz wielką wyobraźnię. Może nawet jesteś jasnowidzem. Że potrafisz myśleć jak morderca”. Tak powiedziała Monnie Donnelley tego przedpołudnia. Jeśli mówiła prawdę, to dlaczego odsunięto mnie od sprawy?
Po południu poszedłem na zajęcia, ale byłem rozkojarzony, może nawet zły. Czułem niepokój i przygnębienie. Co ja robiłem w FBI? Co się ze mną działo? Nie chciałem walczyć ze zwyczajami w Quantico, ale stawiano mnie w sytuacji nie do przyjęcia.
Następnego dnia znów byłem gotów iść na zajęcia. Czekały mnie takie przedmioty jak prawo, przestępstwa gospodarcze, łamanie praw obywatelskich i ćwiczenia z bronią.
Byłem pewien, że zajęcia z praw obywatelskich okażą się ciekawe, ale dwie zaginione kobiety, Elizabeth Connolly i Audrey Meek, czekały gdzieś na ratunek. Może jedna z nich nadal żyła, może obie. Może potrafiłbym im pomóc, jeśli naprawdę byłem takim cholernym jasnowidzem.
Siedziałem przy kuchennym stole, kończąc śniadanie wraz z Naną i Rudą, kiedy usłyszałem PLASK! i przed domem wylądowała poranna gazeta.
– Siedź. Jedz. Ja pójdę – powiedziałem Nanie, odsuwając krzesło od stolika.
– Brak sprzeciwu – odparła i pociągnęła herbaty z wdziękiem, który mają tylko staruszeczki. – Muszę o ciebie dbać, wiesz.
– Zgadza się.
Nana wciąż sprzątała w domu i wokół niego i gotowała większość posiłków. Kilka tygodni temu przyłapałem ją balansującą na najwyższym szczeblu drabiny. Oczyszczała rynnę, obiegającą dach.
– Nic się nie dzieje! – krzyknęła z góry. – Mam idealne wyczucie równowagi i jestem lekka jak spadochron.
Co mogłem na to powiedzieć?
„Washington Post” nie doleciał na werandę. Leżał rozchylony na ścieżce. Nie musiałem się nawet schylać, żeby przeczytać pierwszą stronę.
– Ach, do diabła – zakląłem. – Niech to szlag.
To nie było nic dobrego. Prawdę mówiąc, wiadomość była okropna. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
Nagłówek szokował: „Porwania dwóch kobiet mogą być ze sobą powiązane”. Co najgorsze, artykuł zawierał konkretne szczegóły, znane tylko kilku ludziom w FBI. Na nieszczęście byłem jednym z nich.
Główny wątek dotyczył mężczyzny i kobiety, widzianych podczas ostatniego porwania w Pensylwanii. Poczułem ukłucie w brzuchu. Nie przekazaliśmy prasie informacji, że naocznymi świadkami przestępstwa były dzieci Audrey Meek.
Ktoś udostępnił informacje „Post”, ktoś również połączył wszystko w całość. Poza Bobem Woodwardem nie było chyba w redakcji osoby, którą byłoby na to stać. Inni dziennikarze nie byli na tyle inteligentni.
Kto przekazał informacje „Post”?
Dlaczego?
Na próżno szukałem w tym sensu. Czy ktoś starał się utrudnić śledztwo? Kto?
W poniedziałek nie odprowadziłem do szkoły Jannie i Damona. Siedziałem z kotką na werandzie i grałem na pianinie Mozarta, Brahmsa. Miałem poczucie winy, bo uznałem, że powinienem wstać wcześnie i pomóc wydawać zupę u Świętego Antoniego. Zwykle poświęcałem temu zajęciu jakiś poranek w tygodniu, często w niedzielę. To był mój kościół.
Na drodze był koszmarny ruch i czułem się sfrustrowany, tracąc prawie półtorej godziny na dojazd do Quantico. Wyobrażałem sobie, że Nooney stoi przy frontowej bramie, czekając niecierpliwie na mój przyjazd. Ale przynajmniej miałem czas rozważyć moją sytuację. Uznałem, że na razie najlepiej zrobię, chodząc na zajęcia. I nie robiąc szumu. Jeśli dyrektor Burns nadal będzie chciał mnie wykorzystać w sprawie Biała Dziewczyna, da mi znać. Jeśli nie, mówi się trudno.
Читать дальше