– Na to wygląda. Cała sieć to jedno splątane gówno. Właśnie próbuję to rozplątać – rzeki wesoło. – Pomyślałem sobie, że zajrzę do ciebie i zobaczę, co słychać, bo nie dałaś znaku życia.
– Jak zwykle, robota mnie goni.
– Nie znasz innego tempa? Zdaje się, że prowadzisz sprawę Fitzhugha?
– Zgadza się. Masz coś dla mnie na ten temat?
– Nie. Założę się, że sam się ukatrupił, ale nikt tu za bardzo się tym nie przejął. Ten skurczybyk uwielbiał gnoić wszystkich gliniarzy w sądzie. Chociaż to śmieszne – drugie samobójstwo szychy w tym miesiącu.
– . Drugie? – Eye nastawiła uszu.
– Tak. A, rzeczywiście, przecież cię nie było, bo robiłaś maślane oczy do mężusia. – Poruszył znacząco krzaczastymi, rudymi brwiami.
– Senator z Waszyngtonu, kilka tygodni temu. Wyskoczył z okna na Kapitolu. Politycy i adwokaci. I tak mają świra.
– Może masz rację. Słuchaj, podrzuć mi dane najbliższej okazji. Prześlij do mnie do biura.
– Co, chcesz zbierać wycinki do albumu?
– Interesuje mnie ta sprawa. – Poczuła skurcz w żołądku.- Odwdzięczę się, gdy się spotkamy w stołówce.
– Nie ma sprawy. Jak tylko uda mi się rozsupłać system, pchnę ci te dane. Odezwij się czasem – powiedział i wyłączył się.
Peabody dalej z nabożeństwem sączyła kawę.
– Sądzisz, że może być jakiś związek między Fitzhughem i tym senatorem, co wyskoczył z okna?
– Adwokaci i politycy – powiedziała do siebie Eye. – I inżynierowie autotronicy.
– Słucham?
Eye potrząsnęła głową.
– Nie wiem. Koniec – poleciła komputerowi, po czym zarzuciła torbę na ramię. – Chodźmy.
Peabody z trudem powstrzymała się, by się na nią nie obrazić o to, że nie może wypić jeszcze jednego kubka.
– Dwa samobójstwa w dwóch różnych miastach w ciągu miesiąca to nic dziwnego- zaczęła, przyspieszając kroku, żeby nadążyć za Eye.
– Trzy. Kiedy byliśmy z Roarkiem na Olimpie, powiesił się tam jeden dzieciak, Drew Mathias. Chcę, żebyś sprawdziła, czy istnieje jakiś związek między nimi trzema. Ludzie, miejsca, zwyczaje, wykształcenie, hobby – cokolwiek. – Prawie biegiem ruszyła schodami w dół.
– Nie wiem, jak nazywał się ten polityk. Nie zwróciłam uwagi na raporty z samobójstwa w Waszyngtonie. – Skwapliwie wyciągnęła ręczny komputer i zaczęła szukać danych.
– Mathias miał niewiele ponad dwadzieścia lat, pracował u Roarke”a jako inżynier autotronik. Cholera. – Miała złe przeczucie, że jeszcze raz będzie musiała wciągnąć męża do prowadzonej przez siebie sprawy. – Gdybyś gdzieś utknęła, poproś Feeneya. Umie zdobyć każde dane szybciej niż każda z nas, nawet gdyby był zakuty w kajdanki i pijany.
Eye otworzyła drzwi jednym szarpnięciem; ściągnęła gniewnie brwi, nie widząc swojego wozu na początku podjazdu.
– Przeklęty Summerset. Tyle razy mu mówiłam, żeby zostawiał samochód tam, gdzie go zaparkuję.
– Chyba tak zrobił. – Peabody nasunęła na oczy osłony przeciwsłoneczne i wskazała coś palcem. – Zostawił go na środku podjazdu.
– Ach, tak. – Eye chrząknęła. Samochód istotnie stał tam, gdzie go wczoraj wieczorem zostawiła, a lekki wiatr poranka rozwiewał parę porwanych części garderoby. – O nic nie pytaj – rzuciła krótko, idąc podjazdem w stronę wozu.
– Nie miałam zamiaru. – Głos Peabody był słodki jak miód.
– Domysły są ciekawsze.
– Zamknij się, Peabody.
– Tak jest, poruczniku. – Peabody z niemądrym uśmieszkiem wgramoliła się do samochodu i stłumiła śmiech, gdy Eye zawróciła wóz i ruszyła w stronę bramy posiadłości.
Arthur Foxx pocił się. Bardzo nieznacznie – miał ledwie cień wilgoci nad górną wargą – mimo to Eye poczuła satysfakcję. Nie była zdziwiona, że reprezentował go jeden ze współpracowników Fitzhugha, młody zapaleniec w drogim garniturze, którego wąskie, klapy były ozdobione modnymi ostatnio medalionami.
– To zrozumiałe, że mój klient jest zdenerwowany. – Adwokat nadał swojej twarzy posępny wyraz. – Uroczystości pogrzebowe pana Fitzhugha odbędą się dzisiaj o pierwszej po południu. Wybrała pani niefortunną porę na tę rozmowę.
– To śmierć wybrała, panie Ridgeway, a ona mało liczy się z naszym zdaniem. Wywiad z Arthurem Foxxem, sprawa Fitzhugha numer trzy zero zero dziewięć – ASD, przeprowadzany przez porucznik Eye Dallas. Dwudziesty czwarty sierpnia dwa tysiące pięćdziesiątego ósmego roku, godzina dziewiąta trzydzieści sześć. Może się pan przedstawić?
– Arthur Foxx.
– Panie Foxx, wie pan, że cała rozmowa jest nagrywana.
– Wiem.
– Skorzystał pan z prawa do reprezentanta i zna pan swoje dodatkowe prawa i obowiązki?
– Zgadza się.
– Panie Foxx, w poprzednim zeznaniu opisał pan wszystko, co pan robił tamtej nocy, gdy zmarł pan Fitzhugh. Życzy pan sobie obejrzeć nagranie tamtej wypowiedzi?
– To nie jest konieczne. Już powiedziałem, co się zdarzyło Nie wiem, co jeszcze spodziewa się pani usłyszeć.
– Na początek proszę powiedzieć, gdzie pan był między dwudziestą drugą trzydzieści a dwudziestą trzecią feralnego wieczoru.
– Już pani mówiłem. Zjedliśmy kolację. Obejrzeliśmy komedię położyliśmy się spać. Leżąc w łóżku, oglądaliśmy ostatnie wiadomości.
– Był pan w domu przez cały wieczór?
– Tak właśnie powiedziałem.
– Zgadza się, panie Foxx, istotnie tak pan powiedział. Ale pan tego nie zrobił.
– Pani porucznik, mój klient przyszedł tu z własnej woli. Nie ma żad…
– Proszę sobie darować – przerwała. – Wyszedł pan z budynku mniej więcej o dziesiątej trzydzieści wieczorem i wrócił pan trzydzieści minut później. Dokąd pan poszedł?
– Ja… – Foxx bawił się srebrną nitką krawata. – Wyszedłem na kilka minut. Widocznie zapomniałem.
– Rzeczywiście, zapomniał pan.
– Byłem roztrzęsiony. Mój umysł nie pracował najlepiej. – Jego krawat wydawał cichy szelest, gdy Foxx okręcał nim palce. – Nie pamiętałem wszystkich szczegółów, na przykład takich jak przechadzka.
– Ale teraz pan sobie przypomniał? Dokąd pan wtedy poszedł?
– Po prostu się przejść. Kilka razy wokół domu.
– Wrócił pan z jakąś paczką. Co w niej było?
Zobaczyła, że dopiero teraz się zorientował, iż zdradził go zapis kamer w bloku. Przeniósł spojrzenie gdzieś ponad nią, a pałce skubiące krawat zaczęły poruszać się szybciej. – Wstąpiłem do sklepu całodobowego i kupiłem jakieś rzeczy. Kilka skrętów z ziółek. Od czasu do czasu mam ochotę zapalić.
– Łatwo sprawdzić w samym sklepie, co pan kupił.
– Środki uspokajające – wyrzucił z siebie. – Chciałem szybciej zasnąć. Chciałem też sobie zapalić. Prawo tego nie zabrania.
– Nie, ale składanie fałszywych zeznań w śledztwie jest karane.
– Poruczniku Dallas. – Głos adwokata był spokojny, lecz zaczynał lekko drgać ze wzburzenia. Z jego tonu Eve domyśliła się, że współpraca Foxxa z jego adwokatem nie była wcale lepsza niż jego współpraca z policją. – Fakt, że pan Foxx na krótko opuścił budynek, nie ma większego znaczenia dla śledztwa. Poza tym mój klient znalazł zwłoki najbliższej osoby, a to chyba dostatecznie usprawiedliwia drobne przeoczenie, jakiego mógł się dopuścić w zeznaniu.
– Drobne przeoczenie? Być może. Ani słowem nie wspomniał pan jednak, panie Foxx, że tego wieczoru pan i pan Fitzhugh mieliście gościa.
– Leanore nie można uważać za gościa – odrzekł sztywno Foxx.
Читать дальше