Zanim do niego zadzwoniła, pytała: „Czy mogę ci zaufać, Ellie?”.
Oczywiście, że mogła. Rob prawie nigdy nie dzwonił do nas do domu, ponieważ nie wolno jej było zadawać się z nim, i zawsze istniało ryzyko, że nawet jeśli Andrea odbierze telefon w swoim pokoju, matka lub ojciec podniesie słuchawkę na dole i usłyszy jego głos.
Matka lub ojciec? Czy może tylko ojciec? Czy moja matka byłaby zła? Bądź co bądź. Rob był Westerfieldem, a obie panie Westerfield, starsza i młodsza, uczestniczyły czasami w zebraniach klubu kobiet, do którego należała moja matka.
Wróciliśmy do domu w południe. O drugiej ludzie zaczęli mówić rzeczy w rodzaju: „Na pewno jesteście wykończeni, musicie odpocząć”.
Wiedziałam, iż oznaczało to, że, złożywszy uszanowanie pogrążonym w smutku członkom rodziny i wyraziwszy swój szczery żal, byli gotowi rozejść się do domów. Jeśli zwlekali, to tylko dlatego, że chcieli być u nas w momencie, gdy nadejdą jakieś wiadomości o postępach w śledztwie.
Wówczas już wszyscy słyszeli o wybuchu Pauliego Stroebela w szkole i wiedzieli, że Andrea była w aucie Roba Westerfielda, kiedy został zatrzymany za przekroczenie prędkości w zeszłym miesiącu.
Paulie Stroebel. Kto mógł przypuszczać, że ten cichy, zamknięty w sobie chłopak zakocha się do szaleństwa w takiej dziewczynie jak Andrea lub że ona zgodzi się pójść z nim na tańce w Dniu Dziękczynienia?
Rob Westerfield. Zaliczył pierwszy rok studiów i z pewnością nie był głupi – nikt w to nie wątpił. Krążyły jednak pogłoski, że poproszono go, by opuścił uczelnię. Najwidoczniej zmarnował cały pierwszy rok. Miał dziewiętnaście lat, kiedy zauważył moją siostrę. W jakim celu kręcił się koło Andrei, uczennicy drugiej klasy szkoły średniej?
– Może naprawdę był zamieszany w to, co przydarzyło się jego babce w jej domu?
Właśnie w momencie, gdy usłyszałam tę osobliwą uwagę, rozległ się dzwonek u drzwi i pani Storey z klubu brydżowego, która była już w przedpokoju, poszła otworzyć. Na ganku stała pani Dorothy Westerfield, babka Roba i właścicielka posesji z garażem, gdzie zginęła Andrea.
Była dystyngowaną, wytworną kobietą o szerokich ramionach i obfitym biuście. Trzymała się bardzo prosto, co sprawiało, że wydawała się wyższa niż w rzeczywistości. Jej siwiejące włosy naturalnie falowały i zaczesywała je do tyłu. W wieku siedemdziesięciu trzech lat miała nadal czarne brwi, które podkreślały inteligentny wyraz jasnobrązowych oczu. Mocno zarysowana szczęka sprawiała, że starszej damy nigdy nie uważano za piękność, lecz z drugiej strony potęgowała ogólne wrażenie władczej siły.
Pani Westerfield była bez kapelusza i miała na sobie pięknie skrojony ciemnoszary zimowy płaszcz. Weszła do przedpokoju i zlustrowała wzrokiem wnętrze, szukając mojej matki, która wyswobadzała się właśnie z objęć przyjaciółek i próbowała wstać.
Pani Westerfield podeszła prosto do niej.
– Byłam w Kalifornii i nie mogłam przyjechać wcześniej, ale chcę ci powiedzieć, Genine, jak bardzo współczuję tobie i twojej rodzinie. Wiele lat temu straciłam syna w wypadku, rozumiem więc, co przeżywasz.
Gdy moja matka skinęła uprzejmie głową, w pokoju rozległ się głos ojca.
– Ale to nie był wypadek, pani Westerfield – oświadczył tata. – Moja córka została zamordowana. Została zatłuczona na śmierć, a pani wnuk może być tym, który ją zabił. W istocie, znając jego reputację, musi pani zdawać sobie sprawę z tego, że jest głównym podejrzanym. Zatem proszę stąd wyjść. Ma pani cholerne szczęście, że wciąż pani żyje. Nadal pani nie wierzy, że był zamieszany w to włamanie, kiedy została pani postrzelona i pozostawiona na pewną śmierć, prawda?
– Ted, jak mogłeś to powiedzieć? – wyszeptała moja matka. – Pani Westerfield, przepraszam. Mój mąż…
Z wyjątkiem ich trojga zatłoczony dom wydawał się pusty. Wszyscy zamarli w bezruchu jak podczas gry w posągi, w którą bawiłam się jako dziecko.
Mój ojciec mógł być postacią ze Starego Testamentu. Zdjął krawat, a koszulę miał rozpiętą pod szyją. Jego twarz była biała jak płótno, a błękitne oczy zrobiły się prawie czarne. Gęste, ciemnobrunatne włosy wydawały się w tym momencie jeszcze gęstsze, jakby naelektryzowały się pod wpływem gniewu.
– Nie waż się za mnie przepraszać, Genine! – krzyknął. – Nie ma w tym domu gliniarza, który by nie wiedział, że Rob Westerfield jest zepsuty do szpiku kości. Moja córka – nasza córka – nie żyje. A pani – podszedł do pani Westerfield – pani niech się wynosi z mojego domu i zabierze ze sobą swoje krokodyle łzy.
Pani Westerfield zrobiła się równie blada jak mój ojciec. Nie odpowiedziała, lecz uścisnęła dłoń mojej matki i ruszyła niespiesznie w stronę drzwi.
Moja matka nie podniosła głosu, ale kiedy się odezwała, brzmiało to jak chlaśnięcie biczem.
– Chcesz, żeby Rob Westerfield okazał się tym, który odebrał życie Andrei, prawda, Ted? Wiesz, że szalała za nim, i nie mogłeś tego znieść. Powiedzieć ci coś? Byłeś zazdrosny! Gdybyś postępował rozsądnie i pozwolił jej widywać się z nim lub z jakimkolwiek innym chłopcem, skoro już o tym mowa, nie musiałaby się umawiać na potajemne randki… – Potem moja matka zaczęła naśladować sposób mówienia mojego ojca: – „Andreo, możesz pójść na zabawę szkolną tylko z uczniem szkoły średniej. Nie pojedziesz jego samochodem. Ja cię zawiozę i odwiozę”.
Skóra na policzkach mojego ojca poczerwieniała i nadal nie jestem pewna, czy z zakłopotania, czy z wściekłości.
– Gdyby mnie słuchała, nadal by żyła – oświadczył spokojnie, cichym, lecz jadowitym tonem. – Gdybyś nie całowała ręki każdemu, kto nosi nazwisko Westerfield…
– To bardzo dobrze, że nie ty prowadzisz śledztwo w tej sprawie – odparła moja matka, przerywając mu. – Co z chłopakiem Stroebelów? Co z tym majstrem do wszystkiego, Willem Nebelsem? Co z tym domokrążcą? Czy wreszcie go znaleźli?
– Co ze złą czarownicą? – Teraz mój ojciec mówił pogardliwym tonem. Odwrócił się i poszedł do swojego azylu, gdzie zebrali się jego przyjaciele. Zamknął za sobą drzwi. Zrobiło się zupełnie cicho.
Moja babcia zamierzała zanocować u nas, ale doszła do wniosku, że będzie lepiej, jeśli matka i ojciec zostaną sami. Spakowała więc swoje rzeczy i odjechała z przyjaciółką do Irvington. Spędziła tam noc i następnego ranka pojechała na lotnisko.
Jej nadzieja na pojednanie matki i ojca po gorzkiej wymianie zdań nie ziściła się, niestety.
Moja matka spała w pokoju Andrei, zarówno tej nocy, jak i każdej przez następne dziesięć miesięcy, aż do procesu, kiedy nawet wszystkie pieniądze Westerfieldów i wytrwałe starania zespołu doskonałych obrońców nie zdołały ocalić Roba Westerfielda przed wyrokiem skazującym za morderstwo.
Potem dom został sprzedany. Mój ojciec wrócił do Irvington, a matka i ja rozpoczęłyśmy koczownicze życie, zaczynając od Florydy i domu w sąsiedztwie babki. Moja matka, która przed ślubem pracowała krótko jako sekretarka, znalazła zatrudnienie w ogólnokrajowej sieci hoteli. Zawsze bardzo atrakcyjna, była też inteligentna i pracowita, szybko więc awansowała, by zostać niebawem kimś w rodzaju doradcy, co wiązało się z przeprowadzką co półtora roku do innego hotelu w innym mieście.
Na swoje nieszczęście wykorzystywała tę samą inteligencję, by ukrywać skutecznie przed wszystkimi – z wyjątkiem mnie – fakt, że stała się alkoholiczką, i piła regularnie każdego dnia, od momentu gdy wróciła z pracy do domu. Przez lata udawało się jej zachować dostateczną samokontrolę, by wykonywać swoje obowiązki, cierpiąc jedynie na sporadyczne ataki „grypy”, kiedy potrzebowała kilku dni na wytrzeźwienie.
Читать дальше