– Rob Westerfield. – Starsza pani Duval prawie splunęła tym nazwiskiem. – To zły człowiek. Dlaczego wypuszczają go z więzienia?
Nie potrzebowała zachęty, by zacząć mówić.
– Przyszedł tu z matką i ojcem w któryś weekend. Ile mógł mieć lat? Może piętnaście. Kłócił się z ojcem. Nie wiem, o co, w pewnej chwili jednak poderwał się, żeby wyjść. Za nim przechodziła kelnerka i uderzył w tacę. Całe jedzenie wywaliło się na niego. Powiadam pani, nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Złapał tę dziewczynę za rękę i wykręcał ją, póki biedaczka nie zaczęła krzyczeć. To zwierzę!
– Wezwała pani policję?
– Miałam zamiar, ale jego matka poprosiła mnie, żebym się z tym wstrzymała. Wtedy ojciec otworzył portfel i dał kelnerce pięćset dolarów. Była jeszcze dzieckiem. Chciała je wziąć. Powiedziała, że nie wniesie skargi. Potem Westerfield powiedział mi, żebym dopisała cenę zmarnowanego jedzenia do jego rachunku.
– Co zrobił Rob Westerfield?
– Wyszedł i zostawił cały problem rodzicom. Jego matka była straszliwie zażenowana. Kiedy zaś ojciec zapłacił kelnerce, powiedział mi, że to była jej wina i że syn zareagował w ten sposób, ponieważ go oparzyła. Powiedział, że powinnam szkolić kelnerki, zanim pozwolę im nosić tace.
– Co pani zrobiła?
– Oświadczyłam mu, że więcej nie będziemy ich obsługiwać i że mają opuścić moją restaurację.
– Nie wyobraża sobie pani, jaka jest mama, kiedy się rozzłości – wtrąciła jej córka. – Zabrała talerze, które właśnie przed nimi postawiono, i odniosła je z powrotem do kuchni.
– Chociaż było mi bardzo żal pani Westerfield – przyznała pani Duval. – Była taka zmieszana. Później napisała do mnie piękny list z przeprosinami. Nadal go przechowuję.
Kiedy pół godziny później opuszczałam Bibliotekę, miałam zgodę na umieszczenie tej historii na swojej stronie internetowej i obietnicę, że otrzymam kopię listu, który pani Westerfield napisała do pani Duval. A w dodatku szłam złożyć wizytę Margaret Fisher, młodej kelnerce, której Rob wykręcił rękę. Była teraz psychologiem, mieszkała dwa miasteczka dalej i z radością zgodziła się ze mną porozmawiać. Rzeczywiście pamiętała Roba Westerfielda bardzo dobrze.
– Odkładałam pieniądze na studia – powiedziała mi doktor Fisher. – Pięćset dolarów, które dał mi jego ojciec, wydawało mi się wtedy fortuną. Patrząc z perspektywy, żałuję, że nie złożyłam na niego skargi. Ten facet ma skłonność do przemocy, i jeśli wiem cokolwiek o ludzkiej naturze, podejrzewam, że dwadzieścia dwa lata w więzieniu nie zmieniły go ani trochę.
Była atrakcyjną kobietą tuż po czterdziestce, z przedwcześnie posiwiałymi włosami i młodą twarzą. Powiedziała mi, że w piątki przyjmuje tylko do południa i właśnie zamierzała wyjść z gabinetu, kiedy zadzwoniłam.
– Widziałam wywiad z nim wczoraj wieczorem w telewizji – dodała. – Odgrywał świętoszka. Zemdliło mnie, więc rozumiem, jak ty się czujesz.
Opowiedziałam jej, co robię w Internecie i jak stałam przed Sing Sing z transparentem, próbując uzyskać informacje o zachowaniu Roba w więzieniu.
– Byłabym bardzo zdziwiona, gdyby nie wydarzyły się inne incydenty, o których można by się dowiedzieć – odrzekła. – A co z okresem pomiędzy pobytem w tutejszej szkole a aresztowaniem za zamordowanie twojej siostry? Ile miał lat, kiedy trafił do więzienia?
– Dwadzieścia.
– Po tej historii szczerze wątpię, czy nie było innych, które wyciszono lub o których nigdy się nie mówiło. Ellie, czy przyszło ci do głowy, że stanowisz dla niego poważne zagrożenie? Powiedziałaś mi, że jego babka stała się bardzo podejrzliwa. Prawdopodobnie wie o twojej stronie internetowej i ogląda ją sama albo zatrudnia kogoś, kto sprawdza ją codziennie. Jeśli przeczyta tyle niepochlebnych rzeczy na temat wnuka, co ją powstrzyma przed zmianą testamentu, zanim jeszcze proces Westerfielda zostanie wznowiony?
– To byłoby absolutnie cudowne! – zawołałam. – Miło pomyśleć, że dzięki mnie rodzinny majątek pójdzie na cele dobroczynne.
– Na twoim miejscu byłabym bardzo ostrożna – powiedziała cicho doktor Fisher.
Myślałam o jej przestrodze, kiedy wracałam do Oldham. Było włamanie do mojego apartamentu, a w moim pliku komputerowym pojawiła się pogróżka. Rozważałam kwestię, czy zawiadomić policję. Ale z powodów, które wyłożyłam pani Hilmer, wiedziałam, że lepiej ich nie zawiadamiać; narażałam się na ryzyko, że zostanę uznana za wariatkę. Z drugiej strony, nie miałam prawa narażać pani Hilmer na niebezpieczeństwo. Postanowiłam, że poszukam sobie innego mieszkania.
Doktor Fisher dała mi pozwolenie na wykorzystanie jej nazwiska, kiedy będę opisywać incydent w restauracji. To była kolejna rzecz, którą mogłam zrobić na swojej stronie internetowej – poprosić ludzi, aby pisali o swoich problemach z Robem Westerfieldem, zanim trafił do więzienia.
Późnym popołudniem skręciłam na podjazd i zaparkowałam przed apartamentem. Zatrzymałam się przy supermarkecie w Oldham i kupiłam trochę niezbędnych zapasów. Zamierzałam przygotować sobie prosty obiad: stek, pieczone ziemniaki i sałatę. Potem pooglądam telewizję i pójdę wcześnie spać. Musiałam zacząć pracować nad książką o Westerfieldzie, na którą podpisałam umowę. Materiał wykorzystany na stronie internetowej mógł zostać wykorzystany w książce, ale należało go zaprezentować inaczej.
W oknach nie paliło się światło, nie byłam więc pewna, czy moja gospodyni jest w domu. Uznałam, że jej samochód może stać już w garażu, a pani Hilmer nie zapaliła jeszcze światła, toteż zadzwoniłam do niej, kiedy weszłam na górę. Odebrała po pierwszym sygnale i wyczułam zdenerwowanie w jej głosie.
– Ellie, może to zabrzmi śmiesznie, ale myślę, że ktoś mnie śledził, kiedy jechałam do biblioteki.
– Dlaczego pani tak sądzi?
– Wiesz, jak spokojna jest ta uliczka. Ledwo jednak wyjechałam z podjazdu, zobaczyłam samochód w tylnym lusterku. Trzymał się w sporej odległości ode mnie, lecz nie skręcił, dopóki ja nie skierowałam się na parking przy bibliotece. Wydaje mi się, że ten sam samochód jechał za mną w drodze powrotnej.
– Czy ruszył dalej, kiedy pani skręciła?
– Tak.
– Może go pani opisać?
– Niewielki, ciemny, czarny albo granatowy. Jechał dość daleko za mną, więc nie widziałam kierowcy, odniosłam jednak wrażenie, że to mężczyzna. Ellie, czy myślisz, że człowiek, który był w apartamencie ostatniej nocy, kręci się w pobliżu?
– Nie wiem.
– Mam zamiar zawiadomić policję, a to znaczy, że będę im musiała powiedzieć o ostatniej nocy.
– Tak, oczywiście. – Nienawidziłam siebie za niepokój w głosie starszej pani. Aż do tej pory z pewnością czuła się bezpieczna we własnym domu. Modliłam się tylko, bym swoim darem przyciągania kłopotów nie zniszczyła jej poczucia bezpieczeństwa.
Dziesięć minut później pod dom podjechał radiowóz, a po następnych kilku minutach wahań postanowiłam wyjść i porozmawiać z policją. Funkcjonariusz, który wyglądał na starego wygę, najwyraźniej nie przejął się specjalnie podejrzeniami pani Hilmer.
– Ktokolwiek był w tym samochodzie, nie próbował pani zatrzymać lub w inny sposób nawiązać z panią kontaktu?
– Nie. – Przedstawiła nas sobie. – Ellie, znam posterunkowego White’a od wielu lat.
Był mężczyzną o pociągłej twarzy, który wyglądał, jakby spędzał mnóstwo czasu na świeżym powietrzu.
– A co z tym intruzem, panno Cavanaugh?
Читать дальше