Jack chyba zrozumiał jej wahanie, ponieważ również się zatrzymał i przyparł ją do barierki schodów, zagradzając drogę opartymi o balustradę ramionami. Uśmiechał się ledwo dostrzegalnie.
– Zanieść cię na górę? – zapytał.
Weszła na pierwszy stopień, więc ich twarze znalazły się na tym samym poziomie.
– Nie, jestem za ciężka. Upuścisz mnie albo się przewrócisz i oboje skręcimy sobie kark.
W jego niebieskich oczach migotało diabelskie rozbawienie.
– Kiedy ty wreszcie zaczniesz mnie doceniać? Zaraz dam ci pierwszą nauczkę.
– Nie chodzi o to, tylko… – Pisnęła zaskoczona, kiedy wziął ją na ręce i lekko uniósł do góry. – Przestań! Nie, Jack! Upuścisz mnie.
On jednak trzymał ją mocno i wnosił po schodach, jakby była lekka niczym piórko.
Jesteś o połowę mniejsza ode mnie – stwierdził. – Mógłbym cię tak nieść na koniec świata i nawet bym się nie zasapał. Tylko przestań się wiercić. Zarzuciła mu ręce na ramiona.
– Dobrze, już udowodniłeś, co chciałeś udowodnić. A teraz mnie puść.
– Oczywiście, zaraz to zrobię – zapewnił ją. – Położę cię prosto na łóżko, jak tylko dotrzemy do sypialni. Które to drzwi?
– Drugie w tym korytarzu – powiedziała. Jej głos brzmiał niewyraźnie, ponieważ ukryła twarz na piersi Jacka. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie niósł. Być może było to trochę śmieszne, ale w jakiś pierwotny, prymitywny sposób bardzo jej się to podobało. Oparła policzek o ramię Devlina i po prostu cieszyła się tym, że niesie ją w ramionach silny, przystojny mężczyzna.
Dotarli do sypialni i Jack zamknął za sobą drzwi, popychając je obcasem. Ułożył ją ostrożnie na dużym łóżku pod żółtozłotym baldachimem, zawieszonym na ozdobnych spiralnych słupkach. Znad dzbana z gorącą wodą, który pokojówka ustawiła na toaletce z przyborami do mycia, unosiły się kłęby dymu. Języki ognia tańczyły w kominku, strzelając coraz to wyżej, w miarę jak zajmowały się kolejne polana.
Amanda patrzyła na Jacka szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, czy zamierza się tu przed nią całkiem rozebrać. Rzucił surdut na pobliski stolik, zdjął kamizelkę i rozwiązał fular.
Amanda przełknęła ślinę. Serce biło jej coraz szybciej, a krew wydawała się bardziej gorąca.
– Jack – powiedziała cicho. – Chyba nie zamierzasz naprawdę odegrać pierwszego rozdziału?
Uśmiechnął się, kiedy zrozumiał, że ma na myśli pierwszy rozdział Grzechów pani B.
– Wyznam ci, Brzoskwinko, że pamięć mnie trochę zawodzi. Nie mogę sobie przypomnieć, jak się ta książka zaczyna… może mi pomożesz?
– Nie – odrzekła gwałtownie, co tylko wywołało wybuch śmiechu.
Podszedł do niej w częściowo rozpiętej koszuli. Światło lampy kładło złociste plamy na muskularnej piersi. Sięgnął po kolczyki, kołyszące się przy uszach Amandy. Odpiął je delikatnie i pomasował obolałe płatki uszu. Odłożył złote łezki na nocny stolik, a potem wyjął szpilki z jej włosów. Amanda zamknęła oczy; oddychała nierówno i płytko. Jack poruszał się wolno i precyzyjnie, jakby była jakąś kruchą istotą, z która należy obchodzić się wyjątkowo ostrożnie.
– Musi być jakiś fragment książki Gemmy, który ci się spodobał. – Zdjął jej buty i rzucił na dywan. – Na pewno coś cię tam zaintrygowało… wprawiło w podniecenie.
Lekko drgnęła, gdy jedna jego dłoń spoczęła na jej kostce, druga zaś powędrowała do podwiązki. Kilkoma zręcznymi ruchami rozwiązał tasiemki i jedna po drugiej zsunął jedwabne pończochy z jej nóg, jednocześnie gładząc ją po jędrnych łydkach. Czubkami palców przesunął po wrażliwych punktach pod kolanami, aż poczuła, że po nogach przebiegł jej przyjemny dreszczyk.
– Nigdy bym ci czegoś takiego nie wyjawiła. – Parsknęła zduszonym śmiechem. – Zresztą nie podobał mi się żaden fragment tej okropnej książki.
– Ależ podobał ci się – odparł cicho. – I powiesz mi to, Brzoskwinko. Po tym, co już razem przeszliśmy, jedna czy dwie fantazje więcej nie będą zbyt trudne do zrealizowania.
Spróbowała wykręcić się od odpowiedzi.
– W takim razie ty pierwszy opowiedz mi o swoich fantazjach.
Zacisnął dłonie na jej kostkach i przyciągnął ją do siebie.
– Moje fantazje obejmują każdą część twojego ciała. Twoje włosy, usta i piersi… nawet stopy.
– Stopy? – Podskoczyła mimowolnie, kiedy poczuła jego kciuki na podeszwach. Gładził delikatnie ich łuki, usuwając zmęczenie i napięcie. Potem położył jej stopę na swojej piersi, a ciepło jego ciała zdawało się palić ją żywym ogniem. Odruchowo podkurczyła palce.
Zawstydzona i podniecona, zerknęła na niego spod rzęs i spostrzegła, że oczy błyszczą mu łobuzersko. Szybko cofnęła stopę a Jack tylko się roześmiał. Zdjął z siebie resztę ubrania i rzucił je na podłogę. Rozległ się cichy szelest, a potem w sypialni zaległa cisza, przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku.
Amanda odważyła się spojrzeć nieśmiało na stojącego przed nią nagiego mężczyznę. Kiedy to zrobiła, nie była w stanie oderwać od niego wzroku. Światło i mrok igrały na jego sylwetce, wydobywając każdy szczegół, podkreślając piękne zarysy silnych mięśni i złocistość skóry. Amanda nie spodziewała się, że nagi człowiek może się czuć swobodnie, a jednak Jack stał przed nią tak śmiało, jakby był całkowicie ubrany, i wcale nie starał się ukryć tego, jak bardzo jest podniecony. Amanda przyglądała mu się z fascynacją i nagle ogarnęło ją bardzo dziwne uczucie. Niczego jeszcze tak w życiu nie pragnęła… Chciała poczuć na sobie jego ciężar, pragnęła, żeby jego oddech parzył jej skórę, a ręce mocno ją obejmowały.
– Teraz możesz już powiedzieć, że widziałaś całkiem nagiego mężczyznę – stwierdził Jack. – I jakie masz wrażenia?
Zwilżyła suche wargi językiem.
– Trzydzieści lat oczekiwania na taki widok to stanowczo za długo.
Jack pochylił się, rozpiął jej suknię na plecach. Zapach jego skóry, ciepły i słonawy, przyprawił ją o lekki zawrót głowy, taki sam, jaki odczuwała, gdy zbyt szybko wychyliła kieliszek wina. Oparła mu ręce na ramionach, żeby utrzymać równowagę. Kiedy dotknęła jego sprężystej, aksamitnej skóry, poczuła mrowienie w czubkach palców.
Delikatnie postawił ją na podłodze i zsunął rozpiętą suknię w dół. Amanda została w gorsecie, cienkiej halce i reformach. Speszona zrobiła krok do tyłu.
– Jack… – Podeszła do toaletki i wlała trochę wody do ozdobnej fajansowej miski. – Czy mógłbyś zaczekać za parawanem? – spytała, unikając jego wzroku. – Chcę, żebyś przez chwilę na mnie nie patrzył
Stanął za nią i objął ją w talii.
– Pomogę ci.
– Nie, nie. – Nagle poczuła, że bardzo się wstydzi. – Stań za parawanem… Sama dam sobie radę.
On jednak uciszył ją pocałunkiem i ignorując jej protesty, rozluźnił gorset i zdjął z niej resztę bielizny. Zaczerwieniona po uszy, stanęła bez ruchu, a on tymczasem przyglądał się jej postaci. Doskonale zdawała sobie sprawę z niedoskonałości swojego ciała: nogi powinny być dłuższe, biodra były za szerokie i brzuch nie tak płaski, jak by chciała. Ale Jack patrzył na nią zafascynowany i po chwili drżącą z przejęcia ręką dotknął od spodu jej piersi. Można by pomyśleć, że miał przed sobą jakąś boginię, a nie trzydziestoletnią starą pannę.
– Tak bardzo cię pragnę – powiedział ochryple. – Po prostu mógłbym cię zjeść.
To trochę niepokojące wyznanie zadziwiło ją i zmieszało.
Читать дальше