– Miałam ciężką noc.
– Słyszałem. – Z torby, którą zawsze nosił ze sobą, wyjął paczkę ocukrzonych orzechów i poczęstował nimi Ewę. Przyglądał się jej, próbując ocenić, czy jest przygotowana na to, co zobaczy w sypialni.
Była młodą jak na swoją rangę, zaledwie trzydziestoletnią kobietą o dużych brązowych oczach, które nigdy nie miały okazji patrzeć na Świat z młodzieńczą naiwnością. Jej jasnobrązowe włosy były krótko przycięte, raczej dla wygody niż chęci hołdowania modzie, ale pasowały do jej trójkątnej twarzy o ostro zarysowanych kościach policzkowych i małym dołeczku w policzku.
Była wysoka, długonoga, i choć sprawiała wrażenie szczupłej, Feeney wiedział, że pod skórzaną kurtką kryje się muskularne ciało. Co więcej, Ewa miała nie tylko muskuły, ale też serce i rozum.
– Czeka cię przykry widok, Dallas.
– Wiem. Kim jest ofiara?
– Sharon DeBlass, wnuczka senatora DeBlassa. Nic jej to nie mówiło.
– Feeney, polityka nie jest moją mocną stroną.
– To dżentelmen z Wirginii, skrajny prawicowiec, wywodzący się ze starego bogatego rodu. Kilka lat temu jego wnuczka opuściła niespodziewanie dom, przeniosła się do Nowego Jorku i została 'licencjonowaną damą do towarzystwa.
– Była prostytutką. – Dallas rozejrzała się po apartamencie. Został urządzony w natrętnie nowoczesnym stylu – szkło i chrom, sygnowane hologramy na ścianach, barek w kolorze ostrej czerwieni. Za barkiem wisiała ogromna zasłona wymalowana w zlewające się ze sobą różnorodne kształty w zimnych pastelowych kolorach.
Schludna jak dziewica, zadumała się Ewa, i zimna jak dziwka,. – Nic dziwnego, biorąc pod uwagę miejsce, w jakim zdecydowała Się zamieszkać.
– To delikatna sprawa ze względów politycznych. Ofiarą jest dwudziestoczteroletnia biała kobieta. Umarła w łóżku.
Ewa tylko uniosła brew.
– Wydaje się to dość poetyczne, skoro była kupowana w łóżku. Jak zmarła?
– To kolejny problem. Chcę, żebyś sama zobaczyła.
Gdy przeszli przez pokój, każde z nich wyjęło mały pojemniczek; spryskali sobie dokładnie ręce, by je natłuścić i nie zostawiać odcisków palców. Na progu sypialni Ewa spryskała też podeszwy butów, nie chcąc, by przyczepiały się do nich włókna, zabłąkane włosy czy fragmenty naskórka.
Ewa była ostrożna. W normalnych okolicznościach na miejscu zabójstwa byłoby już dwóch innych oficerów śledczych, rejestrujących dźwięk i robiących zdjęcia. Medycy sądowi czekaliby, jak zwykle niecierpliwie, żeby zabrać się do roboty. Fakt, że tylko ona i Feeney zostali przydzieleni do tej sprawy, oznaczał, że musi uważać na każdy swój krok.
– Kamery w hallu, windzie i na korytarzach – zauważyła Ewa.
– Już oznaczyłem dyskietki. – Feeney otworzył drzwi i przepuścił ją przodem.
Nie wyglądało to ładnie. Zdaniem Ewy śmierć rzadko była spokojnym religijnym doznaniem. Na ogół oznaczała brutalny koniec, który nie miał nic wspólnego ze świętym i grzesznikiem. Ale to, co tutaj zobaczyła, było szokujące jak teatralna dekoracja, którą zbudowano specjalnie po to, by wywołać zgorszenie.
Łóżko było ogromne, nakryte gładkimi atłasowymi prześcieradłami w kolorze dojrzałej brzoskwini. Małe reflektorki rzucały miękkie światło na środek łoża, gdzie w łagodnym zagłębieniu ruchomego materaca leżała naga kobieta.
Materac falował z nieprzyzwoitym wdziękiem w takt muzyki, która przepływała cicho przez wezgłowie łóżka.
Kobieta wciąż była piękna; miała profil jak z kamei, kaskadę zmierzwionych, płomiennie rudych włosów, szmaragdowe oczy, patrzące szklanym wzrokiem na wyłożony lustrami sufit, białe jak mleko członki, które przypominały obrazy z Jeziora Łabędziego, gdy poruszające się łóżko kołysało nimi delikatnie.
Teraz nie były ułożone artystycznie, ale rozrzucone zmysłowo, tak że ciało martwej kobiety tworzyło literę X pośrodku łóżka.
Dziewczyna miała dziurę w czole i w piersi, a jeszcze jeden makabryczny otwór widniał między jej rozłożonymi udami. Krew obryzgała błyszczące prześcieradła, wyciekła na łóżko, utworzyła kałużę i zakrzepła.
Poplamiła także polakierowane ściany, które przypominały śmiertelne obrazy nabazgrane przez jakieś złe dziecko.
Tak ogromna ilość krwi była rzadką rzeczą, a poprzedniej nocy Ewa widziała jej o wiele za dużo, by patrzeć na to miejsce zbrodni ze spokojem, jakiego by sobie życzyła.
Musiała przełknąć ślinę i zmusić się do wyrzucenia z pamięci obrazu dziecka.
– Masz tę sypialnię na taśmie? – Tak.
– Więc wyłącz to cholerstwo. – Odetchnęła z ulgą, gdy Feeney odnalazł urządzenie sterujące głośnością i przyciszył muzykę. Łóżko zatrzymało się. – Dziwne rany – mruknęła Ewa, podchodząc bliżej, by je obejrzeć. – Zbyt kształtne jak na nóż. Zbyt krwawe jak na laser.
– Nagle doznała olśnienia – przypomniała sobie dawne filmy 'szkoleniowe, dawne kasety video, dawne zbrodnie.
– Rany boskie, Feeney, wyglądają jak rany postrzałowe. Sięgnął do kieszeni i wyjął opieczętowaną torebkę.
– Ten, kto to zrobił, zostawił nam upominek. – Podał Ewie torebkę. – Taki antyk musi oficjalnie kosztować osiem, dziesięć tysięcy, a na czarnym rynku dwa razy tyle.
Ewa z zaciekawieniem obróciła rewolwer w ręku.
– Jest ciężki – powiedziała na wpół do siebie. – 1 duży.
– Kaliber trzydzieści osiem – odparł. – Pierwszy, jaki widzę poza muzeum. To Smith amp; Wesson, model dziesiątka, niebieskoszary.
– Popatrzył nań z pewną czułością. – Prawdziwa klasyczna broń, używana przez policję aż do lat dwudziestych. Przestali ją produkować w dwudziestym drugim czy dwudziestym trzecim, kiedy wydano zakaz posługiwania się bronią.
– Masz bzika na punkcie historii. – Co tłumaczyło, dlaczego jest teraz z nią. – Wygląda na nowy. – Powąchała go przez torebkę; poczuła zapach oliwy i spalenizny. – Ktoś bardzo dbał o niego.
Wystrzelił od razu – powiedziała z zadumą, oddając torebkę Feeneyowi. – Brzydka śmierć; w ciągu mojej dziesięcioletniej służby w wydziale po raz pierwszy spotykam się z tego typu zabójstwem.
– Ja po raz drugi. Jakieś piętnaście lat temu, w Lower East Side, przyjęcie wymknęło się spod kontroli Facet zabił pięć osób dwudziestką dwójką, zanim zrozumiał, że to nie zabawka. Urządził niezłą jatkę.
– Dowcipniś – mruknęła Ewa. – Sprawdzimy kolekcjonerów broni, zorientujemy się, ilu z nich może posiadać coś takiego. Któryś z nich mógł zgłosić kradzież.
– Mógł.
– Bardziej prawdopodobne, że został kupiony na czarnym rynku.
– Ewa spojrzała przez ramię na zwłoki. – Jeśli trudniła się tym fachem przez kilka lat, to musi mieć dyskietki, rejestr swoich klientów, notesy, w których zapisywała daty i miejsca spotkań.
– Zmarszczyła brwi. – Przy Kodzie Piątym będę musiała sama sprawdzić wszystkie adresy. To nie jest zwykły mord na tle seksualnym – powiedziała z westchnieniem. – Ten, kto to zrobił, dopracował każdy szczegół. Archaiczna broń, rany zadane tak, jakby przyłożono do ciała linijkę, światła, ułożenie ciała. Feeney, kto wezwał policję?
– Zabójca. – Poczekał, aż Ewa na niego popatrzy. – Stąd. Zadzwonił na posterunek. Widzisz, że to urządzenie przy łóżku jest skierowane na jej twarz? Tak to załatwił. Przez video, sam nic nie powiedział.
– Lubi makabryczne widowiska. – Ewa wypuściła powietrze.
– Inteligentny, arogancki, pewny siebie skurwysyn. Najpierw się z nią kochał. Mogę się założyć o swoją odznakę. Potem wstał i zrobił to. – Podniosła rękę, wycelowała i obniżając ją, liczyła: – Raz, dwa, trzy.
Читать дальше