– To znaczy?
– Wen zdaje sobie sprawę z uczuć, jakie do niej żywicie, prawda?
– Lubiłem ją… jeszcze w liceum. Stare dzieje. Ale nie potrafię przekreślić przeszłości.
– I wasze uczucia są wciąż takie same, niezależnie od tego, czy ich obiektem jest królowa liceum, czy kobieta w średnim wieku, spodziewająca się dziecka innego mężczyzny – stwierdził Chen. – Jesteście Panem Wielkim Szmalem i mnóstwo kobiet padłoby wam do nóg. A Wen na pewno odwzajemnia wasze uczucia. Zwłaszcza po tym, co dla niej zrobiliście.
– Nie rozumiem, do czego zmierzacie, starszy inspektorze Chen.
– Wszystko się może między wami układać, dopóki Wen zadowala się byciem częścią waszych pięknych wspomnień. Bezcielesnym snem. Ale po jakimś czasie dojdzie do siebie i poczuje się prawdziwą kobietą. Z krwi i kości. I pewnego romantycznego wieczoru rzuci się wam w objęcia. I co wtedy zrobicie? – Chen wbrew samemu sobie zaczął być sarkastyczny. – Odtrącicie Wen? Byłoby to bardzo okrutne. A jeżeli powiecie „tak", co wtedy z waszą rodziną?
– Wen wie, że jestem żonaty. Nie sądzę, by tak postąpiła.
– Nie sądzicie? A więc pozwolicie jej tu zostać jako dawnej szkolnej koleżance… przez miesiące, lata. Tak, jesteście szczęśliwi, że możecie jej pomóc. Ale czy ona będzie szczęśliwa, tłumiąc przez cały czas swoje uczucia?
– Co więc, waszym zdaniem, powinienem zrobić? Wyrzucić ją? Wysłać do męża potwora? – odparł z gniewem Liu. – Albo pozwolić, żeby gang polował na nią jak na królika?
– No właśnie. Dochodzimy do sedna sprawy.
– Czyli?
– Zagrożenia ze strony gangsterów. Właśnie w tej chwili szukają Wen jak szaleni. Bez względu na to, jak zareaguje komenda na mój meldunek, a muszę go złożyć, jestem pewien, że gang prędzej czy później wytropi Wen.
– Jakim cudem? – zapytał Liu. – Policja przekaże informację gangsterom?
– Nie. Ale triady mają swoje wtyczki. Dowiedzieli się o umowie Fenga z Amerykanami, dowiedzą się też o miejscu pobytu Wen. Przez ostatnie kilka dni inspektor Rohn i ja byliśmy śledzeni.
– Naprawdę?
– Pierwszego dnia po przyjeździe inspektor Rohn omal nie została przejechana przez motocykl. Drugiego załamały się pod nią schody. Trzeciego dnia kilka godzin po naszej wizycie gang porwał ciężarną kobietą z Guangxi, pomyłkowo biorąc ją za Wen. Detektywa Yu usiłowano otruć w hotelu w Fujianie. I wreszcie dzień przed przyjazdem do Suzhou niemal złapano nas na rynku Huating w policyjnym nalocie, który miał nas skompromitować.
– I te wszystkie wypadki spowodowali gangsterzy?
– To nie były zbiegi okoliczności. Oni mają wtyczki w policji w Szanghaju i Fujianie. Sytuacja jest poważna.
Liu pokiwał głową.
– Przenikają również do biznesu. Kilka firm wynajmuje gangsterów do ściągania długów.
– Rozumiecie więc, o co mi chodzi, Liu. Według najnowszych informacji, jakie otrzymałem, gangsterzy nie dadzą Wen spokoju nawet po procesie, bez względu na to, czy Feng będzie zeznawał, czy nie.
– Dlaczego? Nic z tego nie rozumiem.
– Nie pytajcie mnie dlaczego. Wiem tylko tyle, że zrobią wszystko, żeby ją odnaleźć. I wykonają egzekucję. Dla przykładu. To tylko kwestia czasu. Po prostu Wen łudzi się, że jeśli zostanie tu z wami, sprawy się ułożą.
– A wy, jako starszy inspektor, nie możecie nic zrobić dla niej, dla ciężarnej kobiety?
– Chciałbym, Liu. Czy sądzicie, że łatwo mi przyznać, jak bardzo jestem bezradny… jaki ze mnie żałosny okaz policjanta? Nic nie sprawiłoby mi większej radości niż możliwość udzielenia Wen pomocy. – W jego głosie dźwięczała cała nagromadzona frustracja. Dla policjanta przyznanie się do bezradności było czymś więcej niż utratą twarzy, ale w oczach Liu dostrzegł reakcję na swoje słowa. – A więc jeżeli weźmiecie to pod uwagę – mówił dalej z zaangażowaniem – sami zobaczycie, że naprawdę wyjazd leży w jej interesie. Tutaj nikt jej nie ochroni.
– Ale jak mogę pozwolić, żeby ten sukinsyn znęcał się nad nią do końca życia?
– Nie sądzę, żeby dała się Fengowi nadal maltretować. Ostatnie dni wszystko zmieniły. Sami powiedzieliście: rozkwitła. Uważam, że na nowo odzyskała ducha. – Po chwili dodał: – Poza tym na miejscu sprawą zajmie się inspektor Rohn. Będzie działać w interesie Wen. Zapewniam.
– A więc wróciliśmy do punktu wyjścia. Wen musi wyjechać.
– Nie. Uzyskaliśmy lepszy ogląd sytuacji. Spróbuję wszystko wyjaśnić Wen, a ona niech sama podejmie decyzję.
– Dobrze, starszy inspektorze Chen – oznajmił Liu. – Porozmawiajcie z Wen.
Starszy inspektor Chen i Liu Qing przeszli z gabinetu do salonu, gdzie inspektor Rohn i Wen czekały w milczeniu.
Chen natychmiast jednak zauważył zmianę. Na stole obiadowym stała imponująca kolekcja talerzy, a wśród nich królował półmisek ozdobiony malowaną wierzbą, z którego sterczał łeb i ogon wielkiego karpia duszonego w sosie sojowym. Pewnie to właśnie on niedawno zwisał z dłoni Liu. Przygotowanie żywego karpia tych rozmiarów nie mogło być łatwe. Inne dania również wyglądały kusząco. Na jednym z talerzyków wciąż parowały różowawe rzeczne krewetki, smażone z zielonymi liśćmi herbaty.
Na krześle obok inspektor Rohn leżał plastikowy fartuch. Zapewne pomagała w kuchni.
– Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać – zwrócił się Liu do Wen. – Starszy inspektor Chen chciałby z tobą porozmawiać.
– A czy ty z nim nie rozmawiałeś?
– Tak, ale decyzję musisz podjąć sama. Mówi, że powinnaś mieć
pełen obraz sytuacji.
Wen nie tego się spodziewała. Jej ramiona zadrżały mimo woli.
– Jeżeli uważasz, że tak trzeba – wymamrotała, nie podnosząc głowy.
– W takim razie poczekam na ciebie w gabinecie na górze.
– A co z karpiem? Wystygnie. Przecież to twoje ulubione danie.
Drobiazg, ale o niezwykłej wymowie, zauważył w duchu Chen. Wen w takiej chwili pomyślała o ulubionej potrawie Liu. Czy zdawała sobie sprawę, że to może być ostatni posiłek, jaki dla niego przygotowała?
– Nie martw się, Wen. Podgrzejemy – uspokoił ją Liu. – Starszy inspektor Chen obiecał, że nie zmusi cię do podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Jeżeli postanowisz zostać, zawsze będziesz tu mile widziana.
– Porozmawiajmy, Wen – ponaglił Chen.
Gdy tylko Liu wyszedł, kobieta się załamała.
– Co wam powiedział? – wyszeptała, oddychając głęboko.
– To samo, co wam.
– Nie mam nic do dodania – oświadczyła z uporem, zakrywając twarz dłońmi. – Możecie mówić, co tylko chcecie.
– Jako policjantowi nie wolno mi powiedzieć w komendzie, co tylko chcę. Każą mi wytłumaczyć, dlaczego odmówiliście wyjazdu, albo nie pozwolą zamknąć sprawy.
– Tak jest, Wen. Musimy znać pani powody – przyłączyła się Catherine, podając jej papierową chusteczkę, by wytarła łzy.
– Fakt, że zatrzymaliście się u Liu również wymaga pewnych wyjaśnień – dodał Chen. – Jeżeli ludzie tego nie zrozumieją, sprawią mu wiele kłopotów. Nie chcecie, żeby coś mu się stało, prawda?
– Dlaczego mieliby do niego pretensje? To moja decyzja – wykrztusiła Wen i znów ukryła zapłakaną twarz w dłoniach.
– Jestem starszym inspektorem policji i wiem, jak nieprzyjemnie sprawy mogą się dla niego ułożyć. Dochodzenie prowadzą wspólnie rządy Chiny i Stanów Zjednoczonych. Porozmawiajcie z nami; to leży nie tylko w waszym interesie, ale także Liu.
– Od czego zacząć?
– Od czasów ukończenia liceum… żebyśmy mieli pełny obraz.
Читать дальше