• Пожаловаться

Dean Koontz: Przy Blasku Księżyca

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz: Przy Blasku Księżyca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Триллер / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Dean Koontz Przy Blasku Księżyca

Przy Blasku Księżyca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przy Blasku Księżyca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Spokojny, żyjący w harmonii ze światem malarz, Dylan O'Conner, pewnego wieczoru zostaje napadnięty przez zagadkowego człowieka, który w pokoju motelowym aplikuje mu tajemniczy zastrzyk. Wkrótce dowiaduje się, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo – musi uciekać przed bezwzględnymi mordercami, którzy nie cofną się przed niczym, by wyeliminować każdego, kogo obłąkany "doktor" dostał w swoje ręce. Towarzyszy mu młodszy brat cierpiący na autyzm oraz Jilly, dziewczyna próbująca swoich sił jako komik na estradach Południowego Zachodu, której również wstrzyknięto tajemniczą substancję. Muszą stawić czoło nie tylko pościgowi, ale także dziwnym, niepojętym zmianom, jakie zaczynają w nich zachodzić pod wpływem zastrzyku. Wbrew własnej woli stają się uczestnikami wydarzeń, które na pozór nie mają żadnego związku z grożącym im niebezpieczeństwem. Wydaje się, że chory Shepherd będzie im utrudniał ucieczkę… ale czy rzeczywiście?

Dean Koontz: другие книги автора


Кто написал Przy Blasku Księżyca? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Przy Blasku Księżyca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przy Blasku Księżyca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wielkiego tyłka Armstrongów po trzydziestce nie miała tylko czterdziestoośmioletnia dziś ciotka Gloria, która czasem przypisywała swą wiecznie szczupłą sylwetkę temu, że trzy razy w roku odprawiała nowennę do Najświętszej Panienki. Modliła się, odkąd w wieku dziewięciu lat zdała sobie sprawę, że w przyszłości może jej grozić nagły rozrost tyłka; kiedy indziej natomiast sądziła, że to być może dzięki okresowym flirtom z bulimią może siedzieć na rowerze i zsiadać z siodełka bez pomocy proktologa.

Jilly też była wierząca, ale nigdy nie odprawiała nowenny w nadziei, że wymodli litościwe zwolnienie z gluteus muchomega. Nie poruszała tej kwestii nie dlatego, że wątpiła, czy taka modlitwa odniesie skutek, po prostu nie potrafiła mówić o swoim tyłku w duchowej rozmowie z Matką Boską.

Gdy miała trzynaście lat, przez dwa dni praktykowała bulimię, uznała jednak, że codzienne dobrowolne wymioty są znacznie gorsze od perspektywy obaw o zbyt wąskie drzwi i noszenia przez dwie trzecie życia elastycznych spodni narciarskich. Teraz całą nadzieję pokładała w suchej grzance na śniadanie i magicznych postępach chirurgii plastycznej.

Automaty z lodem i napojami stały we wnęce osłoniętego przejścia, przy którym znajdował się jej pokój, nie dalej niż pięćdziesiąt stóp od jej drzwi. Od strony pustyni wiał lekki wietrzyk, nie przynosząc ani odrobiny chłodu w ten gorący wieczór – tak suchy, że Jilly miała wrażenie, jakby za moment jej spieczone wargi miały pęknąć z głośnym trzaskiem; podmuch zdawał się

wirować w korytarzyku, sycząc cicho, jak gdyby też szukał czegoś, czym mógłby zwilżyć spragnione usta.

Po drodze Jilly natknęła się na odrobinę wymiętego mężczyznę o sympatycznym wyglądzie, który najprawdopodobniej wracał z oazy automatów, zaopatrzywszy się tam w puszkę coli i trzy torebki fistaszków. Oczy miał bladoniebieskie jak niebo nad Sonorą albo pustynią Mojave w sierpniu, gdy w intensywnie białym blasku nawet niebiosa nie zachowują swej barwy, ale nie pochodził z tych stron, ponieważ jego okrągła twarz nie była chorobliwie opalona, lecz różowa, a widocznych w niej bruzd nie wyryło słońce Południowego Zachodu, tylko nadwaga i brzemię lat.

Mimo że nie spojrzał wprost na Jilly i uśmiechał się z roztargnieniem kogoś zagubionego w dżungli zawiłych, choć przyjemnych myśli, zbliżając się do niej, powiedział:

– Gdybym umarł za godzinę, na pewno żałowałbym, że na koniec nie najadłem się fistaszków. Uwielbiam fistaszki.

Była to deklaracja co najmniej osobliwa, ale Jilly mimo młodego wieku miała dość doświadczenia, by wiedzieć, że we współczesnej Ameryce nie należy odpowiadać obcym, którzy nieproszeni informują o swoich lękach przed umieraniem i ulubionych przekąskach na łożu śmierci. Możesz mieć do czynienia ze znękaną duszą, która zbłądziła na manowce pod wpływem stresów nowoczesności. Prawdopodobniejsze było jednak spotkanie z psychopatą, który miał ochotę zrobić sobie rurkę do koki z twojej kości udowej, a z twojej skóry ozdobny pokrowiec na swoją ulubioną siekierę do odcinania głów. Pewnie dlatego, że facet wyglądał nieszkodliwie, albo dlatego, że sama Jilly czuła się odrobinę stuknięta po długich rozmowach tylko z gruboszem jajowatym, odparła:

– Ja wolę piwo korzenne. Kiedy przyjdzie moja pora, chcę przepłynąć Styks czystego piwa korzennego.

Nie reagując na jej słowa, minął ją spokojnie, zdumiewająco lekkim krokiem, zważywszy na jego gabaryty, ślizgał się niemal jak łyżwiarz ruchem, który harmonizował z jego na wpół obłąkanym uśmiechem.

Patrzyła, jak się oddala, dopóki nie zyskała pewności, że to po prostu kolejna znużona istota zbyt długo przemierzająca wyludnione przestrzenie pustyń Południowego Zachodu – być może zmęczony komiwojażer, któremu przydzielono ogromny obszar, wystawiając na próbę jego wytrwałość – oszołomiony i zniechęcony odległością między kolejnymi miastami i tonącymi w słońcu autostradami, które zdawały się nie mieć końca.

Wiedziała, jak mógł się czuć. Jeden z jej popisowych numerów, znak rozpoznawczy jako komika, polegał na graniu prawdziwej dziewczyny z Południowego Zachodu, z krainy piasku i kaktusów, która codziennie je na śniadanie miskę papryczek jalapeno, włóczy się z facetami o imionach Tex i Dusty po barach, gdzie grają country, jest dojrzałą w słońcu kobietą, ale nie da sobie w kaszę dmuchać i potrafi złapać grzechotnika, który by śmiał na nią syknąć, i strzelić z niego jak z bicza, aż mózg wyjdzie mu oczami. Rezerwowała sobie terminy w klubach w całym kraju, ale sporo czasu spędziła w Teksasie, Nowym Meksyku, Arizonie i Nevadzie, nie tracąc kontaktu z kulturą, która ją ukształtowała, doskonaląc swój numer przed tupiącą publicznością, która okrzykami aprobaty reagowała na każdą trafną obserwację, ale umiała też wyciem wygonić ją ze sceny, jeśli próbowała oszukiwać, że ketchup to salsa, albo uciekała się do estradowej sztuczności. Część życia autentycznej dziewczyny z krainy piasku stanowiły podróże z występu na występ i choć Jilly uwielbiała te skaliste pustkowia i widoki rozległych połaci srebrnych bylic, rozumiała, jak bezkres pustyni może wpływać na człowieka, który potem z uśmiechem szmacianej lalki opowiada wyimaginowanemu przyjacielowi o śmierci i fistaszkach.

W automatach we wnęce korytarza można było kupić trzy gatunki dietetycznej coli, dwa dietetycznego napoju cytrynowego i pomarańczowego, lecz jeśli chodzi o piwo korzenne, miała następujący wybór: abstynencja lub nafaszerowany cukrem pełnowartościowy preparat do powiększania tyłka. Wrzuciła ćwierćdolarówki do maszyny z rezygnacją starej hazardzistki wpychającej ostatnie monety do jednorękiego bandyty, a gdy trzy puszki jedna po drugiej lądowały z brzękiem na tacy, zmówiła półgłosem „Zdrowaś Mario", nie dołączając do modlitwy prośby związanej z własną fizjologią, ale składając w Niebie maleńki dowód dobrej woli.

Taszcząc trzy puszki napoju i plastikowe wiaderko pełne po brzegi kostek lodu, pokonała niewielką odległość dzielącą ją od pokoju. Wychodząc, zostawiła uchylone drzwi, aby gdy będzie wracać z zajętymi rękami, miała je jak otworzyć.

Przy pierwszym piwie będzie musiała zadzwonić do mamy w Los Angeles i pogadać z nią od serca o rodzinnym przekleństwie grubego tyłka, o nowym materiale na program, o tym, kto ostatnio został zastrzelony w dzielnicy, czy sadzonka Freda dobrze się rozwija pod troskliwą opieką mamy i czy Fred Klon będzie równie śliczny jak Fred Pierwszy…

Kiedy pchała ramieniem drzwi, pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się jej w oczy, był oczywiście Fred, niczym oaza spokoju zen w chaosie kolorów przypominającym wystrój garderoby klowna. Ale zaraz potem spostrzegła stojącą na biurku w cieniu Freda puszkę coli pokrytą kroplami wilgoci oraz trzy torebki fistaszków.

Ułamek sekundy później ujrzała otwarty czarny neseser, który leżał na łóżku. Wcześniej widziała go u uśmiechniętego komiwojażera. Pewnie torba z próbkami.

Nieustraszone Amazonki z Południowego Zachodu poskramiające węże muszą z psychiczną i fizyczną czujnością reagować na amory knajpianych kowbojów, i tych nabuzowanych lone starem, i tych niewytłumaczalnie trzeźwych. Jilly potrafiła obronić się przed najbardziej natrętnym casanową z taką samą energią, z jaką tańczyła swinga, a jej kolekcja nagród z konkursów swinga zajmowała całą gablotę.

Mimo to, chociaż zrozumiała niebezpieczeństwo w ciągu niecałych dwóch sekund po przekroczeniu progu pokoju, nie udało się jej zapobiec atakowi komiwojażera. Zaszedł ją od tyłu, zacisnął ramię na szyi i przyłożył do twarzy jakąś szmatę. Miękka tkanina śmierdziała chloroformem albo eterem, albo może podtlenkiem azotu. Jilly nie była koneserem środków znieczulających, nie rozpoznała więc gatunku ani rocznika.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przy Blasku Księżyca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przy Blasku Księżyca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Marek Huberath: Gniazdo Światów
Gniazdo Światów
Marek Huberath
Jeffery Deaver: Kamienna małpa
Kamienna małpa
Jeffery Deaver
Dean Koontz: Odwieczny Wróg
Odwieczny Wróg
Dean Koontz
Dean Koontz: Maska
Maska
Dean Koontz
Dean Koontz: Nieśmiertelny
Nieśmiertelny
Dean Koontz
Отзывы о книге «Przy Blasku Księżyca»

Обсуждение, отзывы о книге «Przy Blasku Księżyca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.