James Siegel - W Żywe Oczy

Здесь есть возможность читать онлайн «James Siegel - W Żywe Oczy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Żywe Oczy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Żywe Oczy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Po trzech dniach deszczu w kwietniu 1954 roku rzeka wezbrała i wypełniła zbiornik do niespotykanego wcześniej poziomu, powodując, że wadliwie skonstruowane betonowe ściany osunęły się gigantyczną kaskadą.
Littleton Flats leżało poniżej poziomu morza bezpośrednio na drodze płynącej wody. Przestało istnieć. Liczbę ofiar ustalono na osiemset dziewięćdziesiąt dwie, poprawiając ją z ośmiuset dziewięćdziesięciu trzech po tym, jak w dole rzeki znaleziono żywą trzyletnią dziewczynkę.
Dowiedziałem się o tym, przeglądając mikrofilmy w „Littleton Journal” wkrótce po tym, jak Hinch mnie zatrudnił, ale zanim jeszcze dostałem coś konkretnego do roboty. To, że stare numery były wciąż na mikrofilmach, a nie na dyskach komputerowych, boleśnie mi uświadomiło, że nie gram już w pierwszej lidze.
Wiele osób w miasteczku znało kogoś, kto znał kogoś, kto zginął w Tamtej Katastrofie. Nic dziwnego, że był to dla nich bolesny temat, o czym przekonałem się później, próbując zainteresować Hincha artykułem retrospektywnym z okazji pięćdziesiątej rocznicy wydarzenia.
– Już tego próbowaliśmy – powiedział. – W każdym razie twój poprzednik próbował.
Mój poprzednik nazywał się John Wren. Wiedziałem o tym, ponieważ odziedziczyłem nie tylko jego biurko; wynajmował również przede mną ten sam dom. Najwyraźniej był kimś w rodzaju chomika: znalazłem w domu stare rachunki za telefon i kablówkę, zaadresowane do Johna Wrena koperty po przesyłkach z Amazon.com, poupychane w różnych miejscach kartki zabazgrane częściowo tylko czytelnymi notatkami diabli wiedzą na jaki temat. Natknąłem się też na coś, nad czym pracował: historię pechowego, zdezorientowanego weterana wojny wietnamskiej, który pewnego dnia zabłąkał się do Littleton i zasnął w miejskiej altanie. Tytuł brzmiał: Kim jest Eddie Bronson?
Wyglądało na to, że Wren pisał go z myślą o jakiejś lokalnej nagrodzie dziennikarskiej. Nie zdobył jej. Pierwszego dnia w pracy przywitała mnie lista zatytułowana Zasady Wrena przyklejona taśmą klejącą wewnątrz biurka. „Zasada numer jeden: dla pewności kopiuj notatki. Zasada numer dwa: na wszelki wypadek przepisuj nagrania z taśm!”
Norma uważała, że Wren, przeszczepiony do Littleton z Minnesoty, zapadł na ciężki przypadek pustynnej demencji – syndrom Santa Ana – albo atak małomiasteczkowych lęków, dziwne zaburzenie osobowości czasem dopadające ludzi, którzy utknęli na kalifornijskiej pustyni w samym środku nigdzie. Wyjechał potem, łowić pstrągi gdzieś w pobliżu granicy z Oregonem. Albo w przerębli na jeziorze Michigan. Albo szukać złota w Jukonie. Szczegóły były owiane tajemnicą…”
Bohater „W żywe oczy” Tom Valle był wschodzącą gwiazdą amerykańskich mediów. Jego kariera została zniszczona przez skandal, który wybuchł po ujawnieniu, że w swoich artykułach notorycznie rozmijał się z prawdą, fabrykował fakty. Wiele jego „demaskatorskich” tekstów okazało się plagiatami.
Swoje winy wobec dziennikarstwa Tom odkupuje w niewielkiej redakcji na kalifornijskiej pustyni. Tutaj natrafia na ślad prawdziwej afery. 50 lat wcześniej w katastrofie tamy zginęły 893 osoby. Lecz czy ta historia wydarzyła się naprawdę? Czy może rozgrywa się jedynie w głowie głównego bohatera?
Przez tę przewrotną intrygę niezwykle konsekwentnie przeprowadzi nas James Siegel, autor bestsellerowych „Wykolejonego” i „W matni”, na co dzień dyrektor kreatywny nowojorskiego oddziału agencji reklamowej BBDO.
Czy ta historia wydarzyła się naprawdę? Kto stoi za aferą? Dziennikarz? Czy może amerykański rząd? Te pytania towarzyszą nam od samego początku lektury nowej powieści Jamesa Siegla „W żywe oczy”, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Otwartego.
Siegel opowiada historię dziennikarza na tropie skrywanej przez amerykański rząd afery atomowej. Gdyby nie fakt, że pierwowzorem bohatera stał się Jayson Blair – reporter, który zachwiał wiarygodnością New York Timesa była by to zapewne tylko kolejna dziennikarska powieść sensacyjna… Tymczasem lektura „W żywe oczy” sprawia, że uważneiej słuchamy tego, co mówią nam politycy i dziennikarze.

W Żywe Oczy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Żywe Oczy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nikt nie sądził, że zaledwie trzydzieści pięć kilometrów dalej w głębokim lesie znajduje się potężne atomowe miasto.

Że pożar lasu nie był pożarem lasu.

Nie mogli wiedzieć, że system chłodzenia tajnego reaktora, zbudowanego w tym mieście, z niewyjaśnionych przyczyn przestał działać.

Że temperatura w wypełnionym radioaktywnym szlamem zbiorniku gwałtownie wzrosła.

Że w końcu wyleciał w powietrze.

Że wybuchł z energią odpowiadającą eksplozji siedemdziesięciu ton trotylu.

Czterech Czarnobyli.

Dziesięciu Hiroszim.

Że siła wybuchu zerwała dach z budynku, w którym znajdował się zbiornik, i wystrzeliła radioaktywne szczątki reaktora na wysokość wielu kilometrów.

Oni wiedzieli tylko o tym, co zobaczyli na własne oczy.

Następnego ranka wszystko było pokryte grubą warstwą czarno-pomarańczowej sadzy.

Wszystko.

Wtedy właśnie pojawił się oddział Armii Czerwonej i otoczył połowę miasta.

Tatarską połowę.

Nikogo nie wpuszczano i nikogo nie wypuszczano.

Bo tak naprawdę były dwie Karabolki: tatarska i rdzennie rosyjska.

Rosjanom powiedziano prawdę. Zostali natychmiast ewakuowani długimi, czarnymi ciężarówkami. Nigdy nie wrócili.

Tatarów okłamano.

Oni zostali.

Były sobie dwie wioski. Jedna, w której zawsze mówiono prawdę. I druga, w której zawsze kłamano.

Do wód gruntowych przedostała się ropa – tak powiedziano Tatarom.

To dlatego wszystkie ich krowy, owce, świnie i konie padły albo ciężko zachorowały.

To dlatego woda z ich studni miała smak metalu.

Dlatego wszystko pokrywały czarno-pomarańczowe sadze.

Dlatego była tam Armia Czerwona.

Ropa naftowa.

Ktoś to musiał posprzątać.

Zostali wybrani do tego zadania.

Żołnierze wyprowadzili ich na pola i kazali gołymi rękami wykopywać z ziemi marchew i ziemniaki, a potem zakopywać w wielkich dołach.

Zaprowadzono ich do opuszczonej już rosyjskiej części Karabolki, żeby zeskrobywali sadze z murów i wyburzali jednoizbowe drewniane domy.

Zabrano ich do stajni i obór, w których panowała dziwna cisza. Wyciągali za ogony martwe zwierzęta i wrzucali je do dołów z wapnem.

Robotnicy w większości byli dziećmi w wieku od ośmiu do jedenastu lat.

Dziewczynki i chłopcy codziennie chodzili na szkolne wycieczki do skażonej strefy.

Zaczęły im krwawić ręce.

Na ich ciałach pojawiły się rany.

Wymiotowali zieloną wydzieliną.

„To nic – mówili żołnierze.

To od ropy. Jak wyczyścicie miasto, wszyscy poczują się lepiej, a choroby znikną.

Bóle głowy i nudności, krwawienia z odbytu i zielone wymioty. Otwarte rany i łysienie. Miną”.

Sprzątanie trwało cały rok.

Śnieg, który spadł następnej zimy, natychmiast stopniał.

Woda ze studni nadal była słonawa i cuchnąca. Miała metalowy posmak.

Miasteczko ogarnął rodzaj śpiączki.

To nie miało znaczenia.

Zostali na miejscu.

Dzieci nadal chodziły na pola, do wymarłych obór i opuszczonych domów.

Później nazwano ich młodymi likwidatorami – dużo później, kiedy sprawy wyszły na jaw.

Dzieci o radioaktywnych rękach. Dzieci potępieńców.

Całe pokolenie, które po prostu wymarło.

Z pięciu tysięcy tatarskich dzieci ostatecznie została niecała setka.

Włączając te nowo narodzone.

Oraz te, które dopiero miały się urodzić, po wielu tygodniach, miesiącach, a nawet latach.

Dzieci niepodobne do żadnych innych na świecie. Które trafiły do wesołych miasteczek albo do słoików jako eksponaty. Jeszcze dziś można je oglądać w Muzeum Embriologii w Czelabińsku.

Zalane formaliną i ustawione rzędami na drewnianych półkach.

Rybie twarze, nogi jaszczurek, oczy piskorzy, ciała pokryte łuskami, nogi zakończone kopytami i psie ogony.

Jakby spełniała się starożytna klątwa.

Jakby w tajnym zbiorniku zamiast radioaktywnego szlamu przechowywano czarnoksięski napój, który został wypluty na niewinnych ludzi.

To była tajemnica.

Sekret, którego nie wolno było wyjawić. Nigdy.

Tylko że…

Czasem, pracując na polach, kopiąc gołymi rękami w ziemi koloru nocy, dzieci słyszały jakiś dźwięk. Dobiegał z wysoka, jakby z nieba. Jak szept Boga na tyle głośny, że mogły go usłyszeć, ale tak cichy, że łatwo było o nim zapomnieć.

A jednak…

Pilnujący ich żołnierze z karabinami chyba nigdy go nie usłyszeli.

Ale one słyszały.

Może szept był skierowany tylko do nich.

Do młodych likwidatorów, którzy wkrótce mieli zostać zlikwidowani. Może miał dotrzeć tylko do ich uszu.

Obietnica.

Przysięga.

Znak, że ktoś widzi ich cierpienie.

I nie zapomni.

Nie.

Bóg widzi wszystko, prawda?

Ktoś ich obserwował.

Ale to nie był Bóg.

To było jedno szklane oko.

Ukryte w brzuchu z aerodynamicznej stali leciało z prędkością ośmiuset kilometrów na godzinę i rejestrowało obrazy w tempie pięćdziesięciu klatek na sekundę. Ktoś robił zdjęcia. Śmigający ponad zasięgiem radarów Ikar w drodze do słońca.

Tajny samolot U-2.

Warto przez chwilę powstrzymać śmiech i przyjrzeć się tej symetrii, dostrzec w niej ironię.

Tajny amerykański samolot podczas tajnego lotu nad tajną radziecką wioską, która właśnie doświadczyła skutków największej w historii tajnej eksplozji.

Nie powiemy, jeżeli wy nie powiecie.

My nie powiemy, ponieważ tajne amerykańskie samoloty nie naruszają radzieckiej przestrzeni powietrznej.

Wy nie powiecie, ponieważ nie produkujecie na masową skalę tajnego plutonu, a on nie wyleciał w powietrze. Nie mordujecie własnych dzieci. Oczywiście, że nie.

Zgoda.

To nie Bóg szeptał do tych dzieci.

To były szepty dwóch wrogów, którzy nie mogli krzyczeć.

Gdy samolot powrócił ze swojej misji, gdy tajny film został już wywołany, przestudiowany, przeanalizowany i rozłożony na czynniki pierwsze, wyciągnięto wszelkie możliwe wnioski.

Gdyby coś miało się kiedyś stać tutaj – nie dlatego, by to było możliwe, ale gdyby… po prostu przygotowujemy się na wszystkie ewentualności, nawet te najbardziej niedorzeczne i zwyczajnie śmieszne – będziemy przygotowani. Będziemy wiedzieli, jak sobie z tym poradzić. Podejmiemy odpowiednie kroki.

ROZDZIAŁ 51

Zdjęcia.

Dni przelatywały jak szybko przerzucane kartki albumu wypełnionego zdjęciami – czasami zupełnie rozmazanymi, a czasami nie. Zdarzało się, że byłem nawet w stanie je zapamiętać.

– Jak to się stało? – zapytałem Hermana Wentwortha.

Jeśli leży się w szpitalu wystarczająco długo, prędzej czy później poznaje się ordynatora. No dobrze, emerytowanego ordynatora.

Zasłużonego emerytowanego ordynatora.

– Błąd ludzki – powiedział. – Niewielki problem z systemem chłodzenia. Działaliśmy wtedy metodą prób i błędów.

Niewielki problem… metoda prób i błędów. Mówi o elektrowni atomowej, która wyleciała w powietrze, jakby opowiadał o budowie makiety wulkanu w szkolnym laboratorium, podczas której nauczycielowi osmaliło twarz.

Mały wypadek.

Zdarza się.

– To samo stało się w Rosji – powiedziałem. – Tam też nawaliło chłodzenie.

– Tak.

Wentworth coś mi wstrzykiwał, a ja patrzyłem na ojca narodu na suficie. Cześć, George.

– Tama Aurora była tylko przykrywką – powiedziałem. -Potrzebowaliście wody do chłodzenia rdzenia reaktora.

– Nie tylko oni mieli swoje tajne elektrownie, my też. To były inne czasy. Żyliśmy w cieniu nuklearnego Armagedonu. Trudno sobie teraz to wyobrazić. Wszechobecny strach.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Żywe Oczy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Żywe Oczy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Peter James - Need You Dead
Peter James
Peter James - Love You Dead
Peter James
James Siegel - Detour
James Siegel
James Siegel - Deceit
James Siegel
James Siegel - Epitaph
James Siegel
James Patterson - You’ve Been Warned
James Patterson
Melissa James - Who Do You Trust?
Melissa James
Отзывы о книге «W Żywe Oczy»

Обсуждение, отзывы о книге «W Żywe Oczy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x