Zerknęła na Millera, zobaczyła w jego oczach, że wyciągnął takie same wnioski. Koniec rozmowy.
Prawdziwy czy nie, ton opis tajemniczego pojazdu był jedyną rzeczą, jaką mogli uzyskać od tego gościa.
Będziemy w kontakcie z twoją kuratorką poinformowała Aidana.
Chłopak skinął głową.
Oczywiście dasz nam znać, jeśli nastąpi jakakolwiek zmiana miejsca twojego pobytu.
Oczywiście zapewnicie mi policyjną ochronę kiedy już zostanę zbity na kwaśne jabłko zripostował.
No to się zgadzamy.
Ona i Miller ruszyli w stronę drzwi. Aidan także, po czym zdecydowanie je za nimi zamknął.
Cóż, no to mieliśmy ubaw po pachy powiedział Miller, kiedy szli chodnikiem.
Ma coś schowanego w szafie. Komputer, sejf, coś.
Tyle nakazów przeszukania, tak mało rzeczywistych powodów westchnął Miller.
Co ty nie powiesz.
Dotarli do samochodu i D.D. odwróciła się, żeby po raz ostatni rzucić okiem na dom. Przyjrzała się wąskiemu budynkowi, drzewom na jego tyłach, stanowiącym barierę zapewniającą nieco prywatności sąsiadującym ze sobą budynkom.
Czekaj chwilę zawołała. Muszę coś sprawdzić.
Pobiegła za dom, gdy tymczasem Miller patrzył za nią z konsternacją. Zajęło jej to tylko minutę czy dwie. W dzieciństwie zawsze lubiła się wspinać na drzewa, a ten stary dąb nadawał się do tego wprost idealnie. Rozejrzała się, po czym szybko zsunęła się na ziemię.
Posłuchaj tylko zawołała, wracając spiesznie do samochodu. Otworzyła drzwi i wsiadła, a Miller uruchomił silnik. Z drzewa na tyłach domu rozciąga się idealny widok na sypialnię Sandy i Jasona.
Kłamliwy sukinsyn mruknął Miller.
No. Ale czy to nasz kłamliwy sukinsyn?
Jakoś nie mam dobrych przeczuć.
D.D. pokiwała z namysłem głową, a Miller zjechał z krawężnika. Nie zdążyli dotrzeć do mostu, kiedy odezwało się radio. Miller odebrał zgłoszenie, po czym włączył koguta i wykonał szaleńczy zwrot, by znowu ruszyć w stronę Southie.
D.D. przytrzymała się deski rozdzielczej.
Co u diabła…
To ci się spodoba oświadczył z podekscytowaniem Miller. Zgłoszenie incydentu. W gimnazjum Sandry Jones.
Jason zdążył wyjść z Elizabeth Reyes z klasy, kiedy otrzymał od tyłu cios czymś twardym. Potknął
się, prawie odzyskał równowagę, po czym nastąpił drugi cios, tym razem w nogę za lewym kolanem.
Padł na twarz, czując, jak z płuc uchodzi mu powietrze. Wtedy dopadło go coś niewielkiego i wściekłego i zaczęło okładać po karku, policzkach, głowie. Dłonie miał uwięzione pod brzuchem.
Próbował oprzeć się na łokciach, żeby jakoś się podnieść i obrócić, ale w twarz oberwał podręcznikiem z twardymi rogami.
Zabiłeś ją, zabiłeś, zabiłeś! Ty draniu, ty sukinsynu. Ostrzegała mnie przed tobą. Ostrzegała!
Ethan! Na litość boską, Ethanie Hastings, przestań!
Ethan Hastings w ogóle nie zważał na polecenie pani Lizbet. Z tego, co udało się dostrzec zszokowanemu Jasonowi, ten komputerowy maniak dzierżył szkolny podręcznik i wiedział, jak się nim posługiwać. Jego róg trafił go w oko; Jason otrzymał kolejny cios i poczuł, jak po skroni cieknie mu krew.
Rozległ się odgłos biegnących nóg. Zjawili się inni, zwabieni tym nagłym zamieszaniem.
Ethan, Ethan! wołał z końca korytarza męski głos. Zejdź z niego. Natychmiast!
Wstawaj, wstawaj, wstawaj, wstawaj, pomyślał Jason. Na litość boską, wesprzyj się na rękach i WSTAWAJ.
Kochałem ją. Kochałem ją. Kochałem ją. Jak śmiałeś? Jak śmiałeś? Trzeci cios trafił Jasona tuż za uchem. Ujrzał gwiazdy. Miał wrażenie, jakby oczy obracały mu się do środka głowy. W piersi tak go ściskało, że nie mógł złapać tchu. Paliło go w płucach. Zaraz zemdleje. Nie mógł sobie na to pozwolić.
Tak cię, kurwa, nienawidzę!
I wtedy skończyło się to równie nagle, jak zaczęło. Pojawiła się jakaś postać, silne męskie ramiona złapały za wściekłe ciało ósmoklasisty i ściągnęły je z pleców Jasona. Wykorzystał ten moment, aby się obrócić, walcząc o oddech niczym wyrzucony na brzeg wieloryb. Bolała go klatka piersiowa. Głowa, plecy, noga za kolanem, gdzie oberwał encyklopedią. Kurwa mać.
Pani Lizbet przyglądała mu się, marszcząc z niepokojem brwi.
Nic ci nie jest? Nie ruszaj się. Wezwiemy karetkę.
Nie, próbował powiedzieć, ale to słowo nie wydostało z jego ust. W końcu udało mu się zaczerpnąć tchu i jego klatka piersiowa poruszyła się z wdzięcznością. I jakoś wyrzucił z siebie, cicho i żałośnie: Nie.
Nie bądź niemądry…
Nie! Wsparł się na dłoniach i kolanach, głowę trzymając opuszczoną. Nadal mu w niej dzwoniło.
Bolała noga. Bolała twarz. Z klatką piersiową było lepiej. Widzicie, prawdziwy postęp.
Powoli wstał i wtedy stał się świadomy otaczających go co najmniej kilkunastu wybałuszających oczy nastolatków i kilku bardzo zaniepokojonych dorosłych. Ethana Hastingsa trzymał mężczyzna, jak się okazało, nauczyciel WF u. Rudowłosy piegowaty chłopak, całe sześćdziesiąt kilo, nadal próbował
się wyrwać, patrząc na Jasona z autentyczną nienawiścią.
Jason dotknął dłonią twarzy i otarł pierwszą strużkę krwi. Następnie drugą. Ten dzieciak nieźle mu przyłożył, tuż przy lewym oku, ale nie było to coś, co by nie miało się zagoić.
Co tutaj… W końcu pojawił się dyrektor. Phil Stewart spojrzał tylko na posiniaczoną i zakrwawioną twarz Jasona, następnie na rozwścieczonego Ethana, i zaczął wydawać rozkazy. Ty pokazał palcem na Ethana do mojego gabinetu. A reszta pokazał palcem na gapiące się dzieciaki z powrotem do klas.
Dyrektor przemówił. Uczniowie rozpierzchli się równie szybko, jak się wcześniej pojawili. Jason ruszył
korytarzem za Ethanem Hastingsem, podtrzymywany za łokieć przez zatroskaną panią Lizbet.
Próbował pojąć, co mu się właśnie przytrafiło, ale kiepsko mu szło.
Ree? zapytał cicho.
Na sali gimnastycznej. Każę Jennie zabrać ją na zajęcia z gospodarstwa domowego. Przez połowę czasu pieką tam ciasteczka. To powinno ją zająć.
Dziękuję.
Dotarli do gabinetu pielęgniarki. Elizabeth pokierowała go do środka, gdzie napotkał zszokowane spojrzenie korpulentnej kobiety w stroju chirurgicznym.
W pańskim wieku gra pan w dwa ognie? zapytała.
Wie pani, jak na takiego drobnego chłopca, komputerowy maniak potrafi być okropnie szybki.
Zaskoczona pielęgniarka popatrzyła na Elizabeth.
Mieliśmy sprzeczkę wyjaśniła nauczycielka. Niestety, pan Jones został zaatakowany przez ucznia.
Pielęgniarka otworzyła oczy jeszcze szerzej. Z jakiegoś powodu fakt ten stanowił afront dla męskości Jasona. Poczuł się w obowiązku dodać:
Miał podręcznik!
To w końcu sprawiło, że zaaferowana kobieta zajęła się jego okiem, po czym przyłożyła lód do szybko rosnącego guza na głowie.
Musi pan zażyć dwie aspiryny poinformowała go a potem spać przez osiem godzin. Miał ochotę się roześmiać. Osiem godzin? Dobrze by mu zrobiło spanie przez osiem dni. O tym mógł jednak tylko pomarzyć.
Wyszedł chwiejnym krokiem z gabinetu i ruszył w stronę części administracyjnej gimnazjum był
pewny, że dopiero tam zacznie się przygoda.
Phil Stewart siedział za wielkim dębowym biurkiem, meblem, który miał wywoływać respekt zarówno w uczniach, jak i dorosłych. Lewą część biurka zajmował niewielki płaski monitor, obok którego stał
wyglądający na skomplikowany aparat telefoniczny. Poza nimi leżała na nim tylko duża podkładka i złożone ręce Phila.
Читать дальше