Marek Krajewski - Widma W Mieście Breslau

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Krajewski - Widma W Mieście Breslau» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Widma W Mieście Breslau: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Widma W Mieście Breslau»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wrocław, rok 1919. Na jednej z wysepek w rozlewiskach Odry dwóch gimnazjalistów dokonuje makabrycznego odkrycia. Przybyły na miejsce asystent kryminalny Eberhard Mock odnajduje okrutnie okaleczone ciała czterech mężczyzn, a przy nich adresowaną do siebie tajemniczą notatkę. Ekscentryczny morderca wciąga policję w grę, której stawką jest życie kolejnych ludzi. Policjanci podążają jego tropem w podziemny świat tajnych sekt okultystycznych i sutenerów oferujących bogatym klientom zakazane rozrywki. Tymczasem nieustępliwy, porywczy Mock, prześladowany przez senne koszmary, słabość do alkoholu i pięknych, rudowłosych kobiet, toczy rozpaczliwą walkę z czasem. Wykorzystuje cały swój spryt i doświadczenie, by jak najprędzej powstrzymać krwawy spektakl, którego – nieświadomie – sam jest przyczyną. Mroczny, pełen napięcia i grozy thriller Marka Krajewskiego opisuje wydarzenia o osiem lat poprzedzające akcję uznanego za najlepszy polski kryminał 2003 roku Końca świata w Breslau. Podobnie jak tamten, wiernie, w najdrobniejszych szczegółach odtwarza wizerunek przedwojennego Wrocławia, kreśląc sugestywny obraz miasta zaludnionego zdeprawowanymi arystokratami, bezwzględnymi bandytami, rewolucjonistami i maniakami o najdzikszych upodobaniach.

Widma W Mieście Breslau — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Widma W Mieście Breslau», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dlaczego pan koło mnie nie usiądzie? – zapytała cicho i poważnie.

Mock usiadł. Patrzył ze zdziwieniem na swoją dłoń, która przesunęła się po jej białym ramieniu. Jeszcze nigdy nie widział tak białej skóry, jeszcze nigdy podnosząca się przepona nie zabierała mu tchu na tak długo, nigdy dotąd nie czuł takiego bólu w udach. Fiat coitus et pereat mundus. Z wielkim niedowierzaniem czuł, że rozchylają się jego spękane usta, by przyjąć jej drobny język, nie mógł uwierzyć, że jego sękate palce podciągają jej nocną koszulę.

– Dlaczego mnie pan nie weźmie? – zapytała równie poważnie. Podciągnęła się na czystej pościeli i otworzyła przed nim.

Mock sapnął, wstał i podszedł do krzesła. Rozpakował szeleszczący papier. Na oparciu krzesła powiesił pielęgniarski czepek i wykrochmalony fartuch.

– Załóż to – powiedział zachrypniętym głosem.

– Chętnie. – Erika wyskoczyła z łóżka i wyswobodziła się z nocnej koszuli. Kiedy podniosła ręce, neonowe ogniki zapłonęły na jej wydatnych piersiach. Zwinęła włosy w prowizoryczny kok i włożyła czepek. Mock rozpiął spodnie. Wtedy do mieszkania weszli Smolorz, Wirth i Zupitza. Erika szybko wskoczyła do łóżka, Mock kopnął w drzwi. Zbliżył się do łóżka i odrzucił kołdrę z dziewczyny. Za chwilę czyjeś palce wybiły na drzwiach rytm „Pieśni Ślązaka”. Mock sapnął, podszedł do okna i przez chwilę wpatrywał się w latarnię oświetlającą zakład fryzjerski. Potem zbliżył się do dziewczyny i pogłaskał ją po włosach. Obiema dłońmi uczepiła się jego ręki. Pochylił się i pocałował ją w usta.

– Poczekaj chwilę – mruknął i wyszedł do przedpokoju.

Smolorz stał przy drzwiach i przymierzał się do kolejnego pukania, a Wirth i Zupitza siedzieli w kuchni przy stole zawalonym wilgotnymi naczyniami.

– Dlaczego wystukujecie, Smolorz, nasz sygnał? – Mock z trudem tłumił irytację w głosie. – Przecież widziałem, że weszliście. A teraz zmykać stąd! Wszyscy! Od tej chwili osobiście będę pilnował tej dziewczyny.

– Stróż Frenzel… – powiedział Smolorz, wydzielając mydlaną woń. – Nie ma go.

– Mów wszystko, Zupitza – Mock syczał przez zaciśnięte zęby.

– Siedziałem u stróża – Zupitza puścił dłonie w ruch, który Wirth następnie zamieniał na swoją niemczyznę z austriackim zaśpiewem – i miałem go cały czas na oku. Był niespokojny. Rozglądał się, jakby chciał gdzieś wyjść. Tym bardziej miałem go na oku. Poszedłem z nim do kibla. Stałem pod drzwiami. Długo to trwało. W końcu zastukałem. Kilka razy i nic. Wywaliłem drzwi. Okno było otwarte. Stróż uciekł przez okno. Dalej może mówić pan Smolorz.

– Nie słyszałeś, co mówił Wirth? – warknął Mock do Smolorza. – Gadaj!

– Zupitza napisał to – Smolorz podał Mockowi kartkę z wielkim kulfonami. – Potem przesłuchanie sąsiadów. Nikt nie wie, gdzie Frenzel. Jeden wyznał, że stróż to hazardzista. Przeczesaliśmy okoliczne szulernie. Nic.

Jeszcze jeden trup. Jutro lub za kilka dni morderca wyśle list do Mocka. Pójdą pod wskazany adres i znajdą Frenzla z wydartymi oczami. Mała kataryniarka zaśpiewa jeszcze jedną zwrotkę. A ty, Mock, wracaj do domu, porozmawiaj z ojcem i napraw wszystko, co zepsułeś. Uznaj się za zwyciężonego, Mock. Przegrałeś. Zostaw innym to śledztwo. Takim, którzy nie popełnili żadnych błędów, za które karą jest wyłupanie oczu i wbicie szpili w płuco.

Mock podszedł wolno do stołu i chwycił za jego krawędź. Blat drgnął i podskoczył, po czym po chwili znalazł się w górze, Wirth i Zupitza uciekli pod ścianę, naczynia runęły na podłogę, pękało szkło, talerze wydawały przenikliwe jęki, piszczały filiżanki. Brzęk był przeraźliwy, a stał się nie do wytrzymania, kiedy na przewrócony do góry nogami stół wskoczył osiemdziesięciopięciokilogramowy Mock. Kawałki zastawy stołowej wydawały ostatnie brzmienie, potłuczoną skargę, zgrzytliwe requiem.

Zasapany Mock zszedł ze stołu i włożył głowę do żeliwnego zlewu. Zimna woda tryskała na głowę, szyję i płonące uszy.

– Ręcznik! – krzyknął z wilgotnego i zimnego wnętrza zlewu.

Ktoś położył mu na ramiona prześcieradło. Mock podniósł się i nakrył głowę. Strumyki wody wpłynęły mu za kołnierz. Czuł się jak w namiocie. Chciałby być teraz w namiocie, oddzielony od wszystkiego. Po chwili odsłonił głowę i uważnie lustrował zaniepokojone twarze.

– Kończymy to śledztwo, moi panowie – mówił bardzo powoli. – Dalej poprowadzi je komisarz kryminalny Heinrich Mühlhaus. Zaraz spiszę zeznania tej tutaj Eriki Kiesewalter. Przekażecie je, Smolorz, komisarzowi Mühlhausowi. On będzie wiedział, że należy znaleźć człowieka z córką na wózku inwalidzkim. No co robicie taką minę? Przeczytacie zeznanie, to będziecie wiedzieć, o co chodzi.

– A co z ludźmi w „przechowalni”? Wypuścić ich? – zapytał nerwowo Wirth.

– Odwieziecie ich do aresztu policyjnego. Jutrzejszej nocy. Będzie na was czekał strażnik Achim Buhrack. Odbierze od was ludzi. Jeszcze jakieś pytania?

– Panie asystencie kryminalny – bąknął Smolorz. – A co z nią? Do „przechowalni” czy od razu do Buhracka?

Milczeli. Mock spojrzał na stojącą w drzwiach Erikę. Na głowie przekrzywił jej się czepek pielęgniarski. Usta drżały, a narządy artykulacyjne układały się, by wypchnąć z siebie zdanie pytające. Lecz miechy płuc nie tłoczyły powietrza. Stała bez tchu.

– Co będzie – Smolorz stał się nadzwyczaj gadatliwy – jeśli Mühlhaus będzie chciał ją osobiście przesłuchać?

Mock patrzył na Erikę. Drgnęła, kiedy zegar w przedpokoju uderzył trzy razy. Drżenie nie ustępowało, mimo że owinięta była kołdrą. Spojrzał na sztywny fartuch pielęgniarski, na niezdrowo podnieconego Smolorza i podjął decyzję.

– Jeśli komisarz kryminalny Mühlhaus będzie chciał przesłuchać świadka, pannę Erikę Kiesewalter, będzie musiał się pofatygować nad morze.

Darłówko, wtorek 9 września 1919 roku, południe

Erika zacisnęła zęby. Po chwili wolno opadła na Mocka i wtuliła twarz między jego szyję a obojczyk. Oddychała ciężko. Mock odgarnął z jej skroni wilgotne włosy. Po chwili minęło jej odrętwienie i zsunęła się z ciała mężczyzny w kopiec pościeli.

– Dobrze, że nie krzyczałaś – powiedział, z trudem panując nad drżeniem głosu.

– Dlaczego? – zapytała cicho.

– Recepcjonista nie uwierzył, że jesteśmy małżeństwem. Nie widział obrączek. Gdybyś krzyczała, na pewno by się utwierdził w tych podejrzeniach.

– Dlaczego? – powtórzyła sennie swe pytanie i zamknęła oczy.

– Widziałaś kiedyś małżeństwo, które by nie wychodziło z łóżka przez piętnaście godzin?

Mock nie doczekał się odpowiedzi. Wstał, włożył kalesony, spodnie, a potem mocno naciągnął szelki i puścił je. Klasnęły głośno w nagi tors. Zagwizdał znaną piosenkę „Frau Luna”, otworzył okno wychodzące na morze i wdychał zapachy, które przenosiły go w dawne królewieckie czasy, kiedy nikt od niego nie żądał przyznawania się do nieznanych win ani nie szantażował go trupami bez oczu. Fale biły mocno w rozpalony słońcem piasek i w dwa mola zbudowane na górach potężnych kamieni. Mock, obserwując owe budowle, obejmujące jakby ramionami port, czuł na wargach mikroskopijne słone krople. Z pobliskiej wędzarni dochodziła woń, która tego fanatycznego miłośnika ryb wprawiła w nerwowe drżenie. Przełknął ślinę i odwrócił się do Eriki. Już nie spała. Widocznie z drzemki wyrwało ją klaśnięcie szelek. Opierała głowę na kolanach i wpatrywała się w niego. Nad jej włosami wisiał model żaglowca i kołysał się w słonym powiewie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Widma W Mieście Breslau»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Widma W Mieście Breslau» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marek Krajewski - Phantoms of Breslau
Marek Krajewski
libcat.ru: книга без обложки
Marek Krajewski
Candace Bushnell - Szminka w wielkim mieście
Candace Bushnell
Marek Krajewski - Liczby Charona
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Głowa Minotaura
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Erynie
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Róże Cmentarne
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Festung Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Śmierć w Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Aleja Samobójców
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Dżuma W Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Koniec Świata W Breslau
Marek Krajewski
Отзывы о книге «Widma W Mieście Breslau»

Обсуждение, отзывы о книге «Widma W Mieście Breslau» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x