Dean Koontz - Odwieczny Wróg

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Odwieczny Wróg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odwieczny Wróg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odwieczny Wróg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wydaje się rzeczą niemożliwą, by wszyscy mieszkańcy spokojnego kalifornijskiego miasteczka zniknęli niemal w jednej sekundzie podczas wykonywania codziennych zajęć. A jednak kiedy pewnego wrześniowego wieczoru Jenny Paige i jej młodsza siostra przyjeżdżają do Snowfield, w tej dopiero co tętniącej życiem miejscowości nie ma nikogo. Właściwie należałoby powiedzieć: nie ma żywego człowieka, bo oprócz nielicznych ludzkich zwłok, na których trudno dopatrzyć się śladów gwałtownej śmierci, jest tu ktoś jeszcze – niewidzialny, mądry i okrutny, rozkoszujący się własną potęgą. Odwieczny wróg ludzkości, pragnący dla niej tylko śmierci i zatracenia…

Odwieczny Wróg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odwieczny Wróg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wielkie nieba, toż to normalny arsenał – powiedziała Jennifer Paige.

Podawał jej broń, a ona układała ją na pobliskim stole.

Broni było dużo jak na Snowfield. Dwa karabiny dalekiego zasięgu z lunetkami snajperskimi. Dwie strzelby półautomatyczne. Dwie nieszkodliwe sztuki broni do rozpraszania tłumów – specjalnie zmodyfikowane okazy wyłącznie na miękki, plastykowy śrut. Dwie rakietnice. Dwa karabiny na granaty z gazem łzawiącym. Trzy egzemplarze broni krótkiej: para trzydziestek ósemek i wielki smith & wesson kaliber 357 magnum.

Kiedy porucznik układał na stole pudełka z amunicją, Jenny dokładniej zbadała magnum.

– To jest prawdziwy potwór, prawda?

– No. Tym to można zatrzymać bawołu indyjskiego.

– Wygląda na to, że Paul utrzymywał wszystko w pierwszorzędnym stanie.

– Obchodzi się pani z bronią jak osoba, która ma to w małym palcu – powiedział porucznik, kładąc na stół pudełka naboi.

– Zawsze nie cierpiałam broni. Nigdy nie sądziłam, że będę miała coś takiego na własność. Ale w trzy miesiące potem jak się tu osiedliłam, zaczęły się kłopoty z gangiem motocyklowym. Zrobili sobie obóz wypoczynkowy gdzieś przy drodze do Mount Larson.

– Chromowy Demon.

– Tak, to o nich chodzi – przytaknęła Jenny. – Okropne chamy.

– Łagodnie mówiąc.

– Kilka razy, kiedy jechałam wieczorem do chorych do Mount Larson albo Pineville, miałam niepożądaną eskortę. Jechali po obu stronach mojego wozu ryzykując wypadek, szczerzyli głupio zęby, wrzeszczeli, machali rękami, zachowywali się idiotycznie. Nie próbowali niczego na serio, ale czułam się…

– Zagrożona.

– Zgadł pan. Więc kupiłam broń, nauczyłam się z nią obchodzić i dostałam pozwolenie na noszenie jej przy sobie. Porucznik zaczai otwierać pudełko z amunicją.

– Miała pani okazję jej użyć?

– Cóż, dzięki Bogu, nigdy nie było okazji. Ale raz trzeba było ją wyciągnąć. Tuż po zmierzchu jechałam do Mount Larson i Demon zabawił się znowu w eskortę, choć tym razem trochę inną. Otoczyło mnie czterech na motorach, zaczęli zwalniać, zmuszali, żebym też zwalniała. W końcu doprowadzili do tego, że stanęłam na środku drogi.

– Serce musiało pani siedzieć w gardle.

– Jak nigdy! Jeden zszedł z motoru. Wielki, chyba ze sześć stóp i trzy albo cztery cale, długie kręcone włosy i broda. Na głowie opaska. I złoty kolczyk. Wyglądał jak pirat.

– Czy miał wytatuowane czerwono-żółte oczy na obu dłoniach?

– Tak! No, przynajmniej na tej, którą przycisnął do okna samochodu, kiedy na mnie patrzył. Porucznik oparł się o stół.

– Nazywa się Gene Terr. Jest przywódcą gangu. Stara się nie wychylać za bardzo. Siedział w pace kilka razy, ale za drobne sprawy i nigdy długo. Za każdym razem, gdy mu grozi coś poważnego, jeden z jego ludzi bierze całą winę na siebie. Ma na nich nieprawdopodobny wpływ. Zrobią wszystko, czego zażąda, czczą go prawie jak boga. Nawet gdy usadzi się któregoś, Jeeter opiekuje się nim, przemyca pieniądze i narkotyki, więc pozostają mu wierni. Wie, że nie jesteśmy w stanie go tknąć i dlatego jest zawsze denerwująco uprzejmy, zgrywa się na prawego obywatela. Bardzo go to bawi. A więc Jeeter podszedł do pani wozu i zajrzał do środka?

– Tak. Chciał, żebym wyszła, a ja nie chciałam. Powiedział, że powinnam przynajmniej spuścić szybę, żebyśmy nie musieli do siebie krzyczeć. Odpowiedziałam, że odrobina krzyku mi nie przeszkadza. Zagroził, że wybije szybę, jeśli jej nie spuszczę. Wiedziałam, że jak to zrobi, sięgnie do środka i odblokuje drzwi, więc doszłam do wniosku, że lepiej wyjść z własnej woli. Mówię mu, że wyjdę, gdy się trochę cofnie. Cofnął się trochę, a ja wyjęłam szybko broń spod siedzenia. Kiedy tylko otworzyłam drzwi i wysiadłam, próbował rzucić się na mnie. Wsadziłam mu lufę w brzuch. Kurek był cofnięty do oporu, od razu się zorientował.

– Boże, ale bym chciał wtedy zobaczyć jego gębę! – Porucznik Whitman uśmiechnął się szeroko.

– Byłam śmiertelnie przerażona – wspominała Jenny. – To znaczy, oczywiście bałam się jego, ale bałam się też, że mogę zostać zmuszona do pociągnięcia za spust. Nie byłam nawet pewna, czy mi się to uda. Ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić, by Jeeter zauważył choć cień wahania we mnie.

– Wtedy zjadłby panią na surowo.

– Tak sobie pomyślałam. Więc byłam bardzo chłodna i opanowana. Powiedziałam mu, że jestem lekarką i jadę do bardzo chorego pacjenta i nie życzę sobie, aby mnie zatrzymywano. Mówiłam cicho. Pozostali trzej faceci siedzieli na motorach trochę dalej i nie mogli widzieć broni ani dokładnie słyszeć, co mówiłam. Ten Jeeter wyglądał na typa, który raczej padnie, niż pozwoli, żeby ktoś zobaczył, jak słucha kobiety, więc nie chciałam go stawiać w kłopotliwej sytuacji i zmuszać do zrobienia czegoś jeszcze głupszego.

Porucznik potrząsnął głową.

– Pięknie go pani rozpracowała.

– Przypomniałam mu też, że on może kiedyś potrzebować lekarza. Co będzie, gdy mnie skrzywdzi i potem pewnego dnia wyłoży się na tym swoim motorku i wyląduje na drodze w krytycznym stanie i to j a pojawię się z pierwszą pomocą? Czyż to nie będzie świetna okazja, żeby zrewanżować mu się tym samym? Powiedziałam, że w przypadku skomplikowanych obrażeń istnieje wiele sposobów, dzięki którym lekarz może zapewnić pacjentowi długą i bolesną rekonwalescencję. Kazałam mu to sobie przemyśleć.

Whitman wpatrywał się w nią z otwartymi ustami.

– Nie wiem, czy to go powstrzymało, czy po prostu broń, ale zawahał się, a potem odegrał wielką scenę na cześć kolesiów. Powiedział im, że jestem daleką przyjaciółką. Zna mnie od dawna, a teraz nie rozpoznał od razu. Cały Chromowy Demon ma mi okazywać wszelką pomoc. Nikt nigdy nie będzie mnie zaczepiał, obiecał. Potem wsiadł na swojego harleya i odjechał, a reszta za nim.

– A pani pojechała do Mount Larson?

– A co innego miałam zrobić? Pacjent czekał.

– Niewiarygodne.

– Ale przyznaję, że pociłam się i trzęsłam całą drogę do Mount Larson.

– I żaden motocyklista już pani nie napastował?

– W rzeczy samej. Kiedy mijają mnie, uśmiechają się i machają przyjaźnie łapami.

Whitman wybuchnął śmiechem.

– Więc odpowiedź na pańskie pytanie brzmi: tak, umiem obchodzić się z bronią, ale mam nadzieję, że nigdy nie będę strzelać do nikogo.

Spojrzała na magnum kaliber 357, które trzymała w ręce, wzdrygnęła się, otworzyła opakowanie z amunicją i zaczęła ładować rewolwer.

Porucznik wyjął kilka naboi z innego kartonu i ładował strzelbę.

Przez moment milczeli, a potem on przemówił:

– Zrobiłaby to pani Gene'owi Terrowi?

– Co? Czybym go zastrzeliła?

– Nie, chodzi mi o to, czy gdyby panią skrzywdził, może zgwałcił, a potem miałaby pani szansę zająć się nim jako pacjentem, to… czy pani…?

Jenny zakończyła ładowanie magnum, wrzuciła bęben, odłożyła rewolwer.

– Cóż, czułabym pokusę. Ale z drugiej strony, mam wielki szacunek dla przysięgi Hipokratesa. Więc… cóż… To oznacza chyba, że w głębi serca jestem słabo-silna i Jeeter miałby najlepszą opiekę, na jaką mnie stać.

– Wiedziałem, że pani to powie.

– Jestem twarda w gębie, ale w środku łagodna jak baranek.

– Niech mnie diabli – powiedział. – Żeby się postawić tak jak pani wtedy, trzeba być twardym jak rzadko kto. Ale gdyby panią skrzywdził, a pani wykorzystała potem zaufanie, jakim się darzy lekarza, żeby wyrównać rachunki… no to już inna śpiewka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odwieczny Wróg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odwieczny Wróg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Odwieczny Wróg»

Обсуждение, отзывы о книге «Odwieczny Wróg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x