Peyna uznał, że musi sprawę zbadać dokładniej. Nie podobało mu się to wcale, bo oznaczało włączenie w to straży, a zatem wiadomość o chwilowym podejrzeniu mogła przeciec na zewnątrz i przyćmić pierwsze tygodnie panowania Piotra.
Potem przyszło mu do głowy, że dałoby się tego uniknąć. Zabierze ze sobą nie więcej niż sześciu strażników. Czterech postawi przy drzwiach. A gdy już to niesłychane podejrzenie zostanie rozwiane, wyśle się ich na najdalsze krańce królestwa. Brandona i jego syna też trzeba będzie odesłać, co Peyna uważał za sporą stratę, ale ludzie lubią mówić, zwłaszcza rozgrzani alkoholem, a słabość starszego pana do dżinu była powszechnie znana.
Tak więc Peyna nakazał tymczasowe zawieszenie prac przy platformie koronacyjnej. Był pewien, że za niecałe pół godziny zostaną one na nowo podjęte przez spoconych, klnących i zwijających się, żeby nadrobić stracony czas, robotników.
Niestety…
Pudełko, paczuszka i szczypczyki znajdowały się, jak pamiętacie, na miejscu. Piotr przysiągł na imię matki, że nie miał takiego rzeźbionego pudełka; jego gorące zaprzeczenia brzmiały teraz bardzo naiwnie. Peyna ostrożnie podniósł szczypczykami zwęgloną paczuszkę, zajrzał do środka i zobaczył trzy ziarenka zielonego piasku. Były tak małe, że dostrzegało się je z trudnością, ale Peyna pamiętając o tym, co przydarzyło się zarówno wielkiemu królowi, jak i skromnej myszy, włożył paczuszkę z powrotem do pudełka i zamknął pokrywkę. Nakazał dwóm z czterech strażników czekających w hallu wejść do środka, z niechęcią przyznając w duchu, że sprawa z wolna nabiera powagi.
Pudełko wydzielające z siebie smużki dymu ostrożnie położono na biurku Piotra. Jednego ze strażników wysłano po kogoś, kto wiedział więcej o truciznach niż ktokolwiek inny w całym królestwie.
Tym człowiekiem był oczywiście Flagg.
Nie miałem z tym nic wspólnego, Anders – powiedział Piotr. Wrócił już do siebie, ale jego pobladła twarz wciąż miała żałosny wyraz, a oczy stały się bardziej niebieskie, niż to pamiętał stary sędzia najwyższy. Ale to pudełko należy do ciebie?
– Tak.
– To dlaczego zaprzeczyłeś, że kiedykolwiek miałeś takie pudełko?
– Zapomniałem. Ostatnio widziałem je jedenaście lat temu. Matka mi je dała.
– I co się z nim stało?
Nie nazywa mnie już panem ani waszą wysokością – pomyślał z zimnym dreszczem Piotr. Nie używa wobec mnie żadnego zwrotu wyrażającego szacunek. Czy to wszystko dzieje się naprawdę? Ojciec otruty? Tomasz poważnie chory? Peyna stoi tu i prawie oskarża mnie o zamordowanie ojca? A to pudełko – skąd, na wszystkich bogów, się tutaj wzięło i kto je schował do tajnej skrytki za książkami?
– Zgubiłem je – powiedział Piotr powoli. – Anders, przecież pan chyba nie wierzy, że zamordowałem ojca?
Nie wierzyłem, ale teraz sam nie wiem – pomyślał Anders Peyna.
– Bardzo go kochałem – rzekł Piotr.
Zawsze mi się tak wydawało, ale teraz też się nad tym zastanawiam – pomyślał Anders Peyna.
Flagg wpadł do komnaty i nie patrząc nawet na Peynę zaczął natychmiast bombardować oszołomionego, przestraszonego i oburzonego księcia pytaniami na temat poszukiwań. Czy znaleziono jakiś ślad trucizny lub truciciela? Odkryto spisek? Jego zdaniem mogła to być pojedyncza osoba, najprawdopodobniej niepoczytalna. Spędził cały wiek nad kryształem, ale pozostawał on uparcie ciemny. Jemu jest wszystko jedno, chce robić coś więcej, niż potrząsać kośćmi i gapić się w kryształy. Pragnie czynu, nie zaklęć. Czegokolwiek książę sobie życzy, zbada najciemniejsze kąty.
– Nie wzywaliśmy cię tutaj, żebyś bełkotał nam, jak twoja własna papuga, gdy jej obie głowy mówią naraz – powiedział zimno Peyna. Nie lubił Flagga. Zdaniem Peyny z chwilą śmierci Rolanda czarnoksiężnik znalazł się na stanowisku Dworskiego Zera. Mógł powiedzieć im, czym są te złowieszcze zielone plamki w paczuszce, ale na tym kończyła się jego użyteczność.
Po koronacji Piotr nie zechce mieć nic wspólnego z tym szczurem – pomyślał Peyna. Doszedł do tego, a potem myśl jego odwróciła się z niesmakiem, bo szansę na koronację Piotra malały z każdą chwilą.
– Nie – rzekł Flagg – na pewno nie po to. – Popatrzył na Piotra i zapytał: – Dlaczego zostałem wezwany, o królu?
– Nie tytułuj go tak! – wybuchnął Peyna, zaskoczony wbrew samemu sobie. Flagg dostrzegł oburzenie na twarzy Peyny i chociaż udawał, że nic nie rozumie, doskonale wiedział, co to oznacza i poczuł zadowolenie. Robak podejrzliwości szukał drogi do samego środka zimnego serca sędziego najwyższego. Znakomicie.
Piotr odwrócił od nich swą bladą twarz i popatrzył na miasto, usiłując znów się opanować. Zacisnął palce tak, że pobielały mu kostki. W tej chwili wyglądał na znacznie więcej niż szesnaście lat.
– Widzisz to pudełko? – zapytał Peyna.
– Tak, panie sędzio najwyższy – powiedział Flagg swym najbardziej służbistym głosem.
– Wewnątrz znajduje się paczuszka, która sprawia wrażenie, jakby powoli się zwęglała. Zawiera ona coś, co wygląda jak ziarnka piasku. Chciałbym, żebyś je zbadał i stwierdził, czy potrafisz powiedzieć, co to jest. Ostrzegam, że pod żadnym pozorem nie należy ich dotykać. Sądzę, że substancja zawarta w tej paczuszce mogła być przyczyną śmierci króla Rolanda.
Flagg pozwolił sobie przybrać wyraz zmartwienia. Ale prawdę mówiąc czuł się świetnie. Odgrywanie jakiejś roli zawsze wprawiało go w znakomity humor. Lubił udawać.
Podniósł paczuszkę za pomocą szczypczyków. Zajrzał do środka. Wzrok mu się zaostrzył.
– Poproszę o kawałek obsydianu – powiedział. – Natychmiast.
– Jest u mnie na biurku – powiedział tępo Piotr i wskazał go. Nie miał takich rozmiarów jak obsydian wykorzystany i wyrzucony przez Flagga, ale był gruby. Podał go jednemu ze strażników, który z kolei wręczył go Flaggowi. Czarnoksiężnik popatrzył na niego pod światło, lekko marszcząc brwi… ale w głębi jego duszy maleńki człowieczek w podnieceniu podskakiwał, wywijał salta i młyńce. Obsydian przypominał jego własny, ale jeden z boków miał nierówny, jakby pękł. Ach, los się do niego uśmiechnął! Wspaniale, znakomicie, cudownie. – Upadł mi rok czy dwa lata temu – powiedział Piotr widząc zainteresowanie Flagga. Nie wiedział, tak samo jak przynajmniej w tej chwili Peyna, że dodał jeszcze jedną cegiełkę do muru, który powstawał dookoła niego. – Ta część, którą trzymasz, wylądowała na dywanie, który złagodził upadek. Druga połowa trafiła na kamienie i roztrzaskała się na tysiąc kawałków. Obsydian jest twardy, ale bardzo kruchy.
– Naprawdę, o panie? – zapytał z powagą Flagg. – Nigdy nie widziałem skały tego rodzaju, chociaż oczywiście o niej słyszałem.
Położył obsydian na biurku Piotra, odwrócił nad nim paczuszkę i wysypał trzy ziarnka piasku. Po chwili delikatne macki dymu zaczęły unosić się znad obsydianu. Wszyscy obecni widzieli, że każde z ziarenek powoli zapada się w otwór, który wywierciło w najtwardszej ze znanych skał. Widząc to strażnicy zaczęli szeptać niespokojnie.
– Cisza! – ryknął Peyna odwracając się do nich z rozmachem. Strażnicy cofnęli się, a twarze ich pobladły ze strachu. Wszystko to coraz bardziej przypominało im czary.
– Chyba wiem, co to za ziarnka i jak sprawdzić mój domysł – powiedział nagle Flagg. – Ale jeśli mam rację, test musi zostać wykonany jak najprędzej.
Читать дальше