Pietrow przystanął kilka metrów od nich. Blada blizna silnie kontrastowała z opaloną twarzą.
– Witam, panie Austin. Cieszę się, że znów pana widzę.
– Cześć, Iwan. Nawet nie masz pojęcia, jak ja się cieszę.
Pietrow roześmiał się beztrosko.
– Domyślam się. Zapraszam obu panów na kieliszek wódki. Pogadamy o starych czasach i nowym początku.
Austin odwrócił się do Zavali i skinął głową. Poszli za Pietrowem na boisko piłkarskie.
Wysoka, muskularna sylwetka i inteligencja Jurija Orłowa przypominały Troutowi jego samego z czasów młodości, gdy kręcił się wśród naukowców w Instytucie Oceanograficznym Woods Hole. Stojąc na rufie z ręką na rumplu, rosyjski student wyglądał jak jeden z wędkarzy, których Paul poznał na Cape Cod. Brakowało mu tylko baseballowej czapki Red Sox i czarnego labradora.
Jurij odpłynął kilkadziesiąt metrów od brzegu, zatrzymał łódź i zostawił silnik na wolnych obrotach.
– Bardzo dziękuję, że zabrali mnie państwo ze sobą. To dla mnie prawdziwy zaszczyt być w towarzystwie takich sławnych naukowców. Zazdroszczę państwu pracy w NUMA. Ojciec opowiadał mi o swoich doświadczeniach w Stanach.
Troutowie uśmiechnęli się, mimo że chłopak pokrzyżował im plany wymknięcia się na zwiady. Tryskał młodzieńczym entuzjazmem. Niebieskie oczy za grubymi szkłami błyszczały z podniecenia.
– Pański ojciec często opowiadał o rodzinie w Rosji – odrzekł Paul. – Pamiętam, jak pokazywał mi zdjęcia pana i pańskiej matki. Był pan wtedy młodszy, dlatego dziś pana nie poznałem.
– Niektórzy mówią, że jestem bardziej podobny do matki.
Trout przytaknął. Podczas pobytu w Woods Hole profesor Orłow tęsknił za domem. Kiedy nachodziła go chandra, wyjmował z portfela fotografie rodziny i dumnie pokazywał wszystkim dookoła. Trout pamiętał uderzający kontrast między niedźwiedziowatym profesorem i jego smukłą żoną Swietłaną.
– Lubiłem pracować z pańskim ojcem. Jest błyskotliwy i towarzyski. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy.
Twarz Jurija rozjaśniła się.
– Profesor obiecał, że następnym razem zabierze mnie do Stanów.
Trout uśmiechnął się, słysząc, że Jurij powiedział “profesor” zamiast “ojciec”.
– Nie powinien pan mieć problemów. Doskonale mówi pan po angielsku.
– Dziękuję. W naszym domu często mieszkali amerykańscy studenci – odrzekł Jurij i wskazał przeciwny kierunek niż ten, który interesował Troutów. – Tam jest ładny kawałek wybrzeża. Lubią państwo obserwować ptaki?
Gamay nie zamierzała zrezygnować z misji zwiadowczej.
– Prawdę mówiąc – powiedziała słodko – wybieraliśmy się do Noworosyjska.
Jurij zrobił zdumioną minę.
– Do Noworosyjska? W przeciwnym kierunku jest o wiele ładniej.
Wtrącił się Paul.
– W Wirginii często obserwujemy ptaki, ale jestem geologiem morskim. Bardziej interesuje mnie górnictwo morskie. O ile wiem, w Noworosyjsku jest centrala jednej z największych firm górnictwa morskiego na świecie.
– Zgadza się. Ataman Industries. To rzeczywiście wielka firma. Piszę pracę dyplomową o ekologicznym górnictwie. Po studiach może załapię się u nich do roboty.
– Więc rozumie pan, dlaczego interesują mnie ich urządzenia.
– Oczywiście. Szkoda, że nie wiedziałem wcześniej. Może udałoby się zwiedzić firmę. Ale z morza też zorientuje się pan w skali ich operacji – odparł Jurij i uśmiechnął się z wyraźną ulgą. – Lubię ptaki, ale nie aż tak.
– Jestem biologiem morskim – dodała Gamay. – Moja specjalność to ryby i rośliny. Ale chętnie zobaczyłabym Noworosyjsk.
– No to załatwione – oznajmił Paul.
Jurij otworzył przepustnicę i zawrócił łódź szerokim łukiem. Trzymał się około czterystu metrów od lądu i płynął mniej więcej równolegle do wybrzeża. Wkrótce lasy zaczęły się przerzedzać i ustępować miejsca nadmorskim równinom i wysokim wzgórzom. Piaszczystą plażę zastąpiły rozległe mokradła porośnięte trzcinami.
Motorówka sunęła po iskrzącym się w słońcu morzu. Paul i Gamay siedzieli obok siebie na środkowej ławce. Drewniana łódź miała około pięciu i pół metra długości, a jej kadłub zbudowany był na zakładkę. Jurij nie przestawał mówić, pokazując ciekawsze miejsca na brzegu. Troutowie kiwali głowami, choć wycie silnika i szum wody zagłuszały większość słów.
Jurij okazał się darem niebios. Potrafił sobie radzić z kapryśnym silnikiem i doskonale znał okolicę. Troutowie mieliby problemy z nawigacją w ruchliwym porcie. Bez przewodnika pewnie nie znaleźliby Atamana. Im dalej zapuszczali się w Zatokę Cemeską, tym bardziej oczywiste stawało się znaczenie miasta jako ważnego portu rosyjskiego. Frachtowce, tankowce, holowniki oceaniczne, statki pasażerskie i promy nieustannie płynęły w obie strony.
Jurij trzymał się w bezpiecznej odległości od dużych jednostek, których fale dziobowe mogły zalać łódź. Na brzegu przybywało zabudowań. Przez smog wiszący nad portem widać było wysokie budynki, dymiące kominy i elewatory zbożowe. Jurij zwolnił do spacerowego tempa.
– Historyczne miasto – powiedział. – Nie można przejść trzech metrów bez potknięcia się o jakiś pomnik. Tu skończyła się rewolucja październikowa, kiedy w roku 1920 statki alianckie ewakuowały wojska białych. To jeden z największych portów rosyjskich. Dochodzą tu rurociągi z pól naftowych północnego Kaukazu. A tam jest terminal paliwowy Szeszarys.
Paul przyglądał się ciemnej wodzie.
– Sądząc po wielkości statków, głęboko tutaj.
– Noworosyjsk nie zamarza w zimie. To główny port do transportu ładunków między Rosją a Morzem Śródziemnym i resztą Europy. Korzystają w niego również kraje azjatyckie, kraje znad Zatoki Perskiej i z Afryki. Ma doskonałe urządzenia. Jest podzielony na pięć części: trzy towarowe, paliwową i pasażerską. Przylecieliście państwo samolotem, więc wiecie, że miasto ma połączenia z całym światem.
– Nic dziwnego, że znajduje się tu centrala Atamana – zauważyła Gamay, patrząc na ruchliwą zatokę.
– Pokażę ją państwu.
Jurij zwiększył szybkość i skierował dziób łodzi w stronę szerokiej zatoczki z sześcioma długimi betonowymi nabrzeżami. Stało przy nich kilka statków. W głębi widać było kompleks budynków przemysłowych z ruchomymi żurawiami, suwnicami bramowymi i dźwigami przeładunkowymi. Wzdłuż nabrzeży jeździły wózki widłowe i ciągniki. Wyglądały jak wielkie owady.
– Która część należy do Atamana? – zapytała Gamay.
Jurij zatoczył ręką szeroki łuk.
– To wszystko.
Gamay gwizdnęła z podziwem.
– Nie do wiary! Większe niż niejeden duży port.
– Ataman ma własne holowniki, rurociągi paliwowe i wodne, zbiorniki do usuwania ścieków i odpadów – powiedział Jurij. – Widzą państwo tamte żurawie? To ich stocznia. Sami budują swoje statki. W ten sposób mają kontrolę nad projektami i kosztami. – Nagle zmarszczył brwi i rozejrzał się. – Ciekawe. W porcie Atamana jest prawie pusto.
– Pięć dużych statków i taki ruch na nabrzeżach to pusto?
– To małe statki. Szkoda, że nie mogę państwu pokazać ich pływających platform wiertniczych. Wyglądają tak, jakby mogły się przewiercić na drugą stronę kuli ziemskiej.
– Pewnie wszystkie pracują na morzu.
– Wątpię – odrzekł sceptycznie Jurij. – Ataman ma ich tyle, że kilka zawsze stoi w porcie na przeglądzie technicznym. Nawet przy sześciu nabrzeżach brakuje miejsca, żeby obsłużyć jednocześnie całą flotę. Ale pokażę państwu inną ciekawą rzecz.
Читать дальше