– Cleve. – Burmistrz położył dłoń na ramieniu Andersena. – Agent Parks ma rację. Ojciec nie powinien przysłuchiwać się temu, o czym zamierzamy tutaj rozmawiać. Lepiej, żebyś wyszedł.
Andersen zachwiał się lekko. Z jego twarzy opadła maska pewności siebie i stanowczości. Melanie patrzyła teraz na cierpiącego, bliskiego załamania człowieka.
Podniósł oczy na Eda Pinkstona.
– Przeżyłem już najgorsze, co może przeżyć ojciec – powiedział cicho, drżącym głosem. – Musiałem przyjąć do wiadomości, że moja córka nie żyje, że została zamordowana. – Powiódł spojrzeniem po sali i zatrzymał wzrok na twarzy Parksa. – Chcę, żeby morderca został ujęty. Chcę, żeby sprawiedliwości stało sie zadość. T dopnę tego za każdą cenę. Czy to jasne? – Nie czekając na odpowiedź, zwrócił się do swojego adwokata: – Bob, oddaję ci inicjatywę.
Melanie, podobnie jak reszta zebranych, patrzyła, jak Andersen wstaje i kieruje się do wyjścia. Współczuła mu serdecznie i dobrze rozumiała, dlaczego pojawił się na zebraniu. Dla człowieka jego pokroju siedzenie z założonymi rękami i czekanie musiało być prawdziwą męką.
Kiedy drzwi się zamknęły, jeszcze przez moment w sali zalegało głuche milczenie. Wreszcie burmistrz odchrząknął, zwrócił Parksowi uwagę na niestosowność jego zachowania, aż wreszcie otworzył zebranie i oddał głos obydwu szefom policji. Greer i Lyons, którzy ściśle współpracowali przez miniony tydzień, zdali szczegółową relację z dotychczasowego dochodzenia, z przeprowadzonych przesłuchań i ich efektów. Na koniec zapewnili, że, jak dotąd, zrobili wszystko, co w ludzkiej mocy.
– Nie gadajcie mi o ludzkich mocach – warknął Pinkston – tylko dajcie mi podejrzanego. Chcę usłyszeć, że dostaniecie tego sukinsyna w swoje ręce. Proszę, jak zamierzacie tego dokonać?
Lyons, szef FBI, zwrócił się do jednego ze swoich detektywów.
– Harrison?
Harrison skinął głową.
– Mamy podejrzanego. Joli Andersen wieczór poprzedzający morderstwo spędziła w klubie z przyjaciółmi. Kręcił się koło niej cały czas jakiś facet. Nie odstępował jej na krok. Dziewczyna nie była nim zainteresowana i pokpiwała z niego wobec swoich znajomych. Nazwała go palantem i kazała mu spadać na drzewo. Tamten się wściekł. Powiedział Joli, że jeszcze pożałuje, po czym się zmył. Jeden z gości klubu widział go na parkingu mniej więcej w tym czasie, kiedy Joli wychodziła. Niestety, nikt nie zna tego człowieka. Nie byliśmy w stanie ustalić jego tożsamości. Nigdy wcześniej nie pojawiał się w klubie, a zapłacił gotówką. Od tamtego dnia nikt go nie widział.
– Chce pan powiedzieć, że nie możecie znaleźć faceta? – z niedowierzaniem zapytał adwokat Andersena.
– Chcę tylko powiedzieć, że dotąd nie trafiliśmy na jego ślad – sprostował Harrison. – Ale będziemy go mieli, proszę mi wierzyć. Jego portret pamięciowy dostali wszyscy barmani w hrabstwie Mecklenburg. Prędzej czy później gdzieś się pojawi.
– A my już na niego będziemy czekać – dodał partner Harrisona, Roger Stemmons.
– Nie chcę wylewać wam kubła zimnej wody na głowy, ale nie wiązałbym z tym człowiekiem wielkich nadziei – odezwał się Parks. – Co prawda sprawia wrażenie nieudacznika, podobnie jak nasz Enes, niemniej…
– Przepraszam, kto taki? – przerwał mu burmistrz Pinkston.
– I Enes, nieznany sprawca. Jak już mówiłem, z opisów jasno wynika, że facet nie pasuje do profilu naszego mordercy.
Po raz drugi tego ranka uwaga wszystkich skupiła się na Parksie.
– Profilu? – powtórzył burmistrz.
– Jezu, co za bełkot – mruknął Stemmons, rzucając ołówek na stół.
– Portret psychologiczny mordercy – wyjaśnił Connor burmistrzowi. – Sporządzamy go na podstawie śladów pozostawionych na miejscu zbrodni i wiedzy o kryminogennych zachowaniach. Ta metoda zazwyczaj przynosi dobre rezultaty. – Connor spojrzał obojętnym wzrokiem na Stemmonsa. – W profilmgu nie ma nic metafizycznego ani mistycznego. Wnioski wyciągamy przez analogie, na podstawie danych dotyczących podobnych zbrodni. Czerpiemy materiał z setek przesłuchań seryjnych morderców i gwałcicieli.
Stemmons tylko się skrzywił, a burmistrz poprawił się na krześle.
– Proszę nam opowiedzieć o pańskim Enesie, agencie Parks. Co to za człowiek?
– To biały mężczyzna – zaczął Connor. – Dwadzieścia pięć, trzydzieści pięć lat. Przystojny, w dobrej formie. Dba o siebie, prawdopodobnie chodzi na siłownię. Wykształcony. Może być lekarzem, prawnikiem, księgowym. Nawet jeśli nie jest zamożny, sprawia takie wrażenie. Nosi drogie ubrania, jeździ dobrym samochodem. Na przykład bmw, ale którymś z mniejszych, z serii 300, kilkuletnim.
Jeden z agentów SBI zapytał, skąd wzięły się te wnioski, i Parks powtórzył to, co powiedział Melanie tydzień wcześniej na miejscu zbrodni: Joli Andersen była ładna i bogata. Skoro dobrowolnie pojechała z Enesem do motelu, a wszystko na to wskazywało, ten facet musiał spełniać określone wymagania, więc nie mógł być pierwszym lepszym łapserdakiem.
Tu odezwała się Melanie.
– Agent Parks ma rację. Z rozmów z przyjaciółmi Joli wynika, że chociaż uwielbiała mężczyzn, była bardzo wybredna w swoich wyborach. Facet musiał naprawdę zrobić na niej wrażenie, żeby zgodziła się na spotkanie. Musiał być przystojny i zamożny.
– Otóż to – mruknął Connor, po czym mówił dalej: – Taki, o którym sąsiedzi powiedzą, że to miły, spokojny, nawet trochę nieśmiały człowiek. Mieszka i pracuje w pobliżu miejsca zbrodni, dlatego wybrał „Sweet Dreams Motel”.
– Jak blisko? – chciał wiedzieć Lyons.
– W odległości pięciu, ośmiu kilometrów. W każdym razie nie dalej niż dwudziestu.
Na te słowa przy stole zapanowało ożywienie, ale Parks ciągnął dalej, nie zwracając uwagi na pełne podniecenia szepty.
– Ma ambiwalentny stosunek do kobiet. W każdej, do której się zbliża, widzi zarówno dziwkę, jak i madonnę. Fakt, że nie doszło do naturalnej penetracji ofiary, może świadczyć, że facet nosi głębokie urazy psychiczne związane z postacią matki. Nazwałbym to upośledzeniem emocjonalnym. Nie potrafi zbudować trwałych relacji z kobietą. Jeśli nawet jest żonaty, jego małżeństwo musi być nieudane.
– Notowany? – zapytał Bob Taggerty.
– Dobre pytanie. Najwyżej za błahe wykroczenia. Bez wyroku. Korzysta z usług prostytutek. Mógł być oskarżony co najwyżej o molestowanie. Nasz Enes nigdy dotąd nie zabił, ale zabije znowu.
Na te słowa w sali zawrzało. Pierwszy odezwał się Harrison.
– Jesteś pewien, Parks?
– Absolutnie. Od dawna żył urojeniami, w końcu fantazje wymknęły mu się spod kontroli. Joli, w przeciwieństwie do dziwek, z którymi dotąd się zadawał, zawiodła jego oczekiwania, dlatego usiłował ją uspokoić i w rezultacie zabił. Morderstwo okazało się potężnym doznaniem. Będzie chciał przeżyć ponownie coś podobnego. Będzie szukał okazji.
– Na początek powinniśmy sprawdzić szpitale i kancelarie prawnicze – mruknął Harrison. – Sporządzić listę lekarzy i prawników, którzy odpowiadają opisowi.
– Trzeba też będzie spenetrować wszystkie siłownie w okolicy i wtedy zobaczymy, ile zostanie nam nazwisk – dodał Stemmons.
Connor skinął głową.
– Proponowałbym też przepytać prostytutki. Nasz Enes już od pewnego czasu realizował swoje chore fantazje seksualne. Zadawał się z kurwami. Dziewczyny muszą go pamiętać.
Mężczyzna siedzący koło Connora wstał, przedstawił się jako Steve Rice, agent specjalny, szef terenowego biura FBI w Charlotte.
Читать дальше