Steven Saylor - Ostatnio Widziany W Massilii

Здесь есть возможность читать онлайн «Steven Saylor - Ostatnio Widziany W Massilii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Исторический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnio Widziany W Massilii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnio Widziany W Massilii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest rok 49 p. n e., trwa krwawa wojna domowa między Cezarem i sojusznikami Pompejusza. Gordianus Poszukiwacz, prywatny detektyw, tym razem próbuje dojść prawdy o losach własnego syna, Metona, który jako agent Cezara działał w Massilii (dzisiejsza Marsylia). W oblężonym porcie panuje głód, MIASTO pustoszy śmierą, wstrząsają nim wzajemne intrygi i oskarżenia. Wir polityczny wciąga też Gordianusa może on liczyć wyłącznie na swój spryt i na niejakiego Hieronimusa, człowieka wybranego przez kapłanów Artemidy, na ofiarę za wybawienie miasta od zagłady.

Ostatnio Widziany W Massilii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnio Widziany W Massilii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Treboniusz zasalutował nam, na co odpowiedzieliśmy jak jeden mąż takim samym salutem.

– Za mną! – zawołał jakiś oficer.

Wszyscy wokół nas ruszyli, ale nie mogłem się zorientować dokąd. Dawus trzymał się mnie, starając się iść w pochyleniu, by nie zwracać na siebie uwagi swoim wzrostem. Podążaliśmy za innymi jak ziarenka piasku w klepsydrze. W zagłębieniu szybko się rozluźniło; ludzie znikali, jak gdyby ziemia ich połykała. Nie było jakiegoś ustalonego porządku – każdy po prostu wsuwał się do kolejki tak szybko i sprawnie, jak mógł. Powoli przesuwałem się do przodu, aż wreszcie przede mną wyrosło wejście do tunelu. Solidne belki obramowywały czarną czeluść ginącą we wnętrzu góry. Zamarłem na mgnienie oka. Jakież szaleństwo przywiodło mnie do tego miejsca i tej chwili? Odwrotu jednak nie było. Treboniusz nas obserwował, Dawus popychał mnie z tyłu.

– Bierz! – powiedział ten sam głos, który wydał rozkaz, by ruszać.

Wyciągnąłem rękę i ktoś wetknął mi w nią zapalony knot.

– Pamiętaj o ćwiczeniach! – rzucił oficer. – Nie daj mu zgasnąć!

Ruszyłem przed siebie, pochylając głowę i starając się trzymać knot nieruchomo; zauważyłem, że drżą mi ręce. Byłem w tunelu. Z tyłu dobiegł mnie stukot i jęknięcie; to hełm Dawusa uderzył o nadproże.

Posuwaliśmy się w równym tempie. Tunel z początku był poziomy, potem stopniowo zaczął się obniżać. Ściany i strop wyłożone były belkami. Na ogół szerokość korytarza ledwo pozwalała minąć się dwóm ludziom; w paru miejscach, gdzie kopacze przebijali się między skałami, zwężał się jeszcze bardziej. Strop nigdzie nie był dość wysoko nawet dla mnie i musiałem iść lekko schylony. Biedny Dawus praktycznie zgięty był wpół.

Wkrótce tunel znów się wyrównał. Tempo marszu zmalało, czasami kolumna nagle się zatrzymywała, ludzie wpadali na siebie, knoty gasły lub spadały na ziemię, ale zaraz je znów zapalano. Bez nich ciemność byłaby absolutna. Poruszaliśmy się teraz krótkimi odcinkami. Powietrze zrobiło się wilgotne i ciężkie, dym gryzł w oczy. Oblał mnie zimny, lepki pot. Po jakimś czasie poczułem, że grunt pod nogami zaczyna się ledwo dostrzegalnie wznosić. Znów się zatrzymaliśmy; czas mijał, a my staliśmy w zupełnym milczeniu. Sygnał do ruszenia nie nadchodził przez dłuższą chwilę, w końcu więc ludzie zaczęli szeptać między sobą. Brzmiało to jak syk słuchany przez tubę. Od czasu do czasu słyszałem przytłumiony śmiech. Jakie to ponure dowcipy opowiadają sobie żołnierze w takiej chwili? Poczucie humoru Metona bardzo się zmieniło przez lata wojaczki; jego żarty stały się bardziej wulgarne i okrutne, kpiące i z bogów, i z ludzi. Śmiejemy się w twarz Marsowi, mawiał, gwiżdżemy na Hades. Czasami w obliczu nieuchronnej śmierci – własnej bądź wroga – człowiekowi nie pozostaje nic innego, jak tylko krzyczeć lub się śmiać. Co by się stało, gdyby jeden człowiek w tym tunelu wpadł w panikę i zaczął krzyczeć? Pomyślałem o tym i poczułem wdzięczność za owe sporadyczne wybuchy rubasznego śmiechu.

Od czoła kolumny nadeszły szepty. Młody żołnierz stojący przede mną odwrócił się i powiedział:

– Tu zaczekamy, aż saperzy przebiją się na drugą stronę. Podaj dalej.

Przekazałem wiadomość Dawusowi. Kiedy znów się odwróciłem, zobaczyłem, że młody żołnierz wciąż na mnie patrzy. Jego głos wydał mi się znajomy; domyśliłem się, że to on właśnie rozmawiał o mnie przed wejściem. W migotliwym świetle wyglądał niemal na dziecko. Patrzył na mnie badawczo, ale nie wrogo. Oczy miał nienaturalnie rozszerzone i wyglądał na zdenerwowanego. Uśmiechnąłem się do niego.

– Skoro cię to ciekawi, to mam sześćdziesiąt jeden lat.

– Słucham?

– Słyszałem, jak zapytałeś o to kolegę, zanim weszliśmy do tunelu.

– Naprawdę? – Chłopak wyglądał na speszonego. – No, bo chyba mógłbyś być moim dziadkiem. A może nawet pra…

– Wystarczy, młody człowieku!

Uśmiechnął się krzywo.

– Może to Fortuna postawiła mnie dziś obok ciebie! Marek mówi, że bogowie muszą cię lubić, skoro dożyłeś takiego wieku, zarabiając na życie mieczem. Jak sądzisz, może odrobinka twojego szczęścia przejdzie i na mnie?

– Nie jestem pewien, ile mi go jeszcze zostało – odpowiedziałem mu z uśmiechem.

Nagle w tunelu zadudniło głuche, wibrujące „buum!”, jak gdyby niedaleko uderzył w ziemię piorun. Poczułem to w uszach, w stopach i zębach. Po chwili rozległ się następny huk, i jeszcze jeden.

– Co… co to jest? – Głos młodzieńca się załamał. – Skąd to dochodzi?

– To taran – wyjaśniłem, starając się mówić spokojnie. – Musimy być pod samym murem.

Żołnierz odruchowo spojrzał w górę.

– Ostrzegali nas o tym. Nie sądziłem, że to będzie tak…

Buum! Spomiędzy belek stropowych posypał się piasek. Chłopak schwycił mnie za ramię.

– To daleko – uspokoiłem go. – Drgania łatwo się przenoszą w kamieniu, więc wydaje się, że to znacznie bliżej.

– Oczywiście. To daleko stąd – powtórzył machinalnie i puścił mnie; jego uścisk był tak silny, że zostawił mi na skórze znaki po paznokciach.

Huk ustał na chwilę, potem zaczęło się od nowa. Część stropu tuż nad moją głową wydawała się szczególnie podatna na drgania; początkowo za każdym uderzeniem tarana piasek sypał się cienkimi strużkami, potem grudkami, i w końcu spadły na mnie spore bryłki ziemi. Mój młody sąsiad od czasu do czasu nie mógł się powstrzymać i łapał mnie za rękę. Powietrze zrobiło się jeszcze bardziej wilgotne, przesycone zapachem ziemi i pleśni oraz gęste od dymu. Nasze knoty wypaliły się do cna, dostaliśmy jednak nowe, przysłane z zewnątrz. Od czoła tunelu przekazywano teraz wiadra z ziemią wykopaną przez saperów.

– A mówili, że nie będziemy musieli brudzić sobie rączek – zażartował mężczyzna stojący za Dawusem, co młodzieniec przede mną skwitował nerwowym śmieszkiem.

Zdawało mi się, że mijają całe godziny. Wreszcie saperzy zaczęli podawać do tyłu swoje narzędzia, a potem sami ruszyli ich śladem. Minęli mnie bez problemu, ale przeciśnięcie się obok Dawusa okazało się nie takie łatwe.

– Co ten wielkolud tutaj robi, na Hades? – burknął jeden z nich.

– To już niedługo, teściu, prawda? – Dawus szepnął mi do ucha.

– Na to wygląda.

Starałem się wziąć w garść i przygotować na to, co mnie czeka po drugiej stronie. Nigdy nie byłem żołnierzem, ale lata temu walczyłem wraz z Metonem w jego pierwszej bitwie. Było to pod Pistorią, gdzie skończył życie Katylina. Zaledwie przed paroma miesiącami byłem świadkiem ostatnich godzin oblężenia Brundyzjum i o mały włos sam tam nie zginąłem. Miałem mgliste pojęcie o czekającym nas niebezpieczeństwie, ale jak każdy żołnierz, wyobrażałem sobie inny scenariusz. Może wszystko pójdzie gładko. Zaskoczymy Massylczyków nie przygotowanych, ich uwaga będzie zwrócona na bijący w mur taran, dokładnie według planu Treboniusza. Nie napotkamy żadnego poważniejszego oporu i otworzymy bramę prawie bez walki. Treboniusz odbędzie triumfalny wjazd i obejdzie się bez krwawych jatek. Massylczycy zrozumieją beznadziejność dalszej walki i złożą broń. My z Dawusem zrzucimy zbroje, znikniemy w jakimś zaułku i będziemy przeszukiwać miasto, aż znajdziemy Metona, całego i zdrowego, i zdumionego naszym pojawieniem się. Skoro miasto padnie, jego misja będzie zakończona, odda się w ręce Treboniusza, przedstawi dowody swej lojalności wobec Cezara i wszystko się dobrze skończy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnio Widziany W Massilii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnio Widziany W Massilii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Steven Saylor - Wrath of the Furies
Steven Saylor
Steven Saylor - The Seven Wonders
Steven Saylor
Steven Saylor - Dom Westalek
Steven Saylor
Steven Saylor - The Triumph Of Caesar
Steven Saylor
Steven Saylor - Last seen in Massilia
Steven Saylor
Steven Saylor - Rubicon
Steven Saylor
Steven Saylor - Arms of Nemesis
Steven Saylor
Steven Saylor - Cruzar el Rubicón
Steven Saylor
Отзывы о книге «Ostatnio Widziany W Massilii»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnio Widziany W Massilii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x