Brunetti, który podzielał opinię, że Francuzi są podli, nie odezwał się, wciąż nie wiedząc, o czym właściwie jest mowa. Nalał sobie kieliszek wina i wypił dwa duże łyki. Popatrzył znów na rozłożone mapy i zauważył, że w częściach zamalowanych na niebiesko było mnóstwo okrętów, ale staromodnych, z wydętymi wiatrem białymi żaglami, a z rogów mapy wyzierały trytony, wyłaniające się z wody i dmące w rogi z muszli.
Poddał się.
– Z jakich książek, Chiaro? – spytał.
– Tych, które dostałam od mamy, napisanych po angielsku, o angielskim kapitanie i jego przyjacielu, i o wojnie z Napoleonem.
Ach, o te książki chodzi. Pociągnął kolejny łyk.
– Widzę, że podobają ci się te książki tak samo jak mamie.
– Och, nie, mamy nie da się w tym prześcignąć – stwierdziła autorytatywnie Chiara.
Cztery lata temu, po dwudziestu latach małżeństwa, Brunetti został nagle na ponad miesiąc porzucony przez żonę, która zamiast zajmować się domem, zatopiła się w lekturze, jak mu się wówczas wydawało, osiemnastu powieści o tematyce morskiej, z okresu niekończących się wojen między Anglią a Francją* [W istocie jest to dwadzieścia książek autorstwa Patricka O’Briana (1914-2000), jednego z największych pisarzy historycznych XX wieku. Bohaterami powieści, których akcja toczy się podczas wojen napoleońskich na prawie wszystkich morzach świata, są kapitan Królewskiej Marynarki Wojennej Jack Aubrey i jego przyjaciel, lekarz i przyrodnik Stephen Maturin. Epizod, w którym kapitan Aubrey dowodzi statkiem „Surprise”, ma miejsce na morzach wokół Brazylii, gdzie Aubrey poluje na francuski statek „Acheron”.]. Jemu ten okres wydawał się równie długi, ponieważ posiłki, które wówczas jadł, były przygotowane w pośpiechu, mięso niedopieczone, a chleb czerstwy, często więc musiał szukać pocieszenia w nadmiernych ilościach grogu. Widząc małżonkę tak całkowicie pochłoniętą tym tematem, zajrzał do jednego z tomów powieści, chociażby po to, aby mieć o czym rozmawiać podczas improwizowanych obiadów i kolacji. Ale książka wydała mu się rozwlekła, pełna dziwacznych postaci i jeszcze dziwniejszych zwierząt, zrezygnował więc z lektury już po kilku stronach, zanim jeszcze pojawił się na nich kapitan Aubrey. Na szczęście Paola czytała szybko i skończywszy ostatni tom, powróciła do dwudziestego wieku zupełnie niezmieniona, mimo tych wszystkich katastrof morskich, bitew i epidemii, na które się narażała przez kilka tygodni.
Stąd te mapy.
– Muszę porozmawiać o tym z twoją matką – powiedział.
– O czym? – spytała Chiara, z głową w mapach i lewą ręką zajętą kalkulatorem, przyrządem, którego, pomyślał Brunetti, kapitan Aubrey na pewno by jej pozazdrościł.
– O kursie żeglarskim.
– Ah yes – powiedziała Chiara, z wielką swobodą przechodząc na angielski. – I long to sail a ship.
Brunetti machnął ręką, nalał dwa kieliszki wina i poszedł do pokoju żony. Drzwi były otwarte. Paola leżała na kanapie i czytała.
– Captain Aubrey, I presume – odezwał się na powitanie.
Odłożyła książkę, uśmiechnęła się i sięgnęła po kieliszek. Pociągnęła łyk, przesunęła się, żeby zrobić mu miejsce, a kiedy usiadł, spytała:
– Zły dzień?
Brunetti westchnął, oparł się wygodnie i przykrył ręką stopy Paoli.
– Przedawkowanie. Dwadzieścia lat. Student architektury.
Przez dłuższy czas milczeli.
– Jakie mieliśmy szczęście, że urodziliśmy się wtedy, kiedyśmy się urodzili – powiedziała Paola po chwili.
Brunetti spojrzał na nią pytająco.
– Przed narkotykami – wyjaśniła. – To znaczy zanim narkotyki zaczęły być takie popularne. Może dwa razy w całym moim życiu paliłam marihuanę. I dzięki Bogu za każdym razem bez żadnych rewelacji.
– Dlaczego dzięki Bogu?
– Bo gdyby mi się to spodobało albo gdyby podziałało na mnie tak, jak przypuszczalnie działa na ludzi, mogłabym się skusić i zapalić jeszcze raz i jeszcze. Kto wie, może potem sięgnęłabym po coś silniejszego.
Brunetti w myślach przyznał jej rację.
– A co zabiło tego chłopca?
– Heroina.
Paola wzdrygnęła się.
– Prawie całe popołudnie spędziłem z jego rodzicami – powiedział Brunetti, popijając wino. – Ojciec ma gospodarstwo rolne. Przyjechali spod Trydentu, żeby go zidentyfikować.
– Czy mają jeszcze inne dzieci?
– Wiem o młodszej siostrze, czy są jakieś inne, nie mam pojęcia.
– Mam nadzieję, że są – powiedziała Paola, dotykając go stopami. – Jesteś głodny?
– Tak, ale najpierw wezmę prysznic.
– Doskonale. Będą kiełbaski w paprykowym sosie.
– Wiem.
– Chiara cię zawoła.
Paola wstała z kanapy, odstawiła kieliszek z winem na stolik obok i poszła do kuchni szykować kolację. Brunetti został sam.
Kiedy wszyscy siedli do kolacji – Raffi wrócił do domu w momencie, gdy Paola podawała kluski – nastrój Brunettiego nieco się poprawił: Na widok dzieci, nawijających na widelce świeżo ugotowane pappardelle , ogarnęło go niemal zwierzęce poczucie bezpieczeństwa i dostatku, a ich łakomstwo było tak zaraźliwe, że sam zaczął jeść z apetytem. Paola zadała sobie trud opieczenia czerwonych papryk i zdjęcia z nich skórek, były więc miękkie i słodkie, właśnie takie, jak lubił. Kiełbaski zawierały duże ziarna czerwonego i białego pieprzu, ukryte w delikatnym mięsnym nadzieniu jak najgłębsze zasoby smaku i wydobywane na podniebienie przy pierwszym kęsie, przy czym rzeźnik Gianni nie pożałował czosnku.
Każdy wziął po dokładce, nie mniejszej, o zgrozo, niż pierwsza porcja. Potem w żołądkach zostało już tylko trochę miejsca na sałatę, lecz kiedy i tej zabrakło, wszyscy zmieścili jeszcze odrobinę świeżych truskawek z kroplą łagodnego octu.
Podczas całego posiłku Chiara nie wychodziła ze swej nowej roli sędziwego marynarza* [Aluzja do słynnej poetyckiej ballady Samuela Taylora Coleridge’a (1772-1834), czołowego angielskiego romantyka, Rymy o sędziwym marynarzu .], opowiadając bez końca o florze i faunie dalekich krajów, podając przy okazji zadziwiającą informację, jakoby większość osiemnastowiecznych marynarzy nie umiała w ogóle pływać, a zanim Paola zdążyła jej przypomnieć, że siedzą przy stole, opisała szczegółowo objawy szkorbutu.
Dzieci znikły, Raffi poszedł poślęczeć nad greckim aorystem, a Chiara, jeśli Brunetti dobrze zrozumiał, zamierzała zapoznać się z przebiegiem kolejnej katastrofy morskiej, gdzieś na południowym Atlantyku.
– Myślisz, że przeczyta wszystkie te książki? – spytał Brunetti, sącząc grappę i dotrzymując towarzystwa Paoli, która zajęła się zmywaniem.
– Mam nadzieję – odrzekła, skupiona na myciu półmiska.
– Czy ona je czyta, bo tobie się tak bardzo podobały, czy dlatego, że sama chce?
– Powiedz, ile ona ma teraz lat? – spytała Paola, odwrócona plecami i pochłonięta szorowaniem garnka.
– Piętnaście – odparł Brunetti.
– Wymień mi jakąś piętnastolatkę, jakąkolwiek piętnastolatkę, która robi to, co każe jej matka.
– Czy to znaczy, że zaczął się okres dojrzewania? – spytał Brunetti, pamiętając, że u Raffiego ten okres trwał ze dwadzieścia lat, o ile dobrze pamiętał, i nieźle dał się wszystkim we znaki.
– U dziewcząt to przebiega inaczej – powiedziała Paola, odwracając się i wycierając ręce w ścierkę. Nalała sobie kieliszek grappy i oparła się o zlew.
– Jak inaczej?
– Mają problem tylko z matką, a nie z matką i ojcem.
Читать дальше