– Całkowity.
Skarre wyjął coś z kieszeni.
– Wszystkiego najlepszego.
– Skąd wiedziałeś? – zapytał Sejer, oglądając płytę.
– Dzisiaj kończysz pięćdziesiąt jeden lat.
Sejer podziękował za prezent.
– Podoba się?
– Judy Garland? Oczywiście!
– Skoro mowa o prezentach… Dostałem kolejny. Też bez znaczka. Ktoś znowu był w moim domu.
Pokazał Sejerowi żółtą kopertę spiętą spinaczem do papieru. Otworzył ją i wysypał jej zawartość na stół.
– Co to jest? – spytał Sejer.
– Guziki. Dwa złociste guziki w kształcie serduszek, związane razem nitką.
Sejer przyjrzał im się w świetle lampy.
– Ładne, od eleganckiego stroju. Chyba od damskiej bluzki.
– Mało mnie to obchodzi. Zdaję sobie sprawę, że mają coś znaczyć, ale nie mam pojęcia co takiego.
– To propozycja – stwierdził Sejer. – Założę się, że Linda ci je przysłała. – Uśmiechnął się. – Nie przejmuj się za bardzo. Ludzie, którzy przysyłają albo przynoszą różne rzeczy, zwykle są niezdolni do działania.
Jego opanowanie podziałało uspokajająco na Skarrego.
– Wyrzucić je? – zapytał, unosząc szklaneczkę do ust.
– Takie ładne guziki? Chyba nie mówisz poważnie?
– Wyrzuć je do kosza. Nie chcę ich.
Sejer poszedł do kuchni i trzasnął drzwiczkami szafki, a guziki schował do kieszeni.
– Załatwione – oznajmił po powrocie.
– Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego Gøran odwołał zeznania – powiedział Skarre.
– Walczy o swoje życie i ma do tego pełne prawo. Minie sporo czasu, zanim uda się zamknąć tę sprawę.
– Czy Jomann wie o tym?
– Tak. Prawie nic nie powiedział. Nie jest mściwy.
Skarre uśmiechnął się.
– To dziwak. Naiwny jak dziecko.
Sejer spiorunował go wzrokiem.
– Nigdy nie myl elokwencji z inteligencją.
– Myślałem, że jest jakiś związek… – mruknął Skarre.
– Nie w tym przypadku.
Przez jakiś czas pili w milczeniu. Skarre wyjął torebkę z Zelkami, wziął żółtego i umoczył go w czerwonym winie. Sejera aż dreszcz przeszedł na ten widok. Whisky zaczynała na niego działać, robiło mu się coraz cieplej. Zelek Skarrego zmienił kolor na pomarańczowy.
– Widzisz tylko ciemne strony sytuacji – stwierdził Skarre.
– A są jakieś jasne?
– Jomann został wdowcem, co dla kogoś takiego jak on wcale nie jest najgorsze. Jest z niej dumny, choć ona już nie żyje. Ta duma będzie mu towarzyszyć do końca życia.
Sejer odebrał mu torebkę z Zelkami.
– Masz chyba za dużo cukru we krwi.
Znowu zapadła cisza. Na zmianę podnosili szklaneczki do ust.
– O czym myślisz? – zapytał wreszcie Skarre.
– O tym, jak to jest, że różne rzeczy dzieją się zupełnie niezależnie od siebie, a w rezultacie dochodzi do czegoś tak strasznego.
Skarre dolał sobie i słuchał w skupieniu.
– Dlaczego Poona zginęła? Bo Gøran ją zamordował, ale również dlatego, że Marie Jomann była fatalnym kierowcą. Miała wypadek, przez co Jomann nie mógł przyjechać po Poonę na lotnisko, a Kalle Moe nie znalazł jej na Gardermoen. Zginęła też dlatego, że Ulla zerwała z Gøranem, a Lillian nie chciała go widzieć. Złożyło się na to wiele czynników.
– Myślę o Andersie Koldingu – powiedział Skarre.
– Spanikował i uciekł do siostry, ale nie z powodu morderstwa. Uciekł od wrzeszczącego dzieciaka i małżeństwa, do którego przypuszczalnie nie dojrzał.
– Dziewczyna ze stacji benzynowej powiedziała, że skręcił w lewo.
– Każdy może się pomylić.
– Einar miał walizkę.
– Jest najzwyklejszym tchórzem.
Jacob spojrzał szefowi w oczy.
– Nie ufam Lillian Sunde. Myślę, że kłamie.
– Oczywiście, lecz nie w sprawie tamtego wieczoru.
Skarre pochylił głowę, przez chwilę wpatrywał się w swoje kolana, po czym wreszcie zebrał się na odwagę.
– Szczerze mówiąc, sam nie wiem, w co wierzyć. Może jednak jest niewinny? Słyszałeś o liście, który dostał Holthemann?
– Tak. Ułożony z liter wyciętych z gazety. „Zatrzymaliście niewłaściwego człowieka". Podobno dzwoniła też kobieta podająca się za jasnowidzkę.
– Powiedziała to samo.
– Otóż to. Gdyby dyżurny miał choć trochę oleju w głowie, zanotowałby jej nazwisko i numer.
– Nie chcesz pracować z jasnowidzką?
– Nie na jej warunkach. Może i jest medium, jednak równie dobrze może wiedzieć o czymś ważnym dla śledztwa. Soot od razu uznał, że rozmowa z nią to strata czasu. Powiedziałem mu, co o tym myślę.
– Rzeczywiście. Było cię słychać nawet w kantynie.
Sejer uśmiechnął się chytrze.
– Nawet moja matka pogroziła mi palcem.
– Przecież twoja matka nie żyje?
– To da ci wyobrażenie o tym, jak głośno krzyczałem. Już przeprosiłem Soota.
– A co z Elise? – zapytał Skarre. – Masz od niej jakieś wiadomości?
W mieszkaniu zapadła cisza.
– Elise na nikogo się nie złości – powiedział wreszcie Sejer.
Był już późny wieczór, kiedy Skarre zaczął się rozglądać za marynarką. Pies poczłapał za nim, żeby się pożegnać. Łapy Kollberga, choć jeszcze słabe, z dnia na dzień stawały się silniejsze. Kiedy mężczyźni żegnali się w holu, zaskoczył ich dzwonek do drzwi. Sejer ze zdziwieniem spojrzał na zegarek: dochodziła północ. Otworzywszy drzwi, ujrzał stojącą w progu kobietę. Minęło trochę czasu, zanim ją rozpoznał.
– Przepraszam, że przychodzę tak późno, lecz nie zajmę panu dużo czasu. Mam tylko jedną rzecz do powiedzenia.
Sejer zacisnął mocniej dłoń na klamce. Kobieta była matką Gørana.
– Czy ma pan dzieci? – zapytała, przeszywając go wzrokiem. Głos jej drżał, oddychała gwałtownie, twarz miała bardzo bladą.
– Tak.
– Nie wiem, jak dobrze je pan zna, ale ja znam Gørana bardzo dobrze, jak siebie samą. Dlatego wiem, że on tego nie zrobił.
Sejer opuścił wzrok na jej buty. Były brązowe, sięgały do kostek. – Domyśliłabym się, gdyby to był on – ciągnęła. – Te zadrapania to naprawdę był pies. Nikt w to nie wierzy, jednak ja widziałam go tamtego wieczoru. Stałam przy oknie i zmywałam, kiedy wszedł na podwórko. Miał swoją sportową torbę, ale kiedy zobaczył psa, rzucił ją na ziemię i zaczęli się bawić. Lubią się, lecz to była ostra zabawa. Turlali się po ziemi jak dzieci. Kiedy wszedł do domu, twarz miał podrapaną do krwi. Od razu wszedł pod prysznic. Podśpiewywał sobie.
Umilkła. Sejer czekał.
– Klnę się na Boga, że to prawda. Tylko tyle chciałam powiedzieć.
Odwróciła się i ruszyła w dół po schodach. Sejer jeszcze przez pewien czas stal bez ruchu, po czym zamknął drzwi. Skarre patrzył na niego ze zdumieniem.
– Podśpiewywał pod prysznicem?
Wydawało się, że te słowa zawisły w powietrzu. Sejer wrócił do salonu i stanął przy oknie. Widział, jak Helga Seter przechodzi przez parking przed domem.
– Czy ktoś, kto zrobił coś takiego, śpiewałby jakby nigdy nic pod prysznicem?
– Dlaczego nie – mruknął Sejer. – Tyle że niekoniecznie z radości. O czym teraz myślisz?
– O wielu rzeczach. O Lindzie Carling, kim ona jest i co naprawdę widziała. O Gøranie Seterze, zdanym na łaskę tych wszystkich mało wiarygodnych ludzi.
– Chciałbyś, żeby każdy fragment układanki trafił na swoje miejsce, żeby wszystko zostało wyjaśnione do końca. To naturalne, ale życie wygląda inaczej. Nawet jeśli jakieś fragmenciki nie pasują do całości, to nie znaczy jeszcze, że Gøran jest niewinny.
Читать дальше