Mary Clark - Nie Trać Nadziei

Здесь есть возможность читать онлайн «Mary Clark - Nie Trać Nadziei» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Nie Trać Nadziei: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nie Trać Nadziei»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nicholas Spencer, szef prężnej spółki farmaceutycznej Gen-stone, jest postrzegany jako dynamiczny menedżer, który całą energię i siły poświęca leku przeciwko nowotworom. Pierwsze wyniki prac są wręcz rewelacyjne, ale kolejne badania nie potwierdzają początkowych sukcesów i firmie Gen-stone grozi bankructwo. Gdy pilotowany przez Spencera samolot spada do morza u wybrzeży Portoryko, charyzmatyczny biznesmen zostaje uznany za cynicznego oszusta, który upozorował własną śmierć. Marcia DeCarlo, zatrudniona w "Wall Street Weekly", zamierza napisać obiektywną historię Nicholasa Spencera. Dociekliwość dziennikarki psuje komuś szyki, kto nie cofnie się nawet przed zbrodnią, aby móc zrealizować swój podstępny, złowrogi plan.

Nie Trać Nadziei — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nie Trać Nadziei», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pojechał do piknikowej części parku miejskiego.

Czterdzieści minut później był już w domu. Rzeczywiście, i palec, i cała dłoń bardzo bolały przy pociąganiu za spust, ale nie chybił. Miał rację. To było zupełnie jak strzelanie do wiewiórek.

24

Po wyjściu z hospicjum podjechałam do redakcji, ale nie było tam ani Dona, ani Kena. Zanotowałam parę tematów do omówienia z nimi jutro z samego rana. Co dwie głowy to nie jedna, a trzy to nie dwie. Oczywiście nie zawsze taka jest prawda, ale z całą pewnością teoria zgadza się z praktyką, jeżeli w grę wchodzi takich dwóch facetów.

Chciałam z nimi omówić kilka kwestii. Czy Vivian Powers zamierzała dołączyć gdzieś do Nicholasa Spencera? Czy zapiski doktora Spencera rzeczywiście zniknęły, czy też zaistniały jedynie jako zasłona dymna, mająca wzbudzić wątpliwości co do winy Nicka? Czy w posiadłości Spencerów na kilka chwil przed wybuchem pożaru rzeczywiście znajdował się jeszcze ktoś oprócz Lynn? I pytanie chyba najważniejsze, bo jego znaczenie zapierało dech w piersiach: czy Nick Spencer testował szczepionkę na śmiertelnie chorym pacjencie, który w efekcie wrócił z hospicjum do domu?

Zdecydowana byłam poznać nazwisko tego człowieka.

Tylko dlaczego nie rozgłosił na cały świat, że choroba zaczęła ustępować? Może chciał się przekonać, czy poprawa jest trwała? A może nie chciał się zmienić w obiekt stałego zainteresowania mediów? Bez trudu potrafiłam sobie wyobrazić sensacyjne nagłówki, gdyby do środków masowego przekazu przedostała się wiadomość, że szczepionka Gen-stone jednak działa.

A kto był owym drugim pacjentem, który zdaniem doktor Clintworth otrzymał lekarstwo? Czy miałam jakąkolwiek szansę przekonać dyrektor hospicjum, by podała mi jego nazwisko?

Nicholas Spencer w szkole średniej należał do mistrzowskiej drużyny pływackiej. Jego syn kurczowo trzymał się nadziei, że ojciec żyje, ponieważ w college’u był doskonałym pilotem. Nie trzeba zbyt dużego wysiłku wyobraźni, by uznać, że mógł sfingować własną śmierć parę kilometrów od brzegu i spokojnie odpłynąć w bezpieczne miejsce.

Bardzo chciałam obgadać te pomysły z chłopakami, dopóki jeszcze miałam je w głowie całkiem na świeżo. Zamiast tego musiałam się zadowolić zrobieniem notatek, a potem, ponieważ nie wiedzieć kiedy zrobiła się szósta, a ja miałam za sobą dzień pełen wydarzeń, pojechałam do domu.

Na sekretarce czekało na mnie kilka wiadomości: głównie przyjaciele proponujący spotkania, między innymi Casey z informacją, że czeka na mój telefon do siódmej, jeżeli jestem w nastroju na jakieś włoskie kluchy w „Il Tinello”. Uznałam, że jestem, więc jeszcze zastanowiłam się, czy powinnam czuć się zaszczycona zaproszeniem na kolację dwukrotnie w ciągu siedmiu dni, czy też raczej jestem traktowana jak zapchajdziura, kiedy Caseyowi nie dopisali ludzie, wymagający większych starań.

Tak czy inaczej, zatrzymałam sekretarkę i zadzwoniłam do niego na komórkę. Rozmowa była, jak zwykle, ekspresowa.

Najpierw jego krótkie:

– Doktor Dillon, słucham.

– Cześć, to ja.

– Rozumiem, że pasują ci kluski na kolację?

– Tak.

– O ósmej w „Il Tinello”?

– Aha.

– Super.

Pyk.

Zapytałam go kiedyś, czy w łóżku jest równie szybki jak przez telefon. Zapewnił mnie, że to zupełnie inna bajka.

– Czy ty sobie zdajesz z tego sprawę, ile czasu ludzie tracą na rozmowy telefoniczne? – spytał. – Robiłem badania na ten temat.

Zaciekawił mnie.

– Z jakiej okazji? Kiedy?

– Dwadzieścia lat temu, na przykładzie mojej siostry. Jeszcze w gimnazjum sprawdzałem, ile czasu Trish spędza przy telefonie. Któregoś razu przez godzinę i piętnaście minut opowiadała swojej najlepszej przyjaciółce, jak bardzo się boi wyznaczonego na następny dzień testu, do którego nie ma czasu się przygotować. Innym razem pięćdziesiąt minut relacjonowała jakiejś koleżance, że jest w połowie roboty z projektem, który miała oddać za dwa dni.

– Ale musisz przyznać, że w końcu całkiem nieźle wylądowała – podsumowałam wtedy. Trish była chirurgiem pediatrą, mieszkała w Wirginii.

Uśmiechając się do wspomnień i lekko zmartwiona swoją natychmiastową gotowością przystosowania się do planów Caseya, wcisnęłam guzik sekretarki, żeby odsłuchać ostatnią wiadomość.

Kobiecy głos był niski, wyraźnie zaniepokojony. Nie przedstawiła się, ale ją rozpoznałam. Vivian Powers.

– Jest czwarta. Czasami biorę pracę do domu. Właśnie sprzątałam biurko. Chyba wiem, kto zabrał notatki doktora Spencera od Brodericka. Proszę o kontakt.

Telefon domowy napisałam na odwrocie wizytówki, natomiast numer komórki był na niej wydrukowany. Szkoda, że Vivian nie zadzwoniła mi do kieszeni. Około czwartej byłam właśnie w drodze do miasta. Zawróciłabym i szybko byłabym u niej. Chwyciłam torebkę, wyjęłam notes, znalazłam jej numer i zadzwoniłam.

Sekretarka powitała mnie po piątym sygnale, co oznaczało, że Vivian wyszła z domu stosunkowo niedawno. W większości wypadków urządzenia te włączają się po czterech lub pięciu dzwonkach, żeby dać czas na odebranie połączenia, natomiast po nagraniu pierwszej wiadomości zaczynają działać już po drugim.

Zostawiłam wiadomość, bardzo starannie dobierając słowa:

– Cieszę się, że pani zadzwoniła. Jest za piętnaście siódma. Będę w domu jeszcze czterdzieści pięć minut, a potem około wpół do dziesiątej. Proszę o kontakt.

Sama dobrze nie wiedziałam, dlaczego się nie przedstawiłam. Jeżeli Vivian miała funkcję identyfikacji dzwoniącego, mój numer i tak został zarejestrowany na wyświetlaczu. Gdyby jednak przypadkiem odsłuchiwała sekretarkę w obecności kogoś innego, to chyba wybrałam najdyskretniejszy sposób przekazania wiadomości.

Szybki prysznic przed wieczornym wyjściem zawsze pomaga mi pozbyć się napięć, jakie wywołuje praca. W mojej miniaturowej łazience prysznic jest połączony z wanną dla liliputów i choć działa kapryśnie, spełnia swoją funkcję. Walcząc z kranami od ciepłej i zimnej wody, przypomniałam sobie, co kiedyś czytałam o Elżbiecie I: „Królowa bierze kąpiel raz w miesiącu, niezależnie od tego, czy jej potrzebuje, czy też nie”. Może mniej osób straciłoby głowę, gdyby władczyni chciała codziennie się zrelaksować pod strumieniem gorącej wody.

W ciągu dnia zwykle biegam w którymś z kostiumów składających się ze spodni i żakietu, ale wieczorem lepiej się czuję w jedwabnej bluzce, luźnych spodniach i na obcasie. W ten sposób udaję sama przed sobą, że jestem wyższa.

Na zewnątrz już się ochłodziło, ale zamiast płaszcza chwyciłam tylko wełniany szal, który mama kupiła mi w Irlandii. Ma cudowny odcień dojrzałej żurawiny. Uwielbiam go.

Zerknęłam w lustro. Wyglądałam całkiem nieźle. Nawet uśmiechnęłam się do siebie. Zaraz jednak mina mi zrzedła, bo uświadomiłam sobie, że wystroiłam się tak specjalnie dla Caseya i że jestem nieziemsko wprost uszczęśliwiona tylko dlatego, iż zadzwonił do mnie w tak niedługim czasie po ostatnim spotkaniu.

Wyszłam z domu dosyć wcześnie, ale w żaden sposób nie mogłam złapać taksówki. Czasami odnoszę wrażenie, jakby nowojorscy taksówkarze na mój widok przekazywali sobie tajny znak, po którym wszyscy zgodnie włączają na kogucie informację o zjeździe do bazy.

W efekcie spóźniłam się piętnaście minut. Mario, właściciel restauracyjki, zaprowadził mnie do stolika, przy którym czekał Casey, i odsunął mi krzesło. Casey miał bardzo poważną minę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Nie Trać Nadziei»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nie Trać Nadziei» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Nie Trać Nadziei»

Обсуждение, отзывы о книге «Nie Trać Nadziei» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x