John Coetzee - Hańba

Здесь есть возможность читать онлайн «John Coetzee - Hańba» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Hańba: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Hańba»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trudno uwierzyć, że koneser kobiecych wdzięków i wielbiciel poezji romantycznej częściej doświadcza nudy niż miłości. David Lurie, dwukrotnie rozwiedziony pięćdziesięciodwuletni profesor literatury na uniwersytecie w Kapsztadzie, świadomie burzy swój święty spokój.
Nawiązuje romans z młodziutką studentką i wkrótce potem, zaskarżony przez nią, traci pracę i szacunek otoczenia. Wizyta u córki Lucy i zmiana trybu życia ujawniają, że nie potrafi znaleźć wspólnego języka z innymi. Nie radzi sobie też z poczuciem winy za tragedię, która spotkała Lucy. W końcu każde z nich będzie musiało znaleźć własny sposób na to, jak żyć z piętnem hańby. J. M. Coetzee otrzymał za Hańbę prestiżową nagrodę Bookera przyznawaną za najlepszą powieść anglojęzyczną roku. Jest pierwszym pisarzem w historii tej nagrody, któremu została ona przyznana dwukrotnie. Precyzyjny, klarowny język powieści doskonale oddaje znakomity przekład Michała Kłobukowskiego.
.M. Coetzee urodził się w 1940 roku w Cape Town w RPA w rodzinie o korzeniach niemieckich i brytyjskich. Pierwszym językiem przyszłego pisarza był angielski. Na początku lat 60. Coetzee wyjechał do Anglii, gdzie pracował jako programista komputerowy. Potem studiował literaturę w Nowym Jorku. W 1984 roku otrzymał tytuł profesora literatury w Cape Town. W 2002 roku wyjechał do Australii, gdzie obecnie wykłada na Uniwersytecie w Adelajdzie. Jako pisarz Coetzee debiutował w 1974 roku, ale międzynarodowy rozgłos zyskała dopiero jego powieść opublikowana w 1974 roku – "Czekając na barbarzyńców". Pierwszą nagrodę Bookera dostał w 1983 roku za "Życie i czasy Michaela K.". Drugi raz uhonorowano go tą nagrodą w 1999 roku za "Hańbę". Jednym z najważniejszych tematów pisarstwa Coetzee jest dziedzictwo apartheidu i szerzej – temat dyskryminacji, rasizmu i przemocy na całym świecie.

Hańba — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Hańba», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tym bardziej trzeba się wystroić. To w jego życiu wielki dzień.

Lucy trzyma w ręku małą latarkę. Idą ścieżką prowadzącą do domu Petrusa, ojciec z córką ramię w ramię. Ona oświetla drogę, on niesie ich wspólny dar.

W otwartych drzwiach przystają z uśmiechem. Petrusa nie widać, ale mała dziewczynka w odświętnej sukience podchodzi do nich i wprowadza ich do środka.

Stara stajnia nie ma sufitu ani prawdziwej podłogi, lecz jest przynajmniej przestronna i zelektryfikowana. Lampy z abażurami i obrazki na ścianach (Słoneczniki Van Gogha, Dama w błękitnej sukni Tretchikoffa, Jane Fonda w kostiumie Barbarelli, Doctor Khumalo strzelający gola) łagodzą ponury nastrój wnętrza. Prócz Lucy i jej ojca nie ma żadnych białych. Ludzie tańczą przy staromodnym afrojazzie, który Lurie słyszał jeszcze przed wyjściem z domu. Rzucają ciekawe spojrzenia na dwoje nowo przybyłych – a może tylko na jego biały czepek. Lucy zna niektóre kobiety. Zaczyna przedstawiać je Luriemu. Potem zjawia się Petrus i staje przy nich. Nie nadskakuje, nie proponuje nic do picia, mówi natomiast:

– Nigdy więcej psów. Nie jestem już psiarz.

Lucy uznaje to za żart; czyli tak jakby wszystko w porządku.

– Przynieśliśmy wam prezent – oznajmia. – Ale może powinniśmy go dać twojej żonie. To coś do domu.

Z kąta kuchennego, jeśli tak należy go nazwać, Petrus wywołuje żonę. Lurie po raz pierwszy widzi ją z bliska. Jest to młoda kobieta – młodsza od jego córki – o twarzy raczej miłej niż ładnej, nieśmiała, w widocznej ciąży. Podaje rękę Lucy, ale nie jej ojcu; nie patrzy mu też w oczy. Lucy mówi do niej parę słów w języku xhosa i wręcza paczkę. Tymczasem skupiło się wokół nich kilkoro gapiów.

– Musi rozpakować – mówi Petrus.

– Właśnie, musisz rozpakować – przytakuje Lucy. Ostrożnie, żeby nie podrzeć ozdobnego papieru w mandoliny i laurowe gałązki, młoda żona rozpakowuje podarunek. Jest to tkanina w dość ładny wzór w stylu Aszanti.

– Dziękuję – szepcze po angielsku.

– To narzuta na łóżko – mówi Lucy do Petrusa.

– Lucy to nasza dobrodziejka – stwierdza Petrus, a potem powtarza, zwracając się wprost do niej:

– Jesteś nasza dobrodziejka.

Lurie ma wrażenie, że to niesmaczne, obosieczne słowo warzy nastrój chwili. Ale czy do Petrusa wolno mieć pretensje? Język, z którego czerpie z taką pewnością siebie, jest – choć Petrus tego nie wie – znużony, kruchy, zżarty od środka jakby przez termity. Można już tylko polegać na wyrazach jednosylabowych, a i to nie na wszystkich. Cóż począć? Były nauczyciel komunikacji społecznej nie widzi, co by tu się dało zrobić. Jeśli już, to należałoby zacząć od podstaw, od ABC. Zanim powrócą wielkie słowa, zrekonstruowane, oczyszczone, znowu godne zaufania – Luriego dawno nie będzie wśród żywych. Wzdryga się, jakby śmierć przeszła po jego śladach.

– A dziecko? Kiedy spodziewa się pani dziecka? – pyta żonę Petrusa.

Kobieta patrzy na niego, nie rozumiejąc.

– W październiku – wtrąca Petrus. – Dziecko urodzi się w październiku. Mamy nadzieję, że chłopiec.

– O. A co ma pan przeciwko dziewczynkom?

– Modlimy się o chłopca – mówi Petrus. – Zawsze najlepiej, jak pierwszy rodzi się chłopiec. Może wtedy pokazać siostrom… nauczyć je zachowania. Tak. – Urywa. – Dziewczyna bardzo kosztowna. – Pociera kciukiem o palec wskazujący. – Nic tylko pieniądze, pieniądze, pieniądze.

Minęło wiele czasu, odkąd Lurie ostatnio widział ten gest. Dawniej używali go Żydzi: pieniądze-pieniądze-pieniądze, z takim samym znaczącym przechyleniem głowy. Ale Petrus w swojej naiwności może nic nie wiedzieć o tym wycinku europejskiej tradycji.

– Chłopcy też bywają kosztowni – zauważa Lurie, ot tak, dla podtrzymania rozmowy.

– Kup im to, kup im tamto – ciągnie Petrus, który rozpędził się i już nie słucha, co się do niego mówi. – W dzisiejszych czasach mężczyzna nie płaci za kobietę. Ale ja płacę. – Przesuwa dłonią nad głową żony, która skromnie spuszcza oczy. – Ja owszem, płacę. Ale to jest po staroświecku. Ubrania, ładne rzeczy, tak czy owak: płacić, płacić, płacić. – Znowu pociera palcem o palec. – Nie, chłopak lepszy. Tylko pańska córka jest wyjątek. Pańska córka tak samo dobra jak chłopak. Prawie! – śmieje się z własnego żartu. – Hej, Lucy! Lucy uśmiecha się, ale Lurie wie, że jest zażenowana.

– Pójdę potańczyć – mamrocze dziewczyna, odchodząc. Tańczy sama, w tym solipsystycznym stylu, który ostatnio się przyjął. Wkrótce dołącza do niej młody mężczyzna, wysoki, gibki, starannie ubrany. Tańczy naprzeciw niej, strzelając palcami, błyskając zębami w uśmiechu, zalotnie.

Z dworu zaczynają wchodzić kobiety, niosąc tace z mięsem pieczonym na ruszcie. W powietrzu rozchodzą się smakowite wonie. Do stajni wlewa się nowa partia gości, młodych, hałaśliwych, ani trochę nie staroświeckich. Przyjęcie nabiera rozmachu. W ręce Luriego trafia talerz z jedzeniem. Lurie podaje go Petrusowi.

– Nie – mówi Petrus. – Jest dla ciebie. Inaczej całą noc będziemy podawać sobie talerze w tę i nazad. Petrus i jego żona spędzają wiele czasu z Luriem, dbając, żeby czuł się jak u siebie w domu. Dobrzy ludzie, myśli. Wsiowi ludzie. Rzuca okiem w stronę Lucy. Młody mężczyzna tańczy teraz zaledwie kilkanaście centymetrów od niej: wysoko podnosi nogi i mocno nimi tupie, wymachuje rękami, świetnie się bawi. Lurie trzyma w ręku talerz z dwoma baranimi kotletami, pieczonym kartoflem, plastrem dyni i porcją ryżu obficie polanego sosem. Znajduje krzesło, na którym udaje mu się przycupnąć obok chudego staruszka o kaprawych oczach. Zjem to, mówi sobie. Zjem, a później poproszę o wybaczenie. Raptem staje przy nim Lucy, dysząc pospiesznie, z napiętą twarzą.

– Możemy wyjść? – pyta. – Oni tu są.

– Jacy oni?

– Widziałam jednego z nich za domem. Słuchaj, David, nie chcę tu robić żadnych awantur, ale czy możemy natychmiast wyjść?

– Potrzymaj. – David oddaje jej talerz i tylnymi drzwiami wychodzi na dwór.

Na dworze jest prawie tyle samo gości, co wewnątrz: skupili się przy ognisku i rozmawiają, piją, śmieją się. Ktoś stoi po drugiej stronie ogniska i patrzy na Luriego. W jednej chwili wszystko staje się jasne. David zna tę twarz, zna ją w sposób wręcz intymny. Przepycha się wśród stłoczonych ciał. Jednak zrobię awanturę, myśli. Szkoda, że akurat w takim dniu. Ale pewnych spraw nie da się odwlec. Podchodzi do chłopaka i staje przed nim. To ten trzeci, terminator o tępym wyrazie twarzy, karny pies.

– Znam cię – ponuro oświadcza Lurie.

Chłopak wcale się nie spłoszył. Wręcz przeciwnie, sprawia takie wrażenie, jakby czekał na tę chwilę, zbierając siły, żeby jej sprostać. Głos, który wydobywa się z jego gardła, jest ochrypły z wściekłości.

– Coś ty za jeden? – pyta, ale w rzeczywistości mówi co innego: Jakim prawem tu przyszedłeś? Całe jego ciało promieniuje brutalnością.

Podchodzi do nich Petrus i szybko mówi coś w języku xhosa. Lurie kładzie mu dłoń na rękawie. Petrus milknie i wściekle na niego łypie.

– Wiesz, kto to jest? – pyta go Lurie.

– Nie, nie wiem, co to jest – gniewnie odpowiada Petrus. – Nie wiem, o co to całe zamieszanie. No; o co?

– On… ten zbir… był tu już kiedyś, razem ze swoimi kumplami. To jeden z tamtych. Ale niech lepiej sam ci powie, o co tu chodzi. Niech ci powie, czemu go szuka policja.

– To nieprawda! – krzyczy chłopak. Znowu zwraca się do Petrusa, tryskając potokiem gniewnych słów. Muzyka dalej rozpościera się w nocnym powietrzu, ale nikt już nie tańczy: goście gromadzą się wokół tych trzech, pchają się, poszturchują, wtrącają swoje trzy grosze. Atmosfera jest niedobra.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Hańba»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Hańba» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Hańba»

Обсуждение, отзывы о книге «Hańba» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x