Eliza Orzeszkowa - Pan Kaprowski

Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Pan Kaprowski» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pan Kaprowski: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pan Kaprowski»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Skrócona wersja powieści „Niziny”. On – panicz z dworu. Ona – chłopka z czworaków. Dwie dekady później ich nieślubne dziecko trafia do carskiego wojska i trzeba chłopaka jakoś ratować.Historia obyczajowa w prawdziwie ziemiańskim stylu. Młodzieńczy romans kończy się przewidywalnie: on wychodzi za szlachciankę, ona zostaje w czworakach z nieślubnym dzieckiem. Wszystko zostaje zamiecione pod dywan – przez dwadzieścia lat sprawa trzymana jest tajemnicy przed żoną panicza. Pewnego dnia do dworu przyjeżdża prawnik, pan Kaprowski. Jego przybycie sporo zmieni. Eliza Orzeszkowa jest jedną z najważniejszych pisarek polskich epoki pozytywizmu. Jej utwory cechuje ogromne wyczucie na problemy społeczne – w mowie pogrzebowej Józef Kotarbiński nazwał ją wręcz „czującym sercem epoki”.

Pan Kaprowski — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pan Kaprowski», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Eliza Orzeszkowa

Pan Kaprowski

Rozdział pierwszy. U ekonoma

Wiosenny wieczór spadł na pole, ziejąc mocną wonią świeżo zoranej ziemi. Mglisto było, pochmurno i cicho. Drogą, zrzadka obsadzoną drzewami, szła kobieta bosa i w siermiędze. W zmroku i mgle szła prędko i prosto, nie omijając kałuż ani głębokich kolein, które z pod bosych stóp jej tryskały wodą i rzadkiem marcowem błotem. Bose te stopy ciężkie były i silne, doskonale snać zżyte z ziemią, po której stąpały. Wszystko jedno było idącej kobiecie, co ją otaczało, byleby jak najprędzej doszła do tego, co było przed nią. Nie lękała się niczego: ani zwiększającej się coraz ciemności, ani obejmującej widnokrąg ciszy, ani rozsianych po polu grusz i topoli. Szła i szła…

Przed nią, w końcu drogi, błysnęły dwa oświetlone okna. Były tam budynki jakiegoś folwarku, otoczone prostym polem z ostrokołów. Pomiędzy długą stodołą a ogrodem warzywnym można było rozpoznać z prostych też kołów zrobioną i na jedną tylko stronę otwierającą się bramę. Brama ta w tej chwili właśnie skrzypnęła, posunęła się z ciężkością i zaryła się w błocie tak, że posuwająca ją ręka targać nią zaczęła. Z łoskotem, sprawionym przez trzęsienie i targanie bramy, złączył się gruby, męski głos:

– A psia para!

Człowiek z ciężkim worem na plecach stękając przecisnął się przez ciasny otwór i począł iść drogą w kierunku przeciwnym temu, w jakim dążyła kobieta. Zdawało się zrazu, że rozminą się nie zwracając na siebie żadnej uwagi. Chłop jednak, nie odwracając twarzy, zgarbiony trochę pod ciężarem niesionego wora, przemówił:

– Krystyna?

– Ja, – odpowiedziała kobieta.

– Jaki djabeł nosi ciebie po nocy?

– Ten sam co i ciebie – odrzuciła,

Z głosu, jakim przemówili do siebie, wnosić byłoby można, że nienawidzili się, albo zostawali z sobą w zażartej kłótni. Jednak chłop przystanął.

– Czego? – zapytał znowu.

– Do ekonoma, – odrzekła kobieta i przystanęła także. Stali zdaleka od siebie u dwóch brzegów drogi.

– Ordynarja? – zapytała, ruchem głowy na wór wskazując.

– A ino, ćwiartka żyta za przeszły miesiąc… z pośladem zmięszała… żeby jej kości pokręciło.

– Kto? Wyszyńska, czy ona wydawała?

– Dyć ona… czarownica! Żeby on wydawał, pośladu by nie dał… ale sama z kluczami przyleciała. – „Dawaj chamie worek!” I nasypała pół żyta, a pół plewy… żeby jej tak chorób nasypało…

W miarę jak chłop mówił, Krystyna zbliżała się ku niemu. Gdy stanęła, widać było, że wpatrzyła się w twarz towarzysza.

– Oj! Jasiek, Jasiek! Żeby ona dzień i noc sypała, nie nasypałaby tobie tyle plewy, ile łez wylało się przez nią z moich oczu… Oczy ja przez nią nad sobą i synkami memi wypłakiwałam i myślałam, że za moją krzywdę Pan Bóg na nią prędko koniec zeszle. Nie zesłał. Panuje i króluje.

Stała prosto i trzęsła głową. Chłop raz tylko lekceważącym ruchem głową kiwnął.

– Aha! – mruknął.

Wnet jednak zapytał.

– Czego ty tam leziesz? Popatrzeć jeszcze chce się? Kiedy młoda byłaś, wypędził, to co już teraz leźć w oczy? Spałabyś lepiej w chacie na piecu!

Wyprostowana wciąż i nieruchomym wzrokiem w towarzysza wpatrzona, brodę ująwszy w palce prawej ręki, kobieta mówić zaczęła.

– Wypędził, to wypędził… Ale dlaczego on wprzódy swatów, co przyjeżdżali do mnie, wypędzał? Kiedy nie lubił, to dlaczego swatów wypędzał?

Wymówiła to rozżalonym głosem.

I dalej tak samo mówiła.

– Mówił bywało: „Krysiu, poczekaj tylko! jak ekonomem mnie zrobią, ożenię się z tobą!” Swatów wypędzał. Ani mnie kiedy drużki na dzieży sadzały, ani mi śpiewały przy oczepinach, ani ja ziarno w kąty mężowskiej chaty sypała, ani mi organista na organach przygrywał…

Jasiek niecierpliwym ruchem wór na plecach poprawił.

– Ot – rzekł – przypomniała sobie baba dawne czasy i płacze…

Ale Krystyna mówiła dalej.

– Nikt mi w gospodarstwie nie pomagał, nikt synków moich nie niańczył, nikt mnie biednej nigdy nie pożałował. Sama jedna żyłam, pracowałam, harowałam, skórę z rąk sobie zdzierałam, bosom chodziła, z postem jadałam, a wszystko dla synków moich.

– Dosyć, dosyć – mruknął Jasiek – chodź do chaty! razem iść weselej będzie!

– Nie mogę ja iść do chaty, Jaśku, nie mogę do chaty! – zawiodła kobieta. – Muszę iść do Wyszyńskiego i pokłonić się mu nisko i o ratunek dla mego Filipka poprosić…

– Aha! – mruknął chłop, jakby teraz zrozumiał, czego Krystyna szła do ekonoma.

– Mądrzejszy on odemnie… może zlituje się nad swoim własnym dzieckiem… może poradzi… może pomoże… może poratuje…

– Aha! – powtórzył chłop.

I dodał:

– To idź z Bogiem!

– Bóg z tobą – powtórzyła, i rozeszli się.

Rozstanie to było nagłe i pożegnanie krótkie.

Jemu ciężko było stać z ćwiartką żyta na plecach; jej było pilno prosić o ratunek dla Filipka. Zresztą mieszkać musieli razem albo blisko siebie, bo, uszedłszy kilkanaście kroków, chłop odwrócił się i rzucił zapytanie?

– Kiedy wrócisz do chaty?

– Dziś, zaraz! albo ja tu hulać będę? – odkrzyknęła.

Przez ten sam otwór uchylonej nieco bramy, przez który z worem swym przecisnął się Jasiek, z łatwością Krystyna weszła na ciemny i błotnisty dziedziniec folwarku. Pośrodku dziedzińca kilka drzew widać było na szarem tle zmroku. Kilka szerokich promieni padało na nie z dwu oświetlonych okien niewielkiego domu, złocąc gałęzie. Krystyna stanęła pod drzewami temi, i ukryta całkiem w ich czarności czekała. Niebawem z domu wyszedł mężczyzna średniego wzrostu, barczysty, ciężki, z odkrytą głową. Ciężko stanął, z ganku zeskoczył i kilka kroków uszedł. Z głębokiej czarności ozwało się bardzo ciche wołanie:

– Panie mój, panie!

Wyszyński stanął, a w tejże chwili wysunęła się Krystyna. Bose jej nogi grzęzły w błocie, wysoka i cienka postać w grubej siermiędze zgarbiła się pokornie, głowę czerwoną chustką owinęła, schyliła do ukłonu tak, że twarzy niepodobna było rozpoznać. Oczy tylko poznał snać Wyszyński.

– Aha! to ty Krysiu! – mruknął.

Czego na światło wyłazisz? – z przerażeniem szeptać zaczął, – chowaj się prędko! stań tam między drzewami! No, czego więc chcesz, gadaj prędko, bo jak baby, broń Boże, zobaczą, będziem się mieli spyszna. Czego chcesz?

Chłopka w siermiędze i z nisko schyloną głową schowała się znowu w tej ciemności czarnej, w której, gdy zniknęła, ozwał się szept stłumiony:

– Panie! drogi! miły! zlituj się nademną nieszczęśliwą sierotą! poradź, pomóż, ratuj Filipka.

Wyszyński oglądał się wciąż na okna domu. Usłyszawszy imię Filipka, rękę z chustką w dół opuścił, westchnął i zapytał:

– No! wzięli chłopca do wojska! Wiem o tem przecież, boś mi tak samo przed trzema miesiącami głowę suszyła prośbami, abym go ratował…

– Raz tylko, dobrodzieju, dalibóg, raz tylko prosiłam…

– Wzięli, to i wzięli! nie tacy jak on idą… panowie i hrabiowie do wojska idą… Głupia jesteś ty! co ja ci na to poradzić mogę?… Ot darmo łazisz tu, mnie i siebie na nieszczęście narazisz… Siedziałabyś lepiej w chacie. Cóż? jakże ci teraz? Jasiek lepszy dla ciebie, niż był Maciej? Widzisz, że ja dobry jestem, nie zwierz żaden. Kiedy dowiedziałem się, że Maciej was krzywdzi, zaraz umieściłem was w czworaku Jaśka. Z Jaśkami lepiej ci żyć, he? Ordynarją Antek bierze taką, jak i Jasiek, choć młodszy i słabszy. Chleba macie dosyć, hę?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pan Kaprowski»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pan Kaprowski» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eliza Orzeszkowa - Wesele Wiesiołka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Złota nitka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - W ogniu pracy i łez…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Początek powieści
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Pani Dudkowa
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - A… B… C…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Zefirek
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Siteczko
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Silny Samson
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Panna Antonina
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Magon
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Gloria victis
Eliza Orzeszkowa
Отзывы о книге «Pan Kaprowski»

Обсуждение, отзывы о книге «Pan Kaprowski» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x