Tak nie naigrawałby się ze śpiących Jowisz, ale naigrawał się Gerhard Klein.
Zbyt wina śpiących była niewątpliwą i zbyt surowy jej sędzia był pewnym efektu, ażeby nie miał ociągać się z rzuceniem gromu. Stał więc przez chwilę na progu, mierzył Borutę i Brzosta wzrokiem, z którego przebłyskiwały uczucia gniewu, szyderstwa lub zadowolenia. Nareszcie, jak gdyby mu szczęśliwa myśl błysnęła, cofnął się na podwórze, a spostrzegłszy przechodzącego parobczaka, kiwnął na niego:
– Brzost leży chory – rzekł z drwiącym uśmiechem. Wypędź owce na pole po cichu, żeby go nie obudzić i hüte bis Abend , tam rechts od lasu.
Parobczak pobiegł do owczarni, zdjął ze ściany bicz i zaczął po cichu wyganiać owce, ku wielkiemu zdziwieniu Burka, który wyskoczył z legowiska, spojrzał to na śpiącego pana, to na przywłaszczyciela jego berła, chciał zaprotestować, ale widząc swą bezsilność, wybiegł tylko na podwórze i wrócił, jak gdyby mówił:
– Brzoście, i ty na taką zniewagę pozwolisz?
Brzost pozwalał, bo spał. Nagle rozległo się na podwórzu trzaśnięcie z bata. Owczarz, który odgłosy swego bicza znał, drgnął silnie. W tej chwili Klein, nie chcąc stracić obmyślanego efektu przebudzenia, zawołał po niemiecku:
– Nie przeszkadzać panom!
Ockniony już do połowy, a przytem wrażliwy na głos rządcy Brzost, zerwał się w przerażeniu.
– Co pan każe? – spytał.
– Nic, szanowny panie Brzost – odrzekł ironicznie Klein – ja tylko upominałem chłopaka, co owce popędził, ażeby śpiących panów nie budził.
– Owce popędził? – wybełkotał strwożony starzec, oglądając się po pustej owczarni. – Zdrzemnąłem się chwilę, jagniaki musiały odpocząć. Burek, psia paro, gdzie bat mi zawlokłeś, a ty szelmo, bodaj cię…
Kopnął psa, który zaskowyczał przeraźliwie, zaczął się kręcić bezmyślnie, wreszcie wybiegł z owczarni.
– Panie Brzost! – zawołał rządca.
– Co pan każe?
– Powtarzam, że ja panu nic nie rozkazuję, bo jesteś wolny. Chcę tylko poradzić, ażebyś pan, przespawszy się, poszedł ze swoim towarzyszem na przechadzkę.
– Co to ma znaczyć, proszę pana?
– To ma znaczyć, że od jutra będziesz pan pasał tylko swego Burka, bo ja pijaków nie trzymam.
– Alboż…
– Milcz, zabieraj swoje łachmany i precz!
Słowa te, wypowiedziane gniewnym tonem, przebudziły Borutę.
– Łotrze! – krzyknął Klein – to ty zgodziłeś się po to, żeby mi ludzi rozpajać, owczarnię zaswędzać jakąś śmierdziuchą! Oddawaj zadatek i wynoś się gałganie, bo cię kijem przemierzę.
Boruta wytrzeszczył oczy, zbierając myśli, które mu wódka jeszcze rozpraszała, nareszcie nachylił się poziomo i z rozpędem uderzył głową Kleina w brzuch tak silnie, że ten padł w znak na słomę. Nie rzekłszy ani słowa, wyszedł.
– Zbój – krzyczał, dźwigając się, rządca – łapać go, zbój!
Boruta nie obejrzał się nawet i wkrótce znikł za budowlami.
– Ja cię, zbrodniarzu, przebodę – wołał siny z gniewu Klein – ty nie wiatr, nie uciekniesz! Ha! podłe gnaty polskie! I ty może myślisz łbem rozbijać? – wrzasnął do stojącego pokornie Brzosta.
– Dwanaście lat, panie, tu wiernie służę – odrzekł spokojnie owczarz.
– Wy wszystko równo – mówił nieco spokojniej Klein, przeszedłszy nagle do polskiej mowy. Ha, ryj, ja go obciąć będę. Pamiętaj Brzost, że przed sąd przysięgniesz! Ty w Boga wierzysz – co?
– Zawsze.
– No, jeśli ty w Boga wierzysz, to u sądu powiesz, że on zbój był. Idź do owiec, ja tobie przebaczam, bo wina swoja znasz.
Owczarz nisko skłoniwszy się, odszedł w pole. Kiein udał się do dworu – a gdzie był Boruta?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.